Co zrobić, żeby się nie odezwać...

Problemy z partnerami.

Postprzez ewka » 18 mar 2008, o 12:04

citizen napisał(a):Jeśli mimo takiej deklaracji on nie zmieni swojego zachowania to masz jasność jak interesują go Twoje uczucia.

A jeśli się w nim coś tak strasznie zamknie, że nie potrafi inaczej... to jak wtedy do tego podejść?

Reguły gry? Jakie reguły? A gdzie w tym miłość, zrozumienie, wiara?

A że jasno i wyraźnie powiedzieć o swoich odczuciach, gdy on tak "zapada", to się całkowicie zgadzam. Mówić, mówić, mówić... coś zawsze dotrze prędzej lub później - lepiej prędzej;)
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez agik » 18 mar 2008, o 13:39

A ja mam mieszane uczucia.
Nie uważam, zeby milczenie było formą przemocy.
Ja własnie tego bym się chciała nauczyć- po jakiejs kłótni, zebym umiała wytrzymac kilka dni, bez wracania do tematu.
Pozwolic wygasnąc emocjom i dopiero potem poruszyć temat.

I tez sobie myśle, ze to zalezy jakiego rodzaju jest to milczenie.
Jesli zawinił i WCALE się nie odzywa ( nawet nie rzuca tekstów typu, dzień dobry, albo poprosze o sól)- to takeimu milczeniu nalezy się przeciwstawic- powiedzieć "przeproś mnie"
Bez proszenia o łachę, zeby łaskawie się odezwał.
Skoro zawinił- niech po sobie pozamiata
Jeśłi Ty zawiniłaś- pozamiataj sama.

Jeśli to jest milczenie- w celu wygaszenia pieca- tez powiedziec- pogadamy za kilka dni.

Są ludzie, którzy potrzebują spokoju do przemyśleń i są ludzie , którzy "szantażują" milczeniem.
Z którym przypadkiem mamy do czynienia?

Jeśli nie lubisz milczeć- to przeciez mozesz mówic.
Nie trzeba dostosowywać się do niego- on milczy, to ja też i koniec kropka.
Taka próba sił..
A po co?
Chcesz mówic- to mów, jeśli się źle zachował, to mozesz go traktowac chłodno i kilka dni "nie lubić"
A taki zakład- ja się nie odezwe- jest mało skuteczny.
No i męczysz się przy tym wszystkim.
A dlaczego masz się męczyć?
Jelsi on zawini- niech on się męczy.

Pozdrawiam serdecznie
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Postprzez citizen » 18 mar 2008, o 15:48

---------- 14:41 18.03.2008 ----------

A ja mam mieszane uczucia.
Nie uważam, zeby milczenie było formą przemocy.


Ale ja myślę, że tu nie chodzi o niewracanie do tematu, tylko o milczenie w ogóle, ewentualnie odzywanie się tylko w sprawach formalnych.

Takie zachowanie to forma karania tej drugiej strony za zachowanie niezgodne z naszymi oczekiwaniami.

A skoro to jest karanie, to jest to forma przemocy i wywierania psychologicznego nacisku.

Zresztą to nie jest mój wymysł, tylko w definicji przemocy psychicznej jest również wymienione "karzące" milczenie.

---------- 14:48 ----------

A jeśli się w nim coś tak strasznie zamknie, że nie potrafi inaczej... to jak wtedy do tego podejść?

Reguły gry? Jakie reguły? A gdzie w tym miłość, zrozumienie, wiara?


Dobre pytanie.
Jeśli chodzi o takie milczenie o jakim ja myślę, to tych elementów z tej strony stosującej to milczenie po prostu nie ma, to brutalna prawda.

A reguły są proste. Osoba stosująca takie milczenie chce nas zmusić do określonego zachowania, w tym przypadku do wzięcia na siebie odpowiedzialności za konflikt, niezaleznie od tego co go wywołało. Godząc się na takie zachowanie, wchodzimy w grę, którą zaczyna ta osoba i to niezależnie, czy w "odwecie" też stosujemy milczenie, czy bierzemy winę na siebie i przepraszamy, okazując "słabość", o co właśnie chodzi tej drugiej stronie.

