Witam serdecznie
Wreszcie sie zdecydowałem napisać parę słów.
Trochę mnie podreperowali ale leczenie będzie jeszcze długie i muszę sie nauczyć żyć z tą chorobą już do końca swoich dni i przyzwyczaić do częstych pobytów w szpitalu. najgorsze, że na razie nie mogę jeszcze wrócić do pracy
No ale dość tych przykrych spraw.
Teraz trochę o sytuacji sercowej.
Żona w trakcie mojego pobytu w szpitalu wprowadziła się z powrotem do domu by pomóc córce, prosiłem ją by sie wyprowadziła przed moim powrotem do domu, ale tego nie zrobiła.
Po wielu namowach z mojej strony doszło wreszcie do rozmowy, w trakcie której wyszło, że jej powrót bardziej był związany z córką i mieszkaniem (ona też ma tu prawo mieszkać!!!) aniżeli z moja osobą.
Podobno nawet myślała, że jakoś to będzie i sie wszystko ułoży ale ja się nic nie zmieniłem i jest tak samo jak było, a tylko opowiadałem jaki to ja jestem teraz mądrzejszy.
Do powrotu skłoniło ją też poczucie winy za mój stan zdrowia (chorobę mógł wywołać przedłużający się stres, ale uprzedzam pytania to nie jest depresja)
Ale jak ja mam sie zachowywać skoro na każdym kroku daje mi powody do niezadowolenia. Kłamstwa, późne powroty z pracy, spotkania biznesowe późnym popołudniem. A z tego wszystkiego wychodzi później że ten czas spędzała z nim. I ja mam ją podrywać, adorować i nosić na rękach za to co robi. Ma pretensję że znów nie mamy o czym rozmawiać ale jak próbuje nawiązać jakąś rozmowę to ją szybko kończy najczęściej ze słowami że jej znów nie słucham.
Wychodzi na to, że ona w tym wszystkim nie ponosi żadnej winy, wprowadziła się do domu jakby nigdy nic i muszę się z tym pogodzić czy chcę czy nie.
Atmosfera w domu jest tragiczna, nawet myślałem że się gdzieś wyprowadzę, ale dlaczego to ja mam cierpieć niewygodę, najwyżej zajmę osobny pokój. Najśmieszniejsze w tym jest, że jak jej nie było to było ciężko, a teraz jak jest, to jest jeszcze gorzej.
Mieliście wszyscy dużo racji, że trzeba wytrwać w tym wszystkim a ukojenie bólu przyjdzie z czasem.
Na mnie ten czas przyszedł po pięciu miesiącach jestem wolny, już mi na niej tak bardzo nie zależy, i zaczyna mi być obojętne co ona robi i co myśli.
Zaczynam sie łapać na tym, że wcale nie było tak źle być samemu, a przynajmniej lepiej niż obecnie.
Pozdrawiam serdecznie fanów mojej historii.