Mama/ja/syn

Problemy z rodzicami lub z dziećmi.

Mama/ja/syn

Postprzez mama_nika_i_jasia » 15 lip 2013, o 09:12

Nie wiem od czego zacząć…Nie wiem czy na dobre forum trafiłam..
Mam dwójkę synów w wieku ponad 4 lata i ponad 2 lata.
Jako dziecko byłam uparta, na wszelkie sprzeciwy reagowałam płaczem lub mega płaczem. Czasem mi ulegano, czasem dostawałam lanie. Nie pamiętam jak często…
Pamiętam, ze jak bawiłam się z dziećmi sąsiadów, młodszymi ode mnie, i jak bawiliśmy się w dom (rodzine) to ja jako rodzic, kazałam małej sąsiadce zrobić cos złego (tzn, nie posłuchać mnie), potem dawałam jej klapsy, a potem przepraszałam. Wiec wydaje mi się ze w moim domu mogło być podobnie. Tzn. dostawałam klapsy, potem mama przepraszała.
Moja mama nie miała łatwo , mam dużo rodzeństwa (teraz już wszyscy dorośli), finansowo się nie przelewało, tata często po za domem- dojeżdżał do pracy lub pracował za granicą. Do tego dziadek (teść mamy) z którym mama się nie za bardzo lubiła. Mama czasami nie wyrabiała ze mną (?) i się wyżywała, choć wiem że mnie kochała (często mi to mówiła, także przytulała, brała na kolana).

Mój starszy syn jest uparty, bardzo często reaguje nerwowo na sytuacje które mu nie pasują, przy tym krzyczy, piszczy. I nie wiem czy ja nie zachowuje się tak jak kiedyś moja mama wobec mnie. Bo gdy mnie syn bardzo zdenerwuje to z nerwów potrafię albo mu dać klapsa, albo nim wstrząsnąć. Później mi jest przykro i przepraszam. Jemu tez jest przykro.
Syn NIE jest bity regularnie (tzn. nie przy każdej nerwowej sytuacji)… te sytuacje zdarzają się sporadycznie, ale jednak.
Uczę się opanowywać swoje emocje, proszę by mąż przejął opiekę nad nim gdy czuje ze zaraz wybuchne (gdy mąż akurat jest w domu). Gdy nie mam nikogo dorosłego obok siebie to albo wychodzę na chwile by złapać oddech, albo niestety mój syn ‘obrywa’.

Syn również nie miał łatwo, tzn. gdy miał 1 rok 9 mies pojawił się na świecie drugi syn…i chyba wtedy częstotliwość nerwowych sytuacji i reakcji nerwowych się zwiększyła. Gdy miał 2 lata i 4 mies. poszedł do p-la. Czasami musiałam go budzić. Czasem chciał się jeszcze pobawić przed wyjściem ale nie zawsze były możliwości czasowe (wiec z jego strony bunt i płacz), nie zdążylibyśmy wtedy na śniadanie do p-la – musieliśmy dojechać 40 km (p-le w pobliżu mojego miejsca pracy). Nie mogłam z pracy zrezygnować bo miałam zobowiązania finansowe do spłaty wiec ta opcja z dojeżdzaniem do p-la tylko wchodziła w gre.
Z czasem syn jadł bardzo mało w p-lu (zwłaszcza obiady) Słabo przybierał na wadze. Słabo rósł. Zaczęłam szukać przyczyn (ale dopiero po około roku, gdy już chodził do miejscowego przedszkola, nie wiem dlaczego tak późno). Robiłam badania krwi, badania na obecność pasożytów. Z krwi wyszła nieduża niedokrwistość i alergia. Suplementowaliśmy żelazo. Poziom hemoglobiny się poprawił. Zachowanie tez jakby na chwile się poprawiło..Zrobiliśmy także badania alergiczne, wyszło uczulenie na kakao. Nikos często pił kakao. ( ja w dzieciństwie tez miałam uczulenie na kakao, nie zdiagnozowane, ale wiem bo bolał mnie brzuch po wypiciu kakao). Wyeliminowaliśmy kakao z diety, apetyt się poprawił, lecz martwiło zachowanie które po jakimś czasie znowu było bardziej nerwowe.

