żałoba po mamie

Dorosłe Dzieci Alkoholików.

Re: żałoba po mamie

Postprzez Justa » 7 lip 2013, o 20:57

felicity, zycze Ci udanego wyjazdu. Nabierz sil i nowej energii, spozytkuj czas jak najlepiej. :buziaki:

BellaMar, jak sie czujesz?
Justa
 
Posty: 1884
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 18:06

Re: żałoba po mamie

Postprzez BellaMar » 8 lip 2013, o 18:36

Justa napisał(a):felicity, zycze Ci udanego wyjazdu. Nabierz sil i nowej energii, spozytkuj czas jak najlepiej. :buziaki:

BellaMar, jak sie czujesz?

Dziękuję, jakoś tam leci. Wchodzę tu, zaglądam i czytam. Nie mogę nic nowego napisać. Czasem jest "lepiej" a czasem zupełnie źle. To jeszcze ta dziwna faza, gdy rozum chyba dawkuje informacje o tym, co się właściwie wydarzyło.
Myślę o tym każdego dnia i każdego szukam odpowiedzi, której nie ma.
Nie jest łatwo.
Ostatnio nawet myślałam, czy nie zwrócić się do prokuratury o akta "wypadku". Aby wiedzieć dokładnie jak to było. Może mózg by tak nie "mielił", nie kreował scenariuszy. Nie wiem jednak czy to coś da prócz wstrząsu głowy i serca.

Pozdrawiam wszystkich czytających.
BellaMar
 
Posty: 25
Dołączył(a): 26 maja 2013, o 18:05

Re: żałoba po mamie

Postprzez felicity » 11 lip 2013, o 20:31

Moja babcia nie żyje- mam mojej mamy. Konieczność wyższa i wróciłam z wyjazdu. Jutro pogrzeb. Jak na razie mam do tego dystans, nie wiem czy to kwestia tego, ze trzeba się mobilizować czy zahartowania czy też tego, że nie miałam z nią aż tak silnej więzi. Czasem czuje, że ja już nie mam rodziny i nie wiem czy tak nie jest w dużym stopniu. Zamiast bliskości robi się z tego coś na kształt konwenansów, te ceremonie są potrzebne, ale nie wiem czy się w tym nie zapędziliśmy, bo jak żyjemy wobec siebie na co dzień...
No nic trzeba się będzie spiąć.

Bella Mar- nie wiem czy przejrzenie akt coś wniesie, dla nich to rutynowe sprawy i powinnaś dostać wyjaśnienie na piśmie od prokuratury listem poleconym- to akurat ich obowiązek. Prokuratur bada tą sprawę też z uwagi na to, ponieważ muszą sprawdzić czy nie było osób trzecich, które pomogły w śmierci samobójczej tej konkretnej osobie i określają jeszcze jaka jest faktyczna przyczyna zgonu. Jednak kwestia emocji to kwestia emocji, bo samemu przed sobą, we własnej głowie czy sumieniu (jak kto woli) odpowiadamy o wiele bardziej i to kwestia jak sobie poukładasz to wpłynie na dalszy Twój rozwój, postawę czy zachowania. Łatwo się zapętlić, zobacz co się dzieje w głośnej sprawie "smoleńska".
Po tej żałobie przekonałam się, że nie mamy aż tak dużego wpływu na czyjeś życie albo jego koniec jeśli ten ktoś sam zdecyduje o tym. Z niektórymi rzeczami warto się pogodzić i je zaakceptować takimi jakie są. Moja mama nie żyje, Twoja tez nie żyje i nic już tego nie zmieni. Nie dowiemy się o czym myślały, jak to odbierały i w którym momencie jeszcze można było coś zrobić, a kiedy decyzja już zapadła. Przypuszczam, że moja mama dojrzewała do decyzji i przemyślała jak to zrobić, nie był to jednorazowy impuls. To takie tajemnice, na które nie uzyskamy odpowiedzi, możemy odwracać je na wiele stron, tworzyć nowe pytania, szukać kolejnych wyjaśnień, ale jak daleko i do którego momentu jeszcze możemy? Jakby nie spojrzeć to są nasze ludzkie ograniczenia. Jesteśmy TYLKO ludźmi i nie uda nam się zrobić, przewidzieć, zmierzyć czy wyjaśnić wszystkiego co chcemy. Nie umiem sobie wyobrazić jak ogromne musi być ludzkie cierpienie, aby się targnąć na swoje życie i w tym upatruje uwolnienia.
Pozdrawiam Was :kwiatek: .
Avatar użytkownika
felicity
 
