przez Sansevieria » 19 mar 2014, o 14:43
Mamo Mateusza, to nie tak.... nie zarzucam Ci ze sie nie interesujesz czy ze jesteś złą matką. Wiem tyle, co napisałaś. I z tego mi wychodzi, że jest mozliwe, że nie wiesz wielu rzeczy co nie oznacza że sie nie interesujesz czy olewasz. Mozna nie wiedzieć bo sie nie dostaje odpowiednich informacji na przykład.
Rodzic nastolatka w kwestii tego, co się dzieje w szkole jest w bardzo trudnej sytuacji. Dysponuje bowiem wyłącznie informacjami z drugiej ręki plus własnymi doswiadczeniami ogólnożyciowymi. Dziecko nastoletnie nie ma już spontanicznej szczerosci malucha. Zaczyna mieć własne tajemnice, oddzielać sie od rodzica, różne rzeczy zostawia dla siebie i ewentualnie rówieśników. O wielu rzeczach juz nie mówi, z problemami w szkole chce sobie radzić samodzielnie - po prostu dorasta. A w tym dorastaniu często ukrywa to, co akurat lepiej żeby powiedziało, próbuje sobie radzic samodzielnie także z tym, z czym nie daje rady. Jak do tego dodać naturalne "szaleństwo hormonów" i bardzo silne emocje (nie zawsze widoczne na zewnatrz) - efekty bywaja czasem naprawde szokujące oraz trudne do ogarnięcia.
Tak nieco na marginesie ja o iluś sprawach i sytuacjach z czasów szkolnych własnej corki dowiedziałam sie od niej samej dopiero niedawno, w ramach wspominków i na wesoło (córka już dorosła jest) i przyznam, że szczęka mi nieco opadła...
Tak naprawdę to o sytuacji syna w szkole informacje możesz mieć od syna , od wychowawczyni, od innych nauczycieli. I wszysko to są informacje niepełne. Wychowawcy i nauczyciele wiele sytuacji widzą z własnego, dorosłego i nauczycielskiego puktu widzenia, często wielce odmiennego od punktu widzenia ucznia. Gdzieś w tym jest "złoty środek". Ale bardzo łatwo jest na podstawie informacji niepełnych stworzyć sobie nieprawdziwy obraz sytuacji.
Poza tym zaś to, że Ty sobie poradziłaś z nauczycielką nie oznacza, że poradził sobie Twój syn. Możliwe też, że on sobie nie radzi psychicznie nie z nauczycielką ale z czymś zupełnie innym.