Tak, chyba jestem skrajnym przypadkiem, nie rokującym.. a może właśnie rokującym wyleczenie skoro zdaje sobie sprawę z własnej beznadziejności..
Po skrajnie autodestrukcyjnym, wyniszczającym i upokarzającym związku, który zakończył się jakiś rok temu poznałam kolejnego delikwenta. Nie chce się długo rozpisywać na temat tego związku gdyż nie to jest sedno wątku, napiszę tylko iż ja byłam oczywiście tą strona bardziej starająca się, pomagającą, nawet kosztem własnego czasu i pieniędzy.. i dostałam kopa w dupę. Najpierw zdradzona, a potem kiedy przebaczyłam (zbyt szybko) ale nie chciałam dalej wspomagać finansowo pogrążonego w dołku finansowym amanta – zmieszana z błotem, odtrącona i tak dalej.
Jeszcze tego samego dnia, zaraz po powyższym spotkaniu upiłam się sama w galerii handlowej. Chciałam zagłuszyć ból nie do wytrzymania, wtedy już siedziałam widocznie po uszy w swoim nałogu kochania, dlatego tak bolało.. Kiedy leciałam po kolejne piwo do sklepu zobaczyłam przystojnego ciemnoskórego kolesia, uśmiechnęłam się, kątem oka zobaczyłam, że idzie za mną, zaczęliśmy rozmawiać.. jednocześnie poczułam, że potrzebuję jakiegoś zapchajdziury aby nie myśleć o tamtym, że to mi pomoże.. Jeszcze trochę alkoholu i poszliśmy na spacer, podlałam i… stało się coś, czego nie planowałam, przygodny seks w jakiejś ruderze.. Co lepsze pojechał do mnie tej nocy..
Na drugi dzień myślałam, że kac, strach i wyrzuty sumienia po prostu mnie zabiją.
Sama siebie nie poznawałam i zastanawiałam się czy ja to na pewno zrobiłam… Zastanawiam się do tej pory.
Koleś zadzwonił, myślałam, że tego nie zrobi, że potraktuje mnie jak szmatę.. Ale widać mu się spodobało bo chciał się spotykać. Szybko zauważyłam, że jest kompletnie bez kasy. Ktoś normalny wiałby pewnie gdzie pieprz rośnie ale nie ja. Ja, dobra duszyczka, kompletnie nieznająca kolesia, stwierdziłam, że nie zbiednieję jeśli pożyczę mu trochę kasy.. i pożyczam tak do dziś.. na rozkręcenie interesu, na mieszkanie, nawet na jakiegoś lekarza dla jego matki…teraz, kiedy już nie mam kasy a z jego interesu wyszła dupa blada wpadł na jeszcze lepszy pomysł, o którym mówił mi wcześniej ale na który nie przystałam… Sposób na zarobek jaki stosują jego koledzy i on tez tak kiedyś żył ale jak mówił mi na początku znajomości – już tak nie chce. W trakcie znajomości okazało się, że jednak chce..abym na wspólne życie i jego interes zarobiła na dupie. Nie zgadzałam się absolutnie..
W trakcie znajomości zaczął się odzywać do mnie mój były. Powinnam olać ciepłym moczem ale byłam ciekawa co chce. Po kilku gadkach szmatkach zaczął prosić o pomoc bo znalazł się znowu w ciężkiej sytuacji. No przecież ja bym nie pomogła biedakowi?? Pomogłam, wiem, że kosztem własnej godności..
Nasze kontakty bardzo nie podobały się mojemu obecnemu „partnerowi”. Kiedy dowiedział się, niestety nie ode mnie, o moim kolejnym spotkaniu z byłym, powiedział – dobra, rób co chcesz, spotykaj się ja tez się spotykam.. Kopara mi opadła ale wytłumaczył, że tez się czasami spotyka z dawnymi dziewczynami, na kawę, bla bla…Uwierzyłam, głupia, naiwna. Trochę się męczyłam z myślami aż do pewnego wieczoru kiedy spał u mnie. Chciałam gdzieś zadzwonić z jego telefonu, był sms. On czyta moje wiec nie miałam oporów.. Jakaś dziunia pytała czy jej słońce już się ułożyło do snu…
Zapamiętałam nr, wyszłam z domu i zadzwoniłam do laski z pytaniem o co chodzi i dlaczego pisze w ten sposób do mojego faceta. Była zdziwiona, nie wiedziała o mnie a raczej coś jej się obiło o uszy ale bardziej jak o koleżance.. Powiedziała, że znają się jakieś 2 tygodnie ale nasz wspólny luby już chciał ją wkręcić w możliwość zarobkowania..
