Emocje...2

Problemy związane z uzależnieniami.

Postprzez pukapuk » 18 mar 2008, o 16:35

Witaj..Legionnaire .....Ja jestem dorosły , mam 24 i wiem lepiej, co by mi pomogło, a co nie... To jak wiesz lepiej to o co chodzi popraw sobie,po co się ciśnieniujesz !!! ... cpanie nie stanowi dla mnie problemu. hmm ty to masz dobrze.
Po mojemu to sobie regulujesz uczucia na forum takie intelektualne sralis mazgalis, referendum duptum. Dorabiasz wysublimowane teorie do bardzo prostych prawd związanych z nałogiem, aby rozmydlić swój problem. :wink:
pukapuk
 

Postprzez bunia » 18 mar 2008, o 17:48

Legionnaire....zadziwiasz mnie....czyzbys jeszcze tak malo wiedzial w co sie "bawisz" i w jakim g....siedzisz?.....nie wierze....oszukujesz siebie..."lepiej" zyc iluzja.
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Postprzez Sanna » 18 mar 2008, o 20:26

Jeśli amfetamina jest tak fantastycznym środkiem, jak pisze autor tematu, pomagającym w pracy,na studiach a także w życiu osobistym to powinna znaleźć się na liście środków refundowanych przez NFZ! Ciekawe czemu nie jest...?
Sanna
 
Posty: 1916
Dołączył(a): 27 lut 2008, o 15:05

Postprzez Legion » 19 mar 2008, o 04:27

No dobra...wiem...oszukuje sam siebie...Ale czy to cos zmienia?
Legion
 

Postprzez agik » 19 mar 2008, o 09:11

Owszem zmienia...
Zmienia wszystko.
Bo do tej pory, dzialaleś w oparciu o fałszywe przesłanki.
To i w efektach tego działania Twojego musiał pojawić się błąd.
Nie wiem, jak Ci to wytłumaczyć.
Pomyślę jeszcze o tym

I chciałam Cie zapytać o taką rzecz- czy bywaja takie chwile w których czujesz się szczęśliwy? Całkiem na trzeźwo?

Pozdrawiam Cię serdecznie- budzisz moją wielką sympatię, mimo, ze wystawiasz kolce na pól metra.
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Postprzez Filemon » 19 mar 2008, o 10:56

Legionnaire, zauważyłem że w jednej sprawie się nie zrozumieliśmy - a możliwe, że jest to ważna sprawa... Zacytuję fragment Twojej wypowiedzi, do której chciałbym się odnieść:

Legionairre napisał(a):nie zgadzam sie z twierdzeniem, ze"musze isc na terapie zeby miec jakokolwiek szanse ulecznia ciezkich, dolujacych emocji". Nie. Zanim zaczalem cpac chodzilem do lekarzy, bralem leki , chodzilem na spotkania DDA i to mi gowno dawalo.


Może Cię zaskoczę, ale z własnego doświadczenie (kilkanaście lat rozmaitej psychoterapii - od psychoanalizy indywidualnej aż po terapię grupową DDA) oraz z tego czego nasłuchałem się wielokrotnie i od wielu osób z mitingów DDA mogę właściwie powiedzieć niemal to samo co Ty - PSYCHOTERAPIA JEST GÓWNO WARTA JAKO PSYCHO-TERAPIA... (czyli jako LECZENIE I WYLECZENIE PSYCHIKI) generalnie rzecz biorąc - choć przypuszczam, że wiele osób na tym portalu zaprzeczy temu stwierdzeniu i będzie innego zdania. Tak czy inaczej to jest MOJA OSOBISTA OPINIA na ten temat - uważam, że to co się nazywa "psychoterapią" nie przynosi najczęściej pożądanych i oczekiwanych skutków czyli NIE LECZY psychiki = nie jest żadną terapią zatem - tak to przynajmniej oceniam jeśli chodzi o siebie i o wiele osób, które opowiadały mi o swoich doświadczeniach. No więc Ty też nie należysz w tej kwestii do wyjątków... ;)

