Rozpaczliwe Wołanie ... co moze pomoc?

Problemy z partnerami.

Rozpaczliwe Wołanie ... co moze pomoc?

Postprzez concord2803 » 3 gru 2013, o 13:36

Jak Tu zaczac ;/ Co napisac.
Stracilem pol roku temu kogos na kim Bardzo mi zalezalo i z kim bylem 12 lat. Teraz nie moge sie podniesc choc udawalem sam przed soba ze nie ma to wiekszego znaczenia.
Pol roku temu doszlismy do wniosku ze koniec. Powodow bylo wiele, z mojej strony byla to wielka zazdrosc, manipulowanie. Dziwne to co pisze ale dzis juz wiem ze mialem wiele cech manipulatora, wykorzystywalem to w ohydny sposob. Choc napewno poswiecalem sie temu zwiazkowi to jednak nie bylem w stanie go samemu uratowac, do takiego tanca potrzeba jest dwojga ludzi bo samemu nic czlowiek nie zrobi. Stalo sie, doszlo do rozstania, przelewalem uczucia na dziecko ktore zostalo i z ktorym zlapalem bardzo dobry (tak mi sie wydaje) kontakt. Ale tak sie tez nie da. Dziecko dzieckiem, jest kochane i nie chce jej krzywdzic choc pewnie nie jeden raz to zrobilem prze swoj ciezki dosc charakter. Dzis potrafie z nia robic wszystko, kiedys nie potrafilem, brakowalo checi- to tez w sumie jest okrutne.
Po rozstaniu zrobilem cos co wydawalo mi sie wtedy najlatwiejsze, zyletka i do przodu. Po pol godziny "kapania", strach, ze nie bede mial mozliwosci przekonania sie czy mozna to jeszcze jakos naprawic, choc w sumie takie naprawianie sensu nie ma, trzeba zbudowac cos nowego- tak sobie pomyslalem. Zaczalem sie starac o odzyskanie tego co utracone, ale nie bylem byc moze na to gotowy, bylem pelen zlosci ktora co bym nie zrobil to wszystko psula. Blisko pol roku staralem sie jej wyzbyc, bo to tez cecha manipulowania, ze czlowiek jest zly na wszystko dookola i wszedzie szuka winnych bo a to to, a to tamto.
Teraz jest w sumie jeszcze gorzej, cech sie wyzbylem ale nie potrafie byc juz zly. Dobijam sie byle czym. Dni plyna w miare spokojnie, ale co z tego? Mam juz szczere zachowania i nadal nie pogodzilem sie z rozstaniem. Kocham jak malo kiedy kochalem ale nic nie moge lub tez nie potrafie z tym dalej zrobic. Ostatnio zaczelismy sobie powoli z nia rozmawiac ale zamiast sie wsciekac ze przez ten czas zrobila to czy tamto jest mi po prostu strasznie smutno. Tlumacze sobie zachowania zrzucajac teraz cale zlo swiata na siebie co tez nie jest dobre.
Np seks z ciekawosci jak to jest z kims innym, rozwalilo mnie to na lopatki- jestem wdzieczny za szczerosc, ale nie potrzebuje takich informacji. Strasznie to w sumie bolesne, ogolnie boli fakt tego ze wiem choc nie musialem, nie chcialem. Byl czas ze ciekawosc mnie zjadala powoli bo interesowalem sie tym co robi, zreszta nie twierdze ze teraz sie nie interesuje, ale nie chce tracic jej dobrego obrazu, sa rzeczy ktore nie powinny zostac mowione gdy ktos obrzydliwie teskni za tym co bylo. Po jej stronie pewnie uczucia jak mowi nie ma, rozumiem. Ale ja jednak kocham mimo to i wiem ze bardzo ciezko jest mi cokolwiek z tym zrobic. Ja uczucia sie nie wybede, nie mam jak choc probowalem juz chyba wszystkiego, powoli staje sie wrakiem czlowieka w sumie. Ludzie ktorzy mnie znali nie poznaja mnie dzis. Zmienilem w sobie wiele na lepsze dla NIEJ ale czy ma to sens? Zmienilem wiele cech ktore byly bardzo niedobre, staram sie byc szczerym czlowiekiem choc nie jest to latwe i wciaz czekam na szanse ktorej pewnie nie dostane. Chec ukarania sie za to jest wciaz wielka ale teraz jest inaczej, chce zyc bo wiem ze jest po co, bo boje sie ze strace szanse na rodzine ktora sie rozdzielila. Denerwuje mnie bezsilnosc do tego stopnia ze boje sie sam siebie. Ja wiem ze to chore ale juz mi brakuje sil. Gdy bylem wiecznie zly bylo to inne, bylo latwiejsze, ale ile mozna udawac obojetnosc? Nie da sie wiecznie.