Posty: 397
Dołączył(a): 28 lip 2007, o 23:31

Re: żałoba po mamie

Postprzez felicity » 11 lip 2013, o 22:47

I jeszcze fragment tekstu Marqueza Gabriel Garcia, do którego wracam od czasu do czasu:

"Jeśliby Bóg zapomniał przez chwilę, że jestem marionetką i podarował mi odrobinę życia, wykorzystałbym ten czas najlepiej, jak potrafię. Prawdopodobnie nie powiedziałbym wszystkiego, o czym myślę, ale na pewno przemyślałbym wszystko, co powiedziałem. Oceniałbym rzeczy nie ze względu na ich wartość, ale na ich znaczenie. Spałbym mało, śniłbym więcej, wiem, że w każdej minucie z zamkniętymi oczami tracimy 60 sekund światła. Szedłbym, kiedy inni się zatrzymują, budziłbym się, kiedy inni śpią. Gdyby Bóg podarował mi odrobinę życia, ubrałbym się prosto, rzuciłbym się ku słońcu, odkrywając nie tylko me ciało, ale moją duszę. Przekonywałbym ludzi, jak bardzo są w błędzie, myśląc, że nie warto się zakochać na starość. Nie wiedzą bowiem, że starzeją się właśnie dlatego, iż unikają miłości! Dziecku przyprawiłbym skrzydła, ale zabrałbym mu je, gdy tylko nauczy się latać samodzielnie. Osobom w podeszłym wieku powiedziałbym, że śmierć nie przychodzi wraz ze starością, lecz z zapomnieniem (opuszczeniem). Tylu rzeczy nauczyłem się od was, ludzi... Nauczyłem się, że wszyscy chcą żyć na wierzchołku góry; zapominając, że prawdziwe szczęście kryje się w samym sposobie wspinania się na górę. Nauczyłem się, że kiedy nowo narodzone dziecko chwyta swoją maleńką dłonią po raz pierwszy palec swego ojca, trzyma się go już zawsze. Nauczyłem się, że człowiek ma prawo patrzeć na drugiego z góry tylko wówczas, kiedy chce mu pomóc, aby się podniósł. Jest tyle rzeczy, których mogłem się od was nauczyć, ale w rzeczywistości na niewiele się one przydadzą, gdyż, kiedy mnie włożą do trumny nie będę już żył (...).
Dobrej nocy Wam życzę :cmok:
Avatar użytkownika
felicity
 
Posty: 397
Dołączył(a): 28 lip 2007, o 23:31

Re: żałoba po mamie

Postprzez BellaMar » 15 lip 2013, o 19:42

Witaj Felicity,
mimo wszystko przykro mi z powodu śmierci Twojej babci. Jakby między Wami nie było, odeszła kolejna osoba, którą znałaś "od zawsze", która "zawsze była", tworzyła tą rodzinę, jakakolwiek by ona nie była.