Tu jedynym wyjściem jest niepodjęcie tej gry i jasne tego zakomunikowanie.
"Domyślam się, że swoim milczeniem chcesz..., ale ja nie mam zamiaru brać udziału w tej grze, jeśli nie chcesz się do mnie odzywać, w porządku szanuję Twoją decyzję, mimo, że jest dla mnie niezrozumiała, ja jednak mam zamiar odzywać się do Ciebie normalnie"
citizen
 
Posty: 102
Dołączył(a): 7 gru 2007, o 12:33

Postprzez ewka » 18 mar 2008, o 17:29

A ja chciałam tylko powiedzieć, że niekoniecznie to gra, że to przemyślane "karanie milczeniem"... bo może rzeczywiście coś się zatrzasnąć. No tyle tylko chciałam powiedzieć... chyba, że jest to dla Minsiax takie jednoznaczne - dla mnie nie było.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez monisiax » 18 mar 2008, o 17:32

Wielokrotnie z nim rozmawiałam. Tłumaczy mi, że jego nieodzywanie się wynika z tego, że się zamyka. I musi pobyć taki zamknięty ze sobą. Mój problem z tym polega na tym, że tak właśnie byłam karana przez matkę. Ona sie do mnie przestawała odzywać, lub odzywała sie tylko w formalnych sprawach. I ja tak dziś odbieram. Daltego nie potrafię się nie odzywać i gniewać długo. I nie lubię jak mąż się nie odzywa. Bo czuję się ukarana. Jak z tego wybrnąc...
monisiax
 
Posty: 20
Dołączył(a): 17 mar 2008, o 00:42

Postprzez Applee » 18 mar 2008, o 17:35

czytajac to,co piszecie, stwierdzilam...ze jestem ofiara przemocy psychicznej...
Moj sie tlumaczy tym,ze sie zlosci chce przemyslec i nie ma ochoty rozmawiac.
A ja najzwyczajniej wolalabym wszytsko od razu wyjasnic...zamknac i pojsc dalej..
Monisiax moja mama stosowala podobne "karanie" mnie za przewinienia..wieksze czy mniejsze..
Applee
 
Posty: 170
Dołączył(a): 21 lip 2007, o 15:40
Lokalizacja: Wawa

Postprzez ewka » 18 mar 2008, o 18:16

To ja jeszcze coś... u mnie w domu nie zapada milczenie na ileś dni i nocy, bo "za karę nie będę się odzywać" - ja tego nie uznaję i moje Słonko też nie, więc mamy tutaj jasność. ALE! jest czasami tak, że jak się na coś tam wścieknę, to się nie odzywam, no najnormalniej w świecie zamknie mi się paszcza i oprócz zdawkowego tak lub nie, nie UMIEM rozmawiać. Muszę sobie z tym trochę pobyć, aby mi się ułożyło, uspokoiło. No tak już mam i nie jest to perfidne moje działanie, ale taka natura... no tak po prostu. I dlatego szukanie drugiego dna (że to jest karanie) wydaje mi się bez sensu... w moim przypadku byłoby bez sensu. Może w przypadku Waszych matek również? Facetów również?

Minisiax, jeśli Twój facet mówi Ci, że "Moj sie tlumaczy tym,ze sie zlosci chce przemyslec i nie ma ochoty rozmawiac" - to dlaczego tego po prostu tak nie przyjmiesz? Ja, w czasie tego zamknięcia... marzę tylko o tym, aby wszyscy dali mi tylko święty spokój - dlatego Twojego faceta rozumiem. Ciebie trochę mniej.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez agik » 18 mar 2008, o 19:42

Ja to widze tak.
Twój mąż ustalił swoje granice i one takie po prostu są.
Nie widze tutaj żadnej próby wywarcia na Ciebie nacisku, ani dokuczenia Ci.
Chyba nie jest w żaden sposób to wymierzone w Ciebie.
Musi przemyslec, poukładać sobie - i jest ok.
A że trwa to 3 dni?
Trudno, to nie jest wieczność- widocznie jego "cykl" tyle trwa.

Inna sprawa, ze Tobie jest z tym źle.
Twój mąż nie zawinił, że matka Cie tak "karała".
Mysle sobie, ze problem jest Bardziej po Twojej stronie- niż po jego.
Może próbuj sobie przetłumaczyć, ze to inny człowiek i nie kara, tylko on tak ma.
Przepraszać (jeśli nie zawiniłaś) nie ma sensu.
Może wystarczy krótko powiedzieć- jak sobie przemyślisz, oczekuje przeprosin (jesli on zawinił)
I nie przejmować sie...
I nie zakładac się, kto pierwszy sie odezwie.