Co do samego rozstania zawinilismy oboje, nie staralismy sie o Nas. Byla zdrada po mojej i jej stronie (dawno temu i zostalo wybaczone, bylo po alkoholu w okresie kiedy miedzy nami bylo krucho, zreszta akurat to wplynelo jakos dobrze na nas, zrozumielismy wtedy ze to jest bardzo bardzo zle). Zreszta to nie jest wazne bo zostalo juz wyjasnione. Zaluje strasznie wielu rzeczy ale nie wiem jak ja przekonac ze dzis jestem gotowy do czegos innego, bez posadzania ze klamie. Im bardziej szczery tym wiekszy klopot bo ogolnie otwieranie sie przed innymi to kolejny moj problem, nie potrafie. Tu jestem anonimowy, nikt mnie nie zna- ale tak naprawde nawet pisac ten post jest mi trudno. Mowienie w oczy zaczelo mi sie powoli udawac, i szczerze mam do wyrzucenia wiele ale tez nie potrafie, przekonanie ze mi nie wierzy rozwala mi klepy. Staram sie jednak bardzo pokazac ze nie musi tak byc. Mimo tego co mi mowi, co pokazuje ja czekam jak na zbawienie. Staram sie nie okazywac tego dziecku bo jest zbyt kochana zeby przejmowala sie tym co jest nie tak miedzy "tatusiem i mamusia" ale czasami tez sie nie da. Kazda noc to katastrofa i strach jak ta noc bedzie wygladala.

Zycie moze byc dobre, ja wiem. Mam otwarte drzwi do innego zycia, byc moze rownie dobrego, moze lepszego bo od zera. Ale ja go nie chce. Chce pokazac ze nigdy nie popelnie dawnych bledow, ze jestem dla niej, ze chce ja wspierac i byc dla niej kims waznym. Nie wiem jednak jak to zrobic. Wiem ze moje checi sa szczere bo jak stracilem to zrozumialem ile to jest warte, ale co z tego? Nie potrafie tego pokazac, staralem sie na samym poczatku ale wieczne tego wysmiewanie sprawilo ze teraz nie potrafie. Nie winie Tu nikogo, tylko siebie, po pol roku powienienem olac i zyc dalej, zbudowac sobie nowy "domek" wg siebie i swoich piotrzeb, ale ja mam potrzeby tylko te zeby ta rodzine odzyskac i wiem tez ze juz nie mam sily powoli, ze znow mi jej brakuje. Kocham wiedzac ze nie ma to sensu, przypominam sobie codziennie dawne dni, analizuje bledy i naprawde wiele ich znalazlem, ale to nic nie daje.

Przez te pol roku to ja mialem powiedziane wiele przykrych slow ale nie wiem czemu ja o tym nie pamietam, moze wywalam to z siebie jakos nieswiadomie, nie wiem tego. Zawsze przez pierwsze pare minut byla zlosc a potem przewalanie tego na siebie, tlumaczenie sobie ze to moja wina choc niekoniecznie tak bylo, zdeptala mnie w sumie ogolnie tak bardzo ze nic ze mnie nie zostalo. Nie mam mocnego postanowienia co do siebie, dla niej zmienie wszystko choc wiele z tych rzeczy nie jest po mojemu i czulem sie lepiej gdy to lub tamto zachowanie bylo jednak inne i latwiejsze. Ale wiem juz ze to ze jest deko trudniej wiele mnie nie kosztuje. Z kazda jednak godzina oddalam sie od swiata, ktory kiedys przynosil jednak wiele radosci. Dzis to jeden wielki bol, chore mysli, obawa ze przegralem wszystko bezpowrotnie. Strasznie mi ciezko sie na tym swiecie jeszcze utrzymac co tez w sumie jest chore w jakims stopniu, nie bardzo mam na to wszystko sily.

