Co zrobić, żeby się nie odezwać...

Problemy z partnerami.

Co zrobić, żeby się nie odezwać...

Postprzez monisiax » 17 mar 2008, o 01:23

Ciągle ten sam scenariusz. Obojętne z jakiego powodu wybucha kłótnia, czy jest to jego, czy moja wina, on w którymś momencie przestaje się odzywać. I milczy... I tak potrafi dwa, trzy dni... Rozumiem, że czasem warto się nie odzywać, żeby przemyśleć, odsapnąć, spojrzeć innymi oczami, ale trzy dni???
Zawsze liczę na to, że jeżeli to jest jego wina, to powinien przeprosić od razu, ale nie przeprasza... Nie wytrzymuję tych cichych dni. Nie umiem sobie znaleźć miejsca. Czasem zaczynam rozmowę, a potem czuję się źle, bo znów nie wytrzymałam mimo postanowienia, czuję się słaba i nic nie warta. Wiem, że lepiej jest, kiedy czekam i on pierwszy rozpocznie rozmowę, ale nie umiem sobie poradzić z jego milczeniem. W mojej głowie pojawia się myśl, żebym się odezwała, że przecież to głupie i dziecinne, tak się nie odzywać, kiedy można porozmawiać i wszystko sobie wyjaśnić... i pękam, a potem siebie nienawidzę. Czy jestem uzależniona??? Macie coś takiego? Jak sobie z tym radzicie? Poradźcie co mam robić...
monisiax
 
Posty: 20
Dołączył(a): 17 mar 2008, o 00:42

Postprzez PyRkA:) » 17 mar 2008, o 02:10

uwazam, ze koles wie na czym stoi i latwo mu przychodza te cale jego grymasy!
przyzwyczilas go do tego i w tym tkwi problem...wie ze jestes slaba i zawsze sie pojawisz kiedy cie potrzebuje...przykre to ale jedynym sposobem moze byc tylko twoja cierpliwosc lub wrecz nazwe to upartoscia do tego zeby to on wyciagnal pierwszy reke i zaczal rozmawiac z toba...
zadaj sobie pytanie czy on cie szanuje i czy zalezy mu na tym zeby bylo miedzy wami dobrze...
bywa i tak ze faceci potrzebuja czasu ale nie tyle...czy ten problem tkwi u was od zawsze czy kiedys bylo inaczej...moze jakakolwiek sytuacja przyczynila sie do tego ze tak sie zachowuje???zastanow sie i uwiez mi, on musi zauwazyc ze tez cie moze stracic...bo przeciez ile razy mozna prosic i rozmawiac...jego pewnosc siebie powinna sie skonczyc bo inaczej sie znudzi i wtedy to juz bedzie problem...
zycze powodzenia, pozdrawiam
PyRkA:)
 
Posty: 6
Dołączył(a): 15 mar 2008, o 00:51

Postprzez Kreolek » 17 mar 2008, o 07:57

To bardzo ciezko tak nie odezwac sie pierwszej po klotni do swojej drugiej polowki... Mysle jednak, ze warto wprowadzic pewne zmiany. Pomysl, jesli sie nie odezwiesz, to on pomysli, <hej, cos jest nie tak nie odzwya sie, ciekawe co sie stalo, moze jej juz nie zalezy...?> - Ty bedziesz gora a jego zmobilizujesz do tego, aby to on zrobil pierwszy krok :) i zobaczysz co Co powie, i jak sie zachowa. Na pewn zdziwi sie Twoim zachowaniem :)
Kreolek
 
Posty: 55
Dołączył(a): 21 sty 2008, o 21:05

Postprzez ewka » 17 mar 2008, o 10:14

A czy to coś strasznie złego, że odzywasz się pierwsza? Znam małżeństwo, które... nie rozmawiali pół roku!!! To był rekord, miesięczne milczenia też bywały. Oboje równo uparci! Jaki tego sens, to nie wiem. I nie uważam, że ten, który pierwszy próbuje powrócić do normalności... że to jakieś nienormalne zachowanie - właśnie normalniejsze niż uparte milczenie, z którego ABSOLUTNIE NIC nie wynika.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez monisiax » 17 mar 2008, o 17:01

Dzięki za wsparcie. Zdaję sobie ze wszystkiego co tutaj napisałyście. Że jest mnie pewien, że powinnam wytrzymać. Ale całkowicie nie wiem jak sobie z tym poradzić. On zawsze sie nie odzywał, to był jego sposób na kłótnię. Zamilknąć i się nie odzywać. A ja tego nienawidzę.... Muszę znaleźć sposób, żeby znaleźć w sobie tyle cierpliwości, aby wytrzymać.
monisiax
 
Posty: 20
Dołączył(a): 17 mar 2008, o 00:42

Postprzez mahika » 17 mar 2008, o 17:04

Ale po co?
Avatar użytkownika
mahika
 
Posty: 13346
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 16:07

Postprzez Kreolek » 17 mar 2008, o 17:16

PIszesz:
,,Muszę znaleźć sposób, żeby znaleźć w sobie tyle cierpliwości, aby wytrzymać."
Ale czemu Ty masz w sobie szukac cierpliwosci i dawac z siebie tyle energii i sie meczyc (bo w sumie na to wychodzi), a on nie kiwnie palcem i wygodnie czeka, az sprawa sie wyjasni z Twojej strony. Jesli caly czas tak robi, to pewnie sie nie zmieni, musialabys tym jakos sprytnie pokierowac, ale jesli dalej tak bedzie, to on sie w tek kwestii nie zmieni.
Takie meczenie sie nie ma sensu, chyba ze rzeczywsice jestes w stanie zrobic tyle dla niego i zawsze wycaigac pierwsza reke do zgody.
Ale napisalas tez:
,,A ja tego nienawidzę...." , musisz odp. sobie sama.
Kreolek
 
