Zastanawiam się, od której strony to ugryźć, bo trzy tygodnie minimum to za długo na taki tryb życia, za bardzo się wymęczysz
Pewnie siostra rzeczywiście wykorzystuje Twoją obecność, ale zakładam, że nie robi tego z premedytacją. Może nie zdaje sobie sprawy z tego, jakie to jest dla Ciebie męczące? Myśli sobie np., że jesteś młoda, pełna energii, uwielbiasz małego, więc co Ci szkodzi wstać do niego "od czasu do czasu"? Albo może myśli, że generalnie wstaje do niego babcia, a Ty tylko śpisz w tym samym pokoju? Wiem, że może brzmi to dziwnie, ale czasem po prostu ludzie postrzegają świat tak jak im jest wygodnie.
Może warto by z nią delikatnie, ale w miarę otwarcie porozmawiać? Powiedzieć np., że jesteś im wdzięczna, że Cię przygarnęli w tak trudnej dla Ciebie sytuacji i chętnie pomożesz przy dziecku, ale nie możesz wstawać do niego każdej nocy, bo już padasz na twarz? I np. proponujesz ustalenie dyżurów?
A gdyby się okazało, że zgodnie z założeniami do małego wstaje babcia -- i wszyscy są o tym przekonani, łącznie z nią samą -- to miałabyś połowę problemu z głowy. Rozumiem, że budzi Cię chrapanie itp., ale jednak gdybyś wiedziała, że nie musisz wstawać, to sypiałabyś na pewno inaczej. Jakaś podwójna melisa na noc, zatyczki do uszu czy tp. i przynajmniej co którąś noc przespałabyś jak kamień, bo ze zmęczenia nic by Cię nie obudziło. Co innego teraz, kiedy czujesz, że musisz być w pogotowiu.
Inna opcja to budzić szwagra, kiedy dziecko płacze (skoro nie słyszy) albo zanieść mu je do łóżka z informacją, że płacze już np. pół godziny i Ty kompletnie nie wiesz, co robić. Może nie będzie mu się chciało odnosić go z powrotem i dziecko z nimi będzie sobie spokojnie spało