A odnośnie milczenia jako elementu przemocy psychicznej- myslę, ze jesli to jest TYLKO milczenie, a nie towarzyszą temu inne symptomy- nie ma nawet sensu tego nazywać przemocą. Wtedy to jest po prostu milczenie.
Obcowanie z drugim człowiekiem czesto wywołuje rózne emocje.
Mnie się wydaje, ze milczenie, w sytuacji kiedy jakoś się czuje zawiedzionym druga osobą- jest chyba "bezpiecznym" sposobem rozładowywania spięć.
I może Monisia odpowiedz sobie na takie pytanie- wolałabys wrzaski, wyzwiska? Bo w piecu jeszcze nie wygasło?

Pozdrawiam serdecznie
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Postprzez citizen » 18 mar 2008, o 22:57

---------- 21:53 18.03.2008 ----------

Tak, tylko tutaj na początku pojawiło się, że to zawsze autorka wątku się pierwsza odzywa i to z przeprosinami, i po tym jej odezwaniu się wszystko jakby wraca do normy.

Chyba, że ja coś źle odebrałem.

Bo jeśli jest tak jak powyżej, to jednak to nie jest oczyszczające milczenie pozwalające uspokoić emocje, tylko kara i próba sił.

Dla mnie kilkudniowe milczenie po jakiejś różnicy zdań, które obejmuje również w inne kwestie niż te dotyczące stricte tej różnicy zdań i ustępujące zawsze po pojednawczym geście zawsze jednej ze stron, jest zwykłym szantażem emocjonalnym i nikt mnie nie przekona, że jest inaczej.

Ale to tylko moje zdanie, możecie mieć inne :)

---------- 21:57 ----------

A i jeszcze jedno. Wymagacie od autorki żeby zrozumiała zachowanie męża, a dlaczego nie wymagać od męża zrozumienia jej lęków? Przecież to też nie jest nic wielkiego, odezwać się do kochanej osoby o której wiemy, że nasze milczzenie jest dla niej czymś tak trudnym.

Więc jak to jest z tą równowagą w związku, z liczeniem się z uczuciami tej drugiej strony?
citizen
 
Posty: 102
Dołączył(a): 7 gru 2007, o 12:33

Postprzez ewka » 18 mar 2008, o 23:11

citizen napisał(a):Dla mnie kilkudniowe milczenie po jakiejś różnicy zdań, które obejmuje również w inne kwestie niż te dotyczące stricte tej różnicy zdań i ustępujące zawsze po pojednawczym geście zawsze jednej ze stron, jest zwykłym szantażem emocjonalnym i nikt mnie nie przekona, że jest inaczej.

Ja myślę, że obejmuje (chcąc nie chcąc), bo się po prostu rozłazi jak taka zaraza.

Nie mam najmniejszego zamiaru "przekonywać", bo nie o to chodzi... po prostu nie wierzę, że wszystko jest takie zawsze jednoznaczne, jak się na pozór wydaje. I tyle tylko.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez citizen » 18 mar 2008, o 23:56

Jeżeli ktoś bierze każdą różnicę zdań tak głęboko do siebie, że przenosi się to jak zaraza na kilka dni, na całość relacji między dwojgiem kochających się ludzi, to jednak moim zdaniem, to ta osoba ma jakiś problem ze sobą.

Oczywiście lęki autorki związane z milczeniem partnera, też wymagałyby przepracowania, ale ma się to nijak do powyższego stwierdzenia.
citizen
 
Posty: 102
Dołączył(a): 7 gru 2007, o 12:33

Postprzez ewka » 19 mar 2008, o 01:36

Na dobrą sprawę każdy chyba w jakimś sensie ma jakiś tam problem ze sobą... a jeśli się znajdzie taki, który nie ma - stawiam piwo
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez citizen » 19 mar 2008, o 09:03

Ale takie stwierdzenia niewiele wnoszą do tej konkretnej sprawy.

Po wypowiedziach Twoich i Agik Monisiax mogłaby pomyśleć, że postępowanie męża jest w porządku i że ona powinna je bezwarunkowo akceptować, a moim zdaniem tak nie jest.
citizen
 
Posty: 102
Dołączył(a): 7 gru 2007, o 12:33

Postprzez agik » 19 mar 2008, o 09:53

:)
rzeczywiście uważam, ze w zachowaniu meża Monisi nie ma nic patologicznego.

Piszesz Citizen o róznicach zdań, które kończą się milczeniem męża.
A ja wyczytałam, ze chodzi o kłótnie.
I to kłótnie prowokowane nie tylko przez męza Monisi

I chyba kwestia nie w tym, czy jej maż jest winien, czy nie winien, tylko w tym, ze Monisia czuje się z tym źle.
A czuje się z tym źle- bo jak napisała odbiera to zachowanie, jako karanie.
I ma taki plan, zeby przyjąc jego zachowania- czyli nie odzywać się pierwsza.
A co to da?
Faktu, że jest jej z tym źle- przez to nie zmieni.
Poza tym mnie się zdaje, ze nauczyła się rozpoznawać symptomy karania. I milczenie po prostu bierze za karanie.
Ja wiem po sobie, ze wyjaśnianie powiedzmy następnego dnia po kłótni- powoduje kolejną kłótnię.
Milczenie, w sytuacji kiedy jeszcze buzuje- moim zdaniem kłotni zapobiega.