Przypuszczam, że nawet na tym portalu wśród wypowiadających się na forum jest z pewnością wiele osób, które przechodziły "psychoterapię" i to nie jedną i... gówno im to dało (powiedzmy sobie szczerze i wprost :-) ), gdyż dalej czują się średnio źle, bardzo źle, lub niezbyt dobrze po prostu, czyli nie tak jak chciałyby się czuć i chętnie spróbowałyby jakiejś kolejnej "psychoterapii" czy innego "cudownego" środka, gdyby tylko mógł on pomóc uwolnić się od zaburzeń i emocjonalnych problemów, z którymi tak ciężko nam żyć... prawda?

Wśród psychoterapeutów wielokrotnie spotyka się ludzi, którzy moim zdaniem zupełnie nie nadają się do wykonywania tego rodzaju pracy, bo nie posiadają ku temu podstawowych predyspozycji osobowościowych (mówiąc najkrócej sami powinni się leczyć, albo zajmować się czymś innym, żeby przynajmniej nie szkodzić...). Inni natomiast którzy posiadają takie predyspozycje (cenna i niełatwa do znalezienia rzadkość w tej profesji!), to znaczy po prostu potrafią dobrze nawiązać i utrzymać mimo pojawiających się trudności empatyczny, przyjazny, życzliwy kontakt z pacjentem nie wykorzystując go (najczęściej nie całkiem świadomie) do zaspokajania swoich własnych potrzeb i wyrównywania deficytów życiowych i emocjonalnych, więc Ci z kolei, podobnie jak cała reszta, nie dysponują po prostu jakimiś konkretnymi, skutecznymi metodami, które byliby w stanie zastosować i osiągnąć trwałe i autentyczne WYLECZENIE problemów psychicznych i emocjonalnych pacjenta... Ja przynajmniej nie zetknąłem się z żadnym terapeutą dysponującym takimi metodami, które przyniosłyby naprawdę znaczny leczniczy efekt i nie słyszałem o takim wśród praktykujących w Polsce od pacjenta, który potwierdziłby, że mówiąc najkrócej: był chory a teraz jest zdrowy, stan ten utrzymuje się już od dłuższego czasu i nie potrzebuje już żadnego dalszego leczenia - jest trwale i autentycznie wyleczony.

Warto spojrzeć w oczy tej prawdzie, żeby się nie łudzić fałszywymi oczekiwaniami, nie tracić czasu i nie przeżyć potem potężnego rozczarowania...

Rozpisałem się na ten temat, bo sam jestem wkurwiony na taki stan rzeczy i jestem zdania, że te różne "psychoterapeutyczne" działania są o kant dupy potłuc... i jak najbardziej zgadzam się z Tobą Legionnaire, że często to co oni gadają, na przykład przerzucając odpowiedzialność na pacjenta, to mętne wykręty mające pokryć ich brak prawdziwej wartościowej wiedzy i umiejętności oraz w gruncie rzeczy ich własną bezradność i nieskuteczność.. Taka jest prawda moim zdaniem i też wkurwia mnie gadanie o braku należytej motywacji pacjenta, itp. Śmiechu warte, jak dla mnie... A z niektórymi idiotami w tym zawodzie, to istna tragi-farsa i kompletnie zmarnowany czas. Posłałbym ich kurwa (pardon! :) ) do zamiatania ulicy, to przynajmniej nie byłoby szkody a byłby jakiś pożytek - a ich śmieszne dyplomy do skupu makulatury albo do podtarcia dupy, powiedzmy sobie wprost. He, he...

