Ja, skrajny przypadek.

Problemy z partnerami.

Ja, skrajny przypadek.

Postprzez feniks33 » 6 lip 2013, o 03:38

Tak, chyba jestem skrajnym przypadkiem, nie rokującym.. a może właśnie rokującym wyleczenie skoro zdaje sobie sprawę z własnej beznadziejności..

Po skrajnie autodestrukcyjnym, wyniszczającym i upokarzającym związku, który zakończył się jakiś rok temu poznałam kolejnego delikwenta. Nie chce się długo rozpisywać na temat tego związku gdyż nie to jest sedno wątku, napiszę tylko iż ja byłam oczywiście tą strona bardziej starająca się, pomagającą, nawet kosztem własnego czasu i pieniędzy.. i dostałam kopa w dupę. Najpierw zdradzona, a potem kiedy przebaczyłam (zbyt szybko) ale nie chciałam dalej wspomagać finansowo pogrążonego w dołku finansowym amanta – zmieszana z błotem, odtrącona i tak dalej.

Jeszcze tego samego dnia, zaraz po powyższym spotkaniu upiłam się sama w galerii handlowej. Chciałam zagłuszyć ból nie do wytrzymania, wtedy już siedziałam widocznie po uszy w swoim nałogu kochania, dlatego tak bolało.. Kiedy leciałam po kolejne piwo do sklepu zobaczyłam przystojnego ciemnoskórego kolesia, uśmiechnęłam się, kątem oka zobaczyłam, że idzie za mną, zaczęliśmy rozmawiać.. jednocześnie poczułam, że potrzebuję jakiegoś zapchajdziury aby nie myśleć o tamtym, że to mi pomoże.. Jeszcze trochę alkoholu i poszliśmy na spacer, podlałam i… stało się coś, czego nie planowałam, przygodny seks w jakiejś ruderze.. Co lepsze pojechał do mnie tej nocy..
Na drugi dzień myślałam, że kac, strach i wyrzuty sumienia po prostu mnie zabiją.

Sama siebie nie poznawałam i zastanawiałam się czy ja to na pewno zrobiłam… Zastanawiam się do tej pory.
Koleś zadzwonił, myślałam, że tego nie zrobi, że potraktuje mnie jak szmatę.. Ale widać mu się spodobało bo chciał się spotykać. Szybko zauważyłam, że jest kompletnie bez kasy. Ktoś normalny wiałby pewnie gdzie pieprz rośnie ale nie ja. Ja, dobra duszyczka, kompletnie nieznająca kolesia, stwierdziłam, że nie zbiednieję jeśli pożyczę mu trochę kasy.. i pożyczam tak do dziś.. na rozkręcenie interesu, na mieszkanie, nawet na jakiegoś lekarza dla jego matki…teraz, kiedy już nie mam kasy a z jego interesu wyszła dupa blada wpadł na jeszcze lepszy pomysł, o którym mówił mi wcześniej ale na który nie przystałam… Sposób na zarobek jaki stosują jego koledzy i on tez tak kiedyś żył ale jak mówił mi na początku znajomości – już tak nie chce. W trakcie znajomości okazało się, że jednak chce..abym na wspólne życie i jego interes zarobiła na dupie. Nie zgadzałam się absolutnie..

W trakcie znajomości zaczął się odzywać do mnie mój były. Powinnam olać ciepłym moczem ale byłam ciekawa co chce. Po kilku gadkach szmatkach zaczął prosić o pomoc bo znalazł się znowu w ciężkiej sytuacji. No przecież ja bym nie pomogła biedakowi?? Pomogłam, wiem, że kosztem własnej godności..