I skoro to ona jest stroną aktywną, a maz pasywną, i skoro to ona chce działać- to niech działa. Ale na pewno nie tak, ze równiez będzie milczeć.
Napisała, ze ONA odbiera to jako karanie i że w rozmowie z męzem dowiedziała się od niego, ze on inaczej nie potrafi- musi sobie poukładać (czyli nie jest świadomym celem męza ukaranie je, tylko jakies wyciszenie)
I myśle sobie, ze jeśli Monisia przestanie widzieć w milczeniu męza karanie- jej samopoczucie będzie lepsze.
I zamiast próbowac równiez na siłę milczeć- wyrazić krótko swoje oczekiwania- już to napisałam wyżej.

Podam jeszcze inny przykład- o którym Monisia nie pisze.
Czasem jest tak, ze po jakiejś kłotni jedna strona odmawia zbliżenia. I choć to mogłoby rozładowac atmosferę.
Karanie, czy niemoc? Kiedy się ma zal do drugiej osoby i zwyczajnie się nie chce jej dotyku, ani bliskości?
I czy ma się zmuszać? Albo zmuszac drugą stronę?

I jeszcze odwróćmy sytuację- załózmy, ze napisze tutaj osoba, o takiej sprawie- po jakiejs kłłotni z partnerem /partnerką, obojętne przez kogo sprowokowanej, kiedy jest mi przykro i czuje żal i niechęć, ja bym się najchętniej schował/ schowała gdzieś, żeby przemyśleć i poukładać, a on/ ona napada na mnie i chce wyjaśniać i rozmawiać. A ja się tego zwyczajnie boję, bo w taki sposób w moim rodzinnym domu powstawały maratony awantur.
I co uznamy to za forme przemocy, czy wręcz przeciwnie? To druga strona jest "agresorem", chyba...

Mnie się wydaje, ze nie wolno nikomu na siłę zmieniac partnera, tylko dlatego, ze czujemy się z tym źle.
I warto wiedzieć skąd to nasze złe samopoczucie się bierze. I jeśli żródło problemu leży w nas- nie powinno się obciążac tym partnera, ani zmuszać go do zachowań, które sa mu obce.

Monisix- nie bierz tego do siebie tych przykładów o zblizeniach i tej odwróconej sytuacji- podałam je jako przykłady, zeby lepiej wyjasnić swoje zdanie. I nie twierdzę, ze dotycza Ciebie.

Pozdrawiam serdecznie wszystkich.
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Postprzez citizen » 19 mar 2008, o 10:07

Tam zaraz patologia. :)

Obie strony w tej realcji mają złe nawyki radzenia sobie z negatywnymi emocjami i tyle, przy czym reakcje męża są moim zdaniem bardziej negatywne dla związku.

Pewnie Monisia nie pojawiłaby się z tym postem tutaj gdyby chodziło o jednorazowe sytuacje, gdy po jakiejś dużej kłótni człowiek nie chce się rzeczywiście przez jakiś czas odzywać. Ona pisze o pewnej ciągłości i powtarzalności tych zachowań, czyli nie są to sytuacje skrajne i jednorazowe, tylko normalne w jej związku.

Nie wiem do jakiej awantury by musiało dojść pomiędzy mną a inną bliską mi osobą, żeby w efekcie zapadło z mojej strony kilkudniowe milczenie.

Czyli mamy dwie możliwości, albo w związku Monisi dzieje się bardzo źle skoro dochodzi często do tak dużych awantur, które są tak emocjonalne, że wymagają kilkudniowego milczenia dla uspokojenia tych emocji. Mało optymistyczna opcja, ale jedynie ona pozwala mi przyjąć stanowisko, że zachowanie jej męża byłoby zrozumiałe.

Druga opcja konflity jakie zachodzą w związku Monisi są wynikiem normalnych różnic zdań, zupełnie naturalnych w związku i w tym momencie takie reakcje męża są przejawem jego niedojrzałości i nieumiejętności konstruktywnego rozwiązywania takich konfliktów.
citizen
 
Posty: 102
Dołączył(a): 7 gru 2007, o 12:33

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 251 gości