Pomoc nie swojemu dziecku...

Problemy z rodzicami lub z dziećmi.

Re: Pomoc nie swojemu dziecku...

Postprzez biscuit » 12 wrz 2013, o 01:33

agik, nie rozumiemy się
późna pora, może napisałam niejasno

przepisy prawa to jedno
normy etyczno-moralne to drugie

prawo (art. 12 ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie)
rozróżnia osoby prywatne będące świadkami (np. sąsiadka)
od osób sprawujących funkcję zawodowo (np. pracownik socjalny MOPSU)
i o ile te drugie mają obowiązek niezwłocznego zawiadomienia policji lub prokuratury
o tyle świadkowie będący osobami prywatnymi jedynie oględnie sformułowaną "powinność"
czyli że niezgłoszenie nie wiąże się z sankcjami

a to jaki światopogląd etyczno-moralny mają i jedni i drudzy
jest wobec przepisów prawnych bez znaczenia
bo to problem natury filozoficznej a nie prawnej
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Re: Pomoc nie swojemu dziecku...

Postprzez josi » 12 wrz 2013, o 01:39

Dla mnie wazne byloby pytanie co moge zrobic teraz: jak fajnie spedzic czas z tym dzieckiem w miare mozliwosci? jak przekonac kogos zeby nie bil dziecka?
josi
 
Posty: 1086
Dołączył(a): 25 maja 2007, o 18:30
Lokalizacja: wlkp/uk

Re: Pomoc nie swojemu dziecku...

Postprzez agik » 12 wrz 2013, o 01:40

Rozumiemy się doskonale- może to ja niejasno napisałam...
biscuit napisał(a):osoby prywatne będące świadkami
nie jesteśmy świadkami?
Pytam poważnie.
A dokładnie pytanie brzmi: czy mamy prawo milczec?
My? Nie Księzycowa- która jest siostrą, więc w tej sprawie prawo pozwala jej milczec.
Tylko my? i nie mówię o tym, czy sprawa jest do wygrania, przegrania, czy o tym, jakie ma szanse w sądzie- bo na razie w nim nie ma tej sprawy.
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Re: Pomoc nie swojemu dziecku...

Postprzez biscuit » 12 wrz 2013, o 01:50

wg mnie nie spełniamy kryteriów definicji "świadka"
pod względem prawnym
za to Księżycowa już tak
(zakładając oczywiście że sytuacja ma rzeczywiście miejsce w realu
i ona i jej bratanek istnieją faktycznie, jak również przemoc w tej rodzinie)

jak już jesteśmy przy definicjach
to dodam, że w prawie każde słowo jest ważne
i przy osobach sprawujących funkcje zawodowe jest sformułowanie
"powzięły podejrzenie o popełnieniu ściganego z urzędu przestępstwa z użyciem przemocy w rodzinie"
co oznacza, że zawsze mogą się tłumaczyć
że nie wiedziały że to podbite na filetowo oko
bo myślały że to nowy modny makijaż w kolorach jesieni
toteż nie powzięły podejrzenia o popełnieniu przestępstwa i nie zawiadomiły niezwłocznie policji lub prokuratury
albo osoba z którą rozmawiały zapewniła, że nikt ich nie pobił
tylko spadły ze schodów itp.
także sformułowanie o powzięciu podejrzeń też daje możliwości szerokiej interpretacji
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Re: Pomoc nie swojemu dziecku...

Postprzez biscuit » 12 wrz 2013, o 02:12

pytasz josi, jak przekonać kogoś żeby nie bił dziecka

jeśli jesteś terapeutą i sprawca przemocy sam przyszedł do Ciebie
pracować ze swoim problemem, możecie rozkminiać jego uczucia, myśli i czyny
ażeby doznał wglądu że krzywdzi bezbronną istotę itp.
informując go również że przemoc wobec dziecka jest przestępstwem karanym z urzędu
itp.

ale jeśli jesteś siostrą zakutego łba, w dodatku zaburzonego psychicznie
no to żeby przestał bić MUSI SIĘ ZACZĄĆ BAĆ
zazwyczaj konsekwencji takowego dalszego postępowania
no niestety tak to ze sprawcami jest
że jeśli nie są w procesie leczenia swoich problemów, transformacji psychicznej i uzyskiwania wglądu
to skuteczna jest chamska uzda - sprawca obsrany ze strachu
o konsekwencje prawne, finansowe, społeczne itp. swoich czynów
poskromi swoje zapędy, choćby nadal go swędziały pięści
stąd rozpracowywanie problemu zgłoszenia jego nadużyć - bo to być może wywoła w nim ów pożądany strach
strach, który będzie pracował na rzecz przeciwdziałania przemocy wobec dziecka
jeśli oczywiście system administracyjny przeciwdziałania przemocy i nadzorowania sprawców
działa sprawnie i efektywnie
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Re: Pomoc nie swojemu dziecku...

