Jak sobie radzicie z de-ja-vu

Problemy z partnerami.

Re: Jak sobie radzicie z de-ja-vu

Postprzez Sansevieria » 11 sie 2013, o 23:21

Chyba też bym ją i graty wywiozła, coby mieć pewność że się sprawa nie będzie wlokła. Pomyśl Ave, odzyskasz pełnię władzy nad pilotem, zmywarką i wszystkimi pomieszczeniami... suuuper wizja :)
A żeby nie było powtórki z rozrywki to może zanim się wdasz w jakiś nowy związek popracuj nad tymi słabymi miejscami swoimi, żeby takie słabe nie były. Tak sobie wyobraziłam, ze ktoś mi próbuje dowalić twierdząc, że jestem niekobieca, niezaradna, fatalna jako matka oraz niefachowa. I wyszło mi na to, że clue imprezy jest w tym, jak ja sama siebie postrzegam oraz na ile daję sama sobie prawo do bycia niedoskonałą. Jesli dla kogoś jestem "niekobieca" to ten ktoś ma problem, bo ja się kobietą czuję na 1000%. Niezaradna - bywam w pewnych sytuacjach i tam się staram nie pchać. Niefachowa - jak wyżej. Kompletnie mi wystarcza że w iluś obszarach jestem zdecydowanie fachowa i w iluś następnych trzymam przyzwoity średni poziom, nie aspiruję do bycia nadczowiekiem. Itd.
Co do zrzędzenia, wałkowania i wielokrotnego argumentowania - to wkurza. Im dłużej zrzędzisz, gderasz, wałkujesz i argumentujesz tym gorzej, zamiast efektu spodziewanego uzyskujesz odwrotny, zależnie od osoby albo wkurzenie jawne oraz agresywne czynnie albo wycofanie i ucieczkę. Uwierz starej zrzędzie, to jest kompletnie nieefektywna technika.
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Re: Jak sobie radzicie z de-ja-vu

Postprzez ave » 13 sie 2013, o 14:07

Czesc,

Dzieki

hmm - racja racja, najgorsze przede mna chyba....

hi hi
Wczoraj mnie zdenerwowala jak piorun bo sie zachowała okrponie niekulturalnie, powiedziałem co myśle ".. nic Ci nie daje prawa żeby zachowywać sie jak tupiący bahor i traktować mnie chamsko... trzasnąłem drzwiami (oj rzaadko to robie) i.... prosze : "przepraszam.... , nie chaialam...." )

czy tylko ostre traktowanie "włącza WAM TEN tryb?"
ave
 
Posty: 103
Dołączył(a): 4 gru 2011, o 19:36
Lokalizacja: Londyn

Re: Jak sobie radzicie z de-ja-vu

Postprzez biscuit » 13 sie 2013, o 16:56

ave napisał(a): czy tylko ostre traktowanie "włącza WAM TEN tryb?"

A WAM???
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Re: Jak sobie radzicie z de-ja-vu

Postprzez Sansevieria » 13 sie 2013, o 17:14

Jakie "WAM" :shock: zawsze uważałam odpowiedzialność zbiorową za jeden z większych idiotyzmów.
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Re: Jak sobie radzicie z de-ja-vu

Postprzez ave » 14 sie 2013, o 13:48

No dobra - masz racje. PRZEPRASZAM
Przychodzi mi tylko do głowy okres w moim życiu jak ktoś powiedział że "babe do pługa trzeba zaprze∂z i traktować z buta" - kiedyś uważałem to za chamskie i obraźliwe a osoby mówiące w ten sposób byłbym w stanie skamienowac - a teraz ... "coś w tym jest " - to jest w mojej głowie

nie czujcie sie obrażone, chodzi tylko o powiedzenie....
ave
 
Posty: 103
Dołączył(a): 4 gru 2011, o 19:36
Lokalizacja: Londyn

Re: Jak sobie radzicie z de-ja-vu

Postprzez biscuit » 14 sie 2013, o 14:10

och, ja pomyślałam że "WY"
odnosi się do grupy złożonej
ze mnie, mojego kuzyna i jego psa oraz moich dwóch kotów
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Re: Jak sobie radzicie z de-ja-vu