Potrzebuje szansy ktorej nigdy nie dostane, i to tez jest chore ;/ Nie wiedzialem gdzie napisac ten temat wiec napisalem w tym subforum. Jesli to zly dzial to prosze o przeniesienie w odpowiedni.

Ja nie prosze o pomoc, ja jej bardzo potrzebuje, bo nie wiem co zrobic. Mam ulozone w glowie ze nadal chce to jakos postawic od podstaw. Ale jest w oddali ten drugi ktos kto z tego co mowi jest tylko kolega, zreszta wierze jej w to. Ale te rzeczy z nim robione bola jak zdrada choc zdrada to teraz nie jest i byc nie moze, przeciez nie jestesmy razem w tym momencie.

Poza tym nie wiem i obiecac nie moge ze o tym zapomne, bo o takich rzeczach zapomniec jest bardzo trudno, wiem ze emocje zwiazane z tym mi opadna, ze moge to wybaczyc, ale jak bedzie to w przyszlosci. Kurde tysiace pytan ktore mnie wykanczaja. Naprawde zaczelismy ze soba rozmawiac mocno dobrze, nie chce tego zepsuc, dzis zaproponuje zeby ogolnie niektore tematy zostawic na kiedys bo zbyt wiele z tego mnie rani i nie chce myslec tylko o tym- bo sensu to nie ma. Teraz wazniejsze jest to zeby dac probke poznania siebie, ale ja potrzebuje chyba pomocy bo niekoniecznie to co wymyslam sam jest dobre ;/
concord2803
 
Posty: 7
Dołączył(a): 3 gru 2013, o 13:26

Re: Rozpaczliwe Wołanie ... co moze pomoc?

Postprzez Jigsaw » 3 gru 2013, o 15:11

1. to ze nie zmienisz swojego podejscia do niej to jest Twoja decyzja ktora podjales, ale ktora mozesz zmienic
2. musisz uzbroic sie w cierpliwosc i konsekwencje bo jedynie swoim szczerym zachowaniem jestes w stanie jej dac przyklad, ze mozna inaczej, bez zlosci, nienawisci, gniewu.. oczywiscie to nie zagwarantuje w zadnym razie ze sie zejdziecie z powrotem, ale chocby przysluzy sie to Waszemu dziecku - na pewno beda w jego wychowaniu kwestie sporne - jesli bedziecie umieli ze soba rozmawiac to wtedy podejmowanie decyzji nie przerodzi sie w walke...
Avatar użytkownika
Jigsaw
 
Posty: 1553
Dołączył(a): 8 lis 2013, o 19:04

Re: Rozpaczliwe Wołanie ... co moze pomoc?

Postprzez concord2803 » 3 gru 2013, o 19:05

Ale co robic zeby znow sie nie cofnac bo serio mam ochote na powiedzenie wszystkiego na jeden raz, itd, itd. A wiem chyba sam ze to nie jest metoda. Rozmawia Nam sie dobrze wiec emocje po tym chyba opadly, tak mi sie wydaje. W sumie byl czas ze powiedzialem sobie dosc ale widze ze sam siebie oklamywalem. Serio zalezy mi bardzo i jak to ujales moglbym sobie obrac inna droge, pewnie latwiejsza- tyle ze ta inna nie jest niestety ta ;/
concord2803
 
Posty: 7
Dołączył(a): 3 gru 2013, o 13:26

Re: Rozpaczliwe Wołanie ... co moze pomoc?

Postprzez Jigsaw » 3 gru 2013, o 19:26

podjąłeś taka decyzje by myśleć, że inaczej nie możesz.. rzadko kiedy robienie czegoś za wszelką cenę jest dobre,
może jednak jest życie poza scenariuszem o którym piszesz..

nie masz możliwości się przed jakimś bliskim otworzyć, który jednocześnie widziałby Cię zarówno w dobrych jak i złych rzeczach? Bo ciężko samego siebie jest do końca obiektywnie ocenić.. Myslałeś o jakiejś terapi/samorozwoju?
Może Tobie tylko wydaje sie, ze sie poprawiles, ale jednak wciąż przejawiasz zachowania które partnerkę od Ciebie odrzucają? (Tym bardziej, że pisałeś tutaj o zazdrości o nią, mimo że nie jesteście już w związku - wydaje mi się, że jest to przesłanka do terapi..)

