Jak sobie radzicie z de-ja-vu

Problemy z partnerami.

Re: Jak sobie radzicie z de-ja-vu

Postprzez limonka » 7 sie 2013, o 17:31

ave powiem ci prosto z mostu...kazda laska bedzie cie tak wykorzystywac dopoki nie pokazesz ze fakrcznie masz jaja i zaczniesz wyznaczac granice....ta jest z toba nei z milosci a zwygodnictwa bo ma darmowe gniazdko...czy myslales o terapii????
Avatar użytkownika
limonka
 
Posty: 4007
Dołączył(a): 11 wrz 2007, o 02:43

Re: Jak sobie radzicie z de-ja-vu

Postprzez biscuit » 7 sie 2013, o 22:49

tja
wyprowadzi się
ale to i tak nic nie zmieni w Twoim malkontenctwie
bo wtedy będziesz dla odmiany
czuł pustkę po... utraconym problemie :D
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Re: Jak sobie radzicie z de-ja-vu

Postprzez ave » 9 sie 2013, o 02:04

biscuit napisał(a):tja
wyprowadzi się
ale to i tak nic nie zmieni w Twoim malkontenctwie
bo wtedy będziesz dla odmiany
czuł pustkę po... utraconym problemie :D


heyah !

To miło być mile czy uczące, krytyczne czy jak - bo jakoś nie kumam .

pozdro
ave
 
Posty: 103
Dołączył(a): 4 gru 2011, o 19:36
Lokalizacja: Londyn

Re: Jak sobie radzicie z de-ja-vu

Postprzez ave » 9 sie 2013, o 02:17

limonka napisał(a):ave powiem ci prosto z mostu...kazda laska bedzie cie tak wykorzystywac dopoki nie pokazesz ze fakrcznie masz jaja i zaczniesz wyznaczac granice....ta jest z toba nei z milosci a zwygodnictwa bo ma darmowe gniazdko...czy myslales o terapii????



Czesc,

Dzieki za to co piszesz. W życiu bym nie pomyślał że to jest "do leczenia" zawsze uważałem siebei za "w porządku". Myślałem o sobie "wierny - nigdy nie poszedlem w bok - nigdy", "robotny", "umie sie uczyć", "slucha" - może trzeba 3 razy ale jak dotrze i zrozumie to do grobu. "Nie pije", "nie bije", "nie przepala/przepija/traci pieniedzy". Do tego raczej miły, kulturalny, umie zorganizowac rozpręzenie i relaks w domu ...
(sorry że tak pisze ale to słowa mojaj byłej : "uzależniłeś mnie od siebie, od tego że jestes, dobry i czuły - jak tak nie umiem .....".


- co k.wa jest ze mna żle???


Czy to że wymagam troche elokwencji i kultury w rozmowie? Panowania nad emocjami lub próby nauczenia sie tego ? Czy to że potzrebuje ciepła w domu to źle?


Cały mój system wartości nagle mam pozmieniać bo jakaś laska po raz kolejny mnie wykorzystuje (lub ja sie daje wykorzystywac?)

Czy to znaczy że świecie są tylko żmije? że żadna z Was nie potrafiłaby tego docenic? i NIE wykożystywac? HALO????
ave
 
Posty: 103
Dołączył(a): 4 gru 2011, o 19:36
Lokalizacja: Londyn

Re: Jak sobie radzicie z de-ja-vu

Postprzez Sansevieria » 9 sie 2013, o 10:36

Pierwsze ci mi się skojarzyło, Ave, to powiedzonko "zagłaskać kota na śmierć". Jak tak piszesz o sobie to ja się poczułam podduszona na samą myśl o codzienności z Tobą, bo tu ideał zamiast człowieka się pojawił.
Ave, całkiem serio - napisałeś o swoich zaletach, napisz równie obszernie o wadach. Rzetelnych wadach, bez krygowania się. Jak sądzisz, z jakimi Twoimi cechami komuś może być trudno ?
Dla zachęty - ja mam skłonność do zrzędzenia, do dzielenia włosa na czworo oraz do przyjmowania kierowniczej roli niczym matka partia" za PRL -u czyli kierowania wszystkim w codzienności i wszystkimi bliskimi. Potrafię także podporządkować się wbrew sobie z efektem ukrywanej złości czyli całkiem po dziecinnemu.
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Re: Jak sobie radzicie z de-ja-vu

