Jak przestać pić, by żyć???

Problemy związane z uzależnieniami.

Jak przestać pić, by żyć???

Postprzez karaibek » 31 sie 2013, o 08:17

Dlaczego? Dlaczego wszyscy zawodzą, nawet on? DLACZEGO???!!!!
Czy naprawdę muszę zostać tym wszystkim sama? Jemu ufałam, jemu jedynemu opowiedziałam całą prawdę o sobie. Tylko przed nim odważyłam się na taką szczerość, dlaczego nawet on zawiódł???!!! Poznałam go niedawno, wiem, ale na początku przecież tak bardo mi pomógł. Przez chwilę myślałam, że mnie uratował, dał nadzieję i szansę na jutro. A może to ze mną jest coś nie tak? To na pewno, to przecież wiem od dawna, tylko dlaczego teraz? Teraz, gdy miałam odwagę prosić o pomoc. Nie podał ręki. Ja już nie mam siły dłużej walczyć, udawać, że wszystko jest ok!
Dziś nie potrafię się modlić. Zamykam tylko oczy i czekam.
W szufladzie głęboko pod bluzkami czeka cierpliwie mój jedyny, wierny „przyjaciel” i pocieszyciel. Zaraz znowu się z nim spotkam. Dziś spotkamy się już drugi raz.
Mała buteleczka, przyjemnie chłodne szkło. To ona będzie milczącym, cierpliwym słuchaczem. Alkohol znowu przyjmie cały mój ból. Ukoi, pozwoli na chwilę o wszystkim zapomnieć. Ciepło rozlewa się powoli po całym ciele, za chwilę w głowie pojawi się przyjemny szum. Na końcu przyjdzie oczekiwana senność.

Jeszcze jakiś czas temu, by pić potrzebowałam soku lub coli. Mogła to być nawet zwykła woda. Cokolwiek do rozcieńczenia, ostry smak wódki palił gardło. Dziś mi to już nie przeszkadza. Potrzebuję jednak coraz więcej. Więcej i szybciej.

Wiem, że to złe, że do niczego prowadzi. Wolę jednak alkohol od leków. Czy jest to jakakolwiek różnica?

Butelkę trzymam pod kołdrą, na wypadek, gdyby do pokoju wszedł mąż. To straszne, wypiłam już prawie połowę i nic. Absolutnie nic. Boże dlaczego mi to robisz?
Dziś pójdzie całe 0,2 l jutro, gdy wyjdą uczniowie, trzeba będzie skoczyć do sklepu. Dotychczas po takiej ilości byłam całkowicie pijana, dlaczego dziś nie mogę? Nie potrafię się upić, nawet ręce mi nie drżą. Taka ilość powinna już zadziałać, zwłaszcza że popołudniu też piłam. Co się ze mną dzieje?! Może to jednak jego zasługa? Zasługa modlitwy zakonnika?
Czuję tylko gorąco, potworne gorąco. Muzyka w słuchawkach próbuje zagłuszyć myśli. Bezskutecznie. Alkohol chyba jednak zaczyna działać, coraz trudniej pisać. Dziś jeszcze uciekam. Tak, bez wątpienia zaczyna działać.



Jest szósta, znów nie mogę spać. Jak co dzień poranna modlitwa, choć bez większej nadziei. Wiem. Wiem, że potrzebuję pomocy, że to nałóg. Tak jestem alkoholiczką. W ciszy samotności potrafię to przyznać przed samą sobą. Co z tego? Co z tego, gdy inni tego nie widzą, bo za dobrze się kryję? Upijam się wieczorami lub gdy jestem sama. Zdarzyło się raz, że mąż wrócił nim alkohol zdążył wyparować z głowy. Czułam, że kręci mi się w głowie. Cieszyłam się, że wózek inwalidzki to zamaskuje, niepełnosprawność weźmie na siebie, bardziej niż zwykle nieskoordynowane ruchy. Tak się stało, mąż się nie zorientował.
Potrzebuję pomocy, choć nie potrafię o nią poprosić. Nikt przecież nie wie.
On wie. Mówiłam, pisałam przecież temu zakonnikowi. Pisałam o problemach, bolesnych wspomnieniach, o moich ucieczkach. Jemu potrafiłam się przyznać, bo jest obcy. Jest daleko. On nie może zrobić nic, nic poza ofiarowaniem modlitwy.
Nikt nic nie może, nie da się cofnąć czasu.