Ja niby też mam babcię gdzieś tam. Mamę ojca. Kontakt jednak mamy prawie żaden. Moja babcia zawsze miała w stosunku do nas postawę roszczeniową (tzn. od kiedy staliśmy się w jej mniemaniu dorośli). Założyła sobie, że to my, dzieci, mieliśmy brać odpowiedzialność za rodziców, za to jak żyją, pomagać im, odwiedzać, nie opuszczać, rozwiązać ich problemy z piciem, później z ich zdradami, kłótniami itp. Po śmierci mamy powiedziała, że w sumie wszyscy możemy czuć się winni tego, co się z mamą stało. W swoim synu za bardzo winy nie widzi, albo raczej widzieć nie chce i troszczy się tylko o to, czy ojca nie wykorzystamy jakoś, albo przynajmniej nie zostawimy samego. Nasze uczucia w tej sytuacji jakoś nie są ważne. Więc i ona nie jest bliska memu sercu. Cóż, tak już bywa. Wiem, że ona najmłodsza nie jest, nie zmieni się już, a i ja nie mam zamiaru jej do tego nakłaniać.

Myślę, że śmierć mojej mamy w pewien sposób odebrała mi taką lekkość życia w tym sensie, że wydaje mi się teraz ono tak krótkie. Ja pamiętam mamę jako 30-latkę i w tym momencie sama mam tyle lat. Jej te późniejsze 24 lata tak szybko minęły, że i ja się boję, że nim się odwrócę, przyjdzie mój czas. Boję się śmierci. Pewnie każdy się boi, tyle, że ja ostatnio dużo myślę o jej nieuchronności i rychłości jej przyjścia. Nie wpadam w panikę, raczej czuję, że czas mija bardzo szybko i nie chciałabym, aby "to" było końcem.
BellaMar
 
Posty: 25
Dołączył(a): 26 maja 2013, o 18:05

Re: żałoba po mamie

Postprzez felicity » 22 lip 2013, o 22:33

Tak, też mam poczucie, że rodzina mi się pomniejsza. Teraz czeka nas wysprzątanie domu po niej. Dotykanie jej rzeczy, układanie, wyrzucanie...taka powinność.

Też tak miałam odnośnie poczucia przemijalności i takiego przeszywającego przeświadczenia, że moje życie ma swój kres. Różne myśli w związku z tym przewijają mi się w głowie i mam wrażenie, że ten proces układania jest nieustający. Śmierć bliskiej osoby, a szczególnie matki to rodzaj mierzenia się z własną śmiercią. Jednak nie można żyć w stanie chronicznego poczucia końca, bo to zżera od środka.
Tęsknie za moją mamą i za tym co się nie wydarzyło między nami, a mogło, za tymi nieodwracalnymi szansami i przykro mi jak muszę o niej opowiadać w czasie przeszłym. Ale jaka jest alternatywa już teraz?
Żałoba kojarzy mi się z wielką wyrwą, taka głęboka pustka, której nie można wypełnić byle czym.
Mam też wrażenie, że moje życie dzieli się na dwie części pierwsza kończy się na jej śmierci i druga zaczyna od tego samego momentu. Wiele rzeczy jest innych i wydaje mi się, że to było tak silne przeżycie, że już nie ma powrotu do tego co było.
Zastanawiałam się wczoraj czy jeśli istnieje życie po śmierci czy moja babcia i mama już się spotkały.
Pozdrawiam :buziaki:
Avatar użytkownika
felicity
 
