Tak, chyba masz rację.... obserwuję moich rodziców i niestety z przykrością stwierdzam, że zachowuje się jak moja mama
Inną sprawą jest to, że pewne rzeczy jednak dotyczą nas razem...na przykład planowanie funduszy... oboje się musimy do tego stosować a tak nie jest.
Jak ja o czymś zapomnę, to on mi już nie przypomni... jak mamy jakiś poślizg i się okaże, że z czymś sięnie wyrobimy, na przykład ze zrobieniem obiadu na drugi dzień, to on gotów zasuwać po fast- food. Jak jestem to ok. powstzrzymam ale jak mnie nie ma, to nie wiem nawet, że to robi a robi, bo to w końcu wychodzi....
Nie twierdzę, że jestem święta... pewnie, że nie... ale mam więcej samodyscypliny niż on. Takim sposobem nasze plany finansowe idą w łeb, bo jak mam teraz same po południówki a przed nimi kurs, to się nie po troję przecież... i się zbiera sumka....
Poza tym przenieśliśmy nasz kredyt i bank dał kartę debetową, którą podobno musimy użyć trzy razy i później z niej zrezygnować. NIe miałam tej karty w ręku nawet a już jest na minusie. Jestem przerazona, bo jak proponuję planowanie, to jemu się nie chce w to bawić - tak słyszę... a nie mogę być przecież z nim wszędzie
Nie wszystko idzie oczywiście na szybkie żarcie, ale to wiatrak kupił, bo mu duszno i w pokoju nie może wysiedzieć... uważam, że to ne było konieczne... równie dobrze ja powinnam powiedzieć, że idę do kosmetyczki, bo muszę koniecznie oczyścić twarz... a czekam... nie idę póki nie mogę sobie na to ppzwolić za bardzo...
Zbiera mu się na oszczędzanie jak nie ma kasy, to wtedy skrajnie nawet to, co i tak będzie trzeba kupić jest zakazane...
Jak mam goz tym zostawić samego? Przecież razem płacimy rachunki.