Pietro nizej zamieszkala u nas para z dzieckiem. I niemal od razu zrobilo się w domu dziwnie glosno. Czyli monolog męskim glosem. Trwajacy długo, godzine lub więcej, bez przerwy, do pozna w nocy. W amerykańskich domach sciany, podłogi i sufity to czworosciany zbudowane z dykty, wiec mimo, ze nie da się z sąsiadami z pięterka porozmawiać przez sufit o wrażeniach z meczu Bulls'ow, to ogolne pojecie o tym, jak się ludziom powodzi i się miedzy nimi układa, można sobie bardzo latwo wyrobić. W pewnym momencie zdałam sobie sprawę, ze tam przecież mieszkają trzy osoby, wiec czemu slysze tylko ten jeden meski glos? Poznalam pana OK (wyjsnie później, co oznacza ten skrot) przy jakiejś okazji, w rozmowie wydal się najnormalniejszy na swiecie, zawsze tez bardzo grzeczne - czesc - przy mijaniu się na schodach. Calkiem niczego sobie, schludny, zadbany, inteligentny.
To mój ojciec pierwszy zauwazyl, ze często się kluca, np. z samego rana, bo nie zrobila mu kanapki. Ktoregos wieczora katem ucha zaczelam lowic dziwny pogłos, który dobiegal nie z telewizora, ale spod podłogi. Ilez bluzgów, ile przekleństw! Jedno zdanie nie moglo wprost nie zakonczyc się kurwa. I to zupełnie na zimno, nawet bez podnoszenia glosu. Pamietam, ze serce zaczelo mi mocniej bic, ze strachu! Bylam przekonana, ze tam na dole stalo sie cos zlego. Mimo, ze nie rozroznialam slow i sensu zdan, to przekleństwa docieraly do mnie bardzo wyraźnie. Szybko miałam się przekonać, ze była to codzienność w ich związku.
Potem dziewczyna doszla do glosu. Rozpoczely się klutnie na dwie strony. Jeśli o nia chodzi, to mam wrazenie, ze ona musiala po prostu wrzeszczeć, żeby wywalić z siebie cala pare, prowokowana, podjudzana z byle powodu.
Niecaly rok temu zdarzylo się, ze ja pobil. Bylam wtedy w domu, slyszalam wszystko. Dziewczyna nie wydala z siebie jednego dzwieku, za to jej dziesiecioletnia coreczka plakala i krzyczała - zostaw moja mame, zostaw ja!! Nie wiem, czy kiedykolwiek ucichnie w moich uszach ten krzyk dziecka...mam lzy w oczach, zimno mi... Bardzo wtedy plakalam, trzeslam się z przerazenie, nie wiedzialam,co mam robic, czy dzwonic na 911, czy biec na dol, przerwac to wszystko. Stchorzylam, nie zareagowałam...czuje się winna. Czy warta jestem pogardy za swoja bierność?
A one się wyprowadzily. Porozmawialam z nia, gdy przyszla oddac klucze, powiedziałam, ze robi najwlasciwsza rzecz. Ona na to, ze wszystkie jej koleżanki mowia to samo i ze najwidoczniej nie ma szczęście do facetow. I wlasciwie tylko tyle o niej wiem, gdyz nie udało mi się z nia zaprzyjaznic.
Dwa miesiące później wrocily i nastapil klasyczny miesiąc miodowy, jakby prosto z poradnikow dla kobiet, które kochają za bardzo. Tatus (przybrany, dziewczynka nie jest jego biologicznym dzieckiem) bawiący się z corcia, wesola mama, sielanka. To było w zeszłym roku, a miesiąc temu znowu uslyszalam ten okropny krzyk dziecka - "zostaw moja mame!!" i "mamo chodz!! chodzmy stad!!"
Tym razem się nie wyprowadzila. Zrobila cos gorszego. Wprowadzila się do domu, który kupil. I jeśli partycypowala w tym kupnie, to tym gozej dla niej, bo w ten sposób wiaze się, uzaleznia od niego jeszcze bardziej!
To bardzo piekna dziewczyna. Czemu te czarnookie zawsze takie ladne? Moglaby mieć każdego na skinienie małego paluszka...Przy tym inteligentna. Jej coreczka to maly, zabawny sliczny elfik z niesamowita latwoscia do zaprzyjaźniania się ze wszystkim dookoła. Uwielbialam ja i już mi jej bardzo brak. Zabieralam ja czasem na lody czy do Mc'sa. Natknelam się na nia po tej ostatniej awanturze, gdy siedziała na schodach, spytałam o wyprowadzke...była taka smutna! Jakby przeczowala, ze ta przeprowadzka to nic dobrego, ze nie będzie spokoju, ze mama nie jest bezpieczna. Czy dzieci jak ona widza rzeczy krystalicznie czysto? W pelnym swietle, w prawdzie? Nie obciaza ich przecież ani nie zaslepia to brzemie, jakim jest uposledzona milosc.
Pakowali wczoraj reszte swoich rzeczy, spytala go o cos, jego odpowiedz - oczywiście, kurwa! Stad wzielam tego pana OK. Nigdy, nigdy nie spotkałam się z kims tak wulgarnym! Co za odpychający, prymitywny typ, który ukrywa swoja wykrzywiona gebe za okularkami,gładkim wyglądem i uprzejmymi ukłonami. Slyszalam, jak poniza ja mowiac, ze sadzil, ze zwiazal się z kims na poziomie, inteligentnym, bo ona nie potrafi się spakować...Slyszalam tez, jak kiedyś powiedziała mu, ze jest wolna, ze jest wolnym człowiekiem. Nie, nie jesteś wolna, moja droga. Corce tez zakładasz obroze na szyje. Nie potrafie wyrazić, jak bardzo jest mi zal tej malej dziewczyneczki...I choć nie wydaje mi się, żeby znecal się także i nad mala, to swoja porcje przemocy dziewczynka przyjmuje i nic nie można na to poradzić. Przynajmniej dopoty, dopóki matce nie wroci rozum i zdrowy rozsadek, tylko co niby miałoby się stać, żeby do tego doszło? Boje się myslec...
Czuje się winna. Bo nie zareagowałam, bo nic nie zrobiłam, jak ostatni tchórz. Proszę, pomóżcie...