pomocy...chce zyc bez epizodow bulimicznych

Problemy związane z uzależnieniami.

Postprzez natali » 25 mar 2008, o 19:28

nie niechodzę do psychologa, min dlatego, że nie chcę być postrzegana jako "wariatka"-moje otoczenie właśnie tak by tą sytuacje odebrało. Wiem, że nie wszystko jest ze mną w porządku,że potrzebuje pomocy z zewnątrz ale ostatnią rzeczą jaką teraz potrzebuje to "litość" mojego otoczenia. Nie mam pojęcia co mam ze sobą począć...
natali
 
Posty: 30
Dołączył(a): 3 lis 2007, o 09:05

Postprzez inny_swiat » 26 mar 2008, o 09:30

le przeciez nikt nie musi wiedziec ze chodzisz do psychologa
inny_swiat
 
Posty: 75
Dołączył(a): 16 lis 2007, o 14:13

Postprzez natali » 26 mar 2008, o 11:58

---------- 09:59 26.03.2008 ----------

inny_swiat napisał(a):le przeciez nikt nie musi wiedziec ze chodzisz do psychologa


Niestety nie, bo zaraz znalazłaby się jakaś życzliwa dusza, któraby ich poinformowała o tym fakcie :cry:

---------- 10:58 ----------

Pukapuk w jednym ze swoich postów napisał, że w każdej chwili może się napić- MOŻE, ale NIE CHCE!... A ja?...Niby nie chcę..-ale chcę: bo gdy tylko zdarzy sie coś nieprzyjemnego Już nie potrafie NIE CHCIEĆ..muszę zajeść ten problem stres a potem... "nie no oczywiście to już był ostatni raz- od teraz- już nigdy więcej"...i tak do następnego razu...niby nie chcę, a chcę- poprostu czuję że przegrałam swoje życie, a jedzenie to jedyna przyjemność jaka mi pozostała... no tak wiem, że przez min jedzenie jestem w tej sytuacji, ale wiem też że jeśli przestane traktować jedzenie jako nagrode/ pocieszenie, to zostane sama ze sobą, ze swoim życiem, bólem, którego już nie będę mogła załagodzić choć na chwilę jakimś frykasem-zostane sama ze sobą, bez możliwości ucieczki w nałóg... Boję się tego NIE CHCĘ!...
natali
 
Posty: 30
Dołączył(a): 3 lis 2007, o 09:05

Postprzez pukapuk » 26 mar 2008, o 18:05

Natalii czytając to co napisałaś myślę sobie że tak jak każda osoba uzależniona nie widzisz sprzeczności w swoim myśleniu. Mi zajęło to 25 lat a to jest dziecinie proste !!! Uzależnienie powoduje to, że się czuje jak gówno a nie odwrotnie !!! Dziś nie zażryj a jutro może też dasz radę!
pukapuk
 

Postprzez magalena » 28 mar 2008, o 10:34

hej:))
słuchajcie, a propos psychologa...ja (nawet bardzo) chciałabym chodzić na jakieś spotkanie, bądz wizyty, ale nie mam pojecia jak sie takie cos zalatwia. pisalam wam wczesniej, ze raz poszlam do takiej kliniki, ale jak mi kobieta powiedziala ile to trzeba jednorazowo wplacic, to zrezygnowalam.

a wiesz co pukapuk? ja jakis czas temu napisalam, ze ta "metoda - dzis sie nie nazre" jest genialana i obiecalam sobie ,ze na chwile w ktorej to przeczytalam wdroze to w praktyke. ale rzeczywistosc, nie okazala sie taka prosta. ja nie potrafie pozbyc sie mysli, ze to wcale nie jest kwestia dnia, tylko (jak dla mnie wrecz) wiecznosci...

a wiecie co jest najgorsze, ze mam pelną szafe swietnych ciuchów a nie mam sie w co ubrac, i to nie sa mzonki wiecznie niezadowolonej zonki, tylko szczera prawda. w spodnie sie nie dopinam, a jak sie juz cudem w nich zapne to wyglądam jak tłusciutki baleron, a bluzki opinaja mnie tak, ze tchu nie moge zlapac :wink:
ale takie efekty moge zawdzieczac tylko sobie :twisted:
Avatar użytkownika
magalena
 