Postprzez josi » 12 wrz 2013, o 02:31

Chodzilo mi o to ze ja zapytalabym siebie, co ja moglabym sama zrobic zeby taka osobe przekonac (nie wykluczajac zgloszenia tego gdzies), jak rozmawiac, moze pokazac ze mozna inaczej, albo kto moglby taka osobe przekonac, tak mysle, abstrahujac od tej konkretnej sytuacji ktora tu jest opisana. Najlepiej chyba stosowac wszystkie sposoby jakie sie tylko da naraz, one sie nie wykluczaja.
josi
 
Posty: 1086
Dołączył(a): 25 maja 2007, o 18:30
Lokalizacja: wlkp/uk

Re: Pomoc nie swojemu dziecku...

Postprzez impresja77 » 12 wrz 2013, o 11:24

agik napisał(a):
impresja77 napisał(a):Tego jakoś nie zrozumiałyście ,jako głównego przekazu.

Może niezrozumiale napisałaś...
Może, gdybys mniej chciała się wbic w tętnice Księżyca, a bardziej skupic na jakości przekazu, może gdyby mniej agresji było w tym pisaniu- może wtedy łatwiej byłoby zrozumiec, co chcesz przekazac.
Chociaż i tak... proponujesz motylki i kwiatki - przeciw czołgowi.
Ponawiam propozycję- puknij się w łeb.
Nie zawsze warto mówic, byle mówic. Czasem jeszcze warto wiedziec, co się mówi. I komu.

.[/quote]
Po pierwsze nie występuj z pozycji mentora i nie wytykaj mi ,że nie wiem co mówię,raczej Ty się mijasz z konsekwencją wypowiedzi,co niżej przytoczę.Nie posądzaj mnie o agresję,bo ani słowem jej nie ma w moich postach.Nie wiem po co w ten sposób piszesz do mnie.O jakimś wgryzaniu w tętnice.To raczej Ty wpadasz tutaj ,aby sie powgryzać i powyżywać ,bo na swoim forum jesteś grzeczniutka,żeby nie stracić ludzi,ale tutaj hulaj dusza.
Po drugie proponuję motylki i kwiatki jak raczyłaś określić nie przeciw czołgowi ,tylko dla dziecka ,jako alternatywę dla niespokojnego domu. Ksieżycową jako pierwiastek żeński w sytuacji ,gdy dziecko nie ma matki. Proponuję uważność,aktywność ,zainteresowanie ,zaangażowanie Księżycowej w spędzanie z nim czasu jako tą alternatywę dla bratanka ,a nie jako broń do walki z bijącym ojcem.
Sama kiedyś opisywałaś na swoim forum ,jak zajmujesz się swoimi siostrzenicami lub siostrzeńcami (nie pamietam,ale dziecmi z bliskiej rodziny). Opisywałaś jaki wspaniały tort im zrobiłaś,jakie fajne kolorowe dania ,jakies oprzyjęcia ,wspólne gotowanie ,wygłupy ,zabawy. Wspominałaś ,że te dzieci Cie uwielbiają .I o to mi chodziło w przypadku autorki. Żeby była taką fajną kochająca ciocią. Jak na razie autorka boi się działać ostrzej,nie chce donosić i rozumiem ten lęk ,bo jest w tej sytuacji sama i nie ma wsparcia w tym względzie wokół siebie.Więc zeby nie czuła się ,że nie jest w stanie nic zrobić proponuję jej oddanie swojego czasu dziecku w inny sposób ,który złagodzi jego zachowania,zainteresuje go czymś,a tym samym małymi kroczkami Księżycowa będzie czuła ,że działa ,że cos zaczyna robić ,że nie jest bierna w tej sytuacji.
A swoja drogą Agik ,jak to Twoje pisanie zależne jest od punktu siedzenia. u siebie na forum opisujesz swoje kuzynki i zajęcia z nimi i fakt,że Cie za to uwielbiają i fajnie.A tutaj nazywasz moją propozycję takiego kontaktu z dzieckiem ironicznie motylkami ,kwiatkami jako broń przeciwko czołgowi.Nie doczytujesz ,tylko zaraz sie pienisz. To co sama robisz i za co jestes z siebie dumna tutaj poddajesz ironicznej krytyce.
Powtarzam kwiatki,motylki to alternatywa innego spokojnego świata,w którym ktos się chłopcem interesuje i poswieca mu swój czas.Alternatywa dla dziecka,a nie broń do walki z przemocowcem.To również alternatywa dla Ksieżycowej ,zeby poczuła ,ze jest mu potrzebna,że ma dobry wpływ na niego ,że nie jest bezradna,że na ten moment może tylko to zrobić bo nie ma odwagi na więcej.Takie działanie da jej poczucie sprawczosci - chociaż w pewnym stopniu,a w miedzyczasie będzie poszukiwać rozwiązania.Dziecku trzeba dać alternatywę ,a nie spowodować ,że jedyna bliska osoba -ojciec,który postępuje koszmarnie,ale to jest dla niego ojciec pójdzie siedzieć lub dziecko zabiorą do domu dziecka.To jest nakładanie drastycznych sytuacji na siebie nie dając nic w zamian.Można działać dla dobra dziecka z różnych punktów.
Aha Agik bardzo razi mnie Twój knajacki język z tymi puknij się w łeb,ja nie mam łba,z tymi wyrzygac,zesrac ,chu....i innymi ordynarnymi ,prymitywnymi odzywkami.
impresja77
 
