Ciągle gdzieś tam jest On...

Problemy z partnerami.

Ciągle gdzieś tam jest On...

Postprzez Veroniq » 1 paź 2013, o 21:27

No własnie...

Niektore moze pamietaja, niektore nie - odeszlam 4 miesiace temu. Ulozylam sobie zycie, poskladalam, mam nowe zajecia, rozwijam sie, mam nowych przyjaciol, etc - ogolnie wszystko jest fajnie.

Ale ciagle mysle o nim... ale nie tak swiadomie, tylko tak podswiadomie... Sni mi sie czesto, mysle ze go spotkam, cos tam sie zastanawiam o nim, jest to dosc czeste... W zasadzie codziennie, albo co drugi dzien on jest jakos w moich myslach... Czy to normalnie i potrzeba mi wiecej czasu, czy moze cos zle robie...
Veroniq
 
Posty: 155
Dołączył(a): 6 cze 2013, o 07:19

Re: Ciągle gdzieś tam jest On...

Postprzez caterpillar » 2 paź 2013, o 18:35

$ miesiace to krotko mysle ,ze to zupelnie normalne moja kuzynka i ja tez mialysmy czesto takie "koszmarki" po rozstaniu daj sobie czas
Avatar użytkownika
caterpillar
 
Posty: 7067
Dołączył(a): 29 maja 2008, o 16:15
Lokalizacja: część świata

Re: Ciągle gdzieś tam jest On...

Postprzez Honest » 3 paź 2013, o 18:24

Veroniq, a za czym tęsknisz? W jakim kontekście o nim myslisz? Brakuje Ci jego czy po prostu bliskiej osoby, a on był ostatnia osoba, która dawała Ci bliskośc?

Mnie zapomnienie o moim eks zajęło kilka lat. Nie żałowałam rozstania, ale było we mnie tyle złości (oszukiwał mnie i zdradzał ze swoją eks). I ta złość minęła po dlugim czasie, a teraz czuję juz tylko politowanie do niego 8) .
Avatar użytkownika
Honest
 
Posty: 8326
Dołączył(a): 25 sie 2007, o 22:03

Re: Ciągle gdzieś tam jest On...

Postprzez Veroniq » 3 paź 2013, o 21:48

Honest napisał(a):Veroniq, a za czym tęsknisz? W jakim kontekście o nim myslisz? Brakuje Ci jego czy po prostu bliskiej osoby, a on był ostatnia osoba, która dawała Ci bliskośc?


Łapie sie na tym ze prowadze z nim wewnetrzny dialog, ze wyrzucam na niego czasami swoja zlosc, wscieklosc. Łapie sie, ze mu odpowiadam na jakies pytania, ktore mi zadal jak sie spotkalismy i odpowiadam mu na nie setki razy. Analizuje sobie sytuacje, kiedy sie spotkalismy na jakis biznesowych spotkaniach w pracy. Czemu zachowal sie tak, co mysli, zastnawiam sie co robi...
Jakis czas temu, gdy kolejne przesyki mu przekazalam, powiedzial mi, czy ja nie zaluje, ze nam nie wyszlo i co ja zrobie jak ON bedzie mial dziecko z kims innym!!!!!! Bardzo mnie to zabolalo, a on wiedzial co robi. Ja mu odpowiedzialam, ze nie chce miec dziecka z kimkolwiek.

I w kolko jakby te urywki rozmow czasami mi kraza w glowie... Czasem mi sie snia... Jeden ze snow byl w gulagu (to juz w ogole jakas schiza) i on mnie zapraszal do tego gulagu swojego... jakis naprade hardcore :(

Nie mysle - zaluje, nie mysle, ze tesknie za nim czy nawet za bliskoscia z nim - absolutnie, ciagle jakbym prowadzila z Nim taki dialog "wygarniajacy mu wszystko".

Ale w zwiazku z tym, ciagle jakby jest w moim zyciu, jakbym jakos nie potrafila sie od tego odciac... pogodzic... oderwac...