Ale jesli chodzi o sposoby dotarcia do niej..probowales moze jakies filmy albo ksiazki jej dyskretnie podrzucic, ktore sprawia ze spojrzy na Ciebie z innej perespektywy? Bo dla mnie książki, filmy (no i nawet fora jak to) np. dają mozliwość spojrzenia, otwierają mi oczy na inne sposoby myślenia... niestety w przypadku mojej dziewczyny niewiele to sie zdaje bo ona już ma ustalone co ma myslec..

no i właśnie tutaj jest tego kwestia: czy Ty nie umiesz do niej trafić, bo próbujesz złych metod, czy to może jednak jest kwestia tego że ona jest odporna na argumenty i cokolwiek byś nie wymyslił ona wie swoje i nie zmieni swojego stosunku do ciebie...
Avatar użytkownika
Jigsaw
 
Posty: 1553
Dołączył(a): 8 lis 2013, o 19:04

Re: Rozpaczliwe Wołanie ... co moze pomoc?

Postprzez concord2803 » 3 gru 2013, o 20:25

Jesli ktos mnie ocenia ze zmienilem kto zna mnie lat a lat, chodzi tu o ludzi ktorych znam kupe lat to chyba cos w tym musi byc.
Co do film lub ksiazka, ona trzyma sie swoich ksiazek i nie potrafie jej Tu zaskoczyc, nie mieszkamy razem wiec ogladniecie filmu to raczej kiepski pomysl, gdy mieszkalismy bylo to wiele latwiejsze, tez czasami to stosowalem.
Ale ogolnie masz racje, nie potrafie do niej dotrzec byc moze, obawiam sie ze moge zrobic cos nie tak, ze znowu cos pojdzie nie w tym kierunku co brak, ze moze nawet czasami (bo tak bywalo tez) zle zrozumie moje slowa. I zamiast zajac sie rzeczami istotnymi walkujemy nonstop to samo co i dla mnie i dla niej staje sie czasem drazniace.
Ogolnie dobrze sie rozmawia, bez agresji i zbednych nerw, ale czasami stajemy w miejscu bo niektorych tematow omowic po prostu np ona nie ma ochoty (i ok ja to rozumiem, nie teraz to moze kiedy indziej).
concord2803
 
Posty: 7
Dołączył(a): 3 gru 2013, o 13:26

Re: Rozpaczliwe Wołanie ... co moze pomoc?

Postprzez ona32 » 4 gru 2013, o 16:57

Pierwsza rzecz jest taka, ze zmiany, ktore dokonales w sobie, nie zrobiles tego dla niej tylko dla siebie.
Wiec nie mozesz oczekiwac i liczyc na to, ze ona bedzie wdzieczna za to.
Druga sprawa jest taka, ze jezeli chcialbyc ratowac ten zwiazek to najlepiej byloby isc razem do psychoterapeuty.
Tutaj jednalk nastaje pytanie, czy twoja zona chcialaby tego.
Fundamentem do raotwania w tym przypadku jest niekrotki okres czasu, ktory ze soba byliscie (12 lat). To pokazuje, ze jednak cos was ze soba polaczylo, mieliscie wspolne spajajace wasz zwiazek "elementy".
Dobre jest takze to, ze zdajesz sobie sprawe z rzeczy, ktore zrobiles zle. Nigdy nie jest w zwiazku tak, ze jedna osoba jest winna w 100%.
Musisz byc jednak swiadomy takze tego, ze moze twoja zona nie chce juz z toba byc i chocbys zmienil w sobie wszystko jej decyzja moze nie ulegac zmianie. Trzeba niestety z tym sie pogodzic, chociaz moze to byc bardzo trudne. W takim przypadku takze polecalabym psychoterapie. Oczywiscie z dnia na dzien nie bedziesz odczuwal zmian, one nastepuja stopniowo, ale warte sa "zachodu".
Sama podjelam wizyty i w chwili obecnej gdybym miala podjac decyzje drugi raz wtym temacie, zrobilabyam tak samo.
Przemysl sobie wszystko.
W chwili obecnej odradzalabym robic retrospekcje, babrac w przeszlosci i obwiniac sie za to co, sie stalo, bo to za wiele nie zmieni....
ona32
 
Posty: 309
Dołączył(a): 14 lis 2012, o 20:17

Re: Rozpaczliwe Wołanie ... co moze pomoc?