Posty: 397
Dołączył(a): 28 lip 2007, o 23:31

Re: żałoba po mamie

Postprzez BellaMar » 25 lip 2013, o 11:09

Wiesz Felicity,
przypomniał mi się Twój dawny post o pracy i wpływie na nią tego, co się wydarzyło w życiu prywatnym. Myślę, że mam podobne doświadczenia. Czuję, że pogorszyły się moje relacje z ludźmi, mam do nich inny stosunek niż parę miesięcy temu. Możliwe, że oni tego tak nie postrzegają, ja jednak widzę, że nie jest już tak jak dawniej nawet tu. Problemy pracowe są niby te same, ja jednak nie mam do tego cierpliwości, chęci, dobrego nastawienia. Nie mam chyba "serca" i wyrozumiałości dla ludzi.
Ogólnie wkroczyłam w jakąś fazę smutku i przygnębienia. Mam nadzieję, że czas i to zmieni, że tak to nie zostanie, bo ciężki to stan. Wiesz, taki typowy, gdy nic nie cieszy, starasz się z nim walczyć i dostarczać sobie pozytywnych bodźców, jednak z marnym rezultatem, bo coś, co kiedyś wydawało się bardzo atrakcyjne, zwyczajnie jest nijakie. Oby to minęło. A praca? Nigdy nie wydawała mi się porywająca, motywująca, ale doceniałam fakt, że ją mam i że daje pieniążki. Teraz jakby bardziej widzę jej wady, pogłębia mój słaby nastrój i ci ludzie... Staram się jednak nie wpędzać sama w gorsze samopoczucie i nie roztrząsać wszystkiego bardziej. Liczę na to, że jest to pewna faza, która minie tak, jak inne.

W kwestii przemijania i życia po życiu:
Po śmierci mamy zaczęłam chcieć wierzyć, że coś jest i chciałabym wierzyć, że jest to pewna energia, coś w rodzaju świadomości bez ciała, w której zostajemy, jako my. A jeżeli zachowanie tego "ja" jest niemożliwe, to może chociaż jako czysta energia przekształcamy się w inną formę życia? Szkoda byłoby przeminąć bezpowrotnie.
BellaMar
 
Posty: 25
Dołączył(a): 26 maja 2013, o 18:05

Re: żałoba po mamie

Postprzez felicity » 31 lip 2013, o 14:49

Znalazłam dzisiaj:
http://przetrwaccierpienie.org.pl/zareaguj/
Nawet nie miałam pojęcia, że taka Fundacja Przetrwać Cierpienie istnieje.

Pozdrawiam i napiszę niebawem :buziaki:
Avatar użytkownika
felicity
 
Posty: 397
Dołączył(a): 28 lip 2007, o 23:31

Re: żałoba po mamie

Postprzez BellaMar » 31 lip 2013, o 16:30

Hmm..Nie wiem, co o tym myśleć, jak ta fundacja działa i co może wskórać. Włączyła mi się analiza i autoanaliza.
BellaMar
 
Posty: 25
Dołączył(a): 26 maja 2013, o 18:05

Re: żałoba po mamie

Postprzez felicity » 12 sie 2013, o 23:46

Wróciłam z kolejnego wyjazdu i jestem bardziej zdystansowana do pracy i niedługo powrót do niej. NA początku urlopu intensywnie o niej myślałam, na wyjeździe moja uwaga ukierunkowała się na innych ludzi i otoczenie, a po powrocie z dystansu spojrzałam na różne kwestie i postanowiłam to spisać tworząc niejako kontrakt zawierając go sama ze sobą. Zależy mi na podniesieniu swoich umiejętności interpersonalnych oraz właściwym stosowaniu formuł asertywnych- to mój kolejny krok w bliższej perspektywie, a w dalszej podniesienie kompetencji i poszukanie innego zawodu, który będzie mnie rozwijał, może zgodnie z moimi pasjami :)
W zakładach pracy jest mnóstwo zależności i układów i to co jest po mojej stronie to zmiana w obszarze nastawienia, przekonań i postaw, aby się nie spalać i dobrze ze sobą czuć. Warto to zmieniać i ja tego bardzo chcę.Teraz mam tak, że w kontaktach z ludźmi co innego jest dla mnie ważne.

Co do żałoby to na pracuje we mnie albo się tli jeszcze to niedopalone ognisko. Tęsknię za mamą. Od dziecka wysyłałam jej kartki z wakacji, jak uczyłam się w innym mieście to pisałyśmy do siebie listy, a później maile i to mnie smuci, że i tego już nie ma Jaki jest jej nowy adres? Brakuje mi jej głosu, żartów, śmiechu.

