Droga Nusiu,
Po raz pierwszy przeczytałam teraz Twoją historię tutaj i bardzo mocno mnie to wszystko poruszyło. Do tego stopnia, że w oczach zakręciły mi się łzy (a naprawdę nie jest łatwo wywołać u mnie taki stan, o czym już gdzieś tam kiedyś wspominałam). Mam świadomość, że to, co mnie tak dotknęło to wrażenie podobieństwa mojego - sprzed jakiegoś czasu i Twojego - z chwili obecnej. A mówiąc prosto - Twój ból jest mi bardzo bliski Nusiu. I uwierz mi Słoneczko, że z tym można sobie ostatecznie poradzić choć jest to droga trudna i dosyć długa; choć konieczne jest wsparcie specjalistów, to można sobie pomóc.
Widzę, że bardzo cierpisz; często piszesz o tym, że boisz się samej siebie; że nie jesteś w stanie przerwać zaczynającego sie ciągu cięć. Smutno mi z tego powodu. Z drugiej strony - za Bunią powiem - dostrzegam w Tobie ogromną wrażliwość i wielkie pragnienie pomocy sobie, co jest w moich oczach fantastyczne
Wiesz, przed dwoma laty rozmawiałam z koleżanką, której zwierzyłam się że mam problem z autoagresją (tak, cięłam się, czasem czym popadnie). I ona wtedy zaproponowała mi, abym do niej zadzwoniła za każdym razem, gdy będę chciała/potrzebowała sięgnąć za żyletkę. To wsparcie, które mi ofiarował było dla mnie bardzo ważne, aczkolwiek nie skorzystałam z niego tak jak mogłam - często bowiem wstydziłam się zadzwonić; wolałam pokaleczyć swoje błagające o życie ciało.
Natomiast przypomniałam sobie tamto zdarzenie teraz w kontekście do Twojej osoby. Powiedz, co myślisz o takiego rodzaju wsparciu? Czy masz wokół siebie zaufana osobę, którą mogłabyś poprosić o taką pomoc?
Pamiętam tez, że w zrozumieniu tego co przezywam bardzo pomogła mi (obok psychoterapii oczywiście) książka "Autoagresja. Mowa zranionego ciała" (G. Babiker, L. Arnold, GWP) Sięgałaś po nią?
To tyle teraz. Myślę sobie, że jesteś naprawdę dzielna Maleńka
Trzymaj się w miarę mozliwości!
mel.