Postprzez concord2803 » 5 gru 2013, o 11:37

ona32 napisał(a):...


Przez te 2 dni zlapalismy kontakt, dobry, wiele godzin rozmawiania, wiele godzin spedzonych razem z dzieckiem. Czy odbije sie to dobrze- nie wiem ;/
Tak masz racje, warte jest zachodu, nawet jesli miala kogos przez ten okres tylko do "zabaw" z czym naprawde trudno mam sobie poradzic. Nie mowie ze nie ma we mnie czegos w srodku co az krzyczy, bo jest- ale czy to by cos zmienilo? Nic. Lepiej postarac sie zrozumiec, moze sie uda- tego zreszta tez nie wiem bo zadna ze mnie wrozka.
Ciezko ogolnie bo im lepszy kontakt teraz to zdaje sobie sprawe ze gdy zapadnie znowu NIE bedzie to kolejny cios z ktorymi rade przestalem sobie dawac. Chcialbym to wszystko odkrecic za wszelka cene ale nie wiem czy potrafie, nie wiem czy zdolam cos z tym zrobic. Wczoraj niemal caly dzien spedzilismy razem smiejac sie i zachowujac jak by to co mialo miejsce sie nie zdarzylo. Potem samotny wieczor pelen przemyslen, czy skorzystac z zaproszenia na dzis. Mam 30 lat i nie wiem co robic, jak robic, jakie rozmowy podejmowac. To co sie zdarzylo zostanie za nami wiec racja nie warto rozdrapywac przeszlosci, ale chcialbym bardzo duzo wyjasnic. Ona powiedziala mi co przez ten czas robila, czemu, ja narazie stopniowo to analizuje po cichu. Wybaczyc musze, ale czy dam rade zapomniec? Strasznie to ciezkie.
concord2803
 
Posty: 7
Dołączył(a): 3 gru 2013, o 13:26

Re: Rozpaczliwe Wołanie ... co moze pomoc?

Postprzez Jigsaw » 5 gru 2013, o 17:25

bo to jest bardzo mądre,
żeby przebaczyć, a nie zapomnieć.
Avatar użytkownika
Jigsaw
 
Posty: 1553
Dołączył(a): 8 lis 2013, o 19:04

Re: Rozpaczliwe Wołanie ... co moze pomoc?

Postprzez ona32 » 5 gru 2013, o 17:26

Nie rozumiem, po co w ogole tak sie obnarzac z tym co sie robilo, jak sie bylo w tzw. "separacji".
Ani to nie pomaga, wrecz przeciwnie, dorzuca dodatkowy balast.
Nie wiem, co stanowilo glowna przyczyne waszego rozstania, moze wiele pobocznych spraw sie skumulowalo i przelala sie woda w garnku, ale mysle, ze bez pomocy psychoterapeuty sami nie podzwigniecie tego tematu.
Poza tym zastanawia mnie, w jakim celu chcesz pewne rzeczy na sile wyjasniac. Moze ona tego od ciebie nie oczekuje. Pamietaj, ze zmiana dla kogos a nie dla siebie jest chyba najgorsza. Musisz tez zadbac o swoje uczucia i swoj wewnetrzny swiat, a jej dzialania ("zwiazki" nawet jesli przygodne) maja na ciebie w chwili obecnej destruktywny wplyw.
ona32
 
Posty: 309
Dołączył(a): 14 lis 2012, o 20:17

Re: Rozpaczliwe Wołanie ... co moze pomoc?

Postprzez Jigsaw » 5 gru 2013, o 17:42

ona32, nie zwiazki, ale myslenie o nich..
Avatar użytkownika
Jigsaw
 
Posty: 1553
Dołączył(a): 8 lis 2013, o 19:04

Re: Rozpaczliwe Wołanie ... co moze pomoc?