A JEDNAK... :-)

A jednak chodzę systematycznie raz w tygodniu, do pewnego ośrodka, na spotkania z kobietą, która nie jest nawet psychologiem... ale jest za to Człowiekiem - takim jakiego potrzebuję, by rozmawiać o tym co mi dolega w obszarze emocji i psychiki... Ma to dla mnie wartość, bo:
- mam do niej zaufanie, czuję się z nią bezpiecznie, jej stosunek do mnie jest przyjazny, życzliwy, wyrozumiały i niekrytyczny, czuję się dobrze rozumiany a ponadto uważam, że dzieli się ona ze mną swoim wartościowym dla mnie życiowym doświadczeniem, nie wykorzystuje mnie emocjonalnie (jej sytuacja życiowa i osobista - co nieco mi znana - jest stabilna i satysfakcjonująca ją samą) i nie wnosi swoich nierozwiązanych problemów lub braku życiowego zrealizowania w swój kontakt ze mną, na dodatek z racji wykonywanego przez nią zajęcia mogę skorzystać z określonej ilości jej czasu jedynie w tym celu, by zajmować się w jej asyście moim samopoczuciem i moimi problemami...

Dzięki kontaktowi z tą osobą mam poczucie, że działam coś w obszarze swoich problemów przy pomocy jeszcze drugiej osoby (co dwie głowy to nie jedna, jak to mówią... :) ), że zajmuję się nimi na poważnie poszukując dróg wyjścia, ponadto nie czuję się osamotniony w moich zmaganiach, nie czuję się też pozbawiony wszelkiego oparcia i odizolowany - nie pozostaję sam na sam jedynie z moją nienawiścią, wściekłością, depresją, osamotnieniem, poczuciem niespełnienia życiowego, itd. Niejednokrotnie dzięki temu jest mi lżej. Budzi to także pewne moje nadzieje, zapobiega całkowitemu poddaniu i stoczeniu się w niebezpieczną autodestrukcję - bo przecież tak samo jak Ty, ja chcę żyć, tylko nie mogę znieść takiego życia jakie mam obecnie... Szukamy z nią zatem wspólnie, próbujemy zrozumieć coś lepiej i znaleźć jakąś drogę i sposób ku poprawie a w ostateczności mogę też chociaż pobyć z kimś i pogadać o tym co odbiera mi radość życia i co gnębi mnie, boli i wścieka każdego niemal dnia i czuję się w tej rozmowie zrozumiany, przyjęty i niewykorzystany - to całkiem konkretna ulga i zysk (jeśli to właściwe słowo) w tym świecie, takim jaki jest... zgodzisz się ze mną, Legionairre?

To jest bardzo wiele - to jest porównywalne z tym co można uzyskać od prawdziwego przyjaciela, o którego w życiu wcale nie jest tak łatwo... a który też niekiedy może nas zawieść w trudnej sytuacji i zgotować nam rozczarowanie... Tak więc ja widzę tego rodzaju wartość w kontakcie z psychoterapeutą i takich jak opisałem korzyści w tym kontakcie szukam. Przyznaję, że trzeba mieć sporo szczęścia, żeby taką osobę znaleźć. Muszę też jeszcze dodać, że nie jest to już dla mnie, w moim odczuciu, osoba obca - a przecież każdy kontakt i każdą znajomość zaczynamy z kimś kto początkowo jest dla nas obcy... I wcale nie od samego początku musimy się od razu zwierzać z najbardziej intymnych spraw i osobistych problemów - tak właściwie, to wręcz odwrotnie... prawda? :)

I jeszcze jedno - z tego co wiem, to w problematyce uzależnień, szczególnie tych poważnych, narkotykowych, NIEZBĘDNY jest jakiś rodzaj wsparcia emocjonalnego ze strony drugiego człowieka a czasami także pewne wsparcie "edukacyjne", itp. żebyśmy nie wyważali otwartych drzwi na naszej drodze uwalniania się od nałogu. A już jakie i od kogo to będzie wsparcie, to kwestia naszego wyboru - mnie osobiście wydaje się niezbędne, żeby jednak była to osoba dobrze obeznana i będąca głęboko w temacie uzależnień, JEDNAK PRZEDE WSZYSTKIM moim zdaniem musi to być człowiek z predyspozycjami takimi jak te, które tu opisałem... (no i do tego plus to "bycie w temacie"). Trudne zadanie znaleźć dla siebie kogoś takiego, jednak nie jest to niemożliwe - wiem coś o tym z własnego doświadczenia, o którym tu opowiedziałem.

