bezradna87 napisał(a):Witam,
jak w temacie. Mam 26 lat. Od kilku miesięcy przebywam na emigracji. Od jakiegoś czasu mój kochany zaczął być coraz częściej smutny i rozdrażniony. Myślałam ze to przez to ze zostawił pracę którą bardzo lubił, by pojechać za mną. Teraz ma powiedzmy sobie szczerze - gównianą pracę, której nie lubi. Po próbach wyciągnięcia z niego co się dzieje, czy ma jakiś żal do mnie, powiedział mi co go trapi. Okazało się że wróciła do niego depresja, która miał kilka lat temu. Czuje się podobnie jak wtedy. Czuje się bezwartościowy, że nic mu nie wychodzi, nic nie cieszy, nie może spać, ma problemy jelitowe, i najgorsze moim zdaniem - obwinia się za wszystko. Że jest teraz dla mnie bardziej oschły (fakt, ale myslalam, ze to dlatego ze ma żal do mnie), że nie potrafi okazać mi uczucia (które ma w sobie do mnie), że to jakaś blokada. Jak jestem miła i kochana dla niego to on się obwinia, że on już tak nie potrafi. A jak ja jestem zła na niego bo cos przeskrobie, to ma potem wyrzuty że przez jego zachowanie, ja na pewno mam go dość, bo jest beznadziejny. I to jest błędne koło. Powiedział mi, że czuje pustkę. Nie widzi siebie w roli męża i ojca, bo jest beznadziejny. A ja wiem swoje Stwierdził, że chce być sam ( w sensie przebywać sam). Zaproponowałam rozstanie lub mój wyjazd do Polski by mógł byc sam. Stwierdził, że nie chce mnie zostawiać, nie chce się rozstawać, bo wie że to bedzie mnie bolało i pewnie jeszcze pogorszy jego stan. Bo on się będzie obwiniał. Narazie postanowiliśmy, że on sie bedzie starał by sie nei obwiniać i że bedzie szukał nawet małych rzeczy,które go cieszą...
Wiem że bez lekarza bedzie ciężko. Co robić?
No to cały tekst proszę ,ale nie wiem co tu jest wyrwane z kontekstu ,że stwierdzasz ,ze na pewno masz go dość ,bo jest beznadziejny .To twoja opinia o nim.Dodałam ten kontekst i to nie zmienia faktu ,że taką o nim wyrażasz opinię.Dlatego nie bardzo rozumiem czego chcesz.