tysiac dni

Problemy z partnerami.

tysiac dni

Postprzez rejn » 21 mar 2008, o 15:12

witam was wszystkich!
nie pisalam tu jeszcze nigdy, ale pamietam stare forum.
czasem mysle sobie ze nie mam zadnego problemu, szczegolnie jak czytam wasze posty! moje problemy wydaja mi sie wtedy takie banalne :/ a z drugiej strony ciagle tu wracam, najczesciej wtedy, kiedy cos sie znow w moim zyciu posypie.

z gory przepraszam za zajmowanie wam czasu. moja historia jest przeciez taka jak setki innych..

wiec bylismy razem piec lat, mieszkalismy razem przez trzy. a wczoraj on powiedzial, ze sie wyprowadza po swietach i nie chce juz ze mna byc :(

a ja nie potrafie rozmawiac z ludzmi i nie chce ich zameczac swoim smutkiem. na forum jakos mniej emocji.

przesiedzialam dzisiaj caly ranek w wannie, sluchajac doorsow na sluchawkach. on sie w tym czasie pakowal, bo jedzie przeciez do domu 'naswieta', jeszcze przyszedl jego kumpel, rozmawiali sobie radosnie, smiali sie i w ogole. minely nie wiem, moze dwie godziny, zaczal sie dobijac do lazienki, ale oczywiscie udawalam, ze nie slysze. w koncu wyjal szybe z drzwi. pomyslalam sobie, ze skoro az tak sie staral dowiedziec, czy nic mi sie nie stalo, to moze mu jeszcze zalezy, moze to jest do uratowania.. tylko ze to nie jest czlowiek, ktory rzuca slowa na wiatr. i wlasnie tego sie boje.

tylko ze ja jestem zupelnie rozbita i nie mam nawet sily, zeby cokolwiek zrobic, zeby z nim pogadac, zeby cos probowac. mam sile tylko na totalna obojetnosc. zreszta, juz po pierwszych ewentualnych slowach zaczne plakac. zawsze tak mam. zalosne.

aha. mam 24 lata.
rejn
 
Posty: 2
Dołączył(a): 11 mar 2008, o 18:04

Postprzez KATKA » 21 mar 2008, o 15:23

:pocieszacz: :serce: nie wiem co napisac......trzymaj sie dziewczynko :*
KATKA
 
Posty: 3593
Dołączył(a): 23 maja 2007, o 20:00
Lokalizacja: Poznań

Postprzez szachistka » 21 mar 2008, o 16:20

Po pierwsze. Czy wiesz, jak to się stało, że postanowił odejść? Czy to była dla Ciebie niespodziewana decyzja czy coś wcześniej mogło ją zapowiedzieć? Jak się układał Wasz związek? Wspomniałaś, że w Twoim życiu czasami się coś sypało. Czy dotyczy to także Waszego związku?
Po drugie. Boisz się, że to nie jest człowiek, który rzuca słowa na wiatr. Zatem - czy on taki faktycznie nie jest czy obawiasz się, że taki nie jest?
Po trzecie. Czy rzeczywiście jedyne co czujesz teraz to obojętność? Obojętne Ci, jak się potoczą Wasze losy? Obojętne Ci, czy wrócicie jednak do siebie czy nie?
Avatar użytkownika
szachistka
 
Posty: 201
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 12:46
Lokalizacja: Sopot

Postprzez monisiax » 22 mar 2008, o 01:32

Zazdroszczę Ci tej obojętności. Ja bym nie potrafiła... Trzymaj się. Jeżeli tak zrobił to nie jest Ciebie wart!
monisiax
 
Posty: 20
Dołączył(a): 17 mar 2008, o 00:42

Postprzez rejn » 30 cze 2008, o 17:55

---------- 09:58 22.03.2008 ----------

dzieki dziewczyny.
monisiax, ta obojetnosc nie wziela sie znikad.. niestety.
szachistka, dobre pytania!.. dziekuje. zastanowie sie przez swieta - dalismy sobie 'tydzien spokoju', to znaczy tydzien, ktory sprobujemy przezyc razem, ale bez prawa do klotni: wszystko trzeba sobie od razu wyjasniac.
to jego pomysl.
zawsze interesowal sie psychologia i czytal mase roznych ksiazek, mysle, ze stad ten pomysl.
mi osobiscie sie nie podoba.. chcialabym pobyc jednak sama.. przemyslec dokladnie wszystko jeszcze raz.. ale co mialam zrobic? gdybym sie nie zgodzila, pomyslalby, ze mi nie zalezy, a ja balabym sie, ze drugi raz nie poda reki na zgode.

wogole, powiedzial mi wczoraj mase rzeczy nie dajacych zadnej nadziei na przyszlosc, wiec skoro tak mysli, po co proponuje ten glupi tydzien?

na przyklad, ze doszedl do wniosku (wczoraj!) ze nie pasujemy do siebie charakterami, wiec juz zawsze bedziemy sie klocic.
ze powinismy zrobic sobie przerwe - rok - a potem sie spotkac i pogadac. dla mnie to po pierwsze totalna bzdura! rok to tyle czasu! ..no i dlaczego w takim razie zaproponowal, zebysmy zamiast dac sobie czas, pojechali razem na swieta i pobyli ze soba jeszcze tydzien?

to sie wszystko kupy nie trzyma, a ja nie potrafie powiedziec 'nie' i zgadzam sie na to, co zaproponuje, chociaz mam zle przeczucia.

eh.

---------- 17:55 30.06.2008 ----------

[nie zakladam nowego tematu, bo mam swoj stary :)]

nadal 'jestesmy razem'. oficjalnie.
tydzien temu poklocilismy sie znowu, o jakas bzdure, on sie spakowal i pojechal do rodzicow. i ciagle nie wraca.
ja wyjezdzalam na weekend, wrocilam wczoraj.. myslalam, ze on tez wroci (wynajmujemy razem pokoj w mieszkanku studenckim), a tu sie okazalo, ze nie.
mial zadzwonic wieczorem, nie zadzwonil.

zadzwonil za to dzisiaj.
na moje pytanie, czemu nie wraca, powiedzial, ze mu tu lepiej na wsi. ze cicho i spokojnie.
a ja mu powiedzialam, zeby sie wiec nie zmuszal do kontaktow ze mna, skoro nie chce, ze bez laski, ze sobie poradze sama. i rozne takie.. bo sie oczywiscie zdazylam wkrecic przez noc :( i znowu wszystko w tym naszym nieszczesnym zwiazku psuje.

kurcze no.
jak to zrobic, zeby jakos normalnie reagowac na takie sytuacje.. przeciez rozumiem, ze mu lepiej na wsi.. ze cicho i spokojnie, ze przyjemniej niz w centrum wielkiego miasta. ze to wcale nie znaczy, ze on juz mnie nie chce i tak dalej.. tylko ze ja.. ja wolalabym siedziec nawet w najbrzydszym mieszkaniu w centrum betonowej dzungli, byle z nim :(
i stad moj smutek i robienie mu wyrzutow.

a on sie teraz znowu obrazi, i sie nie bedzie odzywal. no i nic dziwnego, kto by sie chcial odzywac do kogos, kto sie o wszystko czepia, i nawet w zwyklym wyjezdzie do domu dopatruje nie wiadomo jakich ukrytych negatywnych sensow.

eh.
no nie mam juz do siebie sily :/
rejn
 
Posty: 2
Dołączył(a): 11 mar 2008, o 18:04


Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 223 gości

cron