Posty: 22
Dołączył(a): 3 mar 2008, o 21:50

Postprzez natali » 28 mar 2008, o 15:30

Ależ Drogi pukapuk widzę w sobie pełno sprzeczności. Po prostu przez ładnych parę latek moim sposobem na wszelakiego typu problemy a potem już nawet sposobem na życie było i nadal jest jedzonko a w chwili obecnej jest to wręcz odruch- sięgam po nie gdy jest mi żle, smutno, gdy czuje się samotna i odtrącona. Tak jest łatwiej i szybciej. W momencie, gdy zaczęłabym traktować jedzenie jako tylko i wyłącznie pokarm- a nie pocieszasz/nagroda, musiałabym szukać innych sposobów na rozwiązywanie problemów, być może bardziej bolesnych, być może musiałabym odpowiedzieć sobie na pewne trudne pytania przed którymi uciekam, ukrywam się. Musiałabym zaakceptować konsekwencje swoich niezbyt trafnych wyborów – a to nie będzie łatwe. Wiem, że kiedyś braknie mi kryjówek, że kiedyś będę musiała spojrzeć w oczy moim strachom, ale ja jak tylko mogę odwlekam tą chwilę. Po prostu boję się tego, że zostanę sam na sam z moim bólem i nie będę mogła go tak od ręki- choć na chwilę złagodzić. Poza tym próbowałam zgodnie z twoją radą ‘nie zażreć” ( nie po raz pierwszy już zresztą)… no i przegrałam…Jeśli chodzi o ten nałog jest o tyle trudniej, że no niestety nie można rzucić jedzenia „raz na zawsze”- tak Jak dajmy na to papierosy każdego dnia musze jeść by żyć, a ze mną jest tak, że po prostu jak już zaczne- to nie potrafie skończyć- niestety… no wyobraż sobie dajmy na to, że lekarz zalecił Ci drogi pukapuk spożycie jednego kieliszka wódeczki, czy tam wina (z tego co się orientuję w swoim nałogu- obojętne co jest pod reką) na serduszko, czy tam żołądeczek, potrafiłbyś poprzestać na tym jednym? Ja nie potrafie nawet Jak zacisne zęby i wytrzymam „atak bólu, czy czegoś tam” nie potrafie odejść od stołu po prostu najedzona- odchodzę albo głodna, albo przeżarta…
natali
 
Posty: 30
Dołączył(a): 3 lis 2007, o 09:05

Postprzez magalena » 28 mar 2008, o 19:37

no wlasnie to jest problem, ktory nam wydaje sie nie do rozwiązania. przeciez nie mozemy zupelnie odstawic jedzienia. ten przyklad, ktory podalas jest w 100% trafny.
z jednej strony nasz "nałóg" nie jest tak destruktywny jak alkoholizm czy narkomania, ale ciezko jest podjąc wakle z uzaleznieniem od czegos co nas niszczy ale z drugiej strony z czyms bez czego nie da sie zyc :?
a wiecie, co? jest tez ciezko z innego powodu.. a mianowicie, nikt zazwyczaj nie wie w czym sie babramy, a kazdy inny nałog jest czesto jawny dla otocznia, z którego moze wyjsc pomoc, lub "motywująca" pogarda czy dająca do myslenia litosc :!:
czesto siedzac w pokoju i opychając sie, nachodzi mnie mysl, ze za scianą są ludzie, którzy nie mają pojecia co sie w tej chwilii ze mna dzieje, nawet jak ide z kolezankami i jem batonika( a one nie wiedzą ze przed chwila, zanim przyszly zjadlam dwa, i jak pojda to tez zjem dwa), kazda z nich nie pomysli przez chwile, ze mozna chorowac na cos takiego jak kompulsywne objadanie sie...
Avatar użytkownika
magalena
 
Posty: 22
Dołączył(a): 3 mar 2008, o 21:50

Postprzez pukapuk » 28 mar 2008, o 19:53

Macie racje !!! O tym nie pomyślałem, że jedzenia nie możecie odstawić, a to jest wyzwalacz..... hmmm ciężka sprawa. Kroplówki odpadają ? :lol: Zartuje oczywiście.
Ale zastanowiło mnie to odkładanie zmierzenia się z prawdami o sobie. Czy nie zauważyłyście pewnego związku z jedzeniem ? Tak sobie myślę że to odkładanie to tak jak z tłuszczem który się też odkłada.... :cry:
pukapuk
 

