Ciągle gdzieś tam jest On...

Problemy z partnerami.

Re: Ciągle gdzieś tam jest On...

Postprzez hanusia » 8 paź 2013, o 10:30

Ona 32

Jeśli chodzi o uciekanie,to jest jakby przenośnia .Chodzi o to ,że nie będę już uciekać jak do tej pory.Mój mąż gdy pił uciekałam do mamy z dziećmi,żeby nie widziały i nie słyszały awantur i pijanego ojca.13 lat temu mąż dostał padaczki alkoholowej i wywiozłam go do szpitala,tam go odtruto i od tej pory mam spokój,jeśli chodzi o alkohhol.Natomiast została w nim niedojrzałość emocjonalna.Awantury,krzyki .Jest człowiekiem chorym.
Ja nie pozwalam sobie na takie zachowanie męża i takie traktowanie.Przestałam uciekać .Jeżeli chce mieszkać w tym
naszym mieszkaniu to albo niech weźmie się za siebie albo niech się wynosi, mam na to sposoby.
Chodzi o to ,żeby walczyć o siebie bez krzywdy dla siebie i dla innych.
hanusia
 
Posty: 5
Dołączył(a): 6 paź 2013, o 18:48

Re: Ciągle gdzieś tam jest On...

Postprzez Księżycowa » 8 paź 2013, o 14:13

ona32 napisał(a):Księzycowa,

10 miesiecy to malo?
Sa tacy, co cale zycie chodza i nic ich nie zmieni, sa tacy, co pojda kilka razy i ich zycie zmienia sie o 180 stopni.
Energie wlozona w ironie zachowalabym na aktywnosci, ktore faktycznie maja jakas wartosc dodana.


Wybacz ona, ale nie jesteś dla mnie osobą, z której rad chciałabym korzystać.

10 mies... pytanie jakie. Systematyczne a może nie. Nie chce mi się też wierzyć, że terapeuta sam powiedział, że już wystarczy. Oczywiście jeśli to był dobry terapeuta, bo chyba żaden dobry nie zakończyłby terapii gdyby widział, że skazujesz dziecko na zycie z kimś, kto robi mu krzywdę.
Na to sama sobie odpowiedz...
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: Ciągle gdzieś tam jest On...

Postprzez josi » 8 paź 2013, o 17:30

Ja sie do tej "grupy" jak to okreslilas bis nie zaliczam jakby co.
wracajac do tematu

ona32 napisał(a):

Wiesz przy moim bylym mezu codziennie wyobrazalam sobie jak spedza czas z inna kobieta, przyjmowalam ten obraz i to oswajalo mnie z ta mysla, pozwalalo sie powoli z tym godzic. Tobie tez radzilabym przyjac taka postawe (niech podrywa dziewczyny, nic w tym zlego, bylismy ze soba, ale juz nie jestesmy


To chyba dobre podejscie, ja kiedys wrecz stwierdzilam ze pomogloby mi gdybym ich widziala razem i w koncu by do mnie dotarlo ze to juz koniec, ze wzgledu na dzielaca nas odleglosc nie widzialam ani jego ani jego dziewczyn, i rozne obrazy przychodzily mi do glowy i pogodzenie sie z prawda trwalo dlugo.
josi
 
Posty: 1086
Dołączył(a): 25 maja 2007, o 18:30
Lokalizacja: wlkp/uk

Re: Ciągle gdzieś tam jest On...

Postprzez mahika » 8 paź 2013, o 20:09

Ojej, Księżycowa, ale ty też jesteś osobą,
z której rad być może ktoś inny nie chciałby korzystać.
Tak samo i ja, i inni :)
Przecież takie jest to forum, że kazdy wybiera coś dla siebie :)

Odnośnie terapii, to w moim przypadku było podobnie.
Nie trwała latami, ale bardzo dużo wniosla do mojego życia.
Teraz czuję że przydałoby się kilka spotkań,
ale jestem spokojna o to że pomoże na następne kilka lat :)
Avatar użytkownika
mahika
 
Posty: 13346
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 16:07

Re: Ciągle gdzieś tam jest On...

Postprzez Księżycowa » 8 paź 2013, o 21:06

mahika napisał(a):Ojej, Księżycowa, ale ty też jesteś osobą,
z której rad być może ktoś inny nie chciałby korzystać.


zgadzam sie i nie musi.
Ja po prostu uwazam, ze osoba, która krzywdzi swoje dziecko nie jest dla mnie wiarygodnym doradca. Jakos w tej sytuacji jest to dla mnie na tyle razace, ze postanowiłam to napisac.