Nasze kontakty bardzo nie podobały się mojemu obecnemu „partnerowi”. Kiedy dowiedział się, niestety nie ode mnie, o moim kolejnym spotkaniu z byłym, powiedział – dobra, rób co chcesz, spotykaj się ja tez się spotykam.. Kopara mi opadła ale wytłumaczył, że tez się czasami spotyka z dawnymi dziewczynami, na kawę, bla bla…Uwierzyłam, głupia, naiwna. Trochę się męczyłam z myślami aż do pewnego wieczoru kiedy spał u mnie. Chciałam gdzieś zadzwonić z jego telefonu, był sms. On czyta moje wiec nie miałam oporów.. Jakaś dziunia pytała czy jej słońce już się ułożyło do snu…
Zapamiętałam nr, wyszłam z domu i zadzwoniłam do laski z pytaniem o co chodzi i dlaczego pisze w ten sposób do mojego faceta. Była zdziwiona, nie wiedziała o mnie a raczej coś jej się obiło o uszy ale bardziej jak o koleżance.. Powiedziała, że znają się jakieś 2 tygodnie ale nasz wspólny luby już chciał ją wkręcić w możliwość zarobkowania..
Po powrocie oczywiście zrobiłam dym. Powiedział, że chciał ja wkręcić, żeby ona pracowała skoro ja nie chcę, ja miałam być jak żona i siedzieć w domu.. Ale teraz, skoro do niej zadzwoniłam, spaliłam misterny plan.. Dobra, skoro tak nie chcę, chcę żeby był tylko dla mnie to ja będę pracować. Aha, tu nie możesz, bo znajomi? No to wyjedziemy do Niemiec, ma tam kolegę, znajdzie mi miejsce w burdelu… Albo jeśli chce spróbować to i tu mogę popracować w agencji..

Piszę to i sama się zastanawiam co ja robię i czemu jeszcze z nim dyskutuję. Nie chcę tak pracować a na pewno nie będąc z facetem, nie teraz.. Jak myślę o tym, że mam tam iść to jakby mnie ktoś namawiał do przejścia po rozżarzonych węglach.. A on mówi, że tak, jemu też nie będzie łatwo ale razem damy radę, bo przecież nic nie mamy a on chce zrobić z tych pieniędzy coś dobrego, pobudować dom, rozkręcić interes. Kilka miesięcy i potem nie będę już tak pracować, będziemy żyć długo i szczęśliwie.. razem 
Nie chodzi o jakąś wielką pruderię.. Nie osądzam kobiet, które tak robią, może sama też kiedyś znajdę się w sytuacji, kiedy będę musiała tak robić. Ale żeby mnie kurwa własny facet do burdelu wysyłał?? Dałam mu już, jak na moje warunki, masę kasy, właśnie po to, żeby rozkręcił normalny interes i mógł zacząć zarabiać, żebyśmy mogli normalnie żyć.. Znalazłam mu pracę, pracował jakiś czas.. Kiedy nie miał na mieszkanie mieszkał u mnie.. Nic mi nie oddał, ani złotówki. Ale bez oporu wydawał kasę na zioło, lubi czasem zapalić bo wtedy się uspokaja..
Co mnie w tym trzyma, czemu nie wieję gdzie pieprz rośnie? Nie wiem, nawet nie jestem pewna czy go kocham w jakiś chory sposób.. Jedno co mi się podoba to to, że jest czuły i umie przyznać się do błędu kiedy trzeba.. Ale jak ma nie być dla mnie dobry jak ma taka korzyść.. Wczoraj nie chciałam dać mu kasy, trochę chciałam go wypróbować a trochę podejrzewałam, że chce na zioło.. Dziwnie zareagował, zdenerwował się strasznie ale szedł za mną, do sklepu, potem już nie chciał kasy ale odprowadził mnie do końca, nie odzywał się wiele ale dał buziaka na pożegnanie a jak dojechał do domu przeprosił za swoje zachowanie..
Twierdzi, że tylko dlatego chce żebym tak pracowała bo jest biedny,nie ma nic a ja też niewiele.. Ok., fakt, nie ma nic ale też nie umie trzymać kasy przy sobie, ja mu pomogłam bardzo finansowo, nie umiał tego wykorzystać..