Postprzez concord2803 » 6 gru 2013, o 12:44

Zmieniam sie dla siebie, by w przyszlosci byc lepszym dla nich, to chyba normalne- inaczej zmiana wg mnie nie miala by sensu. A wtedy bedzie to mialo napewno wszedzie korzystny wplyw. W zyciu kazdego nam bliskiego czlowieka.
To ze powiedziala, to w sumie moze i dobre bo lepiej teraz niz np potem lub gdyby powiedzial by mi to ktos poboczny a miedzy nami bylo by juz dobrze. Moze chciala zobaczyc moja reakcje, zobaczyc czy sobie z tym poradze, zobaczyc jak sama bedzie sie z tym czula- no nie wiem- tu jestem glupi. I mnie to w sumie nie denerwuje tylko strasznie boli, zreszta jak kolega powiedzial (napisal) myslenie teraz o tym. Wczoraj kolejny fajny dzien, dzis jednak troche odsapne, musze pomyslec, przegryzc niektore sprawy. Zastanowic sie o czym ja bym chcial porozmawiac.
A po co ja chce wyjasnic? To proste- niektore rzeczy ja tez zrobilem zle- wiec chce zeby w koncu zostalo to wyjasnione, zamknac pewne tematy do konca a nie na pol gwizdka.
Co do wybaczania, wybaczyc sie da jak serducho krzyczy TAK, ale w glowie zostaje. Mam nadzieje ze bedzie to jednak coraz mniejsze az ustapi.
Zbliza sie weekend, jeden z tych dni napewno spedzimy z dzieckiem (tak ustalilismy), w drugi moze podejmiemy jakies rozmowy tego co sie dzieje, jak sie nam rozmawia, czy nie jest to czas stracony. Nie wiem w sumie o czym rozmawiac najpierw ;/

Co do pomocy specjalisty, jesli zdecydujemy sie do siebie wrocic to napewno taka pomoc bedzie potrzebna, ale teraz nie mozemy leczyc tego jako para bo nie jestesmy nia w sumie. Gdy dojdziemy do czegos to wtedy sie okaze co potrzebne. A znowu terapia dla jednego (w sensie oddzielnie) niewiele da jesli chodzi o zwiazek. No chyba ze sie myle.

Takie pisanie z Wami tez pomaga Wam powiem. Dzieki :buziaki:
concord2803
 
Posty: 7
Dołączył(a): 3 gru 2013, o 13:26

Re: Rozpaczliwe Wołanie ... co moze pomoc?

Postprzez ona32 » 6 gru 2013, o 14:02

Osobiscie uwazam, ze mowienie o tym, co sie robilo i z kim nie jest dobre. Czlowiek ma slaba nature i nawet jesli sie pogodzicie, bedziecie ze soba to bardzo prawdopodobne, ze dojdzie do wytykania tych kwestii a to tylko zaognia sytuacje.
Taka wylewnosc boli druga osobe i nie ma nic wspolnego z byciem szczerym. Jezeli dowiedzialbys sie tego od osoby trzeciej po zejsciu sie z partnerka (ryzyko takie zawsze istnieje) to inna sprawa, ale wtedy trzeba byloby to przyjac na klate i powiedziec sobie, co bylo za nami, jest za nami, nie ogladamy sie za siebie tylko, jesli chcemy cos budowac idziemy do przodu.
To, co ty robiles zle, partnerka wie, dlaczego tak robiles to tez juz malo istotne skoro chcesz sie zmieniac i ona zauwazy te zmiany. Pytanie na ile mozemy sie zmieniac dla dobra drugiego czlowieka i jak to mocno jest zwiazane z nasza natura. Czasami lepiej zmienic partnera, ktory jest charakterologicznie blizej nas, ale to pewnie tez kwestia sporna i ktos mnie tu moze za takie mysli ukrzyzowac :)
Zwiazek z druga osoba nie jest latwy nigdy. Spotykaja sie ze soba dwa charaktery, dwie osoby, wychowywane w roznych domach, na rozne sposoby, z roznymi przywarami i przyzwyczajeniami.
Jezeli twoje uczucie jest tak silne jak piszesz i checi ze strony twojej partnerki sa to go for it.
Zawsze trzeba miec swiadomosc, ze sie probowalo i robilo sie wszystko, co moglo sie zrobic, wtedy nawet gdy nie wyjdzie, smak porazki jest latwiejszy do przelkniecia.
Powodzenia!
ona32
 
Posty: 309
Dołączył(a): 14 lis 2012, o 20:17

Re: Rozpaczliwe Wołanie ... co moze pomoc?

