Witam
Trudno jest zacząć, nie wiadomo o czym pisać a o czym nie aby nie stworzyć książki.
Może od początku, jestem w związku od 15 lat. Z żoną znam się od 20 lat. Ja mam 39 ona 37, bardzo atrakcyjna kobieta. W naszym małżeństwie jak w każdym bywały sprzeczki ale zawsze ją rozwiązywaliśmy. Mam 2 kochanych dzieci, 13 letniego synka i 4 letnią córeczkę. Żona od 6 lat nie pracuje, przeszła przez depresje, stany nerwowo-lękowe -tragedia . Od niecałego roku jest coraz lepiej, dostała dobrą pomoc psychiatry. Brak pacy, zajęcia na pewno bardzo ją deprymował, chciała coś robić ,otworzyć firmę. Niestety to nie dało do skutku, gdyż na to potrzeba środków a tego za wiele nie mieliśmy. Ja pracowałem na dom, zmieniałem pracę aby utrzymać rodzinę. W końcu musiałem ponad rok temu wyjechać za granicę. W domu byłem raz w miesiącu ale codziennie utrzymywaliśmy kontakt telefoniczny i przez skypa. Po sylwestrze dowiedziałem się od Niej, że od września ma romans. Zakochała się w innym, chce rozwodu bo chce być z nim. Świat zawalił mi się cały w 1 sekundę, po 10 sekundach serce zaczęło mi znów bić. To był nóż wbity w plecy, nigdy bym się tego nie spodziewał. Moje całe życie straciło sens, gdyż jest nim moja rodzina. Moje kochane dzieci i żona, która kocham ponad wszystko. Najdziwniejsza była moja reakcja -zwłaszcza dla niej. Nie było z mojej strony żadnej agresji tylko potworny ból, strach, rozczarowanie, strach rozbicia rodziny. Ja haruję daleko na obczyźnie na rodzinę a ukochana żona, ma romans z innym. To mnie zabiło. Najdziwniejsze jest to, ze natychmiast jej wybaczyłem to bo wiedziałem, że musiało jej czegoś bardzo brakować skoro to zrobiła. Ludzi popełniają błędy. Przebaczyłem z ogromnego uczucia jakim ja darzę i dzieci. To jest dla mnie ważniejsze niż to, że doszło do tego. Jesteśmy zupełnie normalną rodziną. Przez 20 alt, ani razu nie doszło do żadnej awantury z mojej strony. Nie piłem alkoholu na umór -sporadycznie i nigdy za dużo. Nigdy nie podniosłem na żonę ręki, zawsze starałem się wspierać, nie szczędziłem jej czułości. Przez jej stany chorobowe, często były dłuższe okresy bez sexu. Nie robiłem jej z tego powodu wyrzutów bo to rozumiałem, że mogła nie mieć ochoty. Ona zawsze była chłodniejsza w okazywaniu uczuć niż ja ale taka jest jej natura odkąd ja znam.
Przejdę do sedna sprawy. Przez te 2 tygodnie gdy byłem teraz w domu, wszystko było OK. Kochaliśmy się kilka razy ale widziałem, że jest dziwna. Ona także była w rozterce, miała straszne zamieszanie w głowie. Byłą z mężem do którego uczucie osłabło a myślała o nowym, którego twierdzi, że jest w nim zakochana. Jeśli jedno uczucie osłabnie a wchodzi nowe tak silne, to siłą rzeczy to nowe jest ważniejsze chyba. Ona musi mieć straszne poczucie krzywdy jaką mi wyrządziła, gdyż gdy chwilę po jej wyzwaniu powiedziałem do niej Kochanie, bardzo zapłakana powiedziała -nie mów tak do mnie, ja nie jestem Kochana. Odczułem to tak, że nie chce tego słuchać gdyż czuje, ze nie zasługuje już na takie określenie. Potem było jeszcze gorzej. Nagle po tygodniu powiedziała, że nie chce abym mówił do niej czule, nie przytulał jej co robiłem nadal już po wyznaniu. Mi wydaje się, że ona jest dalej targana uczuciami i niepewnością. Wie o tym, że rozwodem skrzywdzi wszystkich w koło zwłaszcza dzieci. Bo one ucierpią najbardziej niezależnie, jakie będą nasze stosunki i kontakty później. Ale chce być tylko z tym drugim, nie ze mną. Co ja odczuwam? Może ma takie poczucie winy, że zraniła mnie tak bardzo, że nie zasługuje już na moją miłość i jak sama powiedziała, nawet gdybyśmy byli razem nigdy już nie będzie jak dawniej. To oczywiste ale ja chce przejść przez to razem z nią, wspomóc ją. Wiem, że gdyby się udało, nasze więzi były by 100 razy silniejsze. Ale ona nie chce albo nie potrafi, nie mam pojęcia. Zdobyła się na wet na to aby powiedzieć mi, że już mnie nie kocha, że to było przyzwyczajenie ale mówiła to przez łzy, takim tonem i wyrazem oczy, ze wcale w to nie uwierzyłem.