Postprzez Księżycowa » 15 sie 2013, o 18:40

ave napisał(a): Przychodzi mi tylko do głowy okres w moim życiu jak ktoś powiedział że "babe do pługa trzeba zaprze∂z i traktować z buta" - kiedyś uważałem to za chamskie i obraźliwe a osoby mówiące w ten sposób byłbym w stanie skamienowac - a teraz ... "coś w tym jest " - to jest w mojej głowie


A ja myślę, że popadasz w skrajności. Obecnie pozwoliłeś na robienie z Tobą jej co tylko chce, zero granic, zero wymagań, zero oczekiwań.
A druga skrajność to podejście, że trzeba do pługu i butem... czyli znów, zero zrozumienia, zero dialogu, zero kompromisu, trzeba z papcia i koniec.
A jeśli można zrobić coś pomiędzy? No właśnie, bo można, tylko pytanie czy Ty to potrafisz. Czy potrafisz okazywać uczucie ale jednocześnie wyznaczyć swoje granice, być asertywnym, dojść do kompromisu i powiedzieć ,,nie" jak ktoś zaczyna Cię wykorzystywać.
Bo jak na razie to jest tak, że jak z kimś jesteś, to ni potrafisz odmawiać jakby to miało spowodować, że będziesz gorszy, albo zostaniesz sam? Nie wiem... no jeśli tak by się stało to ta osoba jest nie warta Twojego zaiteresowania, skoro jesteś jej potrzebny po coś i jest tylko wtedy gdy się na to godzisz. Po co być z kimś, kto Cię nie kocha tak po prostu, nie szanuje Twojego zdania i wyborów, tylko widzi czubek własnego nosa?
Wtedy się odchodzi...

A co jak z buta potraktujesz nie chcący całkiem do rzeczy osobę? To dla niej będzie swoją drogą nie sprawiedliwe. A poza tym po co w ogóle z kimś być, skoro związek ma polegać na zakładanie komuś na szyi smyczy i ciągnięcia jej z bata? Fetysz jakiś? Chyba nie o to chodzi w związku nie?

A okres, o którym mówisz i tekst, który przy nim podałeś kojarzy mi się z totalnym zaściankiem i prostactwem. Zawsze mnie wkurza takie pieprzenie, bo koniec końców jest taki, że kobetę stać czasem na więcej niż faceta, że potrafi być bardziej zorganizowana, przedsiebiorcza, niezależna albo mieć głowę do biznesu.
Dyskryminujące teksty... dla mnie ohyda i wieśniactwo - wybacz, ale tak właśnie to odbieram tekst, który ukazuje kobietę jako jakiegoś podczłowieka, pod istotę głupszą, którą trzeba batem i butem.

Poza tym myślę, że gdybyś był gejem, to jest szansa, że trafiłbyś na partnera, który robiłby z Tobą to samo, co Twoja chyba już była (?), bo to nie jest wcale kwestia płci moim zdaniem, to zachowanie i to jaką rolę w związku przyjmujesz, tylko Twojego problemu jaki masz w sobie, więc może nie idź na łatwiznę twierdząc, że ,,trzeba babie chomąto założyć", bo to przecież baba, którą trzeba trzymać krótko, tylko zrób coś ze sobą.
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: Jak sobie radzicie z de-ja-vu

Postprzez ave » 17 sie 2013, o 05:10

Swiete slowa.. Dziekuje I przepraszam jesli urazilem..

Dla mnie tak na prawdę to także poniżej jakichkolwiek norm , prostackie i szowinistyczne. Wkurza mnie tylko to ze to działa ! A ja nie umiem inaczej. Jestem jakiś rozżalony i chyba dla tego widzę to tak banalnie.... Wszedobylskie de-ja-vu to jak widać mój problem.... Skoro to już było i teraz znowu - to znaczy ze nic się nie nauczyłem po pierwszym razie....
Zawsze uważałem ze umiem być asertywny ale okazuje się ze tylko w lokalnych rozmowach a w globalnym zachowaniu, życiu - albo się podkładami jak kalesony albo reaguje extremalnie bo już mi się przelalo i mam dość...