Na koniec chcę Ci jeszcze wyjaśnić dlaczego w ogóle dyskutuję tu z Tobą kwestię terapii i wychodzenia z nałogu - ano dlatego, że napisałeś właśnie, że OSZUKUJESZ sam siebie być może i... zdałeś pytanie, czy to coś zmienia...

Czyli jak gdyby zaświtała Ci myśl, że może na przykład idziesz jednak drogą, która jest jakimś oszustwem - to znaczy nie prowadzi to tego, co chciałbyś osiągnąć...

A dlaczego w ogóle przyszło Ci do głowy, że możliwe, iż oszukujesz sam siebie? To znaczy jakie oszustwo masz na myśli? Co być może według Ciebie jest takim kłamstwem wobec samego siebie (i przy okazji niekiedy wobec innych)...?? Nazwij to konkretnie, bo mnie to interesuje.

Chciałbym też spróbować razem z Tobą odpowiedzieć na pytanie "czy to coś zmienia" i co konkretnie zmienia dla Ciebie i w Twoim życiu, jeżeli Ty sam siebie w czymś oszukujesz... Mnie się wydaje, że to może zmieniać BARDZO WIELE - to może zmieniać Twoje cele, Twoją drogę życiową, Twoje postępowanie, Twoje myślenie a na dalszą metę odejście od tego samooszustwa może zmienić Twoje odczuwanie, może ukształtować dla Ciebie nowe życiowe doświadczenia i wpłynąć na całe Twoje życie... :) To wszystko wymaga czasu, to jest strasznie ciężkie, bolesne, to się na początku wydaje wręcz niemożliwe, na dodatek ten proces nie tylko postępuje do przodu, ale też się niekiedy cofa i znowuż czujemy się denne - mogę sobie tylko wyobrazić jak ciężko jest wówczas nie sięgnąć po narkotyk czy alkohol, który nas kiedyś doraźnie przed takim wewnętrznym syfem ratował...

Zatem na koniec, chciałbym przypomnieć Ci moje pytanie: w czym, jak przypuszczasz, oszukujesz sam siebie? Napisz mi proszę o tym dokładniej... i spróbujmy zastanowić się czy to samooszukiwanie coś zmienia i co konkretnie - no bo sam postawiłeś takie pytanie...

Heh, jedną rzecz jeszcze chcę Ci powiedzieć - podoba mi się (i to bardzo!), że piszesz tutaj w momentach, kiedy nie jesteś pod wpływem narkotyku... Bo kiedy piszą tu czasami ludzie po dragach czy po alkoholu, to mnie osobiście dołuje to wówczas jeszcze bardziej i czasami nawet nie mam siły by cokolwiek na to odpisać, bo myślę sobie, czy z taką narąbaną osobą w ogóle da się sensownie pogadać, czy ona/on coś jeszcze w tym stanie czuje i czy to w ogóle ma sens się odzywać... :(

Pozdrawiam Cię serdecznie :) i sorry jeśli rozpisałem się za bardzo - czasami jestem strasznie rozwlekły w swoich wypowiedziach, no ale... myślę sobie, że gdybym tylko taki miał problem a paru innych nie miał, to i tak byłoby fajnie! ;)
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez laissez_faire » 19 mar 2008, o 11:37

oj Filemon bede zazdrosny... juz sobie szukasz innego chlopca do zabawy pod tytulem: poszukajmy 'odpowiedzi' z dopiskiem malymi literkami, ale jej nie znajdzmy, bo sie zabawa skonczy...

zeby psychoterapia zadzialala trzeba pragnac wyrawc sie z samych siebie, tych klik, kotre wytworzyliscie w waszych umyslach, stanac z boku i poparzec an problem z pewnej perspektywy; ale wy swietnie sie czujecie w roli pokrzywdzonnych DDA, z okrzykiem na ustac: ale mi przyjebano, ale ja biedny jestem, ale beznadzieja, ten swiat jest zly...

