Jadac godzine w metrze mialam czas zeby troche pomyslec. Puenta tamtego spotkania bylo dojscie do tego co ja moge tym wszystkim mezczyznom dac, mialam to wypisywac i omawialismy. Troche prowokowal, troche po prostu pytal i rozmawial, ale pytal tak ze musialam sie zazwyczaj glebiej zastanowic bo pytanie brzmialo oczywiscie a ja ne umialam odpowiedziec. Staral sie naprowadzic mnie w ta strone czy w ogole ci mezczyzni potrzebuja tego i chca tego co ja im daje pomimo wszystko (np ta wieczna troska opieka i matkowanie).
Tak samo bylo jak staralismy sie znalezc 5 cech ktore sa zaletami i ze uwazam ze dzieki takim zachowaniom/cechom osiagne w zwiazku szczescie. Oraz 5 moich wad. Wszystko robil z pozytywna ironia i przekasem, duzo mowil, i duzo dawal mi mowic. Tonowal swoje zachowanie w sytuacjach jak probowal hmmm sklonic mnie do tego zebym sobie przypomniala np uczucie jak sie zawiodlam na mezczyznie, takie najgorsze zawiedzenie sie, starajac sie zebym utrzymywala ten obraz przez chwile i okreslila sile tego uczucia. Tutaj sie troche poplakalam. Przy rozmowie i cwiczeniach (ze wzrokiem wlepionym w poruszajacy sie przez niego marker) wokol negatywnych emocji, w zaden ironiczny sposob, jak to cat wkleila, odchodzil od roli prawej reki diabla.
Sporo bylo o moich mechanizmach, jak ja zazwyczaj sie zachowuje i zmieniam zeby osiagnac uczucie spokoju w zwiazku i kiedy ten spokoj i zludne szczescie czuje..ale to ja musialam mowic kierowana setka pytan, on nic nie ocenial i nie mowil ze zle czy dobrze. Nie chce przytaczac jakis wypowiedzi bo znowu beda wyrwane z kontekstu calego spotkania.
Mysle ze ogolnie bylo dobrze. Nie umiem tego w miare opisac i wytlumaczyc. Te 2,5 h tez mnie usatysfakcjonowaly bynajmniej wczoraj, bo mialam czas na wszystko (i on zeby sklonic mnie do pewnych przemyslen). Nie wiem czy i nast razem mnie to nie zmeczy.
Bylo ok, ale bez zadnych fajerwerkow. Duzo czeka mnie pracy nad sprawami ktorych nie ogarniam na ta chwile i nie wiem czemu robie tak a nie inaczej skoro mi to nie pasuje. Chyba nie pasuje, bo przy kazdym jestem inna, staram sie byc taka jaka ktos akurat potrzebuje, slodka idiotka, powazna i elegancka, rozrywkowa...itp. Zatracilam to co ja chce, nie umiem tego sprecyzowac. Do tego przynajmniej w tym momencie doszlam to piszac i analizujac te 2 i pol godz wczorajsze.
Zajac dokladnie nie wiem, ale wjezdzanie na ambicje by mnie zabilo chyba. Ten pan ani razu nie wjechal mi na ambicje. Jesli chcial to mu sie nie udalo
no ale nic takiego nie poczulam. Mysle ze bledem bylo napisanie killku wyrwanych tekstow ktore mnie w ciagu calej rozmowy nie razily, ale kogos kogo tam nie bylo juz mogly zdecydowanie.