Postprzez ave » 9 sie 2013, o 11:43

To sztuka pisac o sobie oczywiście, ale wiem że bez szczerego opowiedzenia o wszystkim - jest trudno doradzić, czy zająć stanowisko .... a przecież po to tu przychodzimy. wiem że kobiety przychodzą pogadać, wygadać sie - my faceci chyba po rade i odpowiedź "co robić"

Odpowiedź na Twoje pytanie jest następująca:

wymagania
Jestem wymagającym człowiekiem jeśli chodzi o kulture rozmowy , nie nawidzę jak ktoś do mnie mówi np "zamknij sie" - wtedy mówie "to było chamskie", lub "kulturalne to to nie było". Staram sie nie oceniac czlowiek tylko zachowania - tak mnie uczyla mama.
Cenie trafne argumenty i logiczną całośc. Rozumiem pojęcie "mam racje ale zrobie to dla Ciebie" .
Lubie pytanie "czy nie uważasz że..." i "uważam że...", lub pytania w stylu "co byś powiedzial/a gdybyśmy jednak ...", lub "nie pogniewaj sie ale nie zrobie tego ...."
szalg mnie trafia jak slysze krotkie "NIE" lub "TO ROBIMY" lub "TEGO NIE"


potrzeba czułości
dla mnei to nie wada ale moja partnerka mówi "bo Ty ciągle chcesz coś ode mnie" - tak lubie bliskość i czułośc. Uważam ze to połowa sukcesu, wiele spraw da sie zalatwić dotykiem i czułością. W pewnym sensie tego wymagam i szukam. być może nawet czasem domaogam sie jak nie dostaje.


odpuszczanie
Moją drugą wagą jest "nie umiem odpuszczać" - właściwie zawsze jak mam coś do powiedzenia - mówie. Często nie umiem sie powstrzymać i podchodze , podchodze żeby pokazać moje argumenty. Podchodzę nawet gdy partnerka tego nie chce. Nie umiem odpuścić szczególnie wtedy gdy czuje że partnerka nie ma racji a do tego krzywdzi mnie swoimi slowami lub zachowaniem.
Ten brak umiejętności odpuszczenia jest bolesny bo czasem moja panna wolałaby żebym sie zamknął niż udowadniał że mam racje lub że Ona nie ma.

nauczania
Nie umiem panować nad chęcią "nauczania" i 'przekonywania" jak moja partnerka załatwia sprawe "tak bo ja tak chce" , "albo nie tam bo nie" lub "po mojemu lub mnie to nie bawi" - szlag mnie trafia i wtedy nei umiem powstrzymać tej chęci nauczenia i pokazania że da sie inaczej.

dziecinada
mam dwóch synów, często przylatują do mnie - i wtedy "potzrebujemy opieki". Wtedy zamieniam sie w jednego z nich - bawimy sie, ja głupieje chcąz z jednej strony dobrze spędzić czas a z drugiej czegos ich nauczuć. jestem wtedy mnie uważny , częściej zostawiam bałagan - wtedy my trzej potzrebujemy matki, żony itp.
Muszę być wtedy jakiś ogłupiopny bo moja partnerka (ex) zalamała sie i nie była w stanie dotzreć do mnie w takich okresach.

uciekanie
Kolejna wada - wpdam w slabości i to mnie zamyka.
zaburzam sie wtedy i to niszczy mnie w pracy , biznesie. Niestety poza tym miejscem nie umiem z nikim porozmawiac. Nie wiem co robic. W tym czasie jestem bardzo delikatny i mój bufor sie zmniejsza do minimum, jestem nieufny i wszystko mnie drażni. każda pierdoła mnei irytuje i pokazuje to poprzez sciśniete zęby - ale nic nie mówie - nie umiem.
To trwa dzien-dwa-tydzien - potem ide na samoleczenie (jakiś sport ) i przechodzi....