Teraz zapewne uslysze, ze jestem idiota i nie wiem, co pisze bo wy zajebiscie cierpicie, a mi latwo jest pierdolic... to prawda... latwo jest pisac, ale zapewniam, ze znam problem od podszewki, bo jestem i DDA i mam od dziecka nerwice i bylem molestowany i jestem pedalem, ktory tego nie akceptuje i mialem problemy z alkoholem i bylem zgwalcony i zdradzilo mnie moje wlasne cialo, zabierajac mi genitalia i ...
(mam22 lata)

moze rzeczywiscie to prawda, ze jeszcze wam zycie tak nie przyjebalo, zebyscie chcieli sie odbic od dna, ale chlopaki szkoda czasu...

Legionnaire czy cos zmienia, ze oszukujesz sam siebie? pewnie nie... mozesz zrobic ze swoim zciem co chcesz... problem w tym, ze przy okazji wprowadzamy patologie do swojego otoczenia... tak jak twoi rodzice zniszczyli ci zycie, tak ty teraz chcesz to ciagnac i zjebac zycie swojej dziewczynie i w przyszlosci dzieciakom... pomysl, ze twoj syn bedzie mysla to samo o tobie, co ty myslisz teraz o ojcu...

ucz sie sacunku dla innych, bo tylko dzieki temu bedziesz w stanie uststematyzowac swoje zycie...

czy jest sens? ja go nie widze, wydrapano mi oczy, ale tak jest latwiej...

pozdr
j
laissez_faire
 

Postprzez Filemon » 19 mar 2008, o 13:26

laissez_faire napisał(a):oj Filemon bede zazdrosny... juz sobie szukasz innego chlopca do zabawy pod tytulem: poszukajmy 'odpowiedzi' z dopiskiem malymi literkami, ale jej nie znajdzmy, bo sie zabawa skonczy...

zeby psychoterapia zadzialala trzeba pragnac wyrawc sie z samych siebie, tych klik, kotre wytworzyliscie w waszych umyslach, stanac z boku i poparzec an problem z pewnej perspektywy; ale wy swietnie sie czujecie w roli pokrzywdzonnych DDA, z okrzykiem na ustac: ale mi przyjebano, ale ja biedny jestem, ale beznadzieja, ten swiat jest zly...

Teraz zapewne uslysze, ze jestem idiota i nie wiem, co pisze bo wy zajebiscie cierpicie, a mi latwo jest pierdolic... to prawda... latwo jest pisac, ale zapewniam, ze znam problem od podszewki, bo jestem i DDA i mam od dziecka nerwice i bylem molestowany i jestem pedalem, ktory tego nie akceptuje i mialem problemy z alkoholem i bylem zgwalcony i zdradzilo mnie moje wlasne cialo, zabierajac mi genitalia i ...
(mam22 lata)

moze rzeczywiscie to prawda, ze jeszcze wam zycie tak nie przyjebalo, zebyscie chcieli sie odbic od dna, ale chlopaki szkoda czasu...j



Laissez,

1) jeśli będziesz faktycznie zazdrosny, to dlatego że pisząc do mnie nieprzyjemne dla mnie a nawet w moim odczuciu obraźliwe, paskudne rzeczy na priwa sprawiłeś, że odechciało mi się bliższego kontaktu z Tobą, na który wcześniej miałem ochotę - po prostu pokazałeś mi się w innym świetle i to mnie od Ciebie odepchnęło...