Przez wiele lat nie miałam chociaż wspomnień, choć tego nie doceniałam. Co więcej sama chciałam, modliłam się, błagałam, by Bóg mi je oddał. Gdy to zrobił, spadłam na dno. Czemu byłam na tyle głupia, by Go o to prosić? Jak teraz zabić te wspomnienia? Wyrzuty sumienia?! Nawet alkohol już nie wystarcza. Nawet on nie jest w stanie ich zasłonić. Choćby na krótką chwilę. Do tego dochodzą jeszcze zwykłe, małe problemy codzienności.
Są chwile, takie jak ta, kiedy przez moment wydaje mi się, że może jeszcze nie wszystko stracone. Może znajdę jeszcze w sobie siłę do walki. O siebie, o życie. No tak ale musiałabym się najpierw przyznać. Mężowi, rodzinie, znajomym... Musiałabym powiedzieć to na głos. „Słuchajcie mam problem. Problem z alkoholem, problem ze sobą...” Nie potrafię jeszcze tego zrobić.
karaibek
 
Posty: 15
Dołączył(a): 31 sie 2013, o 08:06

Re: Jak przestać pić, by żyć???

Postprzez impresja77 » 31 sie 2013, o 10:21

Tyle co wypijasz to jest czuć ,więc chyba wszyscy udają ,że nie widzą problemu.
Kilka dni temu mężczyzna z dalszego sąsiedztwa ,elegancki pan,wykształcony,weekendowy alkoholik, zmarł w strasznych męczarniach wysoka temperatura,drgawki,konwulsje krwotok.
Jak Cię to nie przeraża?..........
Co za uczniowie? Kto bierze lekcje u osoby ,od której czuć alkohol?
Zgłoś się na terapię bo zjeżdżasz po linii pochyłej.
Ale coś mi mufcią zalatuje..........
impresja77
 
Posty: 1997
Dołączył(a): 29 sie 2013, o 16:36

Re: Jak przestać pić, by żyć???

Postprzez karaibek » 31 sie 2013, o 16:46

Przyznam, że liczyłam na trochę więcej wsparcia i empatii. :( Nie znam cie ale podejrzewam, że nie miałaś dotąd kontaktu z osobą uzależnioną. Piszesz, że mąż musiałby wyczuć alkohol. Pewnie tak, gdyby go to choć trochę interesowało. Zresztą nawet jeśli wyczuł alkohol, dla mnie istotne jest to, że nie mam w nim wsparcia. To smutne lecz prawdziwe. Jestem rencistką, więc dorabiam korepetycjami. Nie chcę być niemiła ale gdybyś wczytała się w mój post, wyczytałabyś w nim to, że piję wieczorami, gdy jestem sama. Nie upijam się, gdy czekam na uczniów.
Naprawdę liczyłam na pomoc tego forum, na jakieś wsparcie, podtrzymanie na duchu, może radę, jak wyjść z nałogu. Jestem tu dopiero drugi dzień, wciąż mam jeszcze cień nadziei, że wyjdę z tego bagna. Z waszym wsparciem lub bez.
Przepraszam za ten ostry ton ale naprawdę, nie mam już sił do walki o normalność i na pewno nie chcę marnować ich resztek na takie tłumaczenia.
karaibek
 
Posty: 15
Dołączył(a): 31 sie 2013, o 08:06

Re: Jak przestać pić, by żyć???

Postprzez smerfetka0 » 31 sie 2013, o 17:24

po pierwsze musisz przestac pisac pijana na forum, bo nie wychodzi z tego jakas literatura, tylko belkot i ciezko zrozumiec o co ci chodzi tak doglebniej.

maz nie jest odpowiedzialny za Twoje picie, powinien pomoc, w koncu przysiegal, ale przeciez sama napisalas ze nie jestes jeszcze w stanie sie przyznac to jakiej pomocy oczekujesz? ma cie zaciagnac na terapie? szarpac sie z toba o kazda butelke wodki? pilnowac cie w dzien i w nocy zebys nie wypila? czego oczekujesz od niego ze tak wiele masz zalu wobec jego postawy?