Doszło zmęczenie bo syn już nie zasypiał na leżakach. Popołudnia stały się dla nas horrorem. Wszystko było na nie. Byłam z tym u pediatry, skierowała do neurologa. Wizyta mamy na początku sierpnia.
Pierwszy rok syn dojeżdżał do p-la, drugi rok był odwożony przez mojego tatę (5 km), Mógł dłużej pospać, mógł się trochę rano pobawić. Poranki były spokojniejsze, choć czasem swoim zachowaniem moją mamę tez zdenerwował (bo nie chciał się ubierać lub nie chciał jechać do –p-la) (ale mama go nie bije).

Ale pisze tutaj głównie po to by się poradzić, gdzie ja mam szukać pomocy, by siebie wyleczyć z takich przykrych dla dziecka moich reakcji: psycholog, psychiatra? Czy to o w ogóle uda jakos wyprostowac? Nie chce by syn przeze mnie cierpiał. On jest mądrym chłopcem, upartym ale mądrym. Bardzo go kocham i chce go wspierać w rozwoju i pomagać radzić z emocjami.
Moja mama twierdzi ze doprowadzę go do nerwicy…i chyba ma racje (jeżeli już mały nie ma nerwicy). Szukam pomocy dla siebie.
mama_nika_i_jasia
 
Posty: 4
Dołączył(a): 15 lip 2013, o 09:09

Re: Mama/ja/syn

Postprzez mama_nika_i_jasia » 15 lip 2013, o 09:20

Nie wiem czy nie powinnam napisać na forum depresja, bo przez te sytuacje ze starszym synem chodzę smutna, w pracy nie potrafię się skupić, jestem nieobecna, nic mi się nie chce.
Było dobrze gdy przez 2 tygodnie jakos sobie radziliśmy z zachowaniem Nikodema (bez bicia) ale tez nie było łatwo. W weekend cos we mnie pękło (przemęczenie?) i łatwiej mi przychodzi dać mu klapsa.., łatwiej nakrzyczec… co się ze mną dzieje?
mama_nika_i_jasia
 
Posty: 4
Dołączył(a): 15 lip 2013, o 09:09

Re: Mama/ja/syn

Postprzez Apasjonata » 15 lip 2013, o 13:23

Ja tak na szybko. Dobrze, ze idziesz do neurologa.
To co moge doradzic do wizyty, to sprobowac zmienic swoje wlasne zachowanie . Mowisz, ze syn krzyczy jesli cos mu sie nie podoba. Zastanow sie czy robi tym komus krzywde? Zastanow sie przede wszystkim czy zlosc jest zla ? To jest uczucie , ktore sie pojawia by czlowieka ochronic. Tak samo jest z Twoja zloscia, chodzi tylko o to by nauczyc sie ja wyrazac, a mam wrazenie, ze to co stosujesz na sobie i synu to sa dzialania majace ja stlumic. to nie pomaga, bo ona nadal narasta.
Mi w moim domu przynioslo bardzo dobry efekt opisywanie przeze mnie uczuc, to zaowocowalo tym, ze i dzieci zaczely opisywac co przezywaja. W takich podbramkowych sytuacjach to opisanie przywraca spokoj. Wprowadzilam tez do codziennego uzytku jedno pytanie - "czego potrzebujesz?", pytanie okazalo sie remedium, bo wtedy gdy dziecko sie zlosci okazuje sie , ze jakies wazne jego potrzeby nie sa zaspokajane .
Mam wrazenie , ze szukasz przyczyny we wczesnym wstawaniu, ale to moze chodzic np o potrzebe pobycia z mama, przytulenia sie, otrzymania zainteresowania, moze wlasnie obudzic 10 minut wczesniej i dac sobie i dziecku taka specjalna chwile dla Was , tylko Ty i On? Byl taki czas, bo moje dzieci poszly do przedszkola w wieku 1 rok i 3 lata, ze po pracy wiekszosc czasu poswiecalam im , bylo przytulanie na zyczenie , tak dlugo jak sami nie zechca odejsc i isc do swoich zabaw. Na poczatku zabieralo to wieksza czesc popoludnia, potem ten czas sie skrocil . To chodzi o to by ten czas razem byl jak najwyzszej jakosci, potem mozna zajac sie swoimi sprawami , dzieci sa spokojne .
Tylko powiem Ci, ze tu jest problem do przerobienia dla Ciebie jako mamy, czlowieka- pozwolenie sobie samej na przezywanie uczuc, pozwolenie na posiadanie ich calej gamy, zaprzestanie tlumienia i wypierania, kiedy to zrobisz przyzwolisz i dziecku na to.
Apasjonata
 
