Witajcie.
Od jakiegoś czasu wypisuję o swoim problemie w różnych zakątkach Internetu. Także tu, na forum, już co nieco pisałam, ale z innej perspektywy.
Dzisiaj chciałabym opisać trapiącą mnie sprawę z najświeższego punktu widzenia.
Od początku.
Chodzi oczywiście o mężczyznę. Poznałam go kilka miesięcy temu.
Najpierw suche fakty: ja-30 lat, osoba samotna, finansowo niezależna; miła dziewczyna ze mnie i całkiem atrakcyjna laska . On starszy o dobrych kilka lat, ponoć też samotny, dobra praca, kilkanaście lat stażu u tego samego pracodawcy, praca w ciągłej delegacji; myślę, że jest dość majętną osobą.
Poznaliśmy się przypadkiem, w klubie. Na podstawie pierwszych kilku spotkań z nim stworzyłam sobie pewien obraz jego osoby. Oczywiście obraz ten został stworzony na podstawie tego, jak on dał mi się poznać.
A dał mi się poznać jako facet: spokojny, pokojowy, nieco nieśmiały, troszkę nieporadny w kontaktach z kobietami, czujący skrępowanie w moim towarzystwie. Kreował się na faceta, który nie jest podrywaczem, który jest takim nieco biednym misiem bo ma pewne problemy natury „łóżkowej” a jego ostatnia partnerka przez całe lata „mu nie dawała” (nazywam problem dosadnie).
Podczas 1-2 spotkań szału nie było. Rozmowa między nami nie była porywająca. W zasadzie absolutnie nic nie wskazywało na to, co się za chwilę stanie. A stało się to, że praktycznie z miejsca, w niespodziewanym momencie zauroczyłam się nim. To wyglądało tak, jakbym skoczyła nagle na bardzo głęboką wodę i dotarła na samo dno. Emocje ogarnęły mnie obsesyjnie i całkowicie. Oczywiście jemu dawkowałam informacje, ale wiedział, że się nim zafascynowałam bo takich słów użyłam.
Z jego strony ponoć też nastąpił wybuch fascynacji.
Wyglądało zatem tak, jakbyśmy przez zupełny przypadek trafili na siebie i poczuli niemalże to samo: pożądanie, fascynację, pragnienie siebie. Jak oczywiście można się domyślić, nasza znajomość została błyskawicznie skonsumowana.
Na początku łykałam wszystkie informacje, jakie mi przekazywał, jak pelikan. Wierzyłam we wszystko. Myślałam sobie, że taki facet jak on, taki inny, wyjątkowy, taki spokojny, rozsądny, zdystansowany nieco, introwertyk, nie-zarywacz (choć o dziwo wielki imprezowicz), honorowy, słowny…że on to na 100% musi mówić prawdę.
Wierzyłam także w jego słowa, że jestem pierwszą osobą, z którą zawarł taką znajomość (czyli szybki skok do łóżka)
Wierzyłam w to, że nie utrzymuje relacji seksualnych z innymi kobietami i jednocześnie ze mną.
Oceniłam go wyjątkowo silnie swoją miarą – ja byłam w 100% fair, byłam szczera wobec niego, to jest moja pierwsza w życiu taka relacja (szybki skok do łóżka), tylko z nim utrzymuję taką relację.
Gdzie tu pojawia się problem?
Otóż problem widzę, gdy konfrontuję jego słowa z pewnymi faktami, takimi jak:
1.facet jest cholernie temperamentny. „Chodząca ochota na sex” – to może być całkiem dobre określenie.
2.raz powiedział o sobie, że nie ma hamulców (nie dopytałam, w jakim kontekście użył to określenie)
3.spotykamy co kilka tygodni.
Zanim do czegokolwiek doszło między nami dostałam od niego jasny przekaz, że nie wie, czy jest w stanie stworzyć ze mną związek.
I teraz. Macham już ręką na to, że w całej naszej znajomości chodziło tylko o sex. Natomiast nie mogę przetrawić przeświadczenia, że zostałam zmanipulowana.
Że mam tu do czynienia z facetem, który mówi naiwnej lasce (czyli mi), jaki to on biedny misio, że tyle czasu się nie kochał bo partnerka go nie chciała, bo był dla niej odpychający, że czuje się taki nieporadny w łóżku i jak to możliwe, że ja, taka atrakcyjna dziewczyna zwróciłam uwagę na niego.
Z jednej strony faktycznie nie poderwał mnie jakoś oszałamiająco. Nie próbował imponować czymkolwiek, nie było jakichś głupich tekstów, niczego. Szcerze mówiąc to tak jakoś wyszło, że się poznaliśmy.
Na początku znajomości nie było z jego strony ciśnienia, aby do czegoś doszło między nami. Z nas dwojga to ja byłam tą stroną, która inicjowała kontakt fizyczny (przytulanie, pocałunki itp.)
Z drugiej strony, im bardziej wszystko analizuję, tym bardziej wszystko wydaje mi się jedną olbrzymią manipulacją. Nie umiem sobie wyobrazić jego, tej „chodzącej ochoty na sex”, zachowującego wstrzemięźliwość seksualną do czasu kolejnego spotkania ze mną. Nie potrafię sobie wyobrazić jego, regularnie imprezującego z kolegami, kończącego każdą imprezę samotnie.
Chciałabym to rozgryźć. Chciałabym dowiedzieć się prawdy. Potrzebuję dowiedzieć się, czy zostałam wkręcona w opowiastkę dla naiwnej, wrażliwej panny.
Będę wdzięczna za komentarze, wskazówki dla mojego przypadku