Mgła, nie ma co kombinować czy rozpoznawać. Opisujesz klasyczne "uwiedzenie w terapii" i strasznie bardzo Ci współczuję. Korzystając z pozycji terapeuty uzyskał od Ciebie informacje, których by nie uzyskał innym sposobem. Wpuściłaś go tam, gdzie nie wpuściłabyś kogoś, kto nie jest terapeutą. I on skorzystał z tego, co dostał, dla zaspokojenia swoich potrzeb.
Gdybyś spotkała na drodze życia jakiegoś pana X, który wykonuje zawód terapeuty i z którym byś weszła w związek to ja bym inaczej pisała, bo zawód terapeuty jest po prostu zawodem. Ale Ty tego pana nie spotkałaś na przyjęciu jako po prostu pana X, Ty go spotkałaś jako pacjentka. W relacji z założenia nierównoważnej, z innym niż w zwykłym życiu podziałem ról. On zaś wykonując zawód terapeuty doskonale wie, że nie wolno mu traktować pacjentki jako potencjalnej partnerki, doskonale wie, jakich granic mu etyka zawodu nie pozwala przekraczać i uczył się też, co powinien zrobić w sytuacji zarówno takiej, że "pacjentka sie we mnie zakochała" jak i takiej że "czuję do pacjentki więcej niż mi etyka zawodu pozwala, zakochałem się w pacjentce".
Josi, do ocenienia postępowania terapeuty wchodzącego w relacje intymne z aktualną pacjentką to nie trzeba więcej informacji niż ta, że taka rzecz miała miejsce. To jest postępowanie naganne, szkodliwe dla pacjenta, nieetyczne i mogące spowodować odebranie terapeucie prawa do wykonywania zawodu. Ja tego nie wymyśliłam. I nie piszę tego z pozycji emocji własnych. Gdybanie tu nie ma sensu, bo nie spotkali sie jako pan X i Mgła tylko jako terapeuta i pacjentka. To nie jest sfera "co się komu wydaje" tylko dosyć dokładnie uregulowana sprawa i zapewniam Cię, ża ani ja ani moje emocje w tworzeniu zasad etycznych zawodu terapeuty nie uczestniczyły.