Pomoc nie swojemu dziecku...

Problemy z rodzicami lub z dziećmi.

Re: Pomoc nie swojemu dziecku...

Postprzez Księżycowa » 10 wrz 2013, o 20:47

Zamówiłam sobie książę ,,Terapia wewnętrznego dziecka" Mam nadzieję, ze mi pomoże chociaż trochę pójść dalej w tym temacie. Na pewno gdzieś głębiej tkwi przyczyna moich problemów...

Dzwoniłam dziś do punktu konsultacyjno-informacyjnego i w zasadzie nie dowiedziałam się niczego, czego bym nie wiedziała.
Pani poradziła mi, żebym poszła do MOPSU albo zadzwoniła na policję, czyli nic z tego nie wyniknie, ponieważ przy takiej interwencji moja mama poprze brata i powie, że nic sie nie dzieje. Przecież jak wszyscy to poprą, to żaden pracownik MOPSU nie będzie się wysilał, tylko odstawi haczyk, że wszystko w porządku. Że niby mi jednej uwierzą? Nagrań i tak nie będę mogła pokazać, jeśli nie chcę z domu wylecieć a z drugiej strony jak mnie tu nie będzie za kilka miesięcy, to nie będę na bieżąco...
Po prostu nie ma opcji pomocy tutaj. Jestem strasznie zawiedziona, bo dzieje się coś na prawdę złego. Nie znalazłam żadnej fundacji tego typu w Poznaniu, która nie działą w godzinach od 13-15, tak jak ten punkt czyli w godzinach mojej pracy.
Pytałam Panią z tego punktu czy jest szansa, że ktoś się ze mną spotka w późniejszych godzinach, ale ta mnie wysłała do MOPSU albo na policje. Wyjdę na durnia jak zadzwonię na policję a do tego zycia nie będe tu miała.
Z resztą jak MOPS zapuka do drzwi, to chocbym nic nie mówiła od razu się domyślą.
Liczyłam, ze ktoś sie wysili, że komuś będzie zależeć na tym by pomóc, bo przecież mówię, ze to chodzi o dziecko... nie spotkałam się z ani odrobiną zaangazowania... I co? Mam wierzyć, że policja lub MOPS pomogą tak, żeby cokolwiek zobaczyć?
Co mi z tego, ze będą przychodzić na kontrolę? Przecież ta szuja potrafi być tak miła, ze nikt nie pomyśli co z niego na prawdę jest, a dzieciaka tak zmanipuluje, że będzie wszystko ładnie i pięknie...
Jestem zła na to wszystko dziś :evil:
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: Pomoc nie swojemu dziecku...

Postprzez zajac » 11 wrz 2013, o 10:56

Księżycowa, trochę mam wrażenie, że próbujesz rozkminiać i rozwiązywać wszystko naraz. I swoją traumę z dzieciństwa, i problemy bratanka, i z bratem się rozliczyć... Tak się nie da. Nie znajdziesz czarodziejskiej różdżki, która to wszystko zaczaruje. Nic się nie zmieni nagle o 180 stopni za sprawą jakiegoś urzędnika. I nie będzie rozwiązania idealnego.
Strasznie się miotasz, ponoszą Cię emocje: najpierw chęć pomocy, potem wzrastająca świadomość ograniczeń. A gdybyś spróbowała bardziej racjonalnie podejść? Zacząć od rozważenia, czy rzeczywiście brat jest w stanie synowi zrobić np. fizyczną krzywdę, czy sprawa jest tak drastyczna, że należy to natychmiast przerwać? Bo jeśli tak jest, to po prostu tak jest -- i trzeba działać, żadne rozważania tego nie zmienią. Jeśli dziecku coś grozi, to zabranie go z domu będzie lepszym wyjściem niż narażanie go na następne dotkliwe pobicie.
A jeśli nie jest aż tak drastycznie i raczej trzeba pracować nad relacjami w rodzinie bez zabierania z niej dziecka, to była wcześniej wspominana opcja rozmowy z psychologiem szkolnym.
Jakie właściwie rozwiązanie byłoby najlepsze Twoim zdaniem? Gdybyś mogła pokierować sprawą tak, że udałoby się ją np. anonimowo komuś zgłosić -- to jaka decyzja w sprawie chłopca miałaby zapaść?
zajac
 
Posty: 786
Dołączył(a): 18 kwi 2009, o 23:11

Re: Pomoc nie swojemu dziecku...