Posty: 336
Dołączył(a): 11 wrz 2011, o 12:51

Re: Mama/ja/syn

Postprzez mama_nika_i_jasia » 18 lip 2013, o 22:52

Witam,
dziękuje za odpowiedź. Miło że ktos przeczytał i napisał pare słów w tym temacie.
Przez ostatnich kilka dnie synek spał w p-lu, co prawda nie długo, ok. pół godziny ale widac było że bardziej kontroluje swoje zachowanie...Dzis natomiast nie spał, do tego zmoczył się podczas zabawy tak ze przedszkolanka nie zauwazyła i on tak siedział zsikany na takich mebelkach dziecięcych az do mojego przyjscia (tez z pół godziny). Od razu dało sie zauwazyc ze nie spał, bo zwyczajnie sie nie słuchał..Mamy zwyczaj ze po p-lu sie przebieramy w rzeczy 'podwórkowe' i jemy cos (zwykle jest juz wtedy głodny). A dziś się ociągał, nie chciał isc bo cos tam chciał zobaczyc, ok - pozwoliłam ale cały czas byłam przy nim. Po tym poszlismy do domu. Poszedł do babci, tam akurat był dywan wyprany i mokry..i co? synek akurat tam chce sie bawić. I znowu płacz. Musiałam go siła zabrac do pokoju, mówiąc mu ze skoro nie słucha i nie rozumie tzn ze jest zmęczony i powinien odpocząc. On oczywiscie zaprzeczał, twierdząc ze zmęczony wcale nie jest... Oczywiscie połozyc sie nie chciał, chwile z nim posiedziałam na łóżku, po czym pomogłam mu sie przebrac. Zaproponowałam lody do jedzenia bo nic innego nie chciał a lody uwielbia. Poszedł sie bawic na podwórko, do piaskownicy.Przyszedł czas na kolacje, zawołałąm go, przyszedł ale...ręce miał brudne od mokrego piasku (i to konkretnie). Zazwyczaj w takich sytuacjach obmywamy ręce na dworze pod kranem, dopiero w umywalce mydłem w domu. Babcia była kaurat koło niego, i powiedziała mu by poszedł opłukac, On sie uparł ze nie i ze chce umyc w umywalce u mojej mamy...Mama oczywscie zła bo nie słucha no i by jej pewnie bardzo ubrudził umywalke itp itd troche sie zezłosciłam na reakcje mamy, ale z drugiej strony jej umywalka, to ma prawao nie zyczyc sobie (choc przeciez mozna ją umyc). Okruszyłam mu ręce na podwórku, po czym zaniosłam po schodach na góre, gdzie wyrywał mi sie bo on chce umyc na dole...Wręcz na siłe mu umyłam te rece...Zrobilismy kolacje. Ładnie zjadł, nawet poprosił o dokładke. Chcialam go kąpac..(uprzedziłam o tym przed kolacją) ale wiedział ze młodszy syn sie bawi na podwórku jeszcze, to bunt bo on chce sie kąpac razem z bratem, a później ze tata musi go wykąpac itd (Maz akurat pracował ale sie wczesniej umówilismy ze połozy ich dzis spac bym mogła cos wieczorem porobic swojego). Powiem szczerze ze miałam moment słaby i juz miałam zamiar go na siłe wykąpac..zeby szybko połozyc spac i by mógł wypocząc...ale sie opamiętałam...zatrzymałam sie, i zaczełam z nim rozmawiac...umówilismy sie ze pójdziemy zawołac brata na kąpanie. Akurat sie złozyło ze mąż potrzebował 10 minut by skonczyc prace, wiec pozwoliłam starszakowi pobawic sie jeszcze z bratem w piaskownicy, i jak mąz pójdzie do domu to ich przyprowadzi. No i tak sie stało. Mąż ich kąpał, starszy syn sie zezłościł bo młodszy mu wylał wodę z pojemnika do którego dzień wcześniej sobie nalał (bo twierdził ze to beton - lubi sie bawic w robienie betonu :)), i znowu krzyk..Na szczęscie szybko sie udało sytuacje opanowac..
Chłopaki w przeciągu pół godziny usnęli.
Opowiedziałam jak mniej wiecej wygląda popołudnie gdy starszak jest zmęczony. Upiera sie przy swoim, często nieracjonalne (np. zabawa na mokrym dywanie bo on tak chce) mimo prób wyjaśniania, nie próbuje nawet zrozumiec, mówi sie po kilka razy do niego, często bez reakcji. Jak biore za ręke, czasem idzie , czasem sie wyrywa ze on nie chce czegos zrobic. Czasem wymysla jakies bzdurne argumenty...by tylko nie zrobic tego co akurat nalezy, powinien itd
Staram sie wyczuc o co mu tak naprawde chodzi..wypytuje czego potrzebuje...często przytulam, mówie ze kocham..spędzam z nim więcej czasu niz wczesniej..Widze małą poprawe...ale jest łatwiej gdy jednak ta drzemka południowa występuje.
Czy myslicie ze takie zmęczenie u 4,5 latka to jeszcze norma? I czy normą mozna nazwac takie zachowania? Moze nie mam po co isc do neurologa i sie czepiam? dodam ze syn miewał tiki nerwowe (zauwazone jak miał niespełna 4 lata)często mrugał powiekami, np. gdy do kogos mówił, gdy obserwował..choc ostatnio albo nie zauwazam (moze sie przyzwyczaiłam ) albo tych tików jest mniej...
Pozdrawiam
mama_nika_i_jasia
 