skrytość
nie umiem mówić jasno do końca o problemach. Nie umiem prosić o pomoc. Liczę na to że będzie widać że jest mi źle i ktoś(partnerka) mi pomoże otworzyć usta i pogada ze mna. Z tego wytworzymy rozwiązanie i temat zamkniety.


zarządzanie
mam własną firme, miałem też w Polsce, od dłuższego czasu jestem na stanowiskach kierowniczych wieć zarządzam. W domu? staram sie nie - ale jak mocno mi wychodzi - nie wiem. Musze zakładać że podświadomie chce kierować także i w domu - ale staram sie panować nad tym. Na szczęście w moim domu jest łatwe panowanie nad tym - moja partyemrka i tak nie dała by sie zarządzac.


dzięki że pytasz
to ja.
ave
 
Posty: 103
Dołączył(a): 4 gru 2011, o 19:36
Lokalizacja: Londyn

Re: Jak sobie radzicie z de-ja-vu

Postprzez biscuit » 9 sie 2013, o 11:56

to miał być żart

jesteś nieskazitelny
oprócz tego że masochista :D

(to miał być drugi żart)
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Re: Jak sobie radzicie z de-ja-vu

Postprzez ave » 9 sie 2013, o 13:30

OK,

troche wziąłem to do siebie - już chyba fiksuje mi pod czaszką.

bardzo lubie Twoje komentaże choć czasem wydają sie niegrzeczne - ale ... życie.

pozdrawiam!


Może zdziwisz sie ale ja mam spore klopoty z tym wszystkim. teraz na przyklad moja luba (ex) robi takie podchody:

Czas wyprowadzki sie zbliża i zaczyna narzekac "kto mi poprowadzi van'a z meblami do nowego domu??? mój ojciec mi nie chce pomoć? ...... każy kolega z chęcią przyjechałby żeby mi poprowadzić tego pierdolonego VAN'a"

Czuje ogromną presje i normalnie zaproponowałbym pomoc (zawsze to robilem , nosilem, przewozilem, wywozilem śmieci do recyclinggu)..... mam zaoferować pomoc? mam cekać? - TAK mam z tym probelm nic nie poradze.
ave
 
Posty: 103
Dołączył(a): 4 gru 2011, o 19:36
Lokalizacja: Londyn

Re: Jak sobie radzicie z de-ja-vu

Postprzez Sansevieria » 9 sie 2013, o 16:37

Ave, to ona ma "problem" z przeprowadzką. I jako osoba dorosła oraz pełnosprawna niewątpliwie ten problem jest w stanie rozwiązać. W ostateczności może Cię otwarcie poprosić o konkretną przysługę, którą wykonasz albo odmówisz.
A w związku z tym co napisałeś o sobie to mnie się pojawia przed oczami jedno słowo "kompromis" - wydaje mi się, że w związku z Tobą o kompromis trudno. Taki zdrowy kompromis, ustępstwo na rzecz zaspokojenia potrzeb czy oczekiwań drugiej strony. Bez poczucia że ktoś jest skrzywdzony. Kulturalnie oraz nieustępliwie ma być we wszystkim ma być "po twojemu", w tym obawiam się w duperelach typu sposób prasowania ścierki. Wydaje mi się że w znacznym stopniu nie tylko usiłujesz zarządzać związkiem ale tez stosujesz metody zarządzania typu " szef kontroluje wszystko".
Oczekiwanie, że partner się domyśli o co nam chodzi jest skazane na liczne klęski. Chyba ze się zwiążesz z istotą o nadprzyrodzonej mocy odczytywania myśli i pragnień. Mało realne. Oczywiście w związkach z wieloletnim stażem udaje się sporo już "wyczuć bez słów", ale opieranie się na tej koncepcji gwarantuje jedno - stałą frustrację. Co gorsza jeśli partner zbyt usilnie próbuje to często domyśla się całkiem źle, wysila się bardzo wedle swojej koncepcji (nietrafionej, bo się akurat źle domyślił) i też się frustruje, bo jego wysiłek (prawdziwy i szczery) idzie na marne. Zamiast sukcesu i zadowolenia dostaje pretensje. Takie oczekiwanie, że on/ona się domyśli to prosta droga do koszmaru w komunikacji wzajemnej.
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Re: Jak sobie radzicie z de-ja-vu