Nie mam pojęcia, co zrobił jej z głowa ten ,,nowy". Po 3 miesiącach znajomości, sporadycznych krótkich rozmów, wymiany smsów ona jest w niego zapatrzona jak w obrazek,. Widzi z nim swoją przyszłość różowych barwach, twierdzi, że chce mieć szansę na drugie życie. Wiem, ze to on był prowodyrem romansu, on pierwszy zagadał a ona pozwoliła mu na to. Była samotna, potrzebowała czułości, zmian, nie wiem czego jeszcze. Ale takie sytuacje bywają w życiu. Najbardziej zastanawiają mnie takie fakty: Facet ma około 45 lat, jest rozwodnikiem. Nie znam prawdziwych przyczyn rozpadu jego małżeństwa, ma dzieci. Ona przeciez wcale go tak naprawde nie zna, nie wie jaki on jest na prawdę. Co ona zrobi, dgy zauroczenie przejdzie lub miłość osłabnie za jakis czas i przekona się ,że nie znała tego człowieka? Znów będzie nieszczęśliwa?Chce zakończyć stabilny, bezpieczny związek, skrzywdzić masę ludzi w tym własne dzieci dla własnych celów. Co on takiego jej zrobił, jak ja omotał. Ja nawet nie wiem, czy ona go kocha czy to nie jest tylko głębokie zauroczenie połączone ze świadomością, że on da jej to, czego ona pragnie? Bardzo kochająca matka dzieci, wręcz nadopiekuńcza teraz odpowiedziała mi, że dzieci to za mało dla niej aby dalej tworzyć rodzinę ze mną...no szok, co on jej zrobił?
Jak ją poderwał, na najstarszy podryw - na tekst o pięknych oczach (ma prześliczne) . On podobno jest bardzo w porządku, super facet, ona przy nim teraz czuje się spokojna. No a jak ma się czuć jeśli jest nim zauroczona? On jest podobno dość zamożny, czyli miał kolejnego asa, może spełnić obietnice.
Gdy byliśmy młodzi, mogła leżeć przytulona do mnie całymi dniami, czuła się dobrze i bezpiecznie.
Wiem, że żona słyszała od niego obietnice, że jeśli ona mu powie o zakończeniu romansu, to on przestanie dzwonić, spotykać się ale zawsze będzie gdzieś obok i będzie ,,czuwał" nad nią. Dobry duszek? Powiedziałem żonie, że wyjedziemy do innego miasta. On zadeklarował ,że pojedzie wtedy za nią. Nawet jeśli nie będzie z nią a ona będzie sama z dziećmi ,to zawsze będzie ją wspierał, utrzymywał. Musiał bardzo grac na jej emocjach aby ja tak zmienić. Żona zawsze była bardzo podatna na takie zachowania. Ale jako dojrzała kobieta dała się na to nabrać?
Jeśli on jest taki w porządku facet, to dlaczego rozwala normalną szczęśliwą rodzinę, krzywdzi dzieci i bliskich kobiety, którą podobno kocha? Przy wyznaniu o zdradzie powiedziała mi też, że nie miała nic mówić tylko odejść nagle z dnia na dzień ! To nie w jej stylu i jestem pewien, że ten facet to zwykła kanalia. Najprawdopodobniej to jego sugestia takiego rozwiązania. Wiedział, że w ten sposób wywołałby u mnie wściekłość i nie miałbym szans na walkę o rodzinę. Mówi mojej żonie, jak to on wie, że to jego wina, że bierze na siebie odpowiedzialność za to wszystko ale robi dokładnie tak aby się wybielić? Jak dla mnie, to lekko starzejący się 45 latek, który zaczyna bać się samotności albo potrzebuje kobiety do łózka i bez względu na ofiary, chciał znaleźć sobie kobietę, kochankę. Trafił na podatną na jego gierki bardzo atrakcyjną kobietę, trafił w czas i miejsce.
Nie wiem co już zrobić, pozostaje mi jeszcze tylko chyba kontakt z nim (mam jego numer) i powiedzeniu mu paru ,,ciepłych" słów.
Poradźcie proszę, bo moja rodzina a szczęście dzieci przede wszystkim to sens mojego życia. Martwię się zwłaszcza o synka, ma 13 lat, wszedł w okres bunt, nic mu się nie chce, opuścił się znacznie w nauce. Nie chce chodzić do szkoły. Jakie konsekwencje będzie to miało dla niego, stracić ojca, zamieszkać z nowym facetem matki, stracić w nią wiarę. Serce mi krwawi...