Nie wiem po co napisałam. Widzę, że robię źle, sama pozwalam się poniżać.. Ale nie chcę być z tym sama, nikomu nie mogę powiedzieć, nawet zaufanej psiapsióle bo jest na tyle zdrowa emocjonalnie, że w pale jej się nie mieści jak mogę tkwić w czymś takim.. Wiem, że nie pójdę do tej pracy a bardziej niż samo obrzydzenie powstrzymuje mnie myśl, że może się wydać. A najgorsze w tym wydaje mi się upokorzenie nie tyle wynikające z tej pracy tylko z tkwienia w tym związku. Na wszystko kasę dałam ja, nawet na ten jego jebany pokój, do którego przyprowadził sobie te laskę.. I teraz po takim upokorzeniu mam jeszcze się poświecić dla dobra naszej wspólnej sprawy??
feniks33
 
Posty: 54
Dołączył(a): 16 sty 2013, o 21:44

Re: Ja, skrajny przypadek.

Postprzez mahika » 6 lip 2013, o 07:14

Witaj.
Musisz posprzątać w swoim życiu ten bajzel.
Zacznij od pognania tych męskich dziwek którym jak do tej pory płacisz za sex, ułudę miłości.

Jakie są Twoje priorytety, co jest najważniejsze,
jak byś chciała żyć i jakie masz marzenia związane z przyszłością?

Koleś z którym teraz jesteś to raczej alfons a nie partner,
więc pomiń go w marzeniach o przyszłości.


Współczuję Ci, to musi być straszne tak żyć :(
Ale najważniejsze że chcesz coś z tym zrobić.
Avatar użytkownika
mahika
 
Posty: 13346
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 16:07

Re: Ja, skrajny przypadek.

Postprzez biscuit » 6 lip 2013, o 08:44

a nie jesteś czasem osobą z niegdysiejszym nickiem "new life" ?
bo historia jak kalka...
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Re: Ja, skrajny przypadek.

Postprzez Filemon » 6 lip 2013, o 10:01

boshhhhh.... załamałem się, jak to przeczytałem... :cry:
dziewczyno, RATUJ SIĘ!!! bo wygląda na to, że jesteś fajna i wartościowa, ale emocjonalnie bardzo uwikłana - szkoda by było, żebyś przy takich palantach stoczyła się na dno i straciła do siebie resztki szacunku... koniec wtedy może być nawet tragiczny, ale przecież Ty sama o tym wiesz...

nie daj się, powalcz! to pewnie będą długie i ciężkie zmagania, ale jest szansa, że się uratujesz i nie zmarnujesz sobie życia...

serdecznie i z duszy życzę Ci powodzenia!
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Re: Ja, skrajny przypadek.

Postprzez Abssinth » 6 lip 2013, o 12:31

zamiast wydawace kase na kolejnych kolesi, ktorym na Tobie nie zalezy, wydaj ja na terapie dla siebie.

masz wystarczajaco na terapeute, jesli Cie stac na rozkrecanie interesow, wynajmowanie pokoi itd itp.

zadbaj o siebie, przeciez po tekiej propozycji 'zarobkowania' gosc powinien dostac z liscia w twarz i kopa w tylek na rozrusznik.


dlaczego az tak nienawidzisz siebie?
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Re: Ja, skrajny przypadek.

Postprzez woman » 6 lip 2013, o 15:04

Ratuj siebie za wszelką cenę. To ostatni dzwonek.
Terapia i separacja od alfonsa jak najszybciej!!!!!
Tu chodzi o Twoje życie, o być albo nie być.
W tej chwili Ciebie nie ma, jest biedna motająca się ofiara, oblepiona pijawkami i pływająca w bagnie gówna.
Jednak największym Twoim wrogiem jesteś Ty sama. Dlatego, że na to pozwalasz. Z uśmiechem na ustach dajesz się dymać fizycznie, emocjonalnie i finansowo kolejnym mendom.
Być może terapia pozwoli Ci przejrzeć na oczy.
Avatar użytkownika
woman
 
Posty: 923
Dołączył(a): 26 sty 2009, o 21:12

Re: Ja, skrajny przypadek.