piszesz ze chcialabys i masz nadzieje na wyjscie z problemu z naszym wsparciem czy bez. jak mamy cie wspierac? my ci nie pomozemy inaczej niz dodaniem otuchy i wysluchaniem co masz do powiedzenia, co cie gnebi..ale to ty musisz przejsc SAMA cala droge do trzezwosci, jest to mozliwe zawsze, ale nie oklamuj sie ze od tak sobbie przestaniesz pic, ze KTOS wyciagnie ciebie z tego bagna, bo nawet jesli zycie mialas ciezkie nikt nie wlewal ci na sile alkoholu do gardla, SAMA po niego siegnelas i SAMA musisz sie z nim uporac. to jest TWOJ problem, nie twojego meza, twojej rodziny.

ledwo co przyszlas (to pierwszy malutki krok ze gdziekolwiek juz sie zglaszasz i mowisz, brawo) ale ja juz zdarzylam odebrac ze masz jakas postawe roszczeniowa wobec 'nas'. ze cos ci sie nalezy bo ty masz problem z alkoholem, ze to ludzie powinni sie litowac nad toba i ci pomagac bo TY CHCESZ wyjsc z nalogu...w rzeczywistosci jesli taka postawe przyjmujesz tez w zyciu realnym to nie wyobrazasz sobie jaki ciezar dzwiga rodzina i znajomi.

nie mozesz uzalezniac swojego ratunku od innych osob, tym bardziej obcych, niedawno poznanych, dlaczego ktos ma dzwigac na sobie ciezar nalogu za ktory to ty jestes odpowiedzialna ?
Avatar użytkownika
smerfetka0
 
Posty: 3954
Dołączył(a): 1 gru 2008, o 18:01
Lokalizacja: Londyn

Re: Jak przestać pić, by żyć???

Postprzez Sansevieria » 31 sie 2013, o 19:10

Witaj, Karaibek.
Dla mnie wcale to, co napisałas nie jest bełkotem, wręcz przeciwnie - dla mnie jest to bardzo klarowny krzyk osoby cierpiącej i przeraźliwie samotnej. Na dodatek napisany bardzo dobrą polszczyzną.

Z tego co czytam to zapijasz wspomnienia i być może takze teraźniejszość oraz poczucie braku jakiejkolwiek sensownej przyszłości. Czyli nie masz specjalnie na czym się oprzeć. Jakaś część Ciebie nie chce podążać drogą, ktorą idziesz, ale jest też część druga, ktora i owszem, wali jak w dym bo jedno czego potrzebuje to poczuć ulgę choc na chwilę. Zwiększona tolerancja na alkohol jest klasycznym etapem uzaleznienia. Niestety.
Wiesz, strasznie trudno coś sensownego napisac. No co ja mam powiedzieć nieznanej mi rencistce na wózku zapijajacej koszmarne wspomnienia? Same banały wychodzą, puste słowa bez pokrycia. Mam Ci napisać że "inni mają gorzej"? Pomoze Ci to? Obawiam sie ze wcale. Mam Ci napisać, że "życie przed Tobą"? To mi odpiszesz "Jakie zycie"? Jak wymyślę coś bardziej sensownego to się odezwę. :bezradny:
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Re: Jak przestać pić, by żyć???

Postprzez karaibek » 31 sie 2013, o 20:16

Dziękuję Ci za te słowa. Pierwsze słowa otuchy. :cmok: Ja wcale nie ukrywam tego, że pierwszy post pisałam będąc pod wpływem. Wiem, że dużo w nim było narzekania, użalania się... Jestem samotna, potwornie samotna, mimo otaczających mnie ludzi. Ty jedna to zauważyłaś. Dlaczego od innych słyszę wciąż tyle przykrości? Ty przecież zrozumiałaś, co chciałam przekazać. :buziaki: Dlatego jeszcze raz dziękuję za słowa, które napisałaś. Ja doskonale wiem, zdaję sobie sprawę, że to jest mój problem i sama muszę przejść długą, trudną drogę do trzeźwości. Ja wcale nie twierdzę, że piję przez męża, wręcz przeciwnie. To właśnie dla niego jeszcze się staram. Jeszcze walczę, gdyby nie on, pewnie już by mnie tu nie było. Nie chciałam z tym wychodzić, ale już trzykrotnie byłam bliska samobójstwa. Raz miałam już w dłoni tabletki. Nieważne.
Cieszę się, że jest tu ktoś, kto mnie rozumie.
karaibek
 
Posty: 15
Dołączył(a): 31 sie 2013, o 08:06

Re: Jak przestać pić, by żyć???