Posty: 4
Dołączył(a): 15 lip 2013, o 09:09

Re: Mama/ja/syn

Postprzez zajac » 19 lip 2013, o 09:21

Witaj :)
Zacznę od końca: jeśli masz wątpliwości, czy iść z synkiem do specjalisty, czy nie iść, to ja myślę, że lepiej iść. To nie zaszkodzi, a jeśli nie pójdziesz, możesz później tego żałować. Czy ktoś sugerował Ci konkretnie wizytę u neurologa? Czy konsultowałaś się już z jakimś (dobrym) psychologiem dziecięcym?
Będę pisać może chaotycznie, bo ja tu widzę dwie osobne kwestie: 1) ewentualny problem u Twojego starszego synka, 2) Twoje reakcje na jego zachowania.
Zacznę od 2. Troszeczkę mam wrażenie, że za bardzo podążasz za tym, czego on w danej chwili chce, za bardzo bazujesz na tym, czy on rozumie, dążysz do tego, żeby zaakceptował Twoją decyzję. Tymczasem wielu decyzji rodzicielskich czterolatek nie musi akceptować. Jeśli macie jakąś zasadę -- np. mycie bardzo brudnych rączek na dworze przed wejściem do domu -- to tego się trzymasz. Spokojnie mówisz, że nie może wejść do domu, dopóki tych rączek nie umyje -- i rzeczywiście nie pozwalasz mu do tego domu wejść. Nie jesteś przy tym agresywna czy rozzłoszczona, jesteś po prostu pewna tego, co mówisz. W razie potrzeby dajesz mu czas nawet na wykrzyczenie się. Jeśli ileś razy się przekona, że na swoim nie postawi, to rzadziej będzie próbował.
Jasne, że umywalkę można umyć, tylko właściwie po co? Żeby ulec kaprysowi dziecka, które akurat koniecznie tam musi dziś umyć ręce? Lepiej nauczyć dziecko, że są jakieś reguły, których trzeba przestrzegać, nawet jeśli nie ma się na to w danej chwili ochoty. To zaprocentuje w przyszłości. Jeśli teraz synek nauczy się negocjować, naginać sytuacje do swoich zachcianek, to w przyszłości będzie Ci coraz trudniej -- on będzie większy i silniejszy, więc na rozwiązaniach siłowych nie będziesz mogła bazować. Będzie też coraz bardziej "wygadany" i ani się obejrzysz, jak zacznie z Tobą negocjować jak równy z równym. On musi teraz zrozumieć, że TY (i tata i babcia) masz głos decydujący.
Powinniście też przyjąć wspólny front: na spokojnie ustalić zasady i bez popadania w emocje egzekwować je. Jeśli babcia będzie zła na dziecko, że nie słucha, a Ty na babcię, że obstaje przy swoim, to powstanie spore napięcie, w którym dziecko też będzie bardziej rozdrażnione. A z czasem nauczy się wyławiać z otoczenia najsłabszą osobę, z którą w danej chwili najłatwiej będzie mogło sobie poradzić. Popatrz, sytuacja z myciem rąk powinna (przynajmniej w programie typu "Superniania" ;) skończyć się tak, że Ty i babcia poradziłyście sobie z uporem dziecka. A skończyła się tak, że Ty i dziecko poradziliście sobie z fanaberią babci, która uparła się na czystą umywalkę -- gdy tymczasem u Was w domu zasada niebrudzenia łazienki bez powodu nie obowiązuje.
Jasne, że można taką zasadę ustalić -- że u babci się pewnych rzeczy nie robi, a u Was wolno. Ale to musi być i dla Was, i dla dziecka czytelne i obowiązywać zawsze. Może dobrze byłoby na spokojnie przemyśleć, jakie reguły w domu są "nienaginalne", a z których można zrezygnować?
Czy podobne sytuacje masz z młodszym synkiem? Teoretycznie to on powinien teraz bunt dwulatka przeżywać i bardziej Cię absorbować swoimi zachowaniami. Rozumiem, że z nim sobie radzisz, skoro o nim nie piszesz? Czy może z jakiegoś powodu jest wyjątkowo grzecznym dwulatkiem? Jeśli znacznie więcej Twojej uwagi skupia na sobie starszy syn, to może rzeczywiście przydałby się kontakt z fachowcem? Bo może to faktycznie oznaczać, że ma jakieś problemy, nad którymi trzeba pracować w specjalny sposób. Jest też taki mechanizm w myśleniu matek, że jeśli podejrzewają u dziecka problem, to bardziej lub mniej świadomie dają mu taryfę ulgową. Zakładają np., że nie można stosować wobec tego dziecka takich metod jak wobec całkiem zdrowego, bo one w tym przypadku byłyby zbyt "brutalne". Pojawia się stres, wątpliwości, niepewność -- a dziecku to się również udziela. Dlatego dobrze byłoby Twoje podejrzenia (mam wrażenie, że one są) zweryfikować -- albo je rozwiać, żebyś mogła być bardziej pewna tego, co robisz, albo dążyć do jakiejś konkretnej diagnozy. Czyli myślę, że właśnie warto pójść do psychologa.
zajac
 
