Filemonie widzisz...chyba znasz ten problem od podszewki skoro mnie tak rozgryzłeś,nawet uświadomiłeś mi to z czego nie zdawałam sobie w pełni świadomie sprawy...ale uparcie wierzę że nie jestem alkoholiczką,nie wiem jakoś nie czuję abym pasowała pod to określenie.Zresztą jest różnica w tym jak kiedyś piłam,a jak piję teraz.Owszem,kiedy przychodzi do konieczności utrzymania abstynencji to nie mogę sobie z tym poradzić,ale też nie mam jakiegoś niesamowitego ciśnienia na alkohol-nie trzęsą mi się ręce,nie widzę białych myszek,nie myślę o tym od rana ledwo oczy otworzę-po prostu okazjonalnie,ale czasem solidnie,zdarza mi się przegiąć ale nie robi to krzywdy nikomu znajdującemu się w otoczeniu.
Czuję że jeszcze to kontroluję w pewien sposób,ale nie kontroluję swoich emocji i to jest chyba największy problem...nie wiem...ogółem to dość trudna kwestia,nawet nie jestem pewna czy nie tłumaczę się teraz przed sobą,albo przed wami.Nie czuję żebym siebie oszukiwała.Czasem za to mam wrażenie że w CTU mnie robią w balona,że generalnie jakiś subiektywny punkt widzenia waży na moim miejscu w życiu,w jakim teraz się znajduję.Czy jest możliwa zła diagnoza?
Ostatnio znów okłamałam psychiatrę,bałam się że mnie zje*ie z góry na dół,a nie byłam w stanie tego znieść bo już i tak miałam dość ciśnienia w związku z pewnym ważnym wydarzeniem w moim życiu.
Na AA nie pójdę,nie jestem gotowa,czuję że to nie ten moment,tam przecież chodzą chyba osoby z większymi problemami niż mój?Nic już nie wiem...piszę tak jak odczuwam w tym momencie,ale sama nie wiem jaka jest prawda
Jedno wiem na pewno-czuję się niesamowicie zagubiona