Żałoba BEllaMar to przeformułowanie i zbudowanie osoby w nowej postaci i sama wiem, że potrzebowałam dużo czasu na szukanie odpowiedzi kim jestem? co teraz chcę? czego potrzebuję? co jest dla mnie najważniejsze? co chcę robić dalej, skoro nadal żyję? To trwa nadal i pytania wracają. Dla mnie nic już nie jest tak jak dawniej i podejrzewam, że to tamto już nie wróci. Kojarzy mi się z tym stanem taki film "33 sceny z życia" M. Szumowskiej:
http://www.filmweb.pl/film/33+sceny+z+% ... 008-341466

Póki żyjemy codziennie dotyka nas śmierć czegoś albo kogoś. Nasze wyobrażenia też umierają. Pewnie szkoda byłoby przeminąć bezpowrotnie, ale jak jest naprawdę to nikt nie ma pewności i nikt tego nie wie. Z różnymi zagadkami przychodzimy na świat, z innymi żyjemy, z innymi umieramy, a i są takie które zawsze będą dla nas nieodgadnione.

Przytulam serdecznie :buziaki:
Avatar użytkownika
felicity
 
Posty: 397
Dołączył(a): 28 lip 2007, o 23:31

Re: żałoba po mamie

Postprzez BellaMar » 21 sie 2013, o 21:54

Chciałabym tak precyzyjnie jak ty wyjaśnić to, co dzieje się w mojej głowie i, mimo, że nigdy nie miałam z tym większych problemów, nie umiem teraz znaleźć słów. Cokolwiek bym nie napisała, to za mało, nie wystarcza.
Wszystko podsyca nierozwiązana sytuacja z ojcem. Patowa można by rzec. Nie ma tu konkretnego problemu do rozwiązania, nie ma nic, na co byłaby rada. Im więcej czasu mija od śmierci mamy, tym cięższe myśli wchodzą do mojej głowy, a może dopuszczam je tak stopniowo. Nie znam tego człowieka właściwie i nie chcę już poznać. Całe życie miałam (a moja siostra do dziś ma ) wielką i niewytłumaczalną słabość do niego. Słabość ta pozwalała nam po tylu latach zła ciągle chcieć jego uwagi,miłości,dobra,akceptacji ojcowskiej, zaangażowania itp. Myślę, że on nigdy tego nie doceniał, albo jest zbyt maluczki, aby to widzieć. Nie wiem, czy to co mam w głowie to obiektywne fakty, czy tylko moje odczucia. Mogę więc mówić o tym co czuję. A czuję się zawiedziona przez ojca, niedoceniana jako dziecko i chyba niekochana, czuję się wykorzystywana jako dorosła i manipulowana. To chyba wystarczy, aby nie chcieć relacji - ani ich budowania ani odbudowywania - jakkolwiek on to widzi. On i jego nowa kobieta. Niech robią, co chcą, ale mnie w to nie mieszają. Wiele we mnie złych emocji jednak. Niby staram się nie skupiać na analizowaniu ich, ale jakoś samo z siebie wychodzi. Nie wiem. Może kiedyś spojrzę na to nico inaczej. Chociaż w sumie wątpię, bo czas płynie,a ja stawiam nowe pytania: co on właściwie zrobil kiedykolwiek, aby pomóc. Pił i tyle. Na pogrzebie i w czasie okołopogrzebowym też był "największym poszkodowanym". To całe załatwianie mu L4, tabletki na uspokojenie, rozmowy.. Mijają 2-3 tygodnie a on wakacje z "nową" uprawia, remonty wspólne itp. Wiem, że brzmię jak rozgoryczone dziecko po rozwodzie rodziców i że traktuję to bardzo osobiście i emocjonalnie. Czuję po prostu, że ktoś wykorzystuje mnie i moje rodzeństwo do pokazania, jakim jest dobrym ojcem, super w sumie gościem itp itd Nie lubię bycia manipulowaną, nie lubię uczucia, gdy orientuję się, że ktoś zagrał na moich emocjach, a ja pod ich wpływem zrobiłam co chciał (na przykład pozałatwiałam wszystko za wszystkich). Nie lubię.