a przy okazji, nie pisz do mnie więcej takich rzeczy jak to co ostatnio, bo uprzedzam Cię, że jeśli to zrobisz po raz kolejny, to ja to upublicznię na tym forum i każdy będzie mógł sobie przeczytać... - jesteś ostrzeżony więc będzie to z mojej strony całkowicie fair wobec Ciebie

2) zwracałem Ci już uwagę, żebyś nie mówił za mnie co JA czuję i dlaczego tak czuję... bo jest to przekraczanie moich granic - możesz mówić tylko o sobie - co TY czujesz i ewentualnie analizować swoje własne uczucia, jeśli chcesz... lub jeśli ktoś inny pozwoli Ci na to, to wówczas przypisuj tej osobie uczucia, które według Ciebie osoba ta żywi, o ile będziecie z tego mieli jakikolwiek pożytek lub radochę...

3) twoje rady czy sugestie skierowane do mnie mnie nie interesują, gdyż przekonałem się, że Twoje intencje są co najmniej dwuznaczne - najpierw posługujesz się ironią czy manipulacją (do czego się nawet publicznie przyznajesz) lub dosadną, wręcz obraźliwą, formą wypowiedzi (co mogę udowodnić, jeśli chcesz - cytując Twoje prywatne wypowiedzi do mnie) a następnie całkowicie ignorujesz propozycję omówienia tego co w niejasny za to w bardzo nieprzyjemny sposób powiedziałeś, tak jakby Ci w ogóle nie zależało na zrozumieniu przez drugą stronę tego co chciałeś przekazać... - z takim czymś trzymaj się ode mnie z daleka :? albo napraw to co zrobiłeś i zmień styl bycia...

wyliczone przez Ciebie cierpienia i nieszczęścia, które Cię spotkały i których Ci współczuję nie usprawiedliwiają jednak, w moich oczach, takiej postawy jak ta, którą wobec mnie przyjąłeś... i to szczególnie z racji tego, że okazałem Ci w moim odczuciu sporo sympatii, wyrozumiałości, zainteresowania Twoimi problemami a nawet raz czy dwa potrafiłem Cię przeprosić za moje własne błędy, jak również z dystansem i humorem podchodzić do tego, co w moim odbiorze nie było czasami z Twojej strony przyjemne czy miłe... jednak ostatnio posuwasz się za daleko, jak dla mnie, o czym Cię tutaj informuję i oczekuję zmiany zachowania z Twojej strony...

sorry Legionnaire za off topic w Twoim wątku, ale czułem potrzebę jasnego postawienia pewnych spraw w tym miejscu w stosunku do laissez_faire
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez laissez_faire » 19 mar 2008, o 16:35

kotus upubliczniaj co ci sie zywnie podoba, wypowiadam sie jasno i utorzsamiam sie z kazdym swoim slowem...
probowalem byc z toba szczery, jak widac marnowalem czas...
laissez_faire
 

Postprzez Filemon » 19 mar 2008, o 17:25

laissez_faire napisał(a):kotus upubliczniaj co ci sie zywnie podoba, wypowiadam sie jasno i utorzsamiam sie z kazdym swoim slowem...
probowalem byc z toba szczery, jak widac marnowalem czas...


Cieszyłbym się, gdybyś utoŻsamiając się z własnymi słowami potrafił jeszcze odczuć i dostrzec, kiedy są one zupełnie niestosowne i mogą wywołać destruktywny skutek oraz potrafił to naprawić, jeśli już Ci się coś takiego przydarzy oraz nie powtarzać w przyszłości własnych błędów - życia uczymy się chyba całkiem podobnie jak ortografii, choć znajomość tej ostatniej ma być może mniejsze znaczenie...

