Pomoc nie swojemu dziecku...

Problemy z rodzicami lub z dziećmi.

Re: Pomoc nie swojemu dziecku...

Postprzez Jigsaw » 5 sty 2014, o 01:57

mgła podobno jest już lepiej
a druga sprawa - ze Ksiezycowa boi sie zemsty z ich strony za te dzialanie
poki co nie ma sie jeszcze gdzie podziac..
Avatar użytkownika
Jigsaw
 
Posty: 1553
Dołączył(a): 8 lis 2013, o 19:04

Re: Pomoc nie swojemu dziecku...

Postprzez mgła » 5 sty 2014, o 02:24

a dziekuje Jagsaw to przez referat-stresik,albo moje rostrzepanie :bezradny:
Avatar użytkownika
mgła
 
Posty: 416
Dołączył(a): 11 wrz 2013, o 21:22

Re: Pomoc nie swojemu dziecku...

Postprzez Ciasteczkowa Potworzyca » 5 sty 2014, o 07:43

Ja rozumiem że dziecko, że małe itd... ale co to za pomysł że do biegunki dzwoni się na pogotowie?
Na pogotowie się dzwoni w stanie zagrożenia życia i jak się nie ma jak dojechać samemu.
A potem, gdy jest potrzebna rzeczywiście gdzie indziej, to nie ma i zaraz w wiadomościach że pogotowie nie przyjechało na czas, albo przyjechało ale bez lekarza.
Niereformowalne podejscie społeczeństwa.
Pewnie teraz zbiore hejty od wszystkich, ale takie jest moje zdanie.
Obracam się trochę w pogotowianym środowisku i wiem co na ten temat (jeżdżenia do tzw bólu dupy) sadzą ci co jeżdżą.

Wsiada sie w auto/ busa/ cokolwiek i jedzie do lekarza rodzinnego albo na SOR do szpitala...
Avatar użytkownika
Ciasteczkowa Potworzyca
 
Posty: 161
Dołączył(a): 16 sie 2011, o 20:08

Re: Pomoc nie swojemu dziecku...

Postprzez Ciasteczkowa Potworzyca » 5 sty 2014, o 07:49

I tak na marginesie - sama kiedyś czekałam (jako malolata) sama w domu z młodszą siostrzyczka, ktora miala gorączke 40 st i nie umialam jej zbić niczym. Ja niepełnoletnia, prawa jazdy nie miałam, rodziców nie było, leków nie znałam i nie umiałam podać. I oczywiście karetka przyjechała dopiero po godzinie, bo wcześniej nie mieli nic wolnego z lekarzem. A ja wystraszona. Tak sie kończy wzywanie karetek do siniaków, czy jak ostatnio słyszałam - do bólu zęba.
Avatar użytkownika
Ciasteczkowa Potworzyca
 
Posty: 161
Dołączył(a): 16 sie 2011, o 20:08

Re: Pomoc nie swojemu dziecku...

Postprzez mgła » 5 sty 2014, o 10:13

Ciasteczkowa dlatego napisałam zeby pojechac do lekarza lub na pogotowie,a rodzinke tak ,,postraszyc,,ze jak nie to ja wzywam pogotowie. :roll: wczoraj miałam dzień paniki,nie doczytałam,nie dopisałam brrr

jak mój syn był mały(5-7 lat) miał biegunke tylko dwa dni ale w sobote wieczorem zrobił się jakis bardzo słaby,brzuszek go bolał i dostał goraczke,od razu pojechcałam do przychodni która miała duzur i tam mnie pokierowano do szpitala gdzie został na obserwacji.Był odwodniony ,a pił bo o to dbałam.Lekarz powiedział,że przy mocnej biegunce zawsze się odwodni,no i każdy ma inny organizm,jeden szybciej się odwadnia drugi wolniej.
Avatar użytkownika
mgła
 
Posty: 416
Dołączył(a): 11 wrz 2013, o 21:22

Re: Pomoc nie swojemu dziecku...

Postprzez Jigsaw » 5 sty 2014, o 10:20

przeczytajcie najpierw temat albo przynajmniej jego część zanim się wypowiecie :/
Avatar użytkownika
Jigsaw
 
Posty: 1553
Dołączył(a): 8 lis 2013, o 19:04

Re: Pomoc nie swojemu dziecku...

Postprzez mgła » 5 sty 2014, o 10:39

?pojechanie z dzieckiem do lekarza jest przeciez pomocą.Jako ciocia już zdarzyło mi się jechac z dzieckiem od wujka na pogotowie,on był kompletnie pijany, nie pytałam go o zdanie.Pamiętam ,że lekarze coś tam narzekali,ze gdzie rodzice dziecka itp.Coś mi tam świta,że na drugi dzień dziecko miało podejsc z matką na zmianę opatrunku,czy czekaliśmy na matke...jakoś tak.Nie pamiętam dokładnie,to była okropna sytuacja ..Wujek chodzący po ulicy pomiędzy samochodami,mały siedzący sam na przystanku,a ciotka w pracy.Moge troszke mieszac fakty bo moja rodzinka była bardzo kiedys alkoholowa i takich akcji było od groma,na szczęście większosc już nie pije.
Avatar użytkownika
mgła
 
Posty: 416
Dołączył(a): 11 wrz 2013, o 21:22

Re: Pomoc nie swojemu dziecku...