Felicity, nie widziałam tego filmu, jednak zwrócił już on kilkukrotnie moją uwagę.
Może kiedyś zdobędę się na obejrzenie go. Teraz na pewno nie. Jeszcze nie.
Czasem myślę też o nowym filmie pana Smarzowskiego i o tym jak to będzie nie pójść na niego do kina. Do tej pory widziałam wszystkie. Tego jednak chyba nie zniosę. Za bardzo mnie ten temat dotyka. A ty? Wybierzesz się?
http://www.filmweb.pl/film/Pod+Mocnym+A ... 013-660451
BellaMar
 
Posty: 25
Dołączył(a): 26 maja 2013, o 18:05

Re: żałoba po mamie

Postprzez felicity » 23 sie 2013, o 11:31

Układanie, wyjaśnianie i porządkowanie trwa w czasie, każdy pewnie ma swój indywidualny czas. Pewnie trudno to jednoznacznie określić. Wiem, że takie trudne doświadczenia powodują różne reakcje, jedni uciekają w pracę, inni w uzależnienia, jeszcze inne osoby zaczynają chorować- to takie poważne ryzyko i od naszej postawy bardzo dużo zależy. momentami tez czułam, że jestem blisko granicy i że balansuję, aby się nie złamać i nie zatopić z żalu czy złości, bo za tym wszystkim stoją nasze ludzkie emocje i to jak myślimy o tym co już się wydarzyło. To niewątpliwie wymaga bardzo dużo odwagi, aby spojrzeć prawdzie w oczy.

Relacja z Twoim ojcem to druga kwestia. Jak czujesz się wykorzystywana to może warto postawić granicę? Przecież nawet miłość do rodzica jest warunkowa i w imię wyższych uczuć nie można zrobić komuś wszystkiego co się chce. Z drugiej strony jeśli ojciec nie ma jasnej informacji od Ciebie, jak Ci jest z tym stanem to nie wie i tym samym nie ma szansy na zmianę. Od naszego zachowania bardzo dużo zależy w relacji. Czasem nie mogę wyjść z podziwu nad tym jak dzieciom zależy na akceptacji rodziców i czasem za wszelką cenę- takie ustawiczne bieganie po orbicie.

Widziałam film W. Smarzowskiego "Dom zły" i oglądałam go na raty, bo trudno jest wytrzymać taki ogrom emocji i po nim postanowiłam nie oglądać jego filmów, przynajmniej na razie. Chętnie za to zobaczę:
http://www.filmweb.pl/film/Kr%C3%B3lowi ... 013-659015
albo taki: http://www.filmweb.pl/film/%C5%9Anie%C5 ... 12-631575#
albo na przykład taki: http://www.filmweb.pl/film/Dzi%C5%9B+je ... 013-668994.
Bardzo cenię polskie filmy i chętnie chodzę na nie do kina, jednak nie każdy film jest dobry na dany czas.

Teraz czytam książkę R. Arent- Dziurdzikowskiej "Możesz odejść, bo cię kocham"
http://ksiegarnia.zwierciadlo.pl/86,moz ... zyciu.html
która przytacza mnóstwo przykładów ludzi, którzy pożegnali swoich bliskich. Dopełnia mi się to co już poukładane i podobnie miałam po przeczytaniu: książki ks. J. Kaczkowskiego "Szału nie ma, jest rak".
Trzymaj się ciepło :kwiatek:
Avatar użytkownika
felicity
 