Posty: 786
Dołączył(a): 18 kwi 2009, o 23:11

Re: Mama/ja/syn

Postprzez mama_nika_i_jasia » 19 lip 2013, o 10:49

Odkąd pamiętam starszy syn był ‘żywym’ dzieckiem, tzn. pełen energii, wszędzie biegiem. Ale tez potrafi głośno wrzeszczeć, piszczeć, awanturowac sie... Jeśli chodzi o zabawę to potrafił się czymś zająć, a to puzzle, a to klocki, latem piaskownica. Gorzej było z wykonywaniem poleceniem, tak to dziwnie nazwe, ale chodzi mi o umycie rąk, o wykąpanie, się umycie zębów, zjedzenie posiłku…(głównie z obiadem był problem). Były problemy z jedzeniem ogólem, okazało się ze ma uczulenie, sprawdzaliśmy obecność pasożytów – brak. Dzis mogę powiedziec ze sytuacja z jedzeniem się poprawiła (choc czasem ma zagrania ze dzis nie lubi kalafioru a tydzień wczesniej lubił i wcinał, jak to on mówi czasem lubi czasem nie..).
Pół roku temu zaczął się skarżyc na bóle oka, przy czym często mrugał powiekami. Panie z p-la tez mi na to zwróciły uwage. Zaczęliśmy obserwować w jakich sytuacjach się to zdarza. Z naszych obserwacji wynika ze podczas rozmowy, a czasem jak cos obserwuje. Wybraliśmy się także na konsultacje do okulisty, badanie wykazało ze oczy są zdrowe, wiec przyczyna musi leżeć gdzie indziej. Przypuszczamy ze to są tzw tiki nerwowe..
Później zauważyłam ze popołudnia z N. są bardzo wymagające a on jakby rozdrażniony (trwa to jakies 4 miesiące). Bywało tak ze jak kończyłam prace to już mi się ciężko na żołądku robiło bo wiedziałam ze przede mną trudne popołudnie…
Najpierw zapytałam wychowawce grupy o zachowanie N. w przedszkolu.. Powiedziała ze bardzo inteligentny chłopak, dobrze sobie radzi z zadaniami, współpracuje w grupie, i ze zauważyła że się troszkę’ rozbrykał’ od początku roku szkolnego (np. zagaduje inne dzieci podczas jedzenia, wygłupia się itp.). Na pytanie czy spi, to mówiła ze niestety już od jakiego czasu nie zasypia…
I uważam ze tu jest źródło jego rozdrażnienia..
Rozmawiałam także z pediatrą na ten temat. Mówiła ze dzieci tak maja ze się upierają, ze to normalne itp. Itd. Ale zasugerowała ze jeśli się martwię to może wypisać skierowanie do neurologa. Wiec poprosiłam. W miedzy czasie zrobiłam tez badania krwi..wynika nie były zbyt dobre..i nie jestem pewna czy pediatra je dobrze zinterpretowała..(zasugerowała alergie).Zamierzam te wyniki skonsultować tez z alergologiem i neurologiem, wizyta na początku sierpnia.

