Wiara, nadzieja ,milość...albo ich brak...

Problemy z partnerami.

Wiara, nadzieja ,milość...albo ich brak...

Postprzez ramona » 25 mar 2008, o 16:36

Witam, dawno mnie tu nie było. Ale na szczęscie od tego tygodnia powinnam miec stałe łącze. Moje życie obruciło się w totalny bezsens...Chcę coś zmienić, ale nie wiem jak się do tego zabrać...
Pozwoliłam by FACET zniszczył moje marzenia, plany i wiarę w lepsze...
Nie mam juz z NIM kontaktu, co chyba wyjdzie mi na dobre.
Nie mogę przecież się tak szmacić, po tym jak ze mna postąpił...
Nie wiem, czy zostać, czy znów wyjechać...Nie robie żadnych kroków ku lepszemu...
Czytałam książki motywacyjne, jak nabrać sensu w życiu i byc szcześliwym, ale niestety to nie recepta od lekarza czy przepis kucharski...Tyle ciężkiej pracy trzeba w to włożyc a ja nie mam na to siły...Brak mi nadzieji...
Jak ja odzyskać?
Już nie wiem co istnieje - w co wierzyć - przeznaczenie czy przypadek?
Już nie wiem czy mnie ktoś pokocha....
Wróciłam do kraju po tylu latach i zostala mi tylko garstka znajomych....
Chcę się zabrać za siebie i pozwolić sobie na bycie szczęśliwą...
Ja nie moge znieść odrzucenia - nie moge znieść myśli, ze chłopak zastąpił mnie inna i nadal z nią jest...
Spotykałam się z jednym chłopakiem, ale okazało sie, że chodzi mu tylko o spotkania "towarzyskie", a pozatym był taki sam jak mój były - trawka i zero motywacji....Jestem jakimś magnesem dla takich facetów...
Nie chcę być już sama, chcę mieć dla kogo żyć....
Może powinnam iść na jakąś terapię i powalczyć z moim wielkim brakiem umiejetności akceptacji bycia odrzuconą...Mnie nadal to boli jakby to zdarzylo się wczoraj, a to minęło już 8 miesiecy...
Avatar użytkownika
ramona
 
Posty: 278
Dołączył(a): 14 maja 2007, o 15:35

Postprzez ważka » 25 mar 2008, o 17:12

Witaj Ramonko byłam ciekawa co tam u Ciebie.Mnie też boli!Tyle że ja nie odciełam sie zupełnie.Spotykałam sie z byłym ostatni raz półtora tygodnia dochodziło do czegoś.Był moment ze myślałam że jestem w ciązy.Przestałam brac leki.Tak chciałam tego dziecka że masakra.W ze szłym tygodniu miał przyjechac i nie przyjechał zrobił mnie w ciula a wiesz dlaczego ?bo jego piekna miała na świeta przyjechac do niego.I przyjechała i siedzi teraz u niego.Wcześniej pisał teraz nawet słowa nie skreśli.Ja miałam w zeszłym tygodniu strasznego doła wypiłam całe martini i chciałam nażrec sie prochów gdyby nie moi wspólokatorzy nie wiem co by sie stało.Ryczałam nie ja wyłam strasznie ale na drugi dzień ju z nic nie czułam i teraz też nie.Nie dopuszczam do siebie bólu.

Miałam przypadkowe relacje i cóż z tego jak ocham sie z kimś to i tak myśle o nim .Też spaczył mi psyche i moje widzenie na miłośc i też nie umiem byc zkims zakochac sie.I nie wiem ile czasu minie zanim bede potefiła.A on teraz bawi sie mną .Ale ostatnio napisałam mu żeby dał mi spokój i zajał sie swoja suką .Żeby wiecej nie pisał.
Kuzwa nie chce nawet sobie wyobrażac co oni terz robią.

Zajmij sie czymś i skup na sobie i nie myś o facetach.Moze miłośc sama przyjdzie niespodziewanie .Ja chciałabym w to wierzyc!!!!Przytulam
Avatar użytkownika
ważka
 
Posty: 611
Dołączył(a): 7 paź 2007, o 17:36
Lokalizacja: Anglia

Re: Wiara, nadzieja ,milość...albo ich brak...

Postprzez ewka » 25 mar 2008, o 23:48

ramona napisał(a):Nie chcę być już sama, chcę mieć dla kogo żyć....

Naucz się żyć dla siebie, Ramona. Naucz się tego, a ten, który się pojawi nie stanie się początkiem i końcem wszystkiego - tak można nauczyć się być szczęśliwą. Jak sądzisz?
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez PodniebnaSpacerowiczka » 26 mar 2008, o 09:45

Bardzo słuszne słowa Ewka.

Zdaje się to nie lada wyczynem, bo wraz w utratą bliskiego, tracimy cząstkę siebie. Wraz z niepowodzeniem tracimy grunt pod nogami.
Ale zmiana toku myślenia na swój temat oraz nauczenie się przebywania ze sobą jest chyba jedynym sensownym rozwiązaniem.
Warunek, to CHCIEĆ tej zmiany. Powiedzieć sobie "STOP" i zacząć od drobnostek.

Ramona,
potraktuj to w ten sposób, iż powyższe doświadczenie stanowi punkt wyjścia do czegoś nowego, co ma się wydarzyć.

Mamy to, co sami sobą reprezentujemy. NIC WIĘCEJ. Rzeczy materialne są wyłącznie ulotnym, plastikowym dodatkiem.
Pożyczysz komuś kasę, ktoś ją potem zwróci - no fajnie... Poślesz komuś uśmiech, ktoś odpowie tym samym - bezcenne...
Reszta to Mastercard ;).

I Ramoniu, nie wierz w moje słowa - po prostu SPRAWDŹ to na sobie! ;).
Avatar użytkownika
PodniebnaSpacerowiczka
 
Posty: 2415
Dołączył(a): 22 maja 2007, o 21:03
Lokalizacja: Wszędzie mnie pełno ;-).


Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 138 gości

cron