Ja też za każdym razem kiedy komus odpowiadam i podchodzę do rzeczy, która nadal jest dla mnie trudna, to informuję o tym i się nie wypowiadam jeśli czegoś nie wiem, nie przerobiłam. Nie mówię, że już mam wszystko od początku do końca poukładane tak jak Ona na przykład tym bardziej, ze znamy jej sytuację i wiemy, ze to nie mozliwe, choćby po decyzjach jakie podejmuje, wiec myślę, że to porównanie

mahika napisał(a):Odnośnie terapii, to w moim przypadku było podobnie.
Nie trwała latami, ale bardzo dużo wniosla do mojego życia.
Teraz czuję że przydałoby się kilka spotkań,
ale jestem spokojna o to że pomoże na następne kilka lat :)


... jakoś nie ma tu zastosowania.
Ale to moje zdanie, które mam prawo wyrazić, prawda?

Może te moje wypowiedzi są oschłe... ale wkurza mnie, że ktoś podejmuje decyzje, które krzywdzą małego człowieka i twierdzi, że ma poukładane. I mam do tego prawo, zeby tak to odbierać.
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: Ciągle gdzieś tam jest On...

Postprzez Margerytka » 8 paź 2013, o 21:43

Witam
Przeczytałam wypowiedzi Ona 32 i tak się zastanawiam ale z tych wypowiedzi nie wynika, iż dziecko jest z Nią i z Panem do którego Ona 32 wróciła, mimo iż tyle zastrzeżeń było do zachowania Pana.
No cóż - nie wiadomo- może dziecko jest u Babci i Dziadka ..... wbrew pozorom są kobiety, które nie mają czasu
zająć się dzieckiem lub też dokonują wyboru, nierzadko stawiając na pierwszym miejscu Pana a dziecko cóż zawsze można odwiedzić w sobotę, niedzielę o ile nie ma istotniejszych zajęć. Przecież u dziadków krzywda mu się nie dzieje.
Margerytka
 
Posty: 127
Dołączył(a): 25 kwi 2010, o 00:50

Re: Ciągle gdzieś tam jest On...

Postprzez Księżycowa » 8 paź 2013, o 21:51

Margerytka napisał(a): a dziecko cóż zawsze można odwiedzić w sobotę, niedzielę o ile nie ma istotniejszych zajęć. Przecież u dziadków krzywda mu się nie dzieje.


emocjonalnie dzieje się ogromna.
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: Ciągle gdzieś tam jest On...

Postprzez Margerytka » 8 paź 2013, o 23:13

Tak ale czy taka matka zwraca uwagę na problemy emocjonalne dziecka, nie wydaje mi się- skoro w pewnych wypadkach ważniejszy jest ON - jaki by nie był- aby tylko był.
To właśnie ON dla wielu kobiet jest istotniejszy od dziecka - bo wg pewnego kręgu gdy ON jest to wtedy dopiero kobieta czuje się dowartościowana:D
Margerytka
 
Posty: 127
Dołączył(a): 25 kwi 2010, o 00:50

Re: Ciągle gdzieś tam jest On...

Postprzez Księżycowa » 8 paź 2013, o 23:20

Tak, masz rację, więc właśnie o tym piszę.
Rozumiem na czym to polega, ale mnie wnerw bierze na taką krzywdę, która się dzieje a dziać się nie musi a niestety będzie, bo przecież wszystko jest już poukładane :bezradny:
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: Ciągle gdzieś tam jest On...

Postprzez impresja77 » 9 paź 2013, o 20:01

Ja tylko zastanawiam się i nie mogę zrozumieć ,dlaczego ona32 i niektóre kobiety przedkładają dobro partnera nad dobro dziecka? Zastanawiam się dlaczego niektóre kobiety doskonale wiedzą czego potrzeba do szcześcia partnerowi,świetnie znają ich psychikę i ich potrzeby,starają się je odgadywać i są skupione na ciągłym poszukiwaniu rozwiązania,żeby jemu z nią było lepiej i potrafią sie wykazać empatią,a tego samego nie potrafią zastosować w stosunku do dziecka. Tak jakby dziecko było rzeczą oczywistą ,która ma siedzieć cicho i się podporządkować,bo mamusia rozkminia jak tu dogodzić facetowi.Dlaczego niektóre kobiety nie wysilają sie tak w stosunku do swoich dzieci ,nie angażują całego swojego jestestwa w dzieci jak angażują sie w partnera.? To dla mnie jest niepojęte i nie umiem zrozumieć jakimi drogami chodzi ich umysł i wrażliwość.
Ona32 piszesz okrągłe słówka,ale jesteś niewiarygodna ponieważ skazujesz swoje dziecko na wspólne mieszkanie z przemocowcem i co byś pięknego napisała to i tak to o kant pobić,bo robisz dziecku krzywdę.Więc jesteś niewiarygodna.
Dajesz szansę facetowi,skupiona jesteś w naprawianiu jego ,a powiesz mi dlaczego nie dajesz szansy swojej córce na zycie w spokojnym domu bez lęku ,że wujek znowu ją skarci,bez ciągłego napięcia w dziecku,żeby tylko nie oberwać od obcego faceta?
Dlaczego nie dajesz szansy swemu dziecku,dlaczego nie wczuwasz się w jej uczucia,dlaczego nie słyszysz ,że mówi ,że nigdy wujkowi nie wybaczy tego co jej zrobił. Dlaczego nie widzisz i nie słyszysz swojego dziecka, a doskonale wiesz jak dogodzić facetowi,jak mu naprawić i umilić życie na jaką terapię go wysłać.Jezeli sie leczy ,to dlaczego mieszka z Wami i córka musi w tym uczestniczyć ,dlaczego nie chronisz jej przed nim i nie oddaliłaś go od niej na czas ,aż sie wyterapeutyzuje i będzie naprawiony? Nad nim pracujesz,wiesz czego mu trzeba,a jego stosunek do córki i zachowanie to ma po niej spłynąć jak po kaczce? uważasz,że to nie zostawi na niej trwałego śladu na jej psychice? przecież po tej akcji o której napisałaś to nie wiem jak ją trzeba utulać i tłumaczyć i odbudowywać zaufanie do innych ludzi,nie wiem czego trzeba użyć ,żeby wymazać z niej tą traumę wpychania kanapki i jej płaczu .jak mogłaś patrzeć na to? Jak możesz go dalej w domu trzymać nie mając lęku,że powtórzy się to samo ,albo i gorzej. Oszukujesz się,że to był incydent. Taki incydent zapowiada gorsze incydenty,tylko kwestia czasu i jego poczucia się pewnym....
A nawet jeżeli facet chce sie zmienic i pracować nad sobą ,to bym go nie dpousciła do dziecka,niech sie naprawia zdala od córki,jak będzie naprawiony za kilka lat to moze bym sie na Twoim miejscu zastanowiła ,ale pomoc i uwaga należy sie teraz córce ,a nie jemu. Odpowiesz?
Sądzę ,że o to chodziło Ksieżycowej mahika.....o te piękne słówka onej32,które nie mają absolutnie pokrycia w rzeczywistości.
Ostatnio edytowano 9 paź 2013, o 20:08 przez impresja77, łącznie edytowano 1 raz
impresja77
 