Postprzez Księżycowa » 11 wrz 2013, o 18:44

Księżycowa, trochę mam wrażenie, że próbujesz rozkminiać i rozwiązywać wszystko naraz. I swoją traumę z dzieciństwa, i problemy bratanka, i z bratem się rozliczyć... Tak się nie da. Nie znajdziesz czarodziejskiej różdżki, która to wszystko zaczaruje. Nic się nie zmieni nagle o 180 stopni za sprawą jakiegoś urzędnika.

Piszesz do mnie jak do dziecka naiwnego. Przede wszystkim napisałam, że chcę pomóc małemu i rozwiązać swoje problemy, nigdzie natomiast nie napisałam, że chce się z kimś rozliczać. Jeśli masz na myśli sprawę domu, to napisałam, że odkładam to na sporo później, więc nie wiem w czym problem.
Z terapią (bo dla mnie jest równoznaczna z tym, co napisałaś o moim dzieciństwie), to akurat nie jest tak, że można powiedzieć ,,teraz się tym nie zajmuje". Terapia to jakiś proces w końcu... skoro już trwa, to ma trwać. POza tym praca nad sobą weszła mi w nawyk i nie jest możliwe zatrzymanie tego, nie uważam też, żeby to było dobre. Co do bratanka, to nie wydaje mi się czekanie i patrzenie z zimną krwią co się dzieje, bo to już jest znęcanie się nad nim.

Zacząć od rozważenia, czy rzeczywiście brat jest w stanie synowi zrobić np. fizyczną krzywdę, czy sprawa jest tak drastyczna, że należy to natychmiast przerwać? Bo jeśli tak jest, to po prostu tak jest -- i trzeba działać, żadne rozważania tego nie zmienią. Jeśli dziecku coś grozi, to zabranie go z domu będzie lepszym wyjściem niż narażanie go na następne dotkliwe pobicie.
A jeśli nie jest aż tak drastycznie i raczej trzeba pracować nad relacjami w rodzinie bez zabierania z niej dziecka, to była wcześniej wspominana opcja rozmowy z psychologiem szkolnym.
Jakie właściwie rozwiązanie byłoby najlepsze Twoim zdaniem? Gdybyś mogła pokierować sprawą tak, że udałoby się ją np. anonimowo komuś zgłosić -- to jaka decyzja w sprawie chłopca miałaby zapaść?


Uważasz mnie za niepoczytalną? Wiem dobrze co jest przesadą a co nie. Przykład kolejny: wczoraj dziecko umyte zeszło na dół, ale miało siedzieć do góry i czekać na pana i władcę. Po czym jak poszło do góry to nagle słysze okropny płacz. Co gorsza nie wiem za co i dlaczego. Mało tego, nie usłyszałam ani żadnego słowa, ani uderzenia. Płacz ne był udawany, ani nie wynikał z fochów. Rozrózniam to. Ryk dziecka, które stroi fochy doprowadza mnie do szału, ale to dziecko na prawdę cierpi. Zachodze tylko w głowę; skoro nic nie słyszałam, to co mu zrobił? A może nie musiał nic robić, bo ze strachu dzieciak nawet płacze?
Nie będę się powtarzać, bo mi się nie chce, ale nie uważam, że powodem i dopuszczenia w tej sprawie może być fakt, że dziecko nie ucierpi fizycznie. Znęca się nad nim psychicznie codziennie, że aż żal mi się robi...Krzyczy na niego, upokarza go, wydaje mu komendy, krytykuje i nie uważam, że trzeba to zostawić tylko dlatego, że nie będzie miał siniaków.

