przez smerfetka0 » 24 lis 2013, o 17:18
Ksiezycowa to jest tak ze to oni wynajeli caly duzy dom od wlasciciela, na nich jest umowa, wszystkie rachunki, w gruncie rzeczy po za zaplacaniem calego czynszu (bo do tego nie trzeba jezyka, przyjezdza facet, podpisuje, daje kwitek a oni kase) my zajmujemy sie wszystkim bo nie umieja po angielsku ni w zab. Oni zajeli sobie salon, w sensie ze i salon i jeden pokoj zrobili sobie dla siebie, jak by nie bylo to oni "rzadza" w tym domu, ale ani nasza wlasnosc, ani ich.
ciezko mi sie wkurzac na lubego, bo ja sama nie widze wyjscia jak na ta chwile. Ja nie mam pracy, jak on straci, to co zrobimy? wszedzie indziej nas wypieprza, tutaj pogadaja pogadaja ale placimy jak mamy jak by nie bylo. po za tym w jego firmie czasem jest duze opoznienie w pracy z wyplata, nawet do miesiaca, i o kazdy grosz trzeba sie od szefow upominac, nikt nie bedzie nam na nasze opoznienia patrzyl. Kiedys szukalismy pokoju innego, ale z dwoma kotami doslownie nikt nie chcial, jest tyle ludzi na pokoje ze na co komu taki problem, ja to rozumiem. Nie jestem wielka milosniczka kotow, bylabym je w stanie oddac do dobrej rodziny, ale nikogo nie udalo mi sie znalezc, a luby sie uparl ze albo do dobrej rodziny albo w ogole.
na nic drozszego nas niestety nie stac.
nigdy nie probowalam szukac innej pary do dwupokojowego mieszkania, koszt i tak bylby wyzszy, a puki nie znajde stalej pracy, nie ma co sobie pomarzyc o czyms nawet troche drozszym. Zreszta to zamkniete kolo. Ja juz po studiach, on chcial isc w przyszlym roku na kurs na autobusy, wiaze sie to z mniejsza iloscia godzin jego pracy, a ze sporym wydatkiem.
nie non stop sa takie sytuacje, w wiekszosci da sie z nimi jakos przezyc, wiec to mniejsze zlo na razie.