Miałem to napisać już wczoraj, chciałem zerwać się z łóżka i pisać..ale byłem w takim stanie, że postanowiłem poczekać. Po wczorajszej lekturze na tym jak i innym zbliżonym forum jak zwykle przyszedł czas na przemyślenia. Czytałem wypowiedzi wiele razy analizując to co czytam i to co myślę. Zresztą nie tylko to forum mi pomogło w zrozumieniu tego.
Napiszę krótko - od wczoraj żyję na nowo dzięki WAM, ludziom, którzy pomogli mi przez to przebrnąć, zrozumieć czego chcę i pragnę i żyć dalej. Naprawdę miałem myśli już te najgorsze z najgorszych z możliwych, były takie chwile gdy wątpiłem, że dam radę i dziś cieszę się, że wytrzymałem. Wczorajszy wieczór był pierwszym od miesiąca, gdy kładłem się spać z nadzieją a nie strachem. Poprzedni miesiąc wyglądał tak, że już pierwsza sekunda po przebudzeniu, potem cały dzień aż do zaśnięcia wieczorem miałem takie uczucie, jak ma człowiek siedzący na przednim siedzeniu samochodu sekundę przed czołowym zderzeniem. Strach pomieszany z przerażeniem, wątpliwością, no wszelkie maksymalnie negatywne emocje.
Wczoraj nastąpił przełom, wszystko uspokoiło się nagle, bez ostrzeżenia. Mam cele w życiu, które chcę zrealizować. Od teraz chcę bardziej kierować życiem a nie płynąć z jego nurtem. Mam dzieci wobec których, mam już pewne plany do zrealizowania. Na pewno to przeżycie wzmocniło mnie jako człowieka, mężczyznę, ojca i przyjaciela. Wiem, że jestem tez otoczony przyjaciółmi, mam wspaniałą rodzinę, dla których warto być szczęśliwym ale przede wszystkim, dla siebie. Nie będę już rozstrząsał przeszłości, przyczyn, Nie będę błagał żony o przemyślenie tego wszsytkiego, ona jak to ktoś stwierdził- JEST JUŻ INNĄ OSOBĄ. Nie docierają do niej żadne argumenty ani prośby. Nadal wierzę co prawda w to, że jest pod wpływem tego mężczyzny i własnych niespełnionych potrzeb w życiu. Niestety, chyba większość ludzi na świecie musi rezygnować z czegoś na rzecz innych lub po prostu z braku możliwości realizacji. Poszła po najprostrzej linii oporu, sama nie chce uwierzyć w to, że próba ratowania rodziny jest jaka najbardziej możliwa i lepsza dla niej od niepewnej przyszłości. Czym ryzykuje? Niczym kompletnie, może odrobiną czasu. Ma już inne cele -teoretyczne. Czy jej się to uda, nie mam pojęcia ani ja ani ona. Ja dostałem pomoc od WAS, ona nie skorzystała z takiej możliwości. Jeśli nawet próbowała na forum przypuszczam, że jej ocena także bardzo pod wpływem emocji mogła być bardzo zaburzona. Jak to się mówi - człowiek docenia to co miał dopiero, gdy to straci. Nie jestem mściwy ani nienawistny, nikomu tego nie życzę i mam nadzieję, że nawet ONA sama nie doświadczy kiedyś znaczenia tego powiedzenia. Ja to właśnie przeżyłem i znam to. Każdy ponosi odpowiedzialność za swoje czyny. Gdy człowiek ma wątpliwości, nie wie czy popełnia błąd czy robi dobrze od tego są bliscy, rodzina, przyjaciele, ludzie starsi, może bardziej doświadczeni a wreszcie specjaliści aby pomóc i doradzić. Gdy człowiek nie chce skorzystać z tej pomocy i uważa, za samodzielnie podejmie dobrą, właściwą decyzję a już zwłaszcza pod wpływem emocji oraz czyjegoś wpływu, można liczyć bardziej na poważne błędy niż słuszne decyzje.
Moje uczucia do niej nie zmieniły się, nadal jestem na nią otwarty ale teraz(teoretycznie), nawet jeśli zrozumie co tak na prawdę jest w życiu najważniejsze, dlaczego my istniejemy na tym świecie, kim dla niej byłem ja i nasza rodzina oraz czym było to, co tworzyliśmy tak długo, będzie musiała zrobić wiele aby mnie przekonać, że zrozumiała to naprawdę i pragnie tego samego co ja. Nie oczekuję od niej przeprosin żadnych przeprosin, nie zależy mi na tym, to tylko słowa. Czyny, szczera rozmowa, komunikacja między ludźmi, potrzeba jasnego wyrażania własnych pragnień i oczekiwań, zdrowy rozsądek na codzień, to może zaowocować zaufaniem. Poniżajace byłoby dla mnie, gdybym oczekiwał aby ktokolwiek po czymś takim, kajał się przede mną.
Temat żony zakończę cytatem, który przypadł bardzo mi do gustu. Mogę powiedzieć, że to lustro naszego życia, oddziela niebo od ziemi i bardzo uspokaja uczucia...jeśli kocha to wróci, jeśli nie wróci to znaczy, ze NIGDY nie kochała
.
Tak więc niech robi co zechce. Ja, już jestem mogę powiedzieć poza tym. Wczoraj kładłem się spać z uśmiechem, spałem dobrze jak nigdy a wstałem rano z uśmiechem na twarzy, jaki piękny nastał dzień.
Także, kończą temat bardzo bardzo WSZYSTKIM WAM dziękuję za pomoc. Na świecie są gorsze tragedie, mnóstwo rodziców musi chować własne dzieci -to jest dopiero tragedia. Ja żyję i mam cel, mam moje dzieci, które bardzo kocham i którymi muszę się zająć...nie, przepraszam....bardzo chcę się zająć..no i sobą trochę też