Jutro jest wyjazdowa impreza integracyjna z pracy. On jedzie. Ja zrezygnowalam, bo wydawalo mi sie, ze to moze doprowadzic do niepotrzebnych dziwnych sytuacji - nie chce np. patrzec jak podrywa jakies dziewczyny a wiem ze jest do tego zdolny :( Albo ja bym odbierala jego zachowania nieodpowiednio... A z drugiej strony szkoda mi, ze nie integruje sie ze wszystkimi... Tak to wyglada...

Reasumujac - nie stal mi sie jeszcze obojetny... chociaz bardzo dobrze mysle sobie radze z zyciem na codzien...
Veroniq
 
Posty: 155
Dołączył(a): 6 cze 2013, o 07:19

Re: Ciągle gdzieś tam jest On...

Postprzez ona32 » 4 paź 2013, o 11:32

Veroniq,


jedna z najmnije komfortowych sytuacji jest taka, kiedy konczymy zwiazek z partnerem, ale niestety praktycznie ciagle sie z nim widujemy, albo z tytulu laczacego nas dziecka, albo miejsca pracy. Wowczas gojenie sie ran jest dluzsze a pogodzenie sie z zaistniala sytuacja trudne i przewlekle.
Nie jest to sytuacja godna pozazdroszczenia. Mam podobna z moim bylym mezem. Tutaj pomogl tylkomczas i zdrowy rozsadek. Pewne rzeczy nigdy nie znikna z umyslu, pamiec w takich chwilach (na niekorzysc) jest niezawodna, ale dla dobra wiekszosci trzeba umiec sie przelamac. Komfort mojej corki byl dla mnie prio 1, dlatego tez przelamalam sie w pewnych kwestiach, czasami nawet dzialam wbrew sobie ale tylko po to by nie doszlo u niej do zaburzen i lekow przez nieakceptowanie sie jej rodzicow.
U ciebie zadbalabym o wlasne "ja" o swoje zdrowie i komfort psychiczny. Zadaj sobie pytanie, co wlasciwie daje ci analizowanie kazdej sytuacji i kazdego wypowiedzianego slowa i zachowania? Jezeli jest to proces powolnego godzenia sie z obecnym stanem rzeczy, to dobrze, jesli natomiast psuje cie to, wprowadza w stan niepokoju i leku to trzeba od tego odejsc.
Wiesz przy moim bylym mezu codziennie wyobrazalam sobie jak spedza czas z inna kobieta, przyjmowalam ten obraz i to oswajalo mnie z ta mysla, pozwalalo sie powoli z tym godzic. Tobie tez radzilabym przyjac taka postawe (niech podrywa dziewczyny, nic w tym zlego, bylismy ze soba, ale juz nie jestesmy, moze to jego kolejna nieostatnia, moze tak ma byc). Jesli to dla ciebie za trudne to moze warto zastanowic sie nad zmiana srodowiska pracy? to tez moze byc swego rodzaju wyzwaniem, moze otworzyc ci drzwi do nowego rozdzialu? Pomysl o tym.
ona32
 
Posty: 309
Dołączył(a): 14 lis 2012, o 20:17

Re: Ciągle gdzieś tam jest On...

Postprzez Honest » 4 paź 2013, o 20:48

ona32 napisał(a):Veroniq,

Komfort mojej corki byl dla mnie prio 1, dlatego tez przelamalam sie w pewnych kwestiach, czasami nawet dzialam wbrew sobie ale tylko po to by nie doszlo u niej do zaburzen i lekow przez nieakceptowanie sie jej rodzicow.


Ona32,

dlatego pozwoliłaś aby aktyalny partner źle ja traktował? Wybacz, ale... :roll:
Avatar użytkownika
Honest
 
Posty: 8326
Dołączył(a): 25 sie 2007, o 22:03

Re: Ciągle gdzieś tam jest On...

Postprzez ona32 » 6 paź 2013, o 14:01

Honest,


wybacz, ale czytanie tekstu bez zrozumienia i ciagle walkowanie, ze to nie byl problem tylko incydent (dwa przypadki) jest nie tyle irytujace co nudne.
Ehhhhh dobrze, ze korzystalam z psychoterapii i w mojej glowie jest wszytsko poukladane i mam odpowiedzi na wiele pytan.
.........
ona32
 
Posty: 309
Dołączył(a): 14 lis 2012, o 20:17

Re: Ciągle gdzieś tam jest On...

