Rozumiem
Pamietam jak to było...
Nie wiplaczesz się z tego jak się nim zaczniesz zajmować a juz na pewno nie usamodzielnisz się.
Wiesz, to.
On sam odpowiada za swoje wyzywienie, rachunki i swoje sprawy. On nie martwi się jak Ty sobie poradzisz i jak byś poradziła kiedy zostawił Cie bez środków do życia.
Na prawdę wydaje nam się, ze on sobie bez nas nie poradzi a z czasem przekonasz się, ze taka szycha zawsze sposób znajdzie.
Ja spotkałam się ostatnio ze znajomymi, których poznałam dzięki byłemu. Do dziś utrzymujemy kontakt i tak opowiadali mi co na starych smieciach a ja im, że tego dupka spotkałam..
Jaja były, bo ich dzieci włączyli dawne zdjęcia a Ł był ze mną i zrobiło mi się głupio ale cóż za dzieci mogłam :/
I powiem Ci, że z tego co opowiadała mi znajoma były wcale nie jest taką sierotką. Zobaczył, ze jego metody na mnie nie działają i znalazł sobie inną a właściwie inne... ktoś taki sobie zycia nie ułozy Smerfna. I jestem wdzięczna czemuś, co nade mną czuwało, ze wytrzymałam i od niego odeszłam. Kim bym teraz była, masz pojęcie? Tym bardziej, że ich relacji wynikało, ze jest z nim jeszcze gorzej, jest jeszcze gorszy...
A niby mu przy mnie świtało cos tam, niby była mowa o terapii ale tak na prawdę on nie chciał tylko ja i to wyszło po rozstaniu. To była jego decyzja.
Ja się cieszę, że mam Ł, że może nie zawsze jest idealnie ale jesteśmy razem i uczymy się rozmawiać i pracujemy nad sobą ale na prawdę...
Kto wie, może zaliczymy terapię dla par tak dla własnego rozwoju... są takie plany. Dalekie ale są.