Postprzez ave » 10 sie 2013, o 02:47

Hmm, przemysle to ...

W tej chwili mam przekonanie że to właśnie ja ustępuje ciągle i jestem "zarządzany".

To ja sie musze zgadzać na to ktory kanał oglądamy
To ja musze zmieniac kanal ajk sie jej nie podoba
To ja musze pilnować czy szklanka jest w zmywarce pod pregierzem "gderania" gdzi jej wolno zostawić aż spleśnieje zawartość
To zawsze ona wybieraa wakacje i trudo jej sie akceptuje pokój - ja musze iść żeby zmianiać
To ja nie mam swojego własnego pokoju bo w każdym jest poukładane w.g jej założen

a ja ?Ja mówie "okej przeciez to nie takei super ważne" i odpuszczam,
jak zaczne dochodzić swojego delikatnie mowie, "chcialbym troszke miejsca na to czy tamto " - to albo musze schować w szafie albo jak już sie upre to sie odwraca


to pierdoły ....





to ja chcialem mieszkać w okolicy gdzie pracuje, ona 150 km dalej. Jak powiedzialem że nei podoba mi sie to miasto - to i tak sie tam wyprowadzila (adza)

owszem - jak mam racje, to staram sie wtłoczyć do głowy bo po spokojnemu ona nic nie kumała,
może jednak sie myle , może jestem ten zły - dobra nieważne. Zaczynam narzekac

nieważne!
szczęści idze do mnie, nie będę musiał sie nad ty wszystkimzastanawiac.

C

btw
dzięki za wszystkie słowa ludziska
ave
 
Posty: 103
Dołączył(a): 4 gru 2011, o 19:36
Lokalizacja: Londyn

Re: Jak sobie radzicie z de-ja-vu

Postprzez Sansevieria » 10 sie 2013, o 17:30

Bardzo możliwe, że "jesteś zarządzany" bo chciałbyś zarządzać na maksa ale nie jesteś w stanie wyegzekwować. Zatem stała silna frustracja. Stąd ta wizja słowa "kompromis" mi się pojawiła. Co to dla Ciebie jest kompromis w związku, Ave?
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Re: Jak sobie radzicie z de-ja-vu

Postprzez ave » 10 sie 2013, o 20:21

Kompromis dla mnie to:

W sytuacji zmiennych zdan umiejętność powiedzenia : " ok mam inne zdanie ale zrobimy jak Ty uważasz".

W sytuacji gdy widze że drugiej osobie zależy na tym "czymś" bardziej niz mnie - umiejętność powiedzenia "ok nie ma sprawy skoro Ci mozno na tym zależy"

W sytuacji gdy wiem ze druga strona nie umie inaczej - umiejętność po prostu uśmiechnięcia sie i zrobienia tak ja kona umie

W sytuacji gdy mamy odmienne inne zdania oi obojgu na zakleży - umiejętność wspólnego ustalenia jak robimy tym razem, umiejętność odwrocenia sytuacji nastepnym razem.


robie tak, uśmiechami sie , robie różne rzeczy bo wiem że umiem zbuforować wiecej - spoko.
robie to - mówie "ok to nie moja ale dla mnie nei jest to takie ważne jak dla Ciebei "

robie to "nie podoba mi sie to i musimy wymyśleć coś innego ..." - ale wtedy obrywam i i tak musi być tak ja ona mowi..


i ląduje zawsze buforująć i nigdy nie otrzymując nic w zamian. Na początku nie zależało mi ale traz uważam że to niesprawiedliwe, caly czas jednostajnie.....


kiedyś umiałem ale teraz już nie umiem zmusić sie do kompromisu jak czuje tą niesprawiedliwość....


czy to coś złego co myśle, robie?