Postprzez smerfetka0 » 31 sie 2013, o 20:27

Mysle ze kazdy rozumie ale kazdy tez ma inne spojrzenie na te sprawy, co nie znaczy ze duchowo cie nie chce wspierac.
Avatar użytkownika
smerfetka0
 
Posty: 3954
Dołączył(a): 1 gru 2008, o 18:01
Lokalizacja: Londyn

Re: Jak przestać pić, by żyć???

Postprzez marza » 31 sie 2013, o 20:43

Witaj Karaibek

Pierwszy krok to przyznać się przed sobą do problemu.
Drugi krok to chcieć coś z nim zrobić, podjąć decyzję.
Trzeci krok poszukać pomocy.

Ale to Ty musisz chcieć coś zmienić, chcieć pomocy ( co nie oznacza rozwiązania problemu za Ciebie...).

Jeśli Ty nie będziesz miała dość picia ,dość staczania się ,nie będziesz chciała trzeźwieć, zmieniać się, nikt bliski ( nawet najbliższy ) ani daleki, obcy, nie pomoże Ci.

To nie jest mądrość książkowa, tylko moje własne doświadczenie.

W miarę picia tolerancja na alk.rośnie i potrzeba coraz więcej i więcej ,żeby przestać czuć. A jak zrozumiałam uciekasz przed tym, żeby czuć...bo jest Ci źle...

Karaibek ,powalcz o siebie.
Pozdrawiam
marza
 
Posty: 205
Dołączył(a): 19 cze 2007, o 22:36

Re: Jak przestać pić, by żyć???

Postprzez zajac » 31 sie 2013, o 20:50

Witaj, Karaibek :)
Napisałaś, że bardzo trudno byłoby Ci przyznać się rodzinie i znajomym do swojego uzależnienia. Jeśli to jest dla Ciebie takie trudne i powstrzymuje Twoje działania, to może mogłabyś podjąć terapię, nie mówiąc na razie nic nikomu? Nie namawiam Cię oczywiście do ukrywania prawdy, oszukiwania kogokolwiek. Chodzi mi o to, że może później, kiedy już poczujesz, że coś robisz, że jest jakiś krok do przodu, byłoby Ci łatwiej powiedzieć? Może potrzebujesz też pomocy terapeuty, żeby jakoś przepracować te złe wspomnienia? I również żeby wzmocnić się psychicznie, może nauczyć porozumiewać z bliskimi, nauczyć się mówić im, co się z Tobą dzieje?
Z tego, co piszesz, wynika, że zależy Ci na mężu, a jednocześnie w związku z nim czujesz się samotna. Pewnie więc jest w Waszej relacji jakiś problem, nie czujesz takiej bliskości, żeby się otworzyć. Gdybyś nawet to zrobiła, możliwe, że nie dostałabyś od niego wsparcia, bo zwyczajnie nie wiedziałby co robić. Najważniejsze jest chyba teraz, żebyś zaczęła działać, tak jak umiesz, zrobiła pierwszy krok. Może poszukanie terapii powinno nim być?
Trzymaj się!
zajac
 
Posty: 786
Dołączył(a): 18 kwi 2009, o 23:11

Re: Jak przestać pić, by żyć???

Postprzez marie89 » 31 sie 2013, o 21:15

Widać, że cierpisz i szukasz wyrwania z cierpienia w alkoholu... ale czy to Ci się udaje?
Alkohol na moment daje ułudę ukojenia.
Dostrzegasz, że tak jest i że potrzebujesz pomocy.
To paradoksalnie dobry znak.
Mam na myśli to, że uświadomiłaś sobie - "Mam problem. Potrzebna mi pomoc".

Za tym powinny iść kolejne kroki.

Kontakt z Ośrodkiem Leczenia Uzależnień.
AA

Wstyd. Ból.
Pewnie to będzie na początku dominować, ale by sobie pomóc musisz powiedzieć głośno, że potrzebujesz pomocy i po tę pomoc się zwrócić. Pracować nad sobą.