Postprzez Księżycowa » 6 paź 2013, o 16:47

ona32 napisał(a):Ehhhhh dobrze, ze korzystalam z psychoterapii i w mojej glowie jest wszytsko poukladane i mam odpowiedzi na wiele pytan.
.........


To ekspresem Ci pomógl. Też bym tak chciala. Ludzie latami chodzą, zeby zrozumieć a tu raz, dwa i pełnia zdrowia? Dasz mi namiary?
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: Ciągle gdzieś tam jest On...

Postprzez ona32 » 7 paź 2013, o 07:34

Księzycowa,

10 miesiecy to malo?
Sa tacy, co cale zycie chodza i nic ich nie zmieni, sa tacy, co pojda kilka razy i ich zycie zmienia sie o 180 stopni.
Energie wlozona w ironie zachowalabym na aktywnosci, ktore faktycznie maja jakas wartosc dodana.
ona32
 
Posty: 309
Dołączył(a): 14 lis 2012, o 20:17

Re: Ciągle gdzieś tam jest On...

Postprzez hanusia » 7 paź 2013, o 10:46

Ja chodzę na terapię,do psychologa,na mityngi już jakieś 13 lat i właśnie w tym roku najbardziej zrozumiałam co się ze mną działo prze 30 lat małżeństwa i jednocześnie zrozumiałam z jakim potworem związałam swoje życie.
Zewnątrz wygląda na bardzo wspaniałego ojca ,męża ,syna a wewnątrz sama zgnilizna.W tym momencie mogę przytoczyć przysłowie "Nie wszystko złoto co się świeci".
Na dzień dzisiejszy nie pozwalam na złe traktowanie przez mojego męża,o swoim życiu ja decyduje,ja podejmuje decyzję co mam zrobić ,gdzie mam iść,ja stawiam warunki,nie pozwalam się krzywdzić.

Nadal mieszkamy razem ponieważ moje finanse nie pozwalają mi na wyprowadzenie się z mieszkania .To jest również moje mieszkanie i mam prawo w nim mieszkać.Nie mam zamiaru wiecznie uciekać...TERAZ NAJWYŻSZY CZAS ABY TO ON ZACZĄŁ UCIEKAĆ.
hanusia
 
Posty: 5
Dołączył(a): 6 paź 2013, o 18:48

Re: Ciągle gdzieś tam jest On...

Postprzez ona32 » 7 paź 2013, o 11:53

Hanusia,

mieszkanie z kims tylko dla wzgledow finansowych tez nie jest wyjsciem z sytuacji.
Skoro to, jak piszesz, tez jest twoje mieszkanie to moze po prostu niech ktores z Was splaci w polowie druga osobe i uwolni sie od tej sytuacji.
Poza tym nie rozumiem,co masz na mysli piszac, zeby to teraz on przed toba uciekla?
Czy forma zemsty jest optymalnym rozwiazaniem? Kto i ile na tym zyska a kto ile straci i czy strata nie przewyzszy tego "zysku"?
Czy niewarto otworzyc sobie drzwi do niezaleznosci?
ona32
 
Posty: 309
Dołączył(a): 14 lis 2012, o 20:17

Re: Ciągle gdzieś tam jest On...

Postprzez Honest » 7 paź 2013, o 19:33

Ona,

wystarczy, że ktoś powie coś niewygodnego dla Ciebie, a już traktujesz tę osobę z wyższością. Coś chcesz nam udowodnić, ale jednocześnie samą siebie próbujesz o czyms przekonać. Niektórym dopasowywanie interpretacji świata do własnych wyborów odpowiada i daje poczucie bycia usprawiedliwionym.
Avatar użytkownika
Honest
 
Posty: 8326
Dołączył(a): 25 sie 2007, o 22:03

Re: Ciągle gdzieś tam jest On...