Dzięki księżycu ... ;-)
Dzięki Wam wszystkim
ave
 
Posty: 103
Dołączył(a): 4 gru 2011, o 19:36
Lokalizacja: Londyn

Re: Jak sobie radzicie z de-ja-vu

Postprzez Księżycowa » 17 sie 2013, o 11:06

Dla mnie tak na prawdę to także poniżej jakichkolwiek norm , prostackie i szowinistyczne. Wkurza mnie tylko to ze to działa !

Działa, bo faceci, którzy w ten sposób postępują przyciągają kobiety, które z jakichś przyczyn własnych godzą się na to i im to odpowiada. Podobnie jest u Ciebie... Ty przyciągasz jakieś kobiety, wybierasz jakieś kobiety, które mają jakiś inny sposób zachowania. Przyciągacie się nawzajem z przyczyn bardziej złożonych. Podobnie jak faceci, którzy traktują kobiety z buta. Każde podświadomie wybiera...
Rozumiesz? Mechanizm ten sam, tylko role jakie przyjmują oba przykłady inne... i to żadne deja vu, tylko jakiś Twój problem, który możesz roziwązać na terapii... bo jak na razie z tego co Ty mówisz wynika, że coś Ci się ot tak ciągle przytrafia biednemu i w zasadzie masz takiego pecha... Tak rozumiem to co piszesz... tak jest wygodniej powiedzieć, bo nie trzeba od siebie wymagać, nie trzeba się zetknąć z tym, z czym niekoniecznie będzie nam do śmiechu.
Przestań się sam zwodzić i weź się do roboty nad sobą, bo inaczej się tego nie pozbędziesz i kolejna kobieta, z którą się zwiążesz będzie prawdopodobnie tak samo z Tobą postępować. Nie szkoda życia?

Dziekuje I przepraszam jesli urazilem..


Jakoś personalnie tego nie odebrałam. Irytuję się tylko na niedorzeczności, na głupie gadanie, które w ogóle do niczego dobrego nie prowadzi, obraża tak ogólnie i nawet bym powiedziała ujmuje godności.
A głupoty rządzą większością ludzi... nie tylko w tym temacie z resztą... Ciśnienie mi podnosi jeszcze inny temat, ale to nie dotyczy wątku, więc ogólnie ja się jakoś nie poczułam dotknięta osobiście.
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: Jak sobie radzicie z de-ja-vu

Postprzez ave » 19 sie 2013, o 22:22

Czesc,

Nie rozumiem...

Czuje że oczekuje zbyt dużo od drugiej strony, zbyt niejasnych rzeczy i zakladam że to dostane, że będę w stanei dotrzeć i wskrzesać potrzebe "o! rzeczywiście mam taką przypadłość!, zmienei to dla niego ..."

Zakladam to - bo ja sam dużo w związku daje, staram sie słyszeć i jeśli dla kogoś jest coś ważne (widze lub jest mi pokazane) staram sie to zmieniac, mieć kontrole nad swoją niedoskonałościa.... itp ale... może się myle.
Może błędnei zakładam i czuje że każdy tak może/powinien ....


nie wiem jak z tego wyjść, byłem na terapii, opinia pani psycholog rok temu była jednoznaczna: - "ONA MUSI tu przyjść. Jeśli jeszce masz siłe ją przekonywać i walczyć o nia - przyprowadź ja!" . Nie udało sie! Pani wielka była zbyt zajęta żeby poświęcić Nam czas.

nieważne


p.s.
wyniosla sie ! uff
ave
 
Posty: 103
Dołączył(a): 4 gru 2011, o 19:36
Lokalizacja: Londyn

Re: Jak sobie radzicie z de-ja-vu

Postprzez Księżycowa » 19 sie 2013, o 22:58

Ja tak na krótko, bo ledwo dziś na oczy widzę.
Pani psycholog (moim zdaniem) była do d... . Bo Ty masz zająć się swoim problemem, nauczyć się samodzielności i oduczyć zbytniego uzależniania się od drugiej osoby, pozwalania sobie na wchodzenie Ci na głowę... To masz załatwić sam... Twoja eks nie w ogóle moim zdaniem nie była Ci do tego potrzebna i nie jest a moim zdaniem wręcz nie jest wskazane, żeby ona tam była z Tobą, bo terapia dla związku różni się od tej, która jest dla danej osoby. Ja też mam faceta i jakoś moja terapeutka nie wlecze go za mną na MOJĄ sesję i jego terapeutka nie zaprasza mnie. Jest rzecz nasza wspólna, z którą jakoś sobie radzimy i jest rzecz każdego z osobna, z którą trzeba samemu się rozprawić.