Posty: 1997
Dołączył(a): 29 sie 2013, o 16:36

Re: Pomoc nie swojemu dziecku...

Postprzez agik » 12 wrz 2013, o 13:09

No i własnie tego nie rozumiesz.
Bo to nie jest żadna alternatywa, dla dziecka będącego w domu z przemocą.
I te dwie sytuacje są zupełnie nieprzystawalne. Moje siostrzenice mają kochających rodziców, babcie, liczne ciocie i wujków. One nawet nie wiedzą, co to klap w pupę.
Ja im nie wypełniam dziury po miłości, nie tworzę dla nich ( ani nie stworzę) domu, nie muszą się u mnie chronic.
Mój czas z nimi, to właśnie czas motylków i kwiatków, spacerów, zabaw, rysowania, robienia gipsowych odlewów, zbierania kwaitków, karmienia kaczek. Mój czas jest OBOK, a nie ZAMIAST.
To zasadnicza różnica.
Wiesz, co to oczekiwanie na karę? Wiesz, co to poczucie nieuchronności kary? Żadna zabawa tego nie zmyje.

Mnie się też nie podoba Twój sposób pisania, ale czy ja się żalę?

I strasznie Cię boli to moje forum... Dlatego, zę próbowałaś mnie szantażowac swoim odejściem, a Ci się nie udało?
I jeszcze kolejna sprawa: wywlekasz moje zwierzenia. I te, które Ci powierzyłam w naszych prywatnych mailach i te, które pisałam w różnych miejscach w necie. Nie pisałam tutaj o moich relacjach z siostrzenicami, nie pisałam jak się z nimi bawię i co razem robimy.
Strasznie chcesz mi dokopac. Dlaczego? Dlatego, zę się na Tobie zawiodłam? A zawiodłam się, bo nadużyłas mojego zaufania. Ze mną można tak zrobic tylko jeden raz.
Moje relacje z moimi siostrzenicami mają się nijak do sytuacji Księżycowej. To są zupełnie inne sytuacje. Wywlekasz to w jakim celu?
I żeby nie było- ja się tego nie wstydzę, bo kompletnie nie ma czego.
Tylko to nie jest rozwiązanie dla dzieciaka w rodzinie Księżyca.
Moja metafora ( wiesz, co to metafora?) dotycząca motylków i kwiatków, przeciwko czołgom jest trafna.
Deficytu miłości nie da się wypełnic zabawą z ciocią. Nie da się.

Ja nie byłam nigdy bita, aczkolwiek mam bardzo wiele powodów, zeby nienawidziec, aż do czerwonych plam na oczach, osób, które się przemocy wobec dzieci dopuszczają.
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Re: Pomoc nie swojemu dziecku...

