Witam
Postanowiłam napisać do Was, ponieważ jestem w bardzo złej kondycji psychicznej. Mam 28 lat, pochodzę z domu, w którym była przemoc fizyczna i psychiczna ze strony mojej matki. Moje dzieciństwo to było piekło- bicie, wyzywanie i obarczanie obowiązkami ponad mój wiek. A na zewnątrz szczęśliwa i spokojna rodzina. Moja matka wyładowywała na mnie i na moim rodzeństwie całą swoją złość i nienawiść, a mój ojciec udawał, że nic nie widzi. Chyba tylko dlatego żeby mieć samemu święty spokój.
I chociaż już wyrwałam się z tego w sensie fizycznym, to nadal boli. Wyszłam za mąż w wieku 22 lat. Z rodzicami od 7 lat nie utrzymuję kontaktu, tak jak i moi bracia. W chwili obecnej "zwaliło się na mnie" trochę problemów. Zacznę może od tego że wydzwaniają do mnie różne instytucje z mojego rodzinnego miasta, w sprawie moich rodziców. U mojej matki stwierdzono schizofrenię paranoidalną, z którą zyje od wielu lat. W tej chwili został jej tylko ojciec i moj 15-letni brat, na których to wszystko się skupia. Ciągle przyjeżdża policja i dzieją się różne straszne rzeczy. Ja jestem od tego daleko, ale cały czas przezywam to bardzo.
Do tego dochodzi sprawa choroba mojego męża. Mój mąż ma 32 lata i jest chory na chorobę parkinsona. To bardzo dobry człowiek i bardzo go kocham. Na razie jego choroba jest w początkowym stadium, ale i tak bywają dni kiedy nie daje rady chodzić. Został zwolniony z pracy i w tej chwili ja nas utrzymuję. Od dwóch lat staramy się o dziecko i nic. Zrobiliśmy już badania- niby wszystko jest ok, ale cały czas nie wychodzi.
Do tego wszystkiego mieszkamy w domu moich teściów. Nie robią mi krzywdy, nie są jacyś specjalnie nieznośni. Ale róznimy się od siebie bardzo. Ja staram się dostosować ale bardzo często już nie daję rady chodzić i się uśmiechać. W domu jest zawsze bardzo dużo ludzi. A ja się czuję bardzo samotna, niepotrzebna i zaciskam zęby żeby się nie rozpłakać i nie uciec. Jakiś czas temu byłam w bardzo złym stanie- miałam cały czas myśli samobójcze i właściwie tylko dlatego, że postanowiłam spróbować ostatni raz- poszłam na terapię. Chodziłam na terapię grupową przez 3 miesiące. Bardzo mi ona pomogła uporać się z moją przeszłością i zrozumieć że muszę zacząć żyć przyszłością, a nie tym co było. Teraz jednak znów jest mi barzo źle. Czuję się bardzo samotna. Nie wiem co mam zrobić ze swoim życiem. Mam bardzo niską samoocenę. Wystarczy że ktoś z domowników nie ma humoru, a ja bardzo to biorę do siebie i przeżywam. Doszedł do tego jeszcze brak snu i ciągły lęk.
Bardzo boję się swojego życia. Czuję się gorsza od innych i powoli tracę siły do życia. Bardzo chciałabym wiedzieć, czy da się zmienić tak, aby w końcu móc żyć normalnie i cieszyć się życiem.