Idź do innego terapeuty, próbuj. Ja za trzecim razem znalazłam odpowiedniego terapeutę.

Wpadnę później na dłużej,kiedy nie wiem, bo nie mam kiedy usiąść.

Gratuluję wytrwałości, tylko nie daj się i nie pozwól wkupić się z powrotem w Twoje łaski, bo to będzie tylko gra z jej strony.

Trzymaj się :)
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: Jak sobie radzicie z de-ja-vu

Postprzez Sansevieria » 19 sie 2013, o 23:11

Tu akurat pasuje "baba z wozu, koniom lżej". :)
Jak to zmienic to ja Ci sugerowłam, żeby nie angażując się w nowy związek popracować nad tymi miejscami, gdzie Cię boli. Jak sam się będziesz czuł męski, zaradny itd to nie będzie zagrożeniem atak tego rodzaju. To raz. A dwa - opanuj to zrzędzenie, wałkowanie oraz czucie się nieszczęśliwym jak kobieta nie zgadnie, czego mianowicie potrzebujesz. Opanuj czyli rozgryź, czemu tak masz i czemu tak reagujesz. Co Cię zmusza do upierdliwego wałkowania, zrzędzenia i wykazywania swojej racji w sposób ewidentnie przesadny. Kilka postow temu zrobiłeś całkiem niezłą listę swoich tematów do terapii, czyli zestaw swoich utrudniających reakcji i zachowań.
A tak poza tym to w dobrym związku nie ma sie uczucia "ja bardzo dużo w to wkładam" bo to pachnie masochizmem a nie szczęściem rodzinnym.
No i jeszcze jedno - asetrywność oznacza między innymi że odmawiajac czy stawiając granicę gdzieś tam nie ma się poczucia winy.
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Re: Jak sobie radzicie z de-ja-vu

Postprzez ave » 22 sie 2013, o 13:11

Dzieki za wszystko , teraz wakacje.
Jak wroce (jak wroce) to poukladam to wszystko od nowa.

Pozdrowionak z Egyptowa
ave
 
Posty: 103
Dołączył(a): 4 gru 2011, o 19:36
Lokalizacja: Londyn

Re: Jak sobie radzicie z de-ja-vu

Postprzez ave » 4 wrz 2013, o 09:04

Czesc,

Jestem,
Wypoczęty, opalony, wynurkowany, uśmiechnięty - ze wspaniałymi wspomnieniami z wyjazdu z moimi chlopakami.

Wakacje z moją Ex niestety nie były takie - wieczne zastanawianie sie "co sie jej nie spodoba" albo "co by Ona zrobia", "co może chce robic" albo "pewnie nie pójdzie z nami na rzeke.."

Pamętam zawsze jak byliśmy tylko we dwoje - podporządkowywałem sie stylowi "leniuchowania" na słońcu - bo Ona tak robi. W jakiś sposób mi to posowało , wiedziałem że Ona lubi mnie meić przy sobie , podobało mi sie.

Niestety każdy wyjazd nas z moimi chlopakami to jakaś porażka, wiecznie coś, matko ale dziwne uczucie.


HA! - teraz przeprowadzka do mojego nowego mieszkanka! bliżej pracy, mniejsze, cieplejsze - dużo tańzsze! bajka! - czas zacząć nowy rozdział!

pozdrawiam wsztsrkich

p.s.
widziałem sie z pacjentką, gapiła sie na mnie jak sroka, oj - fajne uczucie, na parking zapytala : "dla czego nie możemy sie dogadac?" ja odpowiedziałem "bo nie probujemy! / bo nie robimy nic w tym kierunku razem!". koniec


mieszka 250km ode mnie - to dobra odelgłość... ) alr troche za blisko!
ave
 
Posty: 103
Dołączył(a): 4 gru 2011, o 19:36
Lokalizacja: Londyn

Poprzednia strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 195 gości