Wiesz Impresjo, moja poprzednia wypowiedź to akurat nie wymądrzanie się ale wynik tego, co widziałem w życiu. Człowiek chory na CHAD, u którego obserwowałem skutki tej choroby, popełnił wszystkie możliwe błędy. To taki trochę rozwydrzony dzieciak, dzieciak bardzo dobrze sytuowanych w komunie rodziców, który przywykł, że nie musi rozwiązywać żadnych problemów. I tak pewnie by żył, gdyby nie choroba, wobec której jego sposób życia padł jak komar od dużej dawki DDT.
Popełnił wszystkie możliwe błędy - poprzedni lekarz leczył go ewidentnie źle (czyli stosował zbyt silne leki, które usuwały manię, ale zbyt szybko wbijały w depresję i tak naprawdę tylko rozbujały wahadło nastrojów). Miał kasę na najlepszych specjalistów w Polsce i szukanie wiedzy o np. lepszym leczeniu. Miał kasę na psychoterapeutów. Niestety wierzył ślepo w jednego lekarza, i był ślepy na zwykłą konieczność pracy nad sobą. Bo CHAD powinien być ciężką pracą. Każda inna przewlekła choroba naturalnie też.
Jakie efekty? Przepieprzony duży majątek w stanach maniakalnych, mocno nadszarpnięte zdrowie fizyczne (organizm w końcu zaczął się po prostu buntować po wielomiesięcznych stanach maniakalnych i chlaniu) i życie na rencie.
Aaaa! U CHADowców częstsze niż u całej populacji są próby samobójcze. Sam raz wzywałem w ostatniej chwili karetkę, po dużej dawce leków u tego człowieka. Mówili mi potem w szpitalu, że zaczął się rozpad tkanek, i że to już umieranie. Skurczybyk wykurował się nie wyciągnął jednak żadnych wniosków, i dwa lata później znowu nie zareagował w porę na początki manii i wpakował się w kolejne jajca. Ilość spraw o jazdę po alkoholu nie zliczę - każda była umarzana z powodu niepoczytalności, ale było ich chyba z dziesięć. To cud, że nigdy nikogo nie zabił i jeśli rozwalał samochody, to tylko swoje.
Tyle historii człowieka, który był meganieodpowiedzialny )))
Maks