I nie uważam, że jeden urzędnik coś zmieni, ale chyba mam prawo oczekiwać, że nie będą siedziećna dupie czekając aż będzie można wyjść do domu.
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: Pomoc nie swojemu dziecku...

Postprzez Bianka » 11 wrz 2013, o 20:51

Lanie pasem to krzywda fizyczna...jeżeli rozpłakał się nagle mógł mu zrobić wszystko np wykręcić rękę, tego nie usłyszysz...mam taki pomysł a gdybyś np zgłosiła po awanturze anonimowo jako sąsiadka, że słyszysz krzyki nie pierwszy raz i płacz dziecka, myślisz, że jest bite??
Avatar użytkownika
Bianka
 
Posty: 5298
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 20:29
Lokalizacja: nieokreślona

Re: Pomoc nie swojemu dziecku...

Postprzez Księżycowa » 11 wrz 2013, o 21:11

Nawet wlanie ręką jest krzywdą fizyczną... a nawet klaps moim zdaniem narusza godność dziecka.
Wiem to skądś... klapsy jeszcze pamietam. A drugą rzeczą dopełniającą całemu temu rytuałowi jest mówienie o tym w obecności tego dziecka rodzinie i zawstydzanie go. A przy okazji w zasadzie wmawianie mu, że jest takie nieznośne i złe, że powinno mu być wstyd za to, że ojciec go leje. Na to wychodzi i to jest paranoja jakaś.

Bianko myślałam o tym.... nie wiem na ile to się sprawdzi, bo tu sąsiedzi do niego przychodzą do zakładu i przecież taki dobry chłopak z niego. Mam wątpliwości czy to przejdzie :bezradny:
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: Pomoc nie swojemu dziecku...

Postprzez impresja77 » 11 wrz 2013, o 21:55

Jestes dla małego ciotką,mieszkasz z małym w jednym domu ,a nigdzie nie nigdy nie napisałaś jak poświecasz czas swojemu bratankowi ,który jest małym dzieckiem .jako ciocia mogłabyś z nim sie bawić nawet w chłopięce zabawy,mogłabyś układać puzzle,grać np .w chińczyka,grać latem w klasy,czytac mu ksiązeczki o zwierzatkach,które lubisz,mogłabyś z nim kolorować ,malować farbami,zbierać kasztany i robić zwierzątka a przy tym zajeciu mimochodem opowiadać mu o zwierzątakach i o tym jak one żyją ,ze też czują ,jakie maja zwyczaje.Mogłabyś wiele rzeczy,tego nikt ci w rodzinie nie zabroni .Jak nie masz pomysłów to są ksiazeczki podpowiadające jak sie bawic z dziećmi.Ale to Ty powinnaś wymyslać te zabawy i zachęcać,mogłabyś zabierać go na spacery ,wyjazdy za miasto pikniki ,masz auto ,moglibyscie zapakować jego rowerek ,ale to powinna być Twoja inicjatywa jako cioci kochajacej i dorosłej osoby. Kochająca osoba jezeli nie ma wpływu na ojca dziecka to sama daje mu alternatywę,dziecko sie zajmuje czyms ,wycisza ,zainteresuje.Nigdy nie wiesz w czym może złapać bakcyla i czym zafascynować ,a pasja da mu skupienie i wyciszenie.
uważam ,ze to jest włąściwa droga,a nie bierne obserwowanie i szukanie rozwiązan u obcych.psycholog powie Ci to co ja .....bo myslę ,że do psychologa poszłabyś z zapytaniem jak mogę pomóc jako ciocia. czyli rozumiem to jako "co mogę z siebie najlepszego dać temu biednemu cierpiącemu dziecku"/ Ale jak na razie idziesz błędną droga zadymy.A to z siebie trzeba cos dac też wysilić sie ,a nie szukać zamieszania .Poza tym asekurowanie swojego tyłka,bo nie mozesz nic zrobic ,bo Cie wyrzucą nie daje mi przekonania,że naprawdę zależy Ci na dobru dziecka,a raczej na ukaraniu rodzinki.Te teksty co pisałaś ,ze masz w zanadrzu informacje o zzapisie domu i to jak czekasz na okazję to jest wstretne i to daje mi obraz osoby,które niekoniecznie jest zainteresowana dobrem dziecka,a raczej dowaleniem rodzince ,a szczególnie bratu,któremu można dołozyć posługując sie dzieckiem jako przykrywką ,że jestem taka troskliwea.
Napisałam Ci wyzej co robi dobra, troskliwa ,kochająca ciocia .Zajmuje sie bratankiem ,któego ma pod bokiem ,i nie mów mi ,że nie możesz ,a jak nie potrafisz to są ksiazki jak bawić sie z dzieckiem .Jako kobieta jesteś synonimem matki i jako ,że to twój bratanek i jak piszesz zależy ci na nim to poprzez poswięcenie mu czasu tak jak napisałam wyżej stajesz się namiastka matki w sensie obexcności kobiecego pierwiastka w jego życiu i mozesz tym samym pomóc bratu,który jako facet nie dość ,że popełnia błędy to jeszcze nie umie sobie poradzić z małym i wydaje mu sie ,że metoda twaredj ręki jest własciwa. Wcale nie mówię,że masz być odpowiedzialna za bratanka,ale skoro piszesz ,że mały cierpi ,to znaczy ,ze chcesz cos zrobić .Jedyne co możesz to dać swój czas małemu ,czas i miłość i zaangazowanie w spędzanie z nim czasu i wspólnme zajęcia ,to go wyciszy i brat łatwiej sie z nim dogada.Zgadzam sie z zającem co do słowa.
Ostatnio edytowano 11 wrz 2013, o 22:04 przez impresja77, łącznie edytowano 1 raz
impresja77
 