Myślę, że wtedy gdy udaje nam się taka nauka na własnych błędach, to wówczas dopiero możemy mówić o naszej prawdziwej tożsamości - związanej z naszą autentyczną wartością jako jednostki ludzkiej a nie tylko taką fałszywie przypisywaną sobie i opartą na przykład na samej sprawności intelektualnej i na rozdmuchanym poczuciu własnego "ego". Mnie osobiście zależy na takiej nauce i sam ciągle jestem w jej trakcie - zresztą zgadzam się z powiedzeniem, że uczymy się całe życie (jeśli tylko tego chcemy, oczywiście...).
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez pukapuk » 19 mar 2008, o 18:06

Panowie Filemon i laissez . Tak się zastanawiam czy może nie było by lepiej jak byście sobie dawali po pysku na jakimś osobnym wątku można taki założyć


:lol:
pukapuk
 

Postprzez Filemon » 19 mar 2008, o 18:18

pukapuk napisał(a):Panowie Filemon i laissez . Tak się zastanawiam czy może nie było by lepiej jak byście sobie dawali po pysku na jakimś osobnym wątku można taki założyć


:lol:


pukapuk, zachęcasz do... rękoczynów? gustujesz? :P ;)

bo ja nie - powiedziałem co trzeba w miejscu, w którym zostałem imiennie wymieniony w formie która mi nie odpowiada a tak się składa, że to nie pierwszy taki raz ze strony tej osoby i ostatnio przekroczyło to pewne określone granice...
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez pukapuk » 19 mar 2008, o 18:41

Filemon ja tam między drzwi paluchów nie wkładam. Ale jak ktoś się zachowuje no powiedzmy nie taktownie :? Obraża interlokutora i słucha tylko sam siebie to po co z nim dyskutować ? Jak sam mówisz już nie raz miała miejsce taka sytuacja. Wydaje mi się że na forum wsparcia powinno się unikać dialektycznej
dysputy która nie specjalnie prowadzi do wspierania ale bardziej idzie w kierunku regulowania uczuć co prezentuje... laissez_faire. Pozdrawiam.
pukapuk
 

Postprzez laissez_faire » 19 mar 2008, o 19:54

dobra dotarlo do mnie...
odpoczynek od tego forum nawet mi sie przyda;

smutno mi tylko, ze musialbym rzucac 'chujami' zeby ktos dostrzegl, ze ja tez cierpie ;]... ale ponad wszystko pragne wyjsc z tego stanu i tego pragnienia zycze tez innym;

L. przepraszam, mimo wszystko przeczytaj prosze to co mialem ci do powiedzenia... wsieknij sie na mnie, obrzuc mnie blotem, ale przemysl to sobie...
laissez_faire
 

Postprzez Filemon » 19 mar 2008, o 20:18

laissez, JA dostrzegłem że cierpisz (bez konieczności z Twojej strony rzucania czymkolwiek...) i w bardzo szczery sposób wyszedłem w Twoim kierunku - zarówno z polemiką jak i z sympatią do Ciebie, którą niegdyś wyraziłem...

jednak przyjrzyj się temu jak na to odpowiedziałeś... jak mnie potraktowałeś - czy TY wziąłeś pod uwagę jak ja się mogę poczuć po Twoich rozmaitych wypowiedziach (tych na priva)...? bo według mnie nie wykazałeś takiej wrażliwości...

a mimo to, nie jest moją intencją w jakikolwiek sposób przyczyniać się do tego, żebyś odchodził z tego forum - chcę, żebyś o tym wiedział...

dlaczego z takim uporem zakładasz, że Ty "ponad wszystko" chcesz wyjść ze swojego stanu cierpienia a inni, to pewnie nie za bardzo... - wiesz jak mnie to wkurwia?! - czy Ty myślisz, że mnie jest dobrze, kiedy się w tym depresyjno-lękowym gównie męczę i to po załamaniu się dobrego samopoczucia, które utrzymywało się już przez dłuższy czas..?

to może Ty też tylko tak gadasz, że Ci zależy a nie przykładasz się wystarczająco i dlatego Ci się ciągle nie udaje...? - co za bzdura!!! grrrrrrrr.....
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Uzależnienia

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 52 gości