Posty: 1997
Dołączył(a): 29 sie 2013, o 16:36

Re: Ciągle gdzieś tam jest On...

Postprzez Sansevieria » 9 paź 2013, o 20:05

Retorycznie pytasz Impresjo czy też chciałabyś odpowiedzi? W kwestii "czemu partner staje sie ważniejszy od dziecka".
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Re: Ciągle gdzieś tam jest On...

Postprzez Księżycowa » 9 paź 2013, o 20:43

impresja77 napisał(a):Sądzę ,że o to chodziło Ksieżycowej mahika.....


Tak i nie... bo ja rozumiem dlaczego Ona postępuje tak a nie inaczej z jednej strony. Z drugiej z kolei mając świadomość tego jakie rzeczy mają na dziecko wpływ... nie wiem jak sobie wyobrazić co być moze czuje to dziecko jak zostaje z tym... panem samo. I nie jestem też taka pewna, że pan jest taki starający sie kiedy jest z dzieckiem sam.
Mając jasność w głowie jak mnie jako dziecko traktowano i co mi zrobiło krzywdę, to mam ochotę wybuchnąć jak czytam jak Ona podpiera się terapią, która rzekomo poukładała jej w głowie. Mnie nie przekona. Osób, które są w temacie nie tyle jej wątku, co tego jak to wszystko działa też nie, ale jak przyjdzie ktoś, kto jest w podobnej sytuacji z dzieckiem, to nie daj Bóg posłucha tych rad i ucierpi najbardziej koleje dziecko.
I można niby powiedzieć, że każdego rady można posłuchać lub nie... tylko, że to nie jest chyba kwestia czyichś poglądów, tylko tego, ze można wyrządzić dalsze szkody myśleniem, któremu zdecydowanie brak jeszcze terapii. Takie jest moje zdanie.
Mam taki lekki konflikt, bo rozumiem na czym polega sytuacja, też dlatego nei oceniam, ale też mnie wnerw bierze jak czytam, ze ktoś morduje psychikę dziecka i twierdzi, ze ma poukładane.
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: Ciągle gdzieś tam jest On...

Postprzez impresja77 » 10 paź 2013, o 09:52

Gdyby była sama to może nawet za niego życie oddać,jak chce ,ale ma córkę....
impresja77
 
Posty: 1997
Dołączył(a): 29 sie 2013, o 16:36

Re: Ciągle gdzieś tam jest On...

Postprzez caterpillar » 10 paź 2013, o 18:18

a ja sie zastanawiam czemu rozwalacie ludziom juz kolejny watek ciagle piszac do ona ?

zalozcie sobie osobny temat pt "dlaczego nie odeszla od meza" i tam meczcie bule

:roll:
Avatar użytkownika
caterpillar
 
Posty: 7067
Dołączył(a): 29 maja 2008, o 16:15
Lokalizacja: część świata

Re: Ciągle gdzieś tam jest On...

Postprzez KATKA » 10 paź 2013, o 18:42

:ok:
KATKA
 
Posty: 3593
Dołączył(a): 23 maja 2007, o 20:00
Lokalizacja: Poznań

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 291 gości