Postprzez biszkoptowa91 » 6 lip 2013, o 18:49

feniks, wiej jak najszybciej!!!

sama wiesz dobrze, o co chodzi i co jest niedobrze- piszesz, ze czujesz sie ponizona, ze nie masz honoru, ze to wokol Ciebie to bagno. i masz racje. ale z kazdego bagna mozna wyjsc jesli tylko ma sie ta swiadomosc ze sie w nim jest i jesli chce sie z niego wyjsc. swiadomosc masz, teraz musisz chciec wyjsc- popatrz, Ci wszyscy faceci wokol Ciebie to pijawy fizyczne, emocjonalne, materialne- zajmuja sie tylko wysysaniem z Ciebie sokow, nic oprocz tego nie robia, tylko wysysaja, wysysaja, wysysaja..

dobrze, ze weszlas na to forum. dobrze, ze szukasz pomocy. umow sie na wizyte u psychoterapeuty- on pomoze poukladac Ci to wszystko, pomoze Ci przejsc przez najgorsze i poznac siebie tak naprawde.
biszkoptowa91
 
Posty: 398
Dołączył(a): 6 wrz 2012, o 16:39

Re: Ja, skrajny przypadek.

Postprzez feniks33 » 6 lip 2013, o 19:00

Dzięki Wam wszystkim za wpisy i za to, że jesteście ze mną.. Z nikim nie mogę o tym gadać, jeszcze wręcz kryje się i robię dobra minę do złej gry aby się nie wydało przed matką, przed przyjaciółką.. To też niedobrze bo potem matka znów będzie miała pretensje, że nikt mi nie pasuje bo przecież skoro nic nie mówię to znaczy, że jest ok? Ale mam to w nosie, niech gada co chce.

Tak ja widzę, że to gówniana sytuacja, w sumie od samego początku... już ten seks na dzień dobry gdy go poznałam, na jakiejś klatce schodowej.. Nawet na gumki wtedy nie miał i dałam ja bo choć na tyle myślałam, że nie chciałam się bzykać bez zabezpieczenia.
A potem tak, dał mi jakieś pozory, że mu się podobam, że chce ze mną być no ale wiadomo, musiał mnie czymś skusić.. Może i rzeczywiście nadal chce, przecież taka dziewczyna, która tyle zarabia to jak kura znosząca złote jajka..
A on na ten zarobek coraz bardziej nalega. Skoro z tamtą mu nie wyszło, bo ja mu weszłam w paradę to mam pracować ja. Teraz chce wynająć mieszkanie, najlepiej abym rzuciła obecną pracę albo jeśli chcę to mogę zostać ale też mam być w agencji towarzyskiej. A po godzinach pewnie wsadzić miotłę w dupę i latać zamiatać.

Dzwonił niedawno i mówił, że się denerwuje tą sytuacją, bo kasa się kończy, za pokój ma niezapłacone (ja za mieszkanie zalegam dwa miechy, mam długi w banku), chciał jechać do domu i coś tam też wysłać bo w domu też bieda a tam zostali jego bracia... I że mam udowodnić, jeśli chcę z nim być. Jeśli pójdę do tej pracy to on mnie na pewno nie zostawi, zabierze ze sobą ale żebym pokazała, że chce z nim być.

