Czyli po prostu chcesz być króliczkiem. Skoro jedna ksiązka sprawia, że podporządkowujesz całą relację pod jej dyktando... Graj dalej, ale czy nie wiem czy w tej grze jest wygrana. Nie chcesz być sobą?
I zapewniam Cię, że NIE KAŻDY FACET TAK MA
patus83 napisał(a):Witajcie Kochani:)
Minęły 2 dni, podczas których cały czas zastanawiałam się nad swoim topickiem. Ale też pochłonęłam prawie całą książkę o zołzach. Wiem, że padło pytanie, czy ją znam a ja stwierdziłam, że tak. Znałam mniej więcej, o czym traktuje. Ale de facto lekturę zaliczyłam w ciągu ostatnich dwóch dni.
I muszę przyznać, że mężczyzna, z którym mam do czynienia to albo typowy facet albo facet, o którm pisze autorka tej książki.
Podsumuję swoje dotychczasowe obserwacje: im bardziej uciekam mojego ubecnemu chłopakowi, tym bardziej zaczyna się starać. Jeśli między nami robi się "za dobrze" (czytaj: ja zalewam go przytulankami, komplementami, całusami, gotuję mu, piszę liściki itd.) Pan zaczyna się nudzić. A kiedy ja wykonuję krok w tył (zaczynam ograniczać uzewnętrznianie emocji) on zaczyna o nie zabiegać.
Doszłam do wniosku, że trzeba po prostu chłopa obserwować. I robić mniej więcej to, co on. Nie trzeba się domagać (uczuć), prosić (o uwagę), pytać (czy zależy). Trzeba stać się (niestety) zdrową egoistką i skakać najpierw wokół siebie. Później ewentualnie obok chłopa.
Ponieważ czuję w sobie sporo z zołzy (czasami 100%, czasami pow. 90%;) myślę, że dam radę tak funkcjonować, aby chłop się nie znudził.
Niestety nie sądzę, aby ten był wyjątkiem. Obstawiam, że raczej każdy tak ma.
Więc udało mi się ochłonąć i nabrać na tyle dystansu, aby w głowie przestawić w hierachii siebie pow. jego.
Boję się tylko tego, czy kiedy nie wróci i nie spędzimy kilku fajnych chwil, czy znowu moje zachłyśnięcie nim/ zauroczenie/ zakochanie mnie nie wszechogarnie...No ale. Rozsądek przede wszystkim!
....
I powiem Wam coś w sekrecie
Wiem, że 3 m-ce to krótko. Jestem tego całkowocie świadoma. Ale to jest pierwszy chłopak w moim życiu, który sprawił, że poczułam, że "to ten". Tak po prostu. Właściwie po kilku spotkaniach doszłam do wniosku, że gdybym miała wybrać jedną, jedyną osobę, z którą mogłabym spędzić resztę życia na bezludnej wyspie, to wybrałabym właśnie jego.
Wiem, że to jest cholernie naiwne, głupie itd. Ale czasami tak się dzieje, że właściwe osoby na siebie trafiają. I może on jest tą właściwą osobą.
Żeby nie było...on nie jest moją największą fascynacją. Największą obsesję miałam na punkcie jednego Pana, o którym pisałam którymś z poprzednich postów. Tamto uczucie całkowicie odebrało mi umysł.
Tu, z obecnym...to jest coś innego.
I dlatego tak strasznie przejmuję się (może przejmowałam) czy mu zależy, czy się nudzi mną itp. Bo najzwyczajniej w świecie chcę po prostu jego.
Chociaż może to tylko głupia fascynacja...
Jigsaw napisał(a):
patus83 napisał(a): A kiedy ja wykonuję krok w tył (zaczynam ograniczać uzewnętrznianie emocji) on zaczyna o nie zabiegać.
patus83 napisał(a):Trzeba stać się (niestety) zdrową egoistką i skakać najpierw wokół siebie. Później ewentualnie obok chłopa.
aby w głowie przestawić w hierachii siebie pow. jego.
patus83 napisał(a):Honest. Może źle oddaję swoje mysli. Nie wiem, czy to znaczy od razu, że mam problemy emocjonalne. Za to wiem na 100%, że nie manipuluję nikim. Łatwo jest użyć tego słowa, ale czy faktycznie każdy z Was, który stwierdził, że manipuluję, użył tego określenia w pełni świadomie i odpowiedzialnie i ze zrozumieniem wagi, jakie to słowo niesie?)
Honest napisał(a):Patuś,
a ja myślę, że problemy emocjonalne to jednak masz Ty.
Poza tym obracasz kota ogonem za każdym razem opisując Twoje problemy. Jak pojawiły się krytyczne komentarze co do manipulacji, to od razu zmieniasz front, ze my nie rozumiemy i piszesz zupełnie coś innego, definiując nowy problem (tak, dla Ciebie to ten sam, a dla mnie to nowy problem).
Myślę, że zamiast próbować zmienić partnera zastanów się najpierw nad sobą. Bo Twoje poprzednie opisy sytuacji damsko - męskiej jednak pokazują, że gdzieś w Tobie może być problem.
patus83 napisał(a):Honest. Może źle oddaję swoje mysli. Nie wiem, czy to znaczy od razu, że mam problemy emocjonalne. Za to wiem na 100%, że nie manipuluję nikim. Łatwo jest użyć tego słowa, ale czy faktycznie każdy z Was, który stwierdził, że manipuluję, użył tego określenia w pełni świadomie i odpowiedzialnie i ze zrozumieniem wagi, jakie to słowo niesie?
Manipulacja z definicji ma negatywny wydźwięk i stanowi wywieranie wpływu na ludzi po to, aby osiągnąć zamierzone dla siebie, niekorzystne dla manipulowanych, korzyści.
manipulacja jest formą zamierzonego i intencjonalnego wywierania wpływu na osobę lub grupę w taki sposób, by nieświadomie i z własnej woli realizowała działania zaspokajające potrzeby/(realizowała cele) manipulatora.
Ja nie uważam, abym komukolwiek wyrządzała krzywdę.
Powrót do Problemy w związkach
Użytkownicy przeglądający ten dział: eyureno i 292 gości