Zatem na koniec, chciałbym przypomnieć Ci moje pytanie: w czym, jak przypuszczasz, oszukujesz sam siebie? Napisz mi proszę o tym dokładniej... i spróbujmy zastanowić się czy to samooszukiwanie coś zmienia i co konkretnie - no bo sam postawiłeś takie pytanie...
Prawda jest taka, ze ja szukam usprawiedliwienia dla cpania, bo gdybym naprawde chcial, to bym juz dawno z tym skonczyl. Ale prawda jest taka, ze ja nie chce. Nie chce z tego prostego powodu, że jest to jedyna rzecz, ktora sprawia mi w zyciu przyjemnosc, ktora stawia mnie na nogi. Kazdy czlowiek chce sie czuc dobrze. I Ty, i ja, i wszyscy na tym forum. Ja nie potrafie osiagnac tego stanu bedac trzezwym, totez siegam po wspomagacze. Rodzina, przyjaciele, praca, edukacja - kazda z tych sfer zyciowych jest w moim przypadku jedną wielka porazka. Najbardziej mi chyba zalezalo na tych dwoch ostatnich - praca i edukacja. W sumie to w odwrotnej kolejnosci , bo jedno jest implikacja drugiego. Rodzina jest jaka jest i jej nie zmienie. Przyjaciol nie mialem, nie mam i przypuszczam, ze nie bede mial - jestem DDA. A tacy ludzie , to dla "normalnych" sa dziwakami. Inna sprawa to fakt, ze ja po prostu zle sie czuje w obecnosci ludzi, ktorzy maja normalne zycie.
Nie potrafie, a wrecz nie chce rozmawiac / spotykac sie z ludzmi, ktorzy maja zyciorysy bez upadkow. Ciezko to wytlumaczyc, ale chyba to rozumiesz.
Kiedys ktos mi madrze napisal, ze dopoki nie znajde zamiennika dla narkotykow, dopoty bede cpal. Swieta prawda. Z tym sie zgadzam. Prawda jest taka, ze jesli ktos chce skonczyc z uzleznieniem, to po prostu konczy. I nie jest mu potrzebny zaden terapeuta (sic!), kaznodziej, wrozka. Najwazniejszy jest, ktos bliski, bo nikt nie jest w stanie dac Ci wiecej, niz ktos bliski, kto cie kocha.
Nieprawda jest to, co pisze laissez, ze kazdy czlowiek sam decyduje czy jest szczesliwy czy tez nie. Totalna bzdura. Jesli sami moglibysmy determinowac stan naszych emocji, to nie byloby alkoholu, narkotykow i ogolnie chorob o podlozu psychicznym. Takie banialuki czytalem w ksiazkach A. De Mello - niestety zyl on w zupelnie innych realiach, poswiecajac swoje zyce glownie praktykom religijnym. Ni jak mialy sie jego nauki do zycia przecietnego zjadacza chleba. Moze i teksty ma madre, ale nie dostosowane do realiow wspolczesnego zycia. To jest moje zdanie.
Tak wiec dochodzimy do wniosku, ze nie chce skonczyc cpac. Ide na latwizne, wybieram droge na skroty. Proste jak pierdolenie. Ale i tak mnie nie znacie, wiec nie piszcie mi o innych drogach, o tym jak moglbym sie czuc, jak mozna zyc normalnie, bo moje zycie na trzezwo i tak byloby dalekie od normalnosci. Zreszta zawsze takim bylo odkad siegam pamiecia.