Zagotowało mi się na taką bezczelność, bo po tym wszystkim ja mam jeszcze cokolwiek udowadniać? Tyle mu dałam, tyle dla niego zrobiłam (nie powiem, zawsze mi za to dziękował i mówił, że mnie szanuje...), puściłam zdradę w niepamięć (znów i znów kurde za szybko!) a on nie zrobił praktycznie nic, jeszcze mnie zdradził, kilka razy kasę którą dostał ode mnie przejarał i ma czelność mówić, że ja mam jeszcze coś udowadniać??
Tak, bo on nie ma wyboru jak twierdzi. Jemu potrzebna jest kasa, chce jechać do domu, nie ma czasu, musi pomóc rodzinie.. Jakoś nie przyjdzie mu do głowy, żeby solidnie, na poważnie poszukać roboty i żeby zarobione pieniądze z sensem wykorzystać i nie rozpieprzać na prawo i lewo. Ale po co, przecież prostytucja to kasa szybka, duża a mi się nic nie stanie, dam radę, cyk cyk i stówka w kieszeni... Czyli ja mam pracować nie tylko na niego ale i na jego familię.
Mam mu zatem powiedzieć, czy chcę być z nim i będę pracować czy ma sobie znaleźć inną dziewczynę.
Ścisnęło mnie w gardle po tych słowach.. Poczułam jakby ktoś mnie pytał – mam Ci odciąć rękę czy nogę?
Rozłączyłam się i wyłączyłam telefon. Boje się go włączyć.
feniks33
 
Posty: 54
Dołączył(a): 16 sty 2013, o 21:44

Re: Ja, skrajny przypadek.

Postprzez woman » 6 lip 2013, o 19:19

Feniks, sory, ale dobiło mnie Twoje pisanie.
Jeśli szukasz tutaj doradczyń co on myślał, co mu powiedzieć, co odpisać na eska, czy włączyć telefon i inne pierdy, to idź lepiej na kafeterię. Nie tutaj te gierki.
Kobito, dupa Ci się pali, zawalasz znowu kawał życia, my tu walimy w gongi a Ty swoje, że Cię serce ścisnęło, bo on tak powiedział.
A czego się spodziewałaś po tym jak Cię wysyła do burdelu???
Avatar użytkownika
woman
 
Posty: 923
Dołączył(a): 26 sty 2009, o 21:12

Re: Ja, skrajny przypadek.

Postprzez supermocna » 6 lip 2013, o 22:29

Biedaczek... Jak mu tak źle to niech sam daje dupy!!!
KOBIETO ZASTANÓW SIĘ Z KIM TY JESTEŚ! ON Z CIEBIE SZMATY NIE MUSI ROBIĆ. TY SAMA JĄ Z SIEBIE ROBISZ DAJĄC SIĘ TAK TRAKTOWAĆ I ZADAJĄC SIĘ Z TAKIMI.

Jeśli masz trochę rozumu, uciekniesz po cichu zmieniając mieszkanie i pracę. Ten gość to zwyczajny stręczyciel, który dostaje kasę za pranie Twojego mózgu. Jak nie zwiejesz, prędzej czy później, skończysz w niemieckim burdelu bez możliwości ucieczki. Czy Ty wiesz co tam robią kobietom!? Z seksem to już nie ma nic wspólnego, a tym bardziej z "towarzystwem"! Ten facet to Twój wróg! Zrozum to wreszcie!!!
supermocna
 
Posty: 31
Dołączył(a): 7 cze 2013, o 19:18

Re: Ja, skrajny przypadek.

Postprzez feniks33 » 6 lip 2013, o 22:42

Dobrze, że wyłączyłam tel, uspokoiłam się trochę bo nie denerwowało mnie brzęczenie tego telefonu, pomyślałam na spokojnie i ta panika odeszła.. To jest chyba tak jak z każdym innym uzależnieniem, jeśli nachodzi Cię przemożne pragnienie żeby się napić np. a masz w danym momencie taką możliwość to to zrobisz.. Dlatego właśnie lepiej, żeby nie mieć takiej możliwości pod ręką, czyli np. alkoholu w barku albo chłopa pod telefonem. Przynajmniej w początkowym okresie.

