Jigsaw, ja myślę, że dużo można by o tym pisać. Napiszę może w skrócie o kilku sprawach:
1. Ważne jest to, żeby nie oceniać siebie, tylko swoje postępowanie. Nie mówić sobie "jestem taki(-a) a taki(-a), jestem do tego czy owego", tylko "zrobiłem(-am) źle to a to". I następnym razem mogę zrobić lepiej, jeśli zrozumiem przyczyny i będę się starać. Wiem, że łatwiej powiedzieć, niż zrobić, bo jeśli ktoś ma tendencje do krytykowania się "po całości" za to, że gdzieś się spóźnił, o czymś zapomniał czy tp., to to się od razu nie zmieni. Ale małymi kroczkami może.
2. Samoponiżanie i pobłażliwość to wg mnie dwie strony tego samego zjawiska. Człowiekowi brakuje równowagi, stabilnego poczucia własnej wartości i popada w te stany na zmianę -- jeśli przegnie z samoponiżeniem, to potem zaczyna sobie współczuć i z tego współczucia popada w pobłażliwość, a wtedy pozwala sobie na rzeczy, które w konsekwencji generują jakieś zaniedbania czy inne problemy w jego życiu. Po uświadomieniu sobie tego znowu zaczynają się "refleksje" nad swoim nieudacznictwem itp. Jest to błędne koło, a czasem automanipulacja, bo w tej huśtawce łatwo przeoczyć albo zepchnąć na bok rzeczywiste drobne sprawy, nad którymi warto by popracować.
3. Warto budować relacje z ludźmi akceptującymi i ciepłymi. Niby człowiek powinien budować swoje poczucie własnej wartości sam, ale jeśli ma je mocno rozchwiane, to czasem za pośrednictwem innych ludzi łatwiej -- bo jeśli widzimy, że ktoś nas lubi, dobrze się z nami czuje, ma o nas dobre zdanie, a nasze najbardziej beznadziejne (w naszych oczach) cechy traktuje jak co najwyżej drobne słabostki (albo w ogóle ich nie zauważa), to jest szansa, że po jakimś czasie zaczniemy mu wierzyć. Oczywiście nie musi tak być, bo jeśli ktoś jest bardzo przywiązany do swojej wizji siebie, to raczej wmówi innym naiwność i ślepotę, niż sam zmieni podejście.
4. Czasem warto od swojego ego odpocząć i zająć się czymś innym: innymi ludźmi, jakimiś ważnymi sprawami. Zrobienie czegoś dobrego dla kogoś poprawia i nam samopoczucie. A nadmierne skupienie na sobie czasem zamyka nas na doświadczenia, które mogłyby i nam pomóc. Jasne, że można też robić coś dobrego i (z różnych powodów) nie odczuwać z tego powodu radości i satysfakcji takiej, jak by się chciało. Ale wtedy chociaż zostaje efekt w postaci tego, co się zrobiło