Postprzez concord2803 » 6 gru 2013, o 14:59

"Partnerka" nie mowi ani tak ani kategorycznie nie wiec pozycja moja jest od START.
Musimy zaczac od poczatku, porozmawiac, pogodzic sie z niektorymi faktami, ulozyc byc moze jakis plan, i samo to ze ja caly czas pisze o niej jakby byla "moja" to w sumie tez jest zle- ja wiem, ale tak latwiej mi myslec, latwiej robic jakies kroki. Ja jej zmieniac serio nie chce, moze pare pojedynczych rzeczy bedzie mi przeszkadzalo ale to chyba dobrze bo znowu takie same charaktery to by sie pozabijaly (moim zdaniem). Zbyt rozne to samo, jestem tego swiadom a wlasnie w tej chwili okazuje sie ze to zmienianie jednak cos w sobie ma bo dogadujemy sie na tematy na ktore zawsze mielismy odzielne zdanie.
Nie biore jednak wszystkiego na siebie, biore tylko to co ja zrobilem zle, a jakis czas temu gotowy bylem wziac wszystko. Za wszystko winilem siebie, teraz widze gdzie bylo co- tylko czemu to musialo tyle trwac? ehhh
Wasze posty oczywiscie analizuje i przemyslam. Wymieniam sie zdaniami dlatego wlasnie zeby dojsc do czegos z kims innym, nie sam, bo niekoniecznie to co mysle ja musi byc dobre lub madre, a wole jak juz pisalem pisac z kims kogo nie znam bo jest to latwiejsze, moge byc zupelnie szczery.
concord2803
 
Posty: 7
Dołączył(a): 3 gru 2013, o 13:26

Re: Rozpaczliwe Wołanie ... co moze pomoc?

Postprzez Jigsaw » 6 gru 2013, o 18:06

concord2803 napisał(a):Co do pomocy specjalisty, jesli zdecydujemy sie do siebie wrocic to napewno taka pomoc bedzie potrzebna, ale teraz nie mozemy leczyc tego jako para bo nie jestesmy nia w sumie. Gdy dojdziemy do czegos to wtedy sie okaze co potrzebne. A znowu terapia dla jednego (w sensie oddzielnie) niewiele da jesli chodzi o zwiazek. No chyba ze sie myle.



Tutaj jeszcze to mnie niepokoi, wiesz, wydaje mi się, że przede wszystkim trzeba samemu wyleczyć swoją psychikę.
Relacje są ważne i dobre ale nie może być tak że relacja i to z konkretnym człowiekiem jest warunkiem koniecznym do życia niemalże na równi z tlenem czy wodą...
Avatar użytkownika
Jigsaw
 
Posty: 1553
Dołączył(a): 8 lis 2013, o 19:04

Re: Rozpaczliwe Wołanie ... co moze pomoc?

Postprzez ona32 » 6 gru 2013, o 23:26

Napisales:

"Ja jej zmieniac serio nie chce, moze pare pojedynczych rzeczy bedzie mi przeszkadzalo ale to chyba dobrze bo znowu takie same charaktery to by sie pozabijaly (moim zdaniem"


Czasami te pojedyncze rzeczy maja wplyw na caloksztalt. Zastanow sie nad tym. Zmieniac jej nie chcesz. Prawda jest taka, ze zmienic raczej sie nie da, nikogo, szczegolnie w tym wieku, a jesli nawet to na taka droge moze wprowadzic specjalista. Nieprawda jest, ze dwa takie same charaktery moga sie pozabijac, zalezy o jakich charakterach mowimy. Dwie ugodowe osoby raczej sie nie pozabijaja :)
Czytajac twoje posty mam takie wrazenie, ze piszesz bardzo ogolnikowo i w sumie to nie wiem, co stanowilo problem waszego rozstania. O czym tak chcesz rozmawiac ze swoja partnerka i gdzie popelniles bledy, o ktorych ciagle wspominasz.
To, ze sie teraz dogadujecie nie oznacza, ze tak bedzie, kiedy znowu ze soba zamieszkacie. Czasami zmiany zachodza tylko chwilowo, bo bardzo nam brakuje tej drugiej osoby, bo z nia nie mieszkamy, bo "na chwile" mozna sie postarac. Poimysl o tym, czy jestes w stanie byc z nia taka, jaka jest na cale zycie, do konca.
Zastanow sie, czy ty tez jestes silny i sam dla siebie potrafisz dokonac zmian, ktore sobie obiecales.
ona32
 
Posty: 309
Dołączył(a): 14 lis 2012, o 20:17

Następna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 260 gości