Aha i jeszcze inna kwestia która mnie u niego martwi to moczenie nocne, podczas drzemek popołudniowych a ostatnio czasem nawet w ciągu dnia (ale w przedszkolu).I tez się zastanawiałam czy traktować to jako jakieś zaburzenie czy jeszcze dać mu czas. Pieluchy na noc nie nosi odkąd skończył 2,5 roku, był czas ze nocna pielucha była już sucha wiec ją zdjęliśmy, po jakimś czasie zaczął się moczyć ale nie przyszło mi na myśl by mu pieluchę ponownie założyć, myślałam ze problem szybciej minie…, dzis pieluchy już nie chce założyć, wiec albo jest 1-2 razy wysadzany w nocy i wytrzymuje do rana, albo nie wytrzymuje i i tak nad ranem się zsika.

Myślałam o psychologu dziecięcym, ale pediatra mówiła ze nie widzi potrzeby..wiec na razie odpuściłam.

Teraz tak się wydaje ze za bardzo podążam za jego potrzebami. No właśnie, ciężko mi jest określić granice, kiedy można na cos pozwolić a kiedy nie i trzeba się upierać przy swoim aż dziecko ulegnie. Był czas ze byłam bardziej uparta, więcej od niego wymagałam, niektórzy twierdzili ze za dużo wymagam i może mieli racje. Gdy wymagałam to był płacz, nerwy, histerie, krzyk. Czasem jak nie słuchał to i ja się denerwowałam ,wiec to jeszcze bardziej jego nakręcało. A wymagałam i upierałam się przy swoim bo bałam się ze jak odpuszcze w jakiejs kwesti (czyli nie będę konsekwentna) to on nauczy się ze może płaczem cos na mnie wymusić..

Jak miał 2 lata to pożegnał się z butelką tym samym pożegnał się z drzemkami popołudniowymi. Teraz wiem ze butelka pomagała mu się wyciszać a bez tego już nie potrafił, mimo mojej checi przeczytania bajki, pogłaskania, mojej obecności przy zasypianiu. I chyba od tego czasu zaczęło się cos niedobrego z nim dziać. Czas usypiania był trudny, już wtedy upierał się ze nie jest zmęczony choc było widac ze był. A wiedziałam ze był po jego zachowaniu (rozdrażnieniu). Czasem chodziłam z nim na spacery wózkiem, po to by zasnął.. W samochodzie zasypiał expresowo.
Jak miał 2, 5 roku zaczął chodzic do p-la (dojeżdżaliśmy 40 km), na szczęście tam zasypiał na leżakowaniu ale i tak często był nie dospany i jak go odbierałam o 15tej, to zasypiał w drodze powrotnej, i czasem po przeniesieniu go domu, spał do 18tej-19tej. Ale przychodził weekend i tak nie chciał zasnąć po obiedzie, dlatego czasem wsadzałam w samochód i w ten sposób zasypiał.

Jeśli chodzi o młodszego syna, Teraz ma 2,5 roku. Jest grzeczny, ma swoją pasje (traktory), umie się zabawić. Może jest już inaczej wychowywany, może nie popełniam podobnych błędów jak z N? i dlatego z J. jest łatwiej? Nie wiem. Ale ogólnie J. jest spokojniejszym dzieckiem, potrafi częściej powiedzieć co mu dolega, określić potrzeby. Np. jest głodny, to czasami przyjdzie i powie albo sobie sięgnie z lodówki ( ale czasem tez broi i zgaduje ze pewnie jest głodny). Mleko pije jeszcze z butelki (N. w jego wieku już pił z kubka). Z tą róznicą ze on wypije mleko i dopiero idzie się położyć, a N. pił w łóżku i czasem przy niej zasypiał (chyba mój bład, ze na to pozwalałam). Różnica jest także taka ze J. jak jest zmęczony i mu się powie ze zaraz pójdziemy spac, to przytakuje i nie robi scen. Tak jakby rozumie ze trzeba się wyspac, żeby miał siłe na późniejszą zabawe. U N. kwestia zasypiania ( w łóżku, w południe) była bardzo stresująca, i dla niego i dla mnie. Dodam ze zasypianie wieczorem u N. nie było az tak stresujące i problematyczne.
J. od września idzie do p-la. Tam są krótsze drzemki niż on teraz sobie sprawia. Obawiam się troszke ze może być podobnie jak z N. ze po p-lu będzie zmęczony i nic nie bedzie można z nim zrobic. Ale czas pokaze…
Buntu dwulatka jako takiego nie odczuwam u J. ale to może jeszcze przede mna…