Postprzez Sansevieria » 12 wrz 2013, o 16:23

Agik, pytałaś o bycie świadkiem. My z forum się nie kwalifikujemy. Swiadek to ktoś, kto albo coś sam widział/słyszał albo jest biegłym i zeznaje z punktu widzenia wiedzy fachowej, na przykład lekarz co dokonywał obdukcji, psycholog co badał dziecko na okolicznosć bycioa ofiarą przemocy itp.
Josi, Bis słusznie prawi - bać się sprawca musi zacząć, niestety innego sposobu nie ma. A próby tłumaczenia mu iż źle czyni mogą dać w efekcie zwiększenie jego wściekłości lub/oraz to, że się człowiek stanie obiektem ataku.
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Re: Pomoc nie swojemu dziecku...

Postprzez Księżycowa » 12 wrz 2013, o 17:51

No ja właśnie jak znam mojego brata, to właśnie to by mnie spotkało.
Jestem ostatnią osobą, której będzie się bał, bo tak na prawdę mój komfort zycia zależy od niego. Będzie chciał, to nie odpuści i mnie tu zajedzie.
A poza tym ciekawa jestem jak miałabym zająć się dzieckiem, nawet gdbym miała full wolnego czasu, kiedy jak tylko on sam do nas przychodzi, ten palant się drze ,,Po co tam łazisz? NIe łaź tam" Wspominałam już gdzieś o tym i gdyby większą chęcią była pomoc niż szukanie miejsca do wbicia szpili, to myślę, że w ogóle nie pały by takie pomysły ze strony :bezradny:
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: Pomoc nie swojemu dziecku...

Postprzez josi » 12 wrz 2013, o 17:54

Sans byc moze.
Ta rodzina ze soba wojuje, nie ma porozumienia, nie ma checi zrozumienia. Potrzebny moze jakis mediator, osoba neutralna ktora pomogla by moze jakos im sie dogadac. Bo oprocz przemocy fizycznej to dziecko tez moze cierpi z innych powodow. A bratu byc moze jest potrzebna terapia szokowa w postaci zgloszenia tego gdzies. Trzeba tez myslec dlugofalowo, co dalej z tym dzieckiem, z ta rodzina. Trzeba dzialac na wielu frontach tutaj.
josi
 
Posty: 1086
Dołączył(a): 25 maja 2007, o 18:30
Lokalizacja: wlkp/uk

Re: Pomoc nie swojemu dziecku...

Postprzez Księżycowa » 12 wrz 2013, o 18:01

josi napisał(a):Trzeba tez myslec dlugofalowo, co dalej z tym dzieckiem, z ta rodzina. .


Skoro tak,to zacznij myśleć. Jeśli trzeba myśleć co dalej, to się nie leci impulsywnie do służbistów i olewusów w MOPSIE, tylko się myśli jak zrobić coś tak, żeby mieć zabezpieczenie z każdej strony, godze się z tym, że pewnie będę musiała nie raz przycisnąć, żeby ktoś mnie w tych instytucjach nie olewał a lepiej to zrobić jak się ma jakieś informacje jak, co działa, żeby nie dac się wyrolować, bo ktoś nas zbywa.
Jak się zorganizuje, to można iść z wiedzą czego się można domagać, bo komuś się czegoś zrobić nie chce.
Już nawet pomijając czy ktoś będzie ignorował czy nie... będąc zależną od tego wszystkiego musze przemyśleć co robię a nie jak dziecko we mgle lecieć i spodziewać się cudownych rozwiązań.
Proponuję zejść na ziemię, albo nie wypowiadać się w temacie, którego się nie czyta.
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: Pomoc nie swojemu dziecku...

Postprzez josi » 12 wrz 2013, o 19:01

Duzo juz tu slow z madrych i zyczliwych glow padlo, zrobisz co bedziesz uwazac za sluszne.
josi
 
Posty: 1086
Dołączył(a): 25 maja 2007, o 18:30
Lokalizacja: wlkp/uk

Re: Pomoc nie swojemu dziecku...

Postprzez Księżycowa » 12 wrz 2013, o 19:10

Wybacz josi, ale wypowiadasz się nawet nie próbując zrozumieć jak to wygląda, tylko mam wrażenie, że Twoje zamiary sa podobne do impresji, więc i moje nastawienie takie samo.

Bis, dzięki za zrozumienie.
Agik - mi też zależy by pomóc.
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: Pomoc nie swojemu dziecku...

Postprzez josi » 12 wrz 2013, o 19:16

ech moze korzysc jakas dla innych z tej rozmowy wyplynie, bo dla mnie te uszczypliwosci przyjemne nie byly, bywaj.
josi
 
Posty: 1086
Dołączył(a): 25 maja 2007, o 18:30
Lokalizacja: wlkp/uk

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Rodzice

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 9 gości

cron