Posty: 55
Dołączył(a): 21 sty 2008, o 21:05

Postprzez ewka » 17 mar 2008, o 18:08

A ja w dalszym ciągu nie rozumiem, dlaczego wyciągnięcie ręki (czyli normalne rozmawianie) jest "gorsze"? Skoro nienawidzisz tego milczenia i łatwiej Ci nie milczeć... to dlaczego masz koniecznie milczeć? W imię czego? A jeśli w naturze już tak macie, że Tobie jest łatwiej to zrobić? Przecież jakoś sobie te zadymy wyjaśniacie i jakoś ustalacie, kto przegiął? Czy ten, co przerywa milczenie... staje się automatycznie "winnym"?

Wytłumaczcie mi, bo nie rozumiem.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez cosy » 17 mar 2008, o 18:21

Wiesz co ewka? Moze to nie jest poprawne myslenie...ale ja tez miałam 'kaca moralnego' gdy ..pierwsza wyciagałam reke na zgode po kłótni, wtedy gdy wiedziałm ze to on zawinił i spowodował ze zachwiała sie nasza relacja. Wyciągałam pierwsza ręke, bo nie umiałam życ w niezgodzie..i dla własnego spokoju psychicznego tak robiłam, ale z drugiej strony mialam jakis tam zal do niego o to że to nie On do mnie przyszedł po zgode, tylko ja szłam do niego... Po tym szło myslenie, ze jemu juz na mnie nie zalezy itd itd
Avatar użytkownika
cosy
 
Posty: 245
Dołączył(a): 27 gru 2007, o 16:59

Postprzez Applee » 17 mar 2008, o 18:39

ja dolacze do grona dziewczyn... Dokladnie. odczuwam takie sytuacje i interpretuje je w taki sposob, ze skoro po klotni chociaz on zawinil, ja pierwsza wyciagam reke, to pewnie jemu na mnie nie zalezy...
Kiedys uwazalam,ze najlepiej jest jakos od razu sie pogodzic, ale po pewnym czasie "trace we wlasnych oczach"....
Applee
 
Posty: 170
Dołączył(a): 21 lip 2007, o 15:40
Lokalizacja: Wawa

Postprzez ewka » 17 mar 2008, o 20:51

Wg mnie nieodzywanie i to WBREW sobie jest bez sensu... to jak gwałt sobie zadawany. Szkoda byłoby mi swojej własnej energii na to, by działać wbrew sobie. Co z tego, że z zewnątrz "twardzielka", jak wewnątrz się cała topi? Gdzie tutaj jakaś harmonia?

No ale... to tylko moje zdanie;)
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez cosy » 17 mar 2008, o 21:19

ewka, masz racje. To na pewno nie jest zdrowe dla naszej psychiki takie dziąłanie wbrew sobie..

A co , gdy jestesmy postawieni przed faktem dokonanym?? Ja chce utrzymywac kontakt z drugą osobą,a ta osoba tego nie chce. Co wtedy? Co wybrac? Własne potrzeby czy jednak uszanowac wole drugiej osoby i bic się z własnymi potrzebami??

Co Ty byś wybrała?
Avatar użytkownika
cosy
 
Posty: 245
Dołączył(a): 27 gru 2007, o 16:59

Postprzez ewka » 17 mar 2008, o 22:20

Przede wszystkim... jaka jest wola (wolna?) tamtej osoby, skoro jest zniewolona jakiś głupim gniewem? Wola, to wolny czyn, dobry, niczym nieskrępowany. Skoro tak to widzę... tamta wola jest skrępowana gniewem. I inaczej widzę gniew (bo w środku jestem cała gniewna) i gniew, bo "będę się gniewać, bo tak". Przecież razem, to wspólne budowanie... daję to, czego tam jest mniej (lub za mało).

Wcale nie uważam, że to jest łatwe... ale nie umiem działać wbrew sobie, wg jakiegoś schematu (jakiego?). Każdy jest inny i schematy szlag trafia.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez cosy » 17 mar 2008, o 22:37

Ewka, masz racje.

ja jakoś nigdy nie spojrzałam na tą sprawę poprzez pryzmat gniewu...i zniewolenia przez gniew...ehh
Avatar użytkownika
cosy
 
Posty: 245
Dołączył(a): 27 gru 2007, o 16:59

Postprzez citizen » 18 mar 2008, o 11:56

Milczenie, które jest formą "karania" za jakąś przewinę (niezależnie czy realną czy wyimaginowaną), jest przejawem przemocy psychicznej, trzeba sobie z tego zdawać sprawę.

Odzywając się pierwsza po takiej sytuacji, przyjmujesz reguły gry tej drugiej osoby. To tak jakby on Cię uderzył, a Ty byś go potem przepraszała, za to, że go do tego sprowokowałaś.

Musisz wyjść z tego kręgu. Już pomijając to, że to jest zwyczajnie dziecinne i niedojrzałe, to po prostu, ale musisz to zrobić dla własnego dobra. Powiedz mu jasno co czujesz w momencie gdy on milczy i jak to odbierasz, bez obwiniania go, tylko po prostu swoje uczucia. Jeśli mimo takiej deklaracji on nie zmieni swojego zachowania to masz jasność jak interesują go Twoje uczucia.
citizen
 
Posty: 102
Dołączył(a): 7 gru 2007, o 12:33

Następna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 236 gości

cron