Laissez,
Wszystko OK. Wykraczałem poza ramy stereotypu - to prawda. Udało nam się spędzić razem kilka, długich lat. Ale w którymś momencie się pokręciło. Nie z powodu seksualnych fantazji, nie z powogu zdrady. Głównie przez to, że nie potrafiłem sobie poradzić z wieloma sprawami: a jego zachowaniem, pracą, ówczesną sytuacją i być może jakieś wspomnienia z przeszłości, które nie dają mi spokoju. Druga rzecz, to chęć posiadania jakiegoś przyjaciela, kto będzie blisko, razem, wspierał, nawet hetero... szukałem, pisałem o tym nawet tutaj. Ale nikt taki się nie znalazł.
Bezsensu. Bo ludzie biegną za czymś, niezauważając innych.
Poznać hetero było by mi nawet na rękę - bezpiecznie, normalnie. Ale nie, same pantofle...
Teraz sytuacja troche się pogorszyła.
Pracy jak nie było, tak nie ma. Ale nie poddaje się.
Sytuacja troche się odwróciła, bo zamiast ja rozchodzić się z chłopakiem, oddalać się stopniowo, odpoczywać i budować nowe życie... to mój przyjaciel ograniczył nasz kontakt. Nie ma już codziennych rozmów na Skype, już nawet na maila nie odpisze przez 3-4 dni. Ja piszę sms'a ale odpisze tak "pusto" albo nie odpisze w ogóle. Ja codziennie na niego czekam na GG, na Skype... ale go nie ma.
To smutne, ale prawdziwe.
Po prostu znów zostałem sam. Znów jest tak jak było zawsze. Byli przyjaciele na rok... dwa... i znikali
Z całego serca chciałbym żeby był hetero. No ale nie jest.
Cześć!