rzeczywiście uważam, ze w zachowaniu meża Monisi nie ma nic patologicznego.
Piszesz Citizen o róznicach zdań, które kończą się milczeniem męża.
A ja wyczytałam, ze chodzi o kłótnie.
I to kłótnie prowokowane nie tylko przez męza Monisi
I chyba kwestia nie w tym, czy jej maż jest winien, czy nie winien, tylko w tym, ze Monisia czuje się z tym źle.
A czuje się z tym źle- bo jak napisała odbiera to zachowanie, jako karanie.
I ma taki plan, zeby przyjąc jego zachowania- czyli nie odzywać się pierwsza.
A co to da?
Faktu, że jest jej z tym źle- przez to nie zmieni.
Poza tym mnie się zdaje, ze nauczyła się rozpoznawać symptomy karania. I milczenie po prostu bierze za karanie.
Ja wiem po sobie, ze wyjaśnianie powiedzmy następnego dnia po kłótni- powoduje kolejną kłótnię.
Milczenie, w sytuacji kiedy jeszcze buzuje- moim zdaniem kłotni zapobiega.
I skoro to ona jest stroną aktywną, a maz pasywną, i skoro to ona chce działać- to niech działa. Ale na pewno nie tak, ze równiez będzie milczeć.
Napisała, ze ONA odbiera to jako karanie i że w rozmowie z męzem dowiedziała się od niego, ze on inaczej nie potrafi- musi sobie poukładać (czyli nie jest świadomym celem męza ukaranie je, tylko jakies wyciszenie)
I myśle sobie, ze jeśli Monisia przestanie widzieć w milczeniu męza karanie- jej samopoczucie będzie lepsze.
I zamiast próbowac równiez na siłę milczeć- wyrazić krótko swoje oczekiwania- już to napisałam wyżej.
Podam jeszcze inny przykład- o którym Monisia nie pisze.
Czasem jest tak, ze po jakiejś kłotni jedna strona odmawia zbliżenia. I choć to mogłoby rozładowac atmosferę.
Karanie, czy niemoc? Kiedy się ma zal do drugiej osoby i zwyczajnie się nie chce jej dotyku, ani bliskości?
I czy ma się zmuszać? Albo zmuszac drugą stronę?
I jeszcze odwróćmy sytuację- załózmy, ze napisze tutaj osoba, o takiej sprawie- po jakiejs kłłotni z partnerem /partnerką, obojętne przez kogo sprowokowanej, kiedy jest mi przykro i czuje żal i niechęć, ja bym się najchętniej schował/ schowała gdzieś, żeby przemyśleć i poukładać, a on/ ona napada na mnie i chce wyjaśniać i rozmawiać. A ja się tego zwyczajnie boję, bo w taki sposób w moim rodzinnym domu powstawały maratony awantur.
I co uznamy to za forme przemocy, czy wręcz przeciwnie? To druga strona jest "agresorem", chyba...
Mnie się wydaje, ze nie wolno nikomu na siłę zmieniac partnera, tylko dlatego, ze czujemy się z tym źle.
I warto wiedzieć skąd to nasze złe samopoczucie się bierze. I jeśli żródło problemu leży w nas- nie powinno się obciążac tym partnera, ani zmuszać go do zachowań, które sa mu obce.
Monisix- nie bierz tego do siebie tych przykładów o zblizeniach i tej odwróconej sytuacji- podałam je jako przykłady, zeby lepiej wyjasnić swoje zdanie. I nie twierdzę, ze dotycza Ciebie.
Pozdrawiam serdecznie wszystkich.