Honest napisał(a):jeśli codziennie spędza kilka godzin na redtube to może być to uzaleznienie
nie wiem czy to uzależnienie, ale dziś już byłam taka zła, że powiedziałam mu, że wiem. Zdziwił się, twierdząc, że przecież mówiłam że mi to nie przeszkadza (owszem, ale jak nie ma takiej częstotliwości i jak facet notorycznie nie siedzi sam i nie robi sobie dobrze). I powiedział, że to przez nasze złe relacje i częste ostatnimi czasy konflikty, że co on ma biedny zrobić jak nawet nie chcę z nim uprawiać seksu.
Honest napisał(a):Jesli chodzi o problem bezrobocia to chyba najpierw on powinien rozwiązać problem alkoholowy, odwrotnie się nie da chyba, ponieważ znowu może pić w pracy nawet jak ją znajdzie.
wiem, ani jednej pracy nie utrzymał przez ten rok. Fakt, że często piliśmy razem, ale ja potrafię się ogarnąć i nie zawalam swojej pracy w przeciwieństwie do niego. Cienias, nie facet
kilka razy odstawił po pijaku takie akcje że aż sąsiadki przychodziły do mnie do pracy (mieszkam blisko, bo w tym samym budynku gdzie pracuję) i prosiły, żebym brała nogi za pas
potem za każdym razem obiecywał że pójdzie na terapię, że nie będzie pił, a później jak już minęło więcej czasu i zaczynało się poprawiać mięzy nami, to było "tylko jedno piwko", "terapia to pranie mózgu", że "to jest System, który każdego chce sprowadzić do jednego wzorca myślenia". No i zostało przy tym że M. nie dostrzega swojego problemu z alko, jest przekonany, że nie ma z tym problemu i nie trafiają do niego żadne argumenty,
Honest napisał(a):A czy Ty go kochasz?
nie wiem...nie potrafię zidentyfikować swoich uczuć. Nie wiem co jest tam w środku...nie powiem że na pewno nie kocham, ale też nie jestem pewna czy to, co jest mogę jeszcze nazwać miłością. Coś jest, ale nie wiem co to takiego.
marie89 napisał(a):Goszka,
czy Ty czujesz się z nim szczęśliwa, kochana, szanowana? Czy realnie widzisz waszą wspólną przyszłość?
teraz to nie wiem co widzę. Mam mentlik i jestem na rozdrożu. Nie czuję się szczęśliwa a już na pewno nie szanowana. Bo jak słyszę któryś raz z rzędu "Ty puszczalska kurwo" i tym podobne epitety, to coś we mnie umiera.
Nie czuję się też bezpiecznie, kilka razy po pijaku zrobił mi awanturę, teraz jak wychodzi gdzieś sam, ja budzę się niedługo przed jego powrotem (w nocy) z silnym niepokojem, jakby świadomość sama wiedziała, że on wraca i wtedy budzi się lęk, że znowu coś odpier*oli. Raz chciał złamać mi palec, innym razem zdemolował mieszkanie. Potem płakał i błagał, obiecywał poprawę, terapię, że coś z tym zrobi. Wszystko na tle zazdrości o mnie.
Teraz też twierdzi że to ogarnie. Jak pytam na jakiej podstawie i cóż takiego wyjątkowego się stało, że nagle w cudowny sposób miałoby się zmienić, to słyszę że teraz widzi, że groźba rozstania jest zbyt realna i nie chce mnie stracić, bo beze mnie nie przeżyje.
Jigsaw napisał(a):i dotarło do mnie, że autorce wcale nie chodzi o ratowanie związku
właśnie najchętniej bym tak zrobiła gdyby się dało - uratowałabym, gdyby tylko było to jeszcze możliwe. Nie wiem co robić, mam w sobie tyle żalu, rozczarowania i wściekłości. W terapię, raz - nie wierzę, chodziłam i za każdym razem rozczarowywałam się. Dwa - mogę iść tylko na prywatną, a nie stać mnie na taki wydatek. Z nfz nie mogę korzystać.
I nie, to nie jest prowokacja. Nie mam na to ani czasu ani tym bardziej siły.