I teraz już jest mi lepiej, wiem, że zrobię tego co mu się mani i mam w nosie czy sobie poszuka innej do pracy, czy nie. Nawet lepiej, ja będę miała łatwiej..

Woman, ja napisałam powyżej czego oczekuję tu na forum.. Tylko i wyłącznie obecności, nawet nie rad, (czy gdziekolwiek w moim wątku znajdziesz pytanie „co ja mam robić?”) bo tak naprawdę wiem co mam robić i o co w tym wszystkim chodzi tylko gorzej jest to wykonać. Jeśli denerwują Cię moje pierdy to omijaj mój wątek bo dlatego piszę tu żeby zyskać choć odrobinę zrozumienia. Wiem, że trudno zrozumieć moje zachowanie ale mam problem..
I nie napisałam, że serce mi się ścisnęło tylko w gardle.. Zwykła reakcja kiedy ktoś komuś powie coś przykrego.
Ok dobrze, rozumiem, terapia, separacja ale czy nie mogę już nic więcej napisać? Oczekujesz wpisów typu: aha, już zrozumiałam, już jest super? Chyba wiesz, że to nie działa tak szybko..

Tak czy owak, już jest mi lepiej, dzięki Wam wszystkim... :buziaki:
feniks33
 
Posty: 54
Dołączył(a): 16 sty 2013, o 21:44

Re: Ja, skrajny przypadek.

Postprzez feniks33 » 6 lip 2013, o 22:47

I mówię jeszcze raz - nie mam zamiaru tak pracować, do tego by mnie nie przekonał, wiem o tym...
feniks33
 
Posty: 54
Dołączył(a): 16 sty 2013, o 21:44

Re: Ja, skrajny przypadek.

Postprzez agik » 7 lip 2013, o 01:30

hmmm
A co Ty masz z tego wszystkiego?
Już pomijajac, czy pójdziesz do "pracy" którą on proponuje, czy nie?

Co z tego wszystkiego masz?
Zastanawiałaś się?
Bo ja nie wiem. Czytam i nie wiem.

Tak czytam...
Inwestujesz. Nie płacisz czynszu, nie płacisz rat. W co inwestujesz? Dlaczego przesuwasz środki? Co zamierzasz osiągnąc? Bo jak dla mnie - inwestujesz jakoś tak dziwnie... W interes, w który nie zamierzasz wchodzic.
Inwestujesz w jakiegoś kolesia... Dlaczego?

No dobra. Bzykaliście się w bramie. I co z tego? Myślisz, ze takie bzykanie to coś, jak skrócony rytuał małżeństwa? Bez obrączek, papierków, urzędników? Zamiast podpisac świstek- bzykanie i już? Wiążące? Łącznie z intercyzą i transakcją majątkową?

Lubisz siebie?
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Re: Ja, skrajny przypadek.

Postprzez zajac » 7 lip 2013, o 21:33

Feniks, jeszcze jedno: nakłanianie do prostytucji albo czerpanie korzyści z uprawiania prostytucji przez inną osobę jest PRZESTĘPSTWEM (art. 204 Kodeksu karnego) zagrożonym karą pozbawienia wolności do 3 lat.
Koleś nie tylko wykorzystuje Cię do swoich celów, ale popełnia przestępstwo. Jeśli Ty z nim zostaniesz, a jemu uda się nakłonić do takiej "pracy" inną kobietę, jak będziesz się z tym czuć?
zajac
 
Posty: 786
Dołączył(a): 18 kwi 2009, o 23:11

Re: Ja, skrajny przypadek.

Postprzez feniks33 » 9 lip 2013, o 12:42

Tak, wiem o tym, że jest to przestępstwo i on też wie o tym doskonale. I ja nie wiem co on sobie w ogóle wyobrażał gdy bajerował tamtą dziewczynę.. Że ja będę siedziała w domu zadowolona i szczęśliwa, że on przynosi kasę przez nią zarobioną? Czy może liczył, że się nie wyda i będzie miał dwa grzybki w barszczu?? Oczywiście nie umiał odpowiedzieć.. No żyć nie umierać, jedna siedzi w domu, pierze, gotuje i daje kasę, druga też daje kasę..