Postprzez pozytywnieinna » 5 sty 2014, o 11:47

Ciasteczkowa Potworzyca napisał(a):Ja rozumiem że dziecko, że małe itd... ale co to za pomysł że do biegunki dzwoni się na pogotowie?
Na pogotowie się dzwoni w stanie zagrożenia życia i jak się nie ma jak dojechać samemu.
A potem, gdy jest potrzebna rzeczywiście gdzie indziej, to nie ma i zaraz w wiadomościach że pogotowie nie przyjechało na czas, albo przyjechało ale bez lekarza.
Niereformowalne podejscie społeczeństwa.
Pewnie teraz zbiore hejty od wszystkich, ale takie jest moje zdanie.
Obracam się trochę w pogotowianym środowisku i wiem co na ten temat (jeżdżenia do tzw bólu dupy) sadzą ci co jeżdżą.

Wsiada sie w auto/ busa/ cokolwiek i jedzie do lekarza rodzinnego albo na SOR do szpitala...

\ :ok:
pozytywnieinna
 
Posty: 3447
Dołączył(a): 5 lut 2008, o 22:15
Lokalizacja: z piekla rodem ...

Re: Pomoc nie swojemu dziecku...

Postprzez zajac » 5 sty 2014, o 12:01

Dziewczyny, ja może coś niefortunnie napisałam, ale też chodziło mi o to, że w razie wątpliwości lepiej zareagować na wyrost, niż czekać. Przykład ewidentnie nieuzasadnionego wezwania karetki podałam po to, żeby ewentualnie uspokoić Księżycową, która się obawiała nieprzyjemności. W sytuacji, którą obserwowałam, nie było mowy o jakichkolwiek konsekwencjach wobec babci.
Oczywiście uważam, że pogotowie należy wzywać w sposób odpowiedzialny, bo rzeczywiście może się zdarzyć, że ktoś inny w tym czasie bardziej go potrzebuje. Ale w tej konkretnej sytuacji -- gdy Księżycowa nie jest opiekunem prawnym dziecka i nie miała błogosławieństwa rodziny na to, żeby pójść z nim do lekarza -- nic innego nie przyszło mi do głowy.
zajac
 
Posty: 786
Dołączył(a): 18 kwi 2009, o 23:11

Re: Pomoc nie swojemu dziecku...

Postprzez pozytywnieinna » 5 sty 2014, o 12:05

zając, ale pytanie, czy mały takiej pomocy potrzebował i kwestia granicy pomiędzy wtrącaniem się a pomocą
pozytywnieinna
 
Posty: 3447
Dołączył(a): 5 lut 2008, o 22:15
Lokalizacja: z piekla rodem ...

Re: Pomoc nie swojemu dziecku...

Postprzez Jigsaw » 5 sty 2014, o 12:17

Cholera wroccie do meritum tematu.. Księżycowa miala i ma uzasadnione powody by zainterweniowac i tak samo uzasadniona obawę że za ta interwencje będą się na niej mścić.
Avatar użytkownika
Jigsaw
 
Posty: 1553
Dołączył(a): 8 lis 2013, o 19:04

Re: Pomoc nie swojemu dziecku...

Postprzez zajac » 5 sty 2014, o 12:28

pozytywnieinna napisał(a):zając, ale pytanie, czy mały takiej pomocy potrzebował i kwestia granicy pomiędzy wtrącaniem się a pomocą

Pytanie bardzo dobre, ale ja tego nie wiem. Wiem tylko, że Księżycową stan jego zdrowia niepokoił.
zajac
 
Posty: 786
Dołączył(a): 18 kwi 2009, o 23:11

Re: Pomoc nie swojemu dziecku...

Postprzez mgła » 5 sty 2014, o 13:02

Nie no Księżycową napewno kierowała chęc pomocy, tu chodzi o zrowie dziecka ,wtrącanie to chyba bardziej w kwestii poglądów na temat wychowania itp.
Avatar użytkownika
mgła
 
Posty: 416
Dołączył(a): 11 wrz 2013, o 21:22

Re: Pomoc nie swojemu dziecku...

Postprzez Jigsaw » 5 sty 2014, o 13:32

nie no oczywiscie
jak jest dziecko bite
jak jest sie nad dzieckiem rodzice znecaja
jak zaniedbuja jego zdrowie
i ktos probuje zareagowac
to jest oczywiscie wtracanie sie w wychowanie
Avatar użytkownika
Jigsaw
 
Posty: 1553
Dołączył(a): 8 lis 2013, o 19:04

Re: Pomoc nie swojemu dziecku...

Postprzez mgła » 5 sty 2014, o 13:52

Jigwas dobrze sie czujesz?ja pisze o poglądach a nie o podstawowych funkcjach jakie powinien dziecku rodzic zapewnic.Poglądy ,czyli dziecko je słodycze raz w tygodniu czy dziennie jeden cukierek ,ogląda telewizor pół godz czy jedna godz dziennie itp.
Może dopytaj ,a nie oceniaj.
Avatar użytkownika
mgła
 
Posty: 416
Dołączył(a): 11 wrz 2013, o 21:22

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Rodzice

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 37 gości

cron