Oczekujesz zrozumienia - możesz to spotkać.
Trudno jednak zrozumieć czemu ktoś sam siebie rani i najbliższych...

Wiesz, ja jestem z "tej drugiej strony". Osoby uzależnione w moim bliskim otoczeniu. One nie widzą tego, że "mają problem". A mają... A ich problem pociąga za sobą kolejnych ludzi.
marie89
 

Re: Jak przestać pić, by żyć???

Postprzez karaibek » 31 sie 2013, o 21:22

Dziękuję wam i przepraszam za to, że się uniosłam. Ostatnio jestem bardzo nerwowa. :( Podjęcie terapii bez wtajemniczania bliskich? Brzmi kusząco lecz niestety nierealnie. W moim mieście jest poradnia zdrowia psychicznego, nawet tam dzwoniłam. Co usłyszałam? "Nasze gabinety znajdują się w budynku szpitala, niestety na takim jakby półpiętrze, niestety tam nie ma windy". Ja ważę ponad 70kg, mój dający mi samodzielność wózek 120. Kto mnie tam wniesie?! Pani oczywiście jest bardzo przykro, ale.... Nie mam możliwości samodzielnej podróży do innego miasta. Na prywatne wizyty mnie nie stać. :cry:
karaibek
 
Posty: 15
Dołączył(a): 31 sie 2013, o 08:06

Re: Jak przestać pić, by żyć???

Postprzez impresja77 » 31 sie 2013, o 21:31

A jak zdobywasz alkohol?
impresja77
 
Posty: 1997
Dołączył(a): 29 sie 2013, o 16:36

Re: Jak przestać pić, by żyć???

Postprzez impresja77 » 31 sie 2013, o 21:35

Ciekawi mnie niejasność w Twoich wpisach:
-piszesz ,że upijasz się wieczorem ,a lekcje z dziećmi masz rano,myślisz ,że nie czuć oddechu alkoholu? tylko chwila,jak będziesz miałą sprawę karną jak sie rodzice zorientują
-jeżeli sie upijasz wieczorem ,a jak sama piszesz potrzebujesz już coraz wiecej to jest to mniemam nie mało wódki ,więc jak mąż może tego nie widzieć ,że sie zaprawiasz i nie czuć odoru alkoholu...,mąż ,rodzina?
-skoro udzielasz jakiś lekcji ,to jesteś niegłupia babka i masz jakis fach,moze warto uderzyć w tym kierunku i wykorzystać go nie tylko na lekcje ,ale i inne możliwości
-dlaczego czujesz sie samotna w związku?
impresja77
 
Posty: 1997
Dołączył(a): 29 sie 2013, o 16:36

Re: Jak przestać pić, by żyć???

Postprzez zajac » 31 sie 2013, o 21:44

Karaibek, jeśli jest jak piszesz, to faktycznie sytuacja patowa. Ale nie mogę uwierzyć, że osoba niepełnosprawna nie ma dostępu do jakiegoś lekarza czy psychologa, bo... nie ma windy. Może ktoś mógłby się spotkać z Tobą w innym pomieszczeniu, do którego mogłabyś się dostać? Albo wręcz w domu? Musi być chyba jakieś wyjście?
zajac
 
Posty: 786
Dołączył(a): 18 kwi 2009, o 23:11

Re: Jak przestać pić, by żyć???

Postprzez karaibek » 31 sie 2013, o 22:18

Pozwólcie, że odpowiem po kolei. Jak zdobywam alkohol? To proste, wjeżdżam wózkiem do sklepu, biorę go z półki, płacę kartą lub gotówką, wracam.
Co robię, by zabić zapach wódki następnego dnia? Są sposoby: pasta do zębów, guma, czosnek na śniadanie...
Zając myślisz, że nie próbowałam? Pytałam, czy lekarz nie mógłby "wypożyczyć" na chwilę innego gabinetu, tłumaczyłam swoją sytuację. Na próżno. :cry:
Zrozumcie, mi naprawdę zależy na wyjściu z nałogu. Czy w innym wypadku byłabym tu?
karaibek
 
Posty: 15
Dołączył(a): 31 sie 2013, o 08:06

Następna strona

Powrót do Uzależnienia

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 31 gości

cron