Wiecie, ja naprawdę jestem chora bo dopiero jak to opisuję i patrzę na tę sytuację jakby z boku widzę całą… ja nawet nie wiem jak określić to wszystko… a kiedy tkwię w środku nie umiem wybrnąć, nie umiem powiedzieć „nie” i się postawić. Daję i daję.. To jest chyba to co Melody Beattie nazywa współuzależnieniem w swojej książce. I patrzcie, czytam te książki, znam mechanizmy, zdaję sobie sprawę, że robię źle ale.. robię. Zero asertywności… Byle mnie ktoś o coś poprosił – nie umiem odmówić, jakbym się bała, że komuś sprawię zawód, ktoś się na mnie obrazi, że facet mnie zostawi .. Ale przecież wiem, że jeśli będzie miał zostawić to i tak to zrobi i pokaże tylko na czym mu tak naprawdę zależy.

A naprawdę kiedy zaczynam myśleć o sobie, o swoich potrzebach zaczynam czuć się lepiej. A raczej gdy nie muszę się usilnie zastanawiać jak pomóc drugiej osobie, bo jakby zdejmuję tego kogoś (zwykle faceta) ze swoich pleców. Mogę myśleć o sobie i odzyskuję swoje życie. Tylko najgorzej jest mi powiedzieć „nie”..

Ale nauczę się tego, zaczynam od dziś! ;) już jest lepiej jeśli chodzi np. o moja matkę – kiedyś robiłam wszystko co chciała, ba, nawet zawczasu odgadywałam jej potrzeby, wiedziałam co robić aby się nie martwiła, denerwowała. Teraz też mam to na uwadze, oczywiście ale staram się robić i myśleć bardziej po swojemu, nawet jeśli jej się to nie podoba. Z tym, że matka to inna historia bo przynajmniej co do niej nie mam najmniejszych wątpliwości, że chce dla mnie dobrze.

Wiem, że powinnam kolesia pogonić w diabły.. I tu jest kolejny problem bo nie umiem tak stanowczo i definitywnie zerwać, tak było i w poprzednich przypadkach.. no jakaś naprawdę jestem porąbana… Mogę ograniczać kontakt, starać się nie myśleć, zajmować sobą ale jak pomyślę że to koniec.. jakieś straszne mi się to wydaje, że zostanę sama… wielka carna dziura, bardzo strasna i ponura.. Ech.. choć tak naprawdę wiem też, że wyjdzie mi to tylko na dobre..

Ja rzeczywiście nic praktycznie z tego związku nie mam. Do tej pory myślałam chociaż że jest mi wierny, naprawdę nie było żadnych oznak, że coś jest nie tak a nawet jeśli były jakieś wątpliwości to zaraz się ze wszystkiego tłumaczył.. Teraz już tej pewności nie mam. Skąd mam wiedzieć czy bajerował i namawiał na pracę tylko tę jedną? Może gdybym zgodziła się tak pracować byłby ze mną, tak, tak jak i ci poprzedni byliby ze mną gdybym nadal była na każde pstryknięcie palcami.

Dodam tylko, że temat „pracy” wypłynął niedawno, wcześniej nie namawiał mnie do tego, owszem, mówił, że kiedyś taką dziewczynę miał ale teraz nie chce. Kiedy miał możliwość zarobkowania nie proponował mi tego.. Nie tłumaczy go to, wiem, sam jest odpowiedzialny za siebie i powinien szukać innej pracy ale chciałam wspomnieć.

Sory, że tak się rozpisuję .
feniks33
 
Posty: 54
Dołączył(a): 16 sty 2013, o 21:44

Następna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 303 gości