Posty: 1997
Dołączył(a): 29 sie 2013, o 16:36

Re: Pomoc nie swojemu dziecku...

Postprzez Księżycowa » 11 wrz 2013, o 22:01

Ty się puknij w czoło - wychodze z domu rano i wracam późnym wieczorem. Poza tym już nie raz Cię wypraszałam z tego wątku, bo Twoja opinia mi wisi i powiewa, ale Ty lubisz jak Cię wyganiają, zeby zrobić z siebie ofiarę, więc uznaję, ze włazisz tu dla własnej przyjemności i nie biore pod uwagę Twoich nędznych i kąśliwych wypocin.
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: Pomoc nie swojemu dziecku...

Postprzez impresja77 » 11 wrz 2013, o 22:07

Od miesiąca dopiero wychodzisz rano,masz weekendy,do domu ci nie weszłam ,zebyś mnie wypraszała ,to nie Twój folwark.
Daj coś z siebie dziecku,a nie wszędzie szukasz zadymy i odgrywania się na rodzinie.
Co zrobiłaś ,żeby małemu było lepiej ,jak spędzasz z nim czas?
{Pobawiłaś się kiedyś z tym biednym dzieckiem ,poswięciłaś mu swój czas,czy ma taką ciocię jak i resztę rodziny?
impresja77
 
Posty: 1997
Dołączył(a): 29 sie 2013, o 16:36

Re: Pomoc nie swojemu dziecku...

Postprzez Księżycowa » 11 wrz 2013, o 22:13

Po pierwsze nie właź mi z buciorami w mój grafik, bo nic Ci do niego.
Po drugie zejdź na ziemię i czytaj ze zrozumieniem wątki, albo bądź na bieżąco a później mów komu na co i kiedy ma czas.
No i nie potrzebnie się produkujesz... gadaj sobie do woli w sumie i tak nie czytam.
Imprecha nie moge Ci odmówić tego, co tak lubisz - wypad mi stąd :lol:
Widzę, ze wakacje się udały, bo jadu całe mnóstwo roznosisz :haha:
Ostatnio edytowano 11 wrz 2013, o 22:14 przez Księżycowa, łącznie edytowano 1 raz
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: Pomoc nie swojemu dziecku...