Posty: 397
Dołączył(a): 28 lip 2007, o 23:31

Re: żałoba po mamie

Postprzez felicity » 2 lis 2013, o 15:30

Bella Mar- jak się masz w tym refleksyjnym czasie?
Avatar użytkownika
felicity
 
Posty: 397
Dołączył(a): 28 lip 2007, o 23:31

Re: żałoba po mamie

Postprzez BellaMar » 23 lis 2013, o 13:38

Witajcie,
nie odzywałam się długo, chociaż zaglądam tu od czasu do czasu i czytam. W sumie dominująca jest u mnie pustka. Myślę o mamie codziennie. Zauważyłam, że nie jest wcale łatwiej, może to jeszcze za wcześnie? Ostatnio zaczynam zapominać większość "złego" i ostatnie 2-3 lata, a mam obraz mamy tej dawnej, młodszej i niepijącej. Z jednej strony to dobrze, a z drugiej chyba trudniej. Bo ciężko mi pamiętać, jak doszło do jej śmierci, co się na nią złożyło, a widzę tylko moją dobrą mamę i to, że ze sobą skończyła i nie rozumiem. Godzę się powoli z myślą, że już nigdy tego nie zrozumiem, pozwalam na to.
Z ojcem relacje nie poprawiły się, a może nawet pogorszyły. Nie mamy kontaktu, nie dzwonimy do siebie. Nie jest on dla mnie człowiekiem "do lubienia". To mój ojciec i mimo wszystko nie życzę mu źle, jednak nie mam siły grać z nim w tą grę, że "wszystko jest dobrze", bo nie jest. Moja siostra ma z nim kontakt i jednocześnie wielką słabość do niego (to nie jest zdrowa relacja, bo oparta tylko na powinnosciach i wyrzutach sumienia, poczuciu winy itp) i on jasno daje do zrozumienia, że nie chce rozmawiać o mamie i o naszych uczuciach związanych z jej śmiercią. Zaraz zmienia temat, albo mówi, żeby przestać do niego o tym mówić. Więc po co komu takie kontakty oparte tylko na gadaniu o niczym i cieszeniu się z jego obecnego życia i przygód. Nie rozumiem w ogóle jak można zabraniać dzieciom przeżywania żałoby po matce. Dla mnie to temat rzeka. Nigdy się z nim już prawdopodobnie nie dogadam, za dużo we mnie żalu. Nie wiem, może za jakiś czas włączę się po prostu w tą grę pozorów.
BellaMar
 
Posty: 25
Dołączył(a): 26 maja 2013, o 18:05

Re: żałoba po mamie

Postprzez felicity » 18 gru 2013, o 20:19

To dobrze, że obraz mamy tej sprzed lat Ci się przypomina. Takie dobre wspomnienia dają siłę.
Pewna cześć tajemnicy zawsze już pozostanie nieodgadniona.
Ojciec może sam obawia się emocji które będą w nim się uruchamiały w trakcie rozmów z wami, bo to nadal trudne. W sumie jego prawo i pewnie na ten moment na więcej go nie stać. To pewnie złożone.
Ja mam tak, ze odechciewa mi się grać, bo to jest jakieś takie kiczowate, pewnie ma to swoją cenę, bo wielu ludzi nie lubi szczerości i otwartych rozmów, świetnym przykładem jest praca zawodowa. \mało znam osób, które pracują w fajnym zespole ludzi i są z tego zadowoleni.Ludziom zazwyczaj o coś tam chodzi i coś chcą swojego ugrać, czegoś się boją, czegoś nie lubią i tak to trwa. Jak sobie próbuję przypomnieć to osoby z grup DDA miały w sobie ten zalążek poszukiwania, w czasach studenckich nasze rozmowy do późnych nocy, ludzie z kręgu sztuk plastycznych o duszy artystów albo osoby, które mierzą się ze swoją seksualnością- to ludzie z którymi czułam że łapię kontakt, a te codzienne relacje w pracy czy rodzinie były owiane tajemnicą, niedomówieniami i tym wszystkim co jest z tym związane. Ludzie mniej lub bardziej swoja postawą zapraszają do różnego rodzaju gier, sądze, że za tym stoi lęk.
A jak ze świętami?
Ja postanowiłam ich w tym roku nie obchodzić.
Pozdrawiam ciepło :)
Avatar użytkownika
felicity
 
Posty: 397
Dołączył(a): 28 lip 2007, o 23:31

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do DDA

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 41 gości