Postprzez magalena » 30 mar 2008, o 19:48

cos mnie ostatnio natchnelo :lol:
czytajac wszelkie artykuły, posty itd na temat bulimi, anoreksji czy kompulsywnego objadania czesto pojawia sie wlasnie teza, ze to wynik jakis przezyc i wogole ma to swoje wytlumaczenie psychologiczne...nawet ty natali, mowisz ze to pewnego rodzaju ucieczka dla ciebie :(
a ja tak wlasnie probuje sie doszukac u siebie, tej "przyczyny" i nie moge. w sumie jak bym sama przyjrzala sie mojemu zycie z dystansem, to nic mi nie brakuje, nigdy nie bylam przez nikogo tak naprawde skrzywdzona...mysle i nic... gdyby nie to ZARCIE bylabym szczesliwa...
moze teraz postawie zbyt daleko idącą teze, ale to nie jest kwestia jakies (u mnie bynajmniej) choroby, tylko najzwyklejszego w swiecie łakomstwa.. a moj organizm juz tak sie do tego przyzwyczaił, ze stalo sie to moim nałogiem...moze mam za mało charyzmy by walczyc?? i sie czyms tam usprawiedliwam...
Avatar użytkownika
magalena
 
Posty: 22
Dołączył(a): 3 mar 2008, o 21:50

Postprzez natali » 31 mar 2008, o 14:30

Wczoraj znów stwierdziłam, że „muszę coś ze sobą zrobić” no i jakimś cudem „nie zażarłam”. Wiem, że to tylko jeden dzień (ale już dawno nie potrafiłam się powstrzymać nawet na tyle). No a poza tym nie sądzę, że to już tak „na stałe”- tylko do następnego ataku- no ale zawsze to coś...- te kroplówki to całkiem niezły pomysł… :? ... Droga Magaleno piszesz:

a ja tak wlasnie probuje sie doszukac u siebie, tej "przyczyny" i nie moge. w sumie jak bym sama przyjrzala sie mojemu zycie z dystansem, to nic mi nie brakuje, nigdy nie bylam przez nikogo tak naprawde skrzywdzona...mysle i nic... gdyby nie to ZARCIE bylabym szczesliwa...

Wybacz, ale nie do końca rozumiem :bezradny: , no bo według mnie, gdyby wszystko było tak naprawdę ok. to nie wpadłabyś chyba w ten nałóg- ( a może ja jako nierozumna i odrobinę dziwna istota po prostu się mylę wszędzie doszukując się podwójnego dna?- wytłumacz mi więc proszę w jakich sytuacjach zajadasz? )
Ponad to napisałaś, że jest to być może u ciebie tylko kwestia łakomstwa. Więc jeśli to prawda, (nie mam pojęcia czy w tej sytuacji będzie ci łatwiej z tego wyjść- ale ze względu na ciebie mam nadzieję, że tak :pocieszacz: )- jeśli jedzonko niczego ci nie wynagradza, niczego ci nie zastępuje- tylko po prostu jest smaczne spróbuj może zamienić je na inną pasję :?: :?: :?:
natali
 
Posty: 30
Dołączył(a): 3 lis 2007, o 09:05

Postprzez magalena » 2 kwi 2008, o 19:21

no wlasnie, to jest ten problem...nie widzie u siebie czegos co moglo mnie powiedzmy "skrzywić" i jedzienie bylo by rozwiązaniem czegoś...a kiedy zazeram? poprostu czuje takie wewnetrzne napiecie, niepokój i rozdarcie, przez chwile toczy sie we mnie taka walka: "nie jedz..nie jestes glodna" ale zaraz pojawia sie inna mysl "a niby dlaczego, dzlaczego masz sie karcic"...

wiem doskonale, ze nie powinnam, tak jak doskonale zdaje sobie sprawe, ze za chwile bede zalowac i nie nawdzic sie za to :evil:

u mnie to poprostu zaczelo sie tak: nigdy nie byłam "patykiem" ale mialam, ze tak to okresle atletyczna budowe(mocna) i nie mozna bylo w sumie o mnie powiedziec, ze jestem grubaskiem :x
ale wiecie jak to jest jak sie ma 17 lat, chce sie wygladac jak szczuplejesze kolezanki, modelki.. no i tak sie zaczelo...pierwsze diety, chudniecie po 10 kg w 4 tygodnie, a po ich uplywie rzut na jedzienie i nadrabianie 13... no i w efekcie jakis rok temu zorientowalam sie, ze juz nie panuje, ze jak sobie obiecam ze znow sie odchudzam, wytrzymuje 4 dni a potem jem jak nienormalna. Przestalam spotykac sie ze znajomymi, chodzic na imprezy, unikac ruchu, bo nie tyle wstydze sie swojego wyglądu ale jestem wiecznie PRZEŻARTA. zle sie czuje fizycznie(mam zgage, bol brzucha) jak i psychicznie. kiedys bylam bardzo zywiolowa, otwarta, dusza towarzystwa, mialam mnostwo znajomych. a teraz jak do mnie dzwonia i probuja mnie gdzies wyciagnac, to ja klamie, ze mam cos innego na glowie, zgryzajac przy tym 4 pączka :shock:

zameczylam was dzis swoimi troszke infantylnymi zwierzeniami, ale wy to na pewno zrozumiecie :wink:

trzymajcie sie dziewuszki...