Postprzez impresja77 » 11 wrz 2013, o 22:13

Księżycowa napisał(a):
. Znęca się nad nim psychicznie codziennie, że aż żal mi się robi...Krzyczy na niego, upokarza go, wydaje mu komendy, krytykuje i nie uważam, że trzeba to zostawić tylko dlatego, że nie będzie miał siniaków.
.

A gdzie Ty w tym jesteś? Siedzisz cicho i się przyglądasz i słuchasz ,czy uszy zatykasz?
impresja77
 
Posty: 1997
Dołączył(a): 29 sie 2013, o 16:36

Re: Pomoc nie swojemu dziecku...

Postprzez impresja77 » 11 wrz 2013, o 22:15

Niestety nie umiesz odpowiedzieć jak zajmujesz sie dzieckiem jako ciotka bo się nim wcale nie zajmujesz ,a nam mydlisz oczy jak to nie mozesz patrzeć na cierpienie dziecka.Więc nie patrz tylko cos rób .Albo dzwoń na policję ,albo zajmij sie tak jak napisałam wyzej .Ale ponownie zapytam ,bo nie otrzymałam odpowiedzi zatykasz uszy jak płacze? Czy drzwi zamykasz i głośno dajesz tv? I wypad to sobie możesz mówic do konkubenta
impresja77
 
Posty: 1997
Dołączył(a): 29 sie 2013, o 16:36

Re: Pomoc nie swojemu dziecku...

Postprzez Księżycowa » 11 wrz 2013, o 22:20

:gites: :gites: :gites: :gites: :gites: :gites: :gites: :gites: :gites: :gites: :gites: :gites: :gites: :gites: :gites: :gites: :gites: :gites: :gites: :gites: :gites: :gites: :gites: :gites: :gites: :gites: :gites: :gites: :gites: :gites: :gites: :gites: :gites: :gites: :gites: :gites: :gites: :gites: :gites: :gites: :gites: :gites: :gites: :gites: :gites: :gites: :gites: :gites: :gites: :gites: :gites: :gites: :gites: :gites: :gites: :gites: :gites: :gites: :gites: :gites: :gites: :gites: :gites: :gites: :gites: :gites: :gites: :gites: :gites: :gites: :gites: :gites: :gites: :gites: :gites: :gites: :gites: :gites:
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: Pomoc nie swojemu dziecku...

Postprzez Sansevieria » 11 wrz 2013, o 22:38

Może spróbuj napisać do Niebieskiej linii : PORADNIA E-MAILOWA " Można do nas pisać w sprawach związanych z przemocą w rodzinie na adres mailowy: niebieskalinia@niebieskalinia.info
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Re: Pomoc nie swojemu dziecku...

Postprzez impresja77 » 11 wrz 2013, o 22:52

Aha i po twoich wpisach o zapisie domu,o tym jak zdobyłaś te informacje i jak chcesz ich użyć o stosunkach z bratem absolutnie nie wierzę w Twoje szczere intencje pomożenia dziecku,ale raczej znalezieniu haka na rodzinkę (nagranie z którym nie wiesz co masz zrobić)i odegraniu się na bracie.
Zastanawiałaś się,dlaczego nie przepisują rodzice domu na Ciebie ?
Skoro przyjęli Ciebie z obcym chłopakiem pod swój dach to znaczy ,że nie są złymi ludźmi,jak nam ich tutaj przedstawiasz.Bo w innym razie powiedzieli by ci wypad.
impresja77
 
Posty: 1997
Dołączył(a): 29 sie 2013, o 16:36

Re: Pomoc nie swojemu dziecku...

Postprzez Księżycowa » 11 wrz 2013, o 22:54

Imprecha na prawdę g... mnie obchodzi w co Ty wierzysz a co nie, tak samo jak Twoje bzdury z resztą :roll:

Sans dzięki. Właśnie tak myślałam, że Niebieska Linia, to będzie kolejny krok :kwiatek:
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Rodzice

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 10 gości