Tak jak teraz sobie wszystko spisuje, co kiedy i dlaczego to jakoś mi się w głowie układa. Uzmysławiam sobie ze N. ma problem z wyciszeniem się, co powoduje u niego rozdrażnienie…
Nie mam pomysłu jak pomoc mu się wyciszyć po przedszkolu w domu. Czytać książek nie chce, bajke obejrzy przez chwile..Pewnie najszybciej by zasnął w aucie, ale musiałabym z nim z 20 minut jeździc…a to koszty.. Czasem jak jedziemy do teściów w tygodniu to zaśnie i niekiedy spi a w aucie 2 h.. Ale nie wiem czy to dobre rozwiązanie, bo wtedy idzie powiedzmy o 22-23 spac na noc, i i tak na drugi dzień się nie wysypia…

A wracając jeszcze do wyników badań krwi, to w Internecie czytałam troszkę, i wyszło mi ze ma niedobór kwasu foliowego i witaminy B12. I to by akurat pasowało, bo przecież kwas foliowy odpowiedzialny jest za poprawne funkcjonowanie układu nerwowego…ale pediatra nic o tym nie wspomniana, a ja tez nie chciałam się wychylać z tymi informacjami z netu, bo już raz dostałam ‘zjeb..e’ od jednego lekarza ze się naczytałam Internetu …
Już kiedyś myślałam o tym niedoborze, bo dość późno zaczęłam brak kwas foliowy , bo dopiero ok. 7 tyg. życia ciazy…a powinno się prawidłowo przed ciążą… Być może układ nerwowy się dobrze nie wykształtował i stad teraz te problemy..
mama_nika_i_jasia
 
Posty: 4
Dołączył(a): 15 lip 2013, o 09:09

Re: Mama/ja/syn

Postprzez zajac » 19 lip 2013, o 13:54

Alergia rzeczywiście może powodować rozdrażnienie i moczenie nocne, może to byłby dobry trop. Moczenie może być wprawdzie spowodowane również stresem (jeśli dziecko ma tiki, jak piszesz, to również warto rozważyć) czy infekcją, ale swego czasu czytałam też o dwóch ciekawych przyczynach: mleko i cukier. Alergia na mleko, nawet "bezobjawowa", może powodować coś w rodzaju obrzęku śluzówki, czyli m.in. rozluźnienie zwieraczy (czytałam o tym prawie 10 lat temu, więc mogę coś pokręcić). Z kolei słodkie posiłki i napoje powodują najpierw duży wzrost poziomu cukru, a potem duży spadek -- i w momencie tego spadku dziecko bardzo twardo śpi, więc również łatwo o "wypadek". Biorąc obie te rzeczy pod uwagę, najgorszą kombinacją może się okazać np. kakao na kolację, słodkie płatki z mlekiem czy tp. Wypróbowanie tego, czy to rzeczywiście działa, wydaje się możliwe we własnym zakresie.
Możliwe, że ta nieumiejętność wyciszania, o której piszesz, to wspólna przyczyna i kłopotów ze spaniem, i niewykonywania poleceń. Bo żeby przerwać sobie zabawę i zrobić to, czego oczekuje dorosły, też trzeba na swój sposób umieć się wyciszyć i skoncentrować, opanować swoje impulsy. Jak piszesz, sierpień i wizyta u neurologa już niedługo, może coś się wyjaśni albo Cię uspokoi.
Jedzenie -- próbowałaś kiedyś "odpuścić"? Pozwolić synkowi nie jeść tego kalafiora, może w ogóle nie zjeść jakiegoś posiłku? Jeśli on normalnie odczuwa głód, to może można mu czasem pozwolić czegoś nie zjeść -- licząc na to, że zje, jak zgłodnieje, albo na przyszłość się nauczy, że jeśli nic nie zje na obiad, to będzie głodny? Jeśli jecie razem, to może mógłby np. siedzieć z Wami przy stole dotąd, aż wszyscy skończą, niezależnie od tego, czy sam je czy nie? Może wiedząc, że i tak nie pójdzie np. wcześniej się bawić, coś by zjadł przy okazji tego siedzenia? Na pewno warto unikać nerwowej atmosfery przy jedzeniu, bo to pewnie pogłębia problem.
Psycholog przydałby Ci się również do tego, żeby Ci pomóc poukładać sobie swoje metody wychowawcze, stworzyć jakiś system odporny na krytykę osób trzecich. Jak dziecko wpadnie w histerię, zawsze znajdzie się ktoś, kto powie, że rodzic za dużo wymaga, i ktoś, kto nazwie dziecko rozpuszczonym. Czasami te same osoby wygłaszają obie opinie na przemian i nie można na tym polegać. A jeśli wypracuje się jakiś własny spójny system reagowania, to mniej jest miejsca na improwizację i działanie pod wpływem chwilowych emocji, które czasem prowadzą na manowce.
Pomyślałam jeszcze, że mogłabyś poczytać o deficytach SI (integracji sensorycznej albo sensomotorycznej). Zdarza się np. że dzieci są zbyt mocno wrażliwe na bodźce dotykowe, a za mało na słuchowe, albo jedne bodźce dotykowe (np. mocne przytulanie) tolerują, innych (np. głaskania) nie. Albo np. uwielbiają huśtawkę i karuzelę i nigdy w życiu im się w głowie nie zakręci -- albo wręcz przeciwnie, nienawidzą ich. Czasem potrzebna jest terapia, ale też własne obserwacje pomagają zrozumieć dziecko i jego reakcje na co dzień. Wycisza go butelka z mlekiem wypijana przed snem czy jazda samochodem -- czyli ciepło, kołysanie? Może w tym kierunku warto poszukać? Jakiś hamak może, łóżko z baldachimem, w którym mógłby się schować z jakąś ulubioną zabawką?
A może np. potrzebuje dużo fizycznego ruchu, żeby się wyciszyć? Może udałoby Ci się znaleźć jakiś punkt wspólny w tych sytuacjach, gdy zasypia bez problemu -- bo jak piszesz, i tak się zdarza :)
zajac
 
