Witam,
Mam problem natury emocjonalnej.Mam 30 lat i od dziecka byłam osobą bardzo wrażliwą i łatwo ponosza mnie emocje, szczególnie gdy sie zdenerwuję. Wychowała mnie mama która również jest jest taka i u nas w rodzinie jest to typowe.
Problem w tym, że przez tą ceche rozpada sie mój związek. Drugi juz z kolei.
Jestem z chłopakiem 1,5 roku. On ma 27 lat. Jest osoba bardzo zajętą, towarzyską i zapracowaną. Od początku naszej znajomości narzekałam, że ma dla mnie mało czasu. Ogólnie bardziej ceni kontakty towarzyskie (działa również w swojej wsi społecznie) niż typowe bycie we dwoje. Ja również nie lubię siedzieć w domu, ale cenię też sobie wieczór spędzony tylko w jego towarzystwie, bez "dodatków" w postaci innych ludzi. On jest typowa duszą towarzystwa i lubi błyszczeć wśród ludzi. Typowy zodiakalny lew... Wiele razy mi mówi, że jego czas jest cenny i wyliczony co do minuty i musi znaleźć dla wszystkich czas.
Od ok pól roku przeżywamy kryzys który wciąż sie nasila. Tym bardziej, że ja pragnęłabym założyć już rodzinę, a on podkreśla, że nie spieszy mu się do tego. Wczoraj podjęłam po raz 3 rozmowe na ten temat w przeciągu poł roku. Powiedział, że nie spieszy mu sie do tego, a do dzieci już wogóle narazie ponieważ nie czuje takiej potrzeby, bo on chce być wolny, wychodzić kiedy chce. Gdy zapytałam się, czy narzeczeństwo czy małżeństwo przeszkadzały by mu w spotkaniach z kolegami to powiedział, że tak bo zachowuję sie tak a nie inaczej. Miałna mysli szczególnie ostatnią niedzielę kiedy pół dnia zwodził mnie i obiecywał, że do mnie przyjedzie, wciąż zmieniał godzine a jak juz miał jechac to zadzwonił, że jedzie z bratem i kolegami do innego miasta. I że może przyjedzie do mnie po tym jak z niego wróci. Byłam bardzo rozczarowana i wpadłam we wściekłość i powiedziałam mu pare przykrych rzeczy, min. ze nie widze z nim przyszłości i że nie ma sensu byśmy się spotykali. Odpłacił mi tym samym. Jal wrocił zadzwonił ze jest w domu, ale było już późno i nie przyjechał. Wczoraj było podobnie. Miał byc o określionej odznie a napisał ze bedzie za pol h. Zadzwoniłam po tym czasie i pytam gdzie jest a ten, że nie może rozmawiać i ze bedzie za 20 min i sie rozłaczył. Znów było mi przykro, że mnie olewa i sie spóźnia. Gdy juz przyjechał powiedział, że załatwiał ważne sprawy. Ja si e zdenerwowałam i mówie ze zawsze jak mamy sie spotkać coś mu wyskakuje i że doprowadza mnie to do pasji i dlatego się tak zachowuję. Gdyby powiedział wcześnoiej że ma jakies spotkanie bym zrozumiała, że może się przeciągnąć. Potem powiedział, że coś sie u niego wypaliło w uczuciach. Zaczęłam płakać a on mnie przytulił i mówi, że spróbujemy to rozpalić na nowo. I że nie wie, czy jeszcze mnie kocha.Załamało mnie to.
Z tej rozmowy zrozumiałam, że gdybym inaczej reagowała na jego spóźnienia czy inne zachowania to dalej by mnie kochał a może nawet oświadczył by mi się. Powiedział,że go to denerwuje i żebym nad tym popracowała. Ale nie wiem, czy da sie jeszcze obudzić jego uczucia i odnowić nasz związek. Proszę o radę, bo nie wiem jak mam teraz postępować i jak pracować nad soba by być inna...