o przepraszam, zapomnialam, ze czasem zaglada tu plec mniej piekna

no to czesc dziewuszki i pukapuk :) :
Avatar użytkownika
magalena
 
Posty: 22
Dołączył(a): 3 mar 2008, o 21:50

Postprzez inny_swiat » 25 kwi 2008, o 14:00

a mi sie ostatnio nawet nie chce wymiotowac
inny_swiat
 
Posty: 75
Dołączył(a): 16 lis 2007, o 14:13

Postprzez Tynka » 21 maja 2008, o 09:46

---------- 09:33 21.05.2008 ----------

dawno mnie juz tu nie bylo....co jakby sie glebiej zastanowic potwierdza moj egoizm,(ktory jest nieodlacznym przyjacielem uzaleznionych) bo zazwyczaj wchodze tu gdy szukam ratunku, a dzis inaczej....jest dobrze, ale po prostu sie ztesnilam:)
Natalii madra dziewczykna z Ciebie, moze nie chodzisz do psychologa ale wiesz dokladnie tyle ile ja po wizytach u psychologach.
Ta pelna swiadomosc samej siebie to juz bardzo duzo tylko jeszcze przydalby sie psychoterapeuta zeby dobrze Cie poprowadzil i naprawde mozesz wszystko.
Swojego czasu tez mowilam, ze to przesrane bo inni odstawiaja nalog i narazie a z jedzeniem tak sie nie da, ale da sie inaczej
moim sposobem jest najpierw okreslenie ile zjem i ani grama wiecej bo wiem jak to sie skonczy
ostatnio to skutkuje wiec tego sie bede trzymac
ze niby naszej choroby nikt nie widzi, moim zdaniem to nie jest wada, wystarczy ze my widzimy i to juz jest wystarczajace upokorzenie dla nas samych, litosc innych czy pogarda-nie sadze by mnie to wzmocnilo, choc sa tacy ktorym na pewno kopniak w tylek daje powera
w tym wszystkim mam wrazenie jakbym to ja byla dla siebie najsurowszym sedziom, ktory potrafi sprawic, ze gdy zajadalam, to spalam na podlodze lub pod kocem bo uwazalam ze nie jestem godna spac na lozku czy w poscieli
jak sobie teraz o tym mysle to stwierdzam ze gdzie tam siedzi we mnie niesamowity tyran perfekcjonista
a ja jestem mala kobietka i mam prawo byc tak uroczo niedoskonala
co ciagle powtarza mi moj chlopak i to chyba dzieki niemu jest jak jest
troche jest ostatnio dobrze i chcialabym zeby tak bylo juz zawsze
pozdrawiam dziewczynki i puk puka
pilnie czytam wasze posty i 3mam kciuki
zeby bylo coraz lepiej

---------- 09:46 ----------

apropo tego ze boisz sie Natalii isc do psychologa zeby otoczenie sie nie dowiedzialo
wiesz co u mnie jest tak chodzilam do psychologa i oprocz mamy i kolezanek,tych bliskich, ktorym sama powiedzialam, nikt nie wiedzial
teraz chodze do psychiatry, ktora swoja droga jest bardzo sympatyczna, dala mi leki, powiedzialam o tym mojemu chlopakowi, bo powinien wiedziec, a on mnie kocha i uwaza ze skoro potrzebuje tych wizyt i mi pomagaja, to powinnam chodzi
i nikt mnie nie uwaza za nienormalna, a nawet jezeli to wazniejsze jest dla mnie pomoc sobie, a ludzie jak beda chcieli to i tak powiedza o Tobie zle i tak
ostatnio kolezanka mojego chlopaka stwierdzila, ze ja jestem jakas dziwna bo sie ciagle usmiecham, jak ktos chce to zawsze znajdzie powod zeby sie przyczepic
nie przejmowac sie
jak zwykle sie rozpisuje
pozdrawiam i mykam
Tynka
 
Posty: 58
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 17:52

Postprzez pukapuk » 22 maja 2008, o 18:46

Tynka pozdrawiam i bardzo mi się podobało to co pisałaś wyżej można wyczuć że łapiesz grunt tak trzymać
pukapuk
 

Postprzez Tynka » 22 maja 2008, o 19:11

dziekuje puka puk:)
chciałabym i czuje ze to najwyzsza pora
pozdrawiam
Tynka
 
Posty: 58
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 17:52

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Uzależnienia

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 222 gości