Po powrocie oczywiście zrobiłam dym. Powiedział, że chciał ja wkręcić, żeby ona pracowała skoro ja nie chcę, ja miałam być jak żona i siedzieć w domu.. Ale teraz, skoro do niej zadzwoniłam, spaliłam misterny plan.. Dobra, skoro tak nie chcę, chcę żeby był tylko dla mnie to ja będę pracować. Aha, tu nie możesz, bo znajomi? No to wyjedziemy do Niemiec, ma tam kolegę, znajdzie mi miejsce w burdelu… Albo jeśli chce spróbować to i tu mogę popracować w agencji..
Piszę to i sama się zastanawiam co ja robię i czemu jeszcze z nim dyskutuję. Nie chcę tak pracować a na pewno nie będąc z facetem, nie teraz.. Jak myślę o tym, że mam tam iść to jakby mnie ktoś namawiał do przejścia po rozżarzonych węglach.. A on mówi, że tak, jemu też nie będzie łatwo ale razem damy radę, bo przecież nic nie mamy a on chce zrobić z tych pieniędzy coś dobrego, pobudować dom, rozkręcić interes. Kilka miesięcy i potem nie będę już tak pracować, będziemy żyć długo i szczęśliwie.. razem
Nie chodzi o jakąś wielką pruderię.. Nie osądzam kobiet, które tak robią, może sama też kiedyś znajdę się w sytuacji, kiedy będę musiała tak robić. Ale żeby mnie kurwa własny facet do burdelu wysyłał?? Dałam mu już, jak na moje warunki, masę kasy, właśnie po to, żeby rozkręcił normalny interes i mógł zacząć zarabiać, żebyśmy mogli normalnie żyć.. Znalazłam mu pracę, pracował jakiś czas.. Kiedy nie miał na mieszkanie mieszkał u mnie.. Nic mi nie oddał, ani złotówki. Ale bez oporu wydawał kasę na zioło, lubi czasem zapalić bo wtedy się uspokaja..
Co mnie w tym trzyma, czemu nie wieję gdzie pieprz rośnie? Nie wiem, nawet nie jestem pewna czy go kocham w jakiś chory sposób.. Jedno co mi się podoba to to, że jest czuły i umie przyznać się do błędu kiedy trzeba.. Ale jak ma nie być dla mnie dobry jak ma taka korzyść.. Wczoraj nie chciałam dać mu kasy, trochę chciałam go wypróbować a trochę podejrzewałam, że chce na zioło.. Dziwnie zareagował, zdenerwował się strasznie ale szedł za mną, do sklepu, potem już nie chciał kasy ale odprowadził mnie do końca, nie odzywał się wiele ale dał buziaka na pożegnanie a jak dojechał do domu przeprosił za swoje zachowanie..
Twierdzi, że tylko dlatego chce żebym tak pracowała bo jest biedny,nie ma nic a ja też niewiele.. Ok., fakt, nie ma nic ale też nie umie trzymać kasy przy sobie, ja mu pomogłam bardzo finansowo, nie umiał tego wykorzystać..
Nie wiem po co napisałam. Widzę, że robię źle, sama pozwalam się poniżać.. Ale nie chcę być z tym sama, nikomu nie mogę powiedzieć, nawet zaufanej psiapsióle bo jest na tyle zdrowa emocjonalnie, że w pale jej się nie mieści jak mogę tkwić w czymś takim.. Wiem, że nie pójdę do tej pracy a bardziej niż samo obrzydzenie powstrzymuje mnie myśl, że może się wydać. A najgorsze w tym wydaje mi się upokorzenie nie tyle wynikające z tej pracy tylko z tkwienia w tym związku. Na wszystko kasę dałam ja, nawet na ten jego jebany pokój, do którego przyprowadził sobie te laskę.. I teraz po takim upokorzeniu mam jeszcze się poświecić dla dobra naszej wspólnej sprawy??