C
ave
 
Posty: 103
Dołączył(a): 4 gru 2011, o 19:36
Lokalizacja: Londyn

Re: Jak sobie radzicie z de-ja-vu

Postprzez Sansevieria » 10 sie 2013, o 23:57

Bardziej to jest jak dla mnie lista sytuacji w których ustępujesz niż kompromisy. Tak zasadniczo to kompromis jest wtedy, kiedy obie strony nieco ustępują czyli mniej więcej punkt 4 u Ciebie. Pierwsze 3 to sytuacje, w których odpuszczasz i nie wiem dlaczego nazywasz to kompromisem. Odpuszczając można się czuć dobrze albo niedobrze - z tego co piszesz czujesz się z tym fatalnie. I z tego co pisałeś wcześniej wbrew pozorom wcale nie odpuszczasz tak naprawdę bo...trujesz, nauczasz, tłumaczysz swoje racje po wielokroć i z drobiazgu robi się wielka sprawa, a przy okazji to gderanie oraz za długie wałkowanie tematu potrafi wzbudzić niezłą agresję.
"obrywam i musi być tak, jak ona mówi" - a jak by nie było to co by się stało? I co to właściwie znaczy "obrywam"?
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Re: Jak sobie radzicie z de-ja-vu

Postprzez ave » 11 sie 2013, o 00:48

Tak masz racje, nie było u nas Twojej wersji kompromisu. czemu ? bo to tego trzeba dwojga, obojetroszke ustepują po to buy znaleźć miejsce na wspolne rozwiazanie.

Tak - ustepuje .... kiedyś czulem sie z tym dobrze, niestety jakoś to znikło i ciężko mi teraz "niemyśleć" - zaczynam Cie rozumieć z tym wałkowaniem, ale chyba robie to bo nie widzę żadnego progresu z drugiej strony , nawet nie widze zrozumienia.

Co sie stanie jak nie będzie tak jak Ona mówi? - nie ma takiej opcji! pierwsze to po prostu powie coś co wejdzie w pięty , coś co zaatakuje mój najsłabszy punkt: "męskość", "zaradność", "ojcostwo", "fachowość"....
jak nie zadziala - to po prostu zrobi tak jak chce - poważnie, po prostu zrobi to .

Obrywam to to co powiedzialem pzred chwilka.

...
na prawde czekam jeszcze te kilka dni i będę wolny od tego wszystkiego , potem jade na wakacje i zaczynam od nowa.


tylko jak nie zrobić tego samego błędu ? Takie kobiety mnie przyciągaja chyba...

C
ave
 
Posty: 103
Dołączył(a): 4 gru 2011, o 19:36
Lokalizacja: Londyn

Re: Jak sobie radzicie z de-ja-vu

Postprzez biscuit » 11 sie 2013, o 18:23

ja to bym chyba z uśmiechem na ustach
osobiście i jak najszybciej wywiozła wszystkie jej graty
żeby tylko cały jej inwentarz na czele z nią samą
przestał mi zagracać chałupę i życie

oczywiście że chwilowy sentyment w trakcie rozdziału i wywozu
chwyci Cię najpewniej za gardło i duszę
ale jeśli się pod jego naporem nie ugniesz
i nie zboczysz z obranej drogi
to za parę dni będzie lepiej
wiesz, nie wstydź się nawet popłakać i poużalać nad sobą
ale jak już będziesz sam
bez gratów i tej żywej zawalidrogi
piszę o tym celowo
żebyś wziął pod uwagę taki stan chwilowego sentymentu już na wstępie
ażeby potem nie uznać go błędnie za dowód na głębię uczucia między Wami :D
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: eyureno i 272 gości