Postprzez ona32 » 8 paź 2013, o 07:50

Honest,


termin niewygodne a nieprawdziwe to nie to samo.
Z niewygodnym mozna sobie poradzic, ale nieprawdziwego nie da sie zaakceptowac.
Zadziwia mnie tez stwierdzenie, ze probuje komus cos udowadniac.
Jak wspomnialam wczesniej, szczegolnie tutaj nikomu niczego udowadniac nie musze. Jak juz pisze to wylacznie dla podzielenia sie swoimi przemysleniami. Uwagi, ktore tutaj sa pisane ostatnimi czasy nijak maja sie do stanu faktycznego. Nie zyje na tym swiecie od dzis i wiem, ze ile ludzi tyle opinii. Nie mniej jednak opinie nie zawsze musza byc prawdziwe, albo przekonujace, jesli nie podparte odpowiednia argumentacja.
Swoj temat w tym forum zamknelam.
Masz swoje zdanie, swietnie, ale ja nie musze go podzielac. Podwazyc mozna kazde slowo, podzielic sie swoimi myslami tez, jednak kwestia ubioru tego w odpowiednie slowa, to juz osobna sprawa i jak sie okazuje sztuka dla wielu.
Dziekuje za tyle uwagi w moim kierunku, ale wydaje mi sie, ze czas poswiecic ja na cos innego i z bardziej pozytywnym podejsciem.
Pozdrawiam
ona32
 
Posty: 309
Dołączył(a): 14 lis 2012, o 20:17

Re: Ciągle gdzieś tam jest On...

Postprzez biscuit » 8 paź 2013, o 10:07

ona
pojawiłaś się na forum cała rozemocjonowana
opisując problem z facetem i dzieckiem
dostałaś wsparcie i akceptację od grupy, która tu jest
nie było Cię jakiś czas
wróciłaś pisząc zupełnie inaczej, bez emocji, jak robot
wzbudziło to podejrzliwość grupy, która Cię znała wcześniej
przyznałaś zapytana, że wróciłaś do faceta
grupa wycofała akceptację
bo tak to jest
że wspiera się te, które odchodzą
brak jest akceptacji dla tych, które dostały wsparcie
a jednak trwają przy toksycznym facecie

wg mnie Ty czujesz ten brak akceptacji
i dlatego kryjesz się, chronisz
za okrągłymi zdaniami, formułkami bez emocji
jak z kącika psychologicznego w gazecie "dobre rady"
i to jeszcze bardziej wzbudza nieufność grupy
wobec Twojej osoby
bo jest za duży kontrast pomiędzy tym jak pisałaś wtedy
a jak teraz
ludzie wiedzą, że psychoterapia to nie czary
szczególnie gdy psychika już ukształtowana, zmiany idą czasem opornie
często są to jedynie korekty zachowań, wrodzonych cech, temperamentu itp.
stąd węszą nieufnie to tu to tam
szczególnie, że posługujesz się wyłącznie okrągłymi, wygładzonymi zdaniami

wg mnie toczy się tu zwyczajny proces grupowy
który opisałam powyżej
który mógłby się zdarzyć i w realu w jakiejś grupie wsparcia dla kobiet
albo nawet w gronie profesjonalistów wspieraczy
gdzie to mopsy, gopsy, opsy załatwiają mieszkanie, wspierają, pomagają
a na koniec Pani X i tak przyjmuje kolesia pod swój dach
jak już go wypuszczą z aresztu "bo ona Pana Y jednak kocha"
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Re: Ciągle gdzieś tam jest On...

Postprzez hanusia » 8 paź 2013, o 10:14

Ona 32

We wszystkim zgadzam się z tobą, masz rację ,natomiast w życiu i w praktyce wygląda to zupełnie inaczej.
Do mnie należy decyzja i ode mnie zależy co dalej zrobie ze swoją sytuacją.Fakt jest jednak taki ,że nie wiem co będzie dla mnie lepsze.Ta niewiedza,te dylematy ,wybory ,których musimy dokonywać .Bardzo trudna sprawa.Czas pokaże.Twoją radę przerabiałam już nie jeden raz i póki co ,niech będzie tak jak jest.
hanusia
 
Posty: 5
Dołączył(a): 6 paź 2013, o 18:48

Następna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 266 gości