Posty: 786
Dołączył(a): 18 kwi 2009, o 23:11

Re: Mama/ja/syn

Postprzez Apasjonata » 20 lip 2013, o 13:24

Ja bylam wychowywana takim sposobem, ze rodzic jest madrzejszy i dziecko nie musi wiedziec czemu sa wydawane polecenia tylko je wykonywac. Najstarsze dziecko wychowywalam tez wg tego stylu :oops: , u mlodszych jest inaczej, staram sie swoje decyzje wytlumaczyc i widze , ze nie ma wtedy takiego oporu. Odnosnie mycia rak polece konkretem z wlasnego doswiadczenia - tlumaczenie przedszkolakowi -" myjemy rece , po przyjsciu z dworu, bo tam zwierzeta robia kupe i jest duzo bakterii , one sa na twoich raczkach i jesli bedziesz takimi raczkami jadl to wejda do brzuszka i bedziesz chory. Ja ciebie kocham i chce bys byl zdrowy i radosny, by nic cie nie bolalo".
Czyli mycie rak nie jest , bo mama tak chce tylko dla samego siebie, by zadbac o siebie. Dzieciakow juz nie trzeba bylo naganiac i przymuszac.
Odnosnie brudzenia zlewu , tez musialam sie dzieciakom przyznac, ze nie lubie sprzatania lazienki, to nie jest fun dla mnie i chcialabym porobic cos co lubie, zamiast siedzenia i czyszczenia brudnego kranu. Tez zaczeli bardziej uwazac.
Ty caly czas krecisz sie wokol tego spania i mam wrazenie , ze to wywoluje nerwowa atmosfere.
mama_nika_i_jasia napisał(a): Bywało tak ze jak kończyłam prace to już mi się ciężko na żołądku robiło bo wiedziałam ze przede mną trudne popołudnie…

Nie wiem czy zdajesz sobie sprawe z tego, jaki twoje nastawienie ma wplyw na twoje wlasne zachowanie wobec dziecka, idziesz odebrac go i z gory wiesz, ze bedzie ciezko. Zamiast radosci z zobaczenia synka, pojawiaja sie mysli o przetrwaniu dnia. To nie pomaga.

To co moge poradzic, to oddaj wyszukiwanie chorob lekarzowi, a sama wejdz tylko w role mamy.
Mowisz , ze podazasz za jego potrzebami, mi sie zdaje troszke cos innego, ze podazasz za kaprysami, potrzeby sa gdzie indziej, nie rozpoznane.Warto do nich dotrzec.
Apasjonata
 
Posty: 336
Dołączył(a): 11 wrz 2011, o 12:51


Powrót do Rodzice

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 220 gości