smerfetka0 napisał(a):nie, nie wyobrazam sobie z nim zycia teraz, przyjazdow do domu, milego spedzania czasu z nim i z moimi rodzicami. ale z drugiej strony to 4 i pol roku, przywiazanie, nie potrafie nagle po tym co zrobil od tak sie nie przejmowac jego losem nawet jesli nie chce w nim uczestniczyc, no nie umiem. czy wy po zerwaniu nawet z idiota, przy dlugim stazu i jednak uczuciu z dnia na dzien mogliscie go sobie wybic z glowy? nei martwic sie zeby mu sie nic nie stalo w obcym miescie? zazdroszcze bo ja tak nie umiem.
Nie, nie od razu... U mnie było 7lat związku. 7 zmarnowanych lat! Na koniec stycznia mnie zostawił, we wrześniu po raz pierwszy poczułam, że już go nie potrzebuje. To był początek wyzdrowienia. To nie było łatwe i proste. Szczególnie, że on szybko się opamiętał i chciał do mnie wracać. Zresztą do dziś (minęły 2lata) otrzymuję od niego mejle z błaganiami... Ale moje życie jest teraz duuuuużo bardziej kolorowe i szczęśliwe. Nie latam w nocy i nie szukam. Nie obawiam się czy leży upity w rowie, czy baluje u jakiejś "koleżanki". Nie mam syfiastych sytuacji. Mało tego, mam kogoś, o zupełnie przeciwnym charakterze, kogoś kto jest dla mnie dobry, kochający i czuły. Uwielbia moją rodzinę, a z moją mamą potrafią sie wygłupiać i przedrzeźniać o pilota do TV, albo miejsce na bujanej ławce. A to jak on potrafi gadac z moim tata! Moje życie sie zmieniło na dużo lepsze, odkąd nie ma w nim dziada, który również nie umiał się zachowywać wśród mojej rodziny. Może nie był niegrzeczny, ale ciagle siedział cicho, bał się odezwać, nigdzie się beze mnie nie ruszył i tylko czekał, aż będzie można odejść od stołu i schować się bezpiecznie w moim pokoju...
smerfetka0 napisał(a):od rana warunki bo nie raz jedzie do brata, raz nie, raz do hotelu, raz ze sam wyjdzie i sobie poradzi, a on nie moze chodzic, z torba na ramieniu, o kulach, z bolem do lez, ale chcial to zawiozlam go z tata do wiekszej miejscowosci, za 4 godziny ma busa do brata, ktory jedzie 6 godzin, nie wiem czy pojedzie czy nie, co znowu bedzie wyprawial, jak on sobie poradzi, czy na deszczu z taka noga da sobie rade, to bylo straszne powiedziec mu 'czesc' i uslyszec to samo i pomoc mu wysiasc i zostawic go w obcym miejscu. nie wiem czy poleci ze mna czy nie, zapomnial paszportu i karty pokladowej, nie wiem jak bym miala sie na lotnisku zachowac, gdzie mialabym jechac po przylocie o polnocy.
czuje sie strasznie
spokojnie. Wszystko się wyjaśni. Najważniejsze, że masz bilet. Jedź normalnie do mieszkania. To że sie rozstaliście nie oznacza że od razu masz mieszkać na ulicy. Na spokojnie coś sobie znajdziesz. Może nawet już od stycznia...
I wiem że łatwo mi napisać, ale olej go i nie martw się o niego. Sam sobie piwa nawarzył, to niech je teraz pije...