Rozstanie - odeszlam i boje sie co dalej...

Problemy z partnerami.

Re: Rozstanie - odeszlam i boje sie co dalej...

Postprzez Veroniq » 29 cze 2013, o 19:55

wlasnie chyba dzisiaj jest taki dzien... czuje ze cos ze mnie uchodzi po protu...

rano kurs, pozniej bieganie z psem nad morzem, wrocilam do domu, zrobilam obiad i chce mi sie ryczec, nic wiecej ... :bezradny:
Veroniq
 
Posty: 155
Dołączył(a): 6 cze 2013, o 07:19

Re: Rozstanie - odeszlam i boje sie co dalej...

Postprzez woman » 29 cze 2013, o 21:33

Jest ciężko, ale mija. Przetestowane na żywym organizmie.
Ważne, żeby się nie złamać.
:kwiatek:
Avatar użytkownika
woman
 
Posty: 923
Dołączył(a): 26 sty 2009, o 21:12

Re: Rozstanie - odeszlam i boje sie co dalej...

Postprzez impresja7 » 30 cze 2013, o 12:06

woman napisał(a):Impresja, jesteś mistrzynią manipulacji. Daj spokój ludziom, którzy mają inne problemy niż Twoje fochy.

woman ,ty to dopiero jesteś podła,nawet nie przeczytałaś moich postów,tylko poszukałaś okazji do pokazania,że mnie nie lubisz. Tak robiły folksdojczki w obozach koncentracyjnych ,kobiety kobietom.Ot po prostu ,za nic ,żeby się wyżyć.
impresja7
 
Posty: 938
Dołączył(a): 25 lis 2012, o 11:05

Re: Rozstanie - odeszlam i boje sie co dalej...

Postprzez Veroniq » 30 cze 2013, o 14:11

woman napisał(a):Jest ciężko, ale mija. Przetestowane na żywym organizmie.
Ważne, żeby się nie złamać.
:kwiatek:


Prawda. Skonczylam ksiazke "Kobiety ktore kochaja za bardzo" - dala mi ta ksiazka TROCHE do myslenia. Wczoraj zaczelam "Moje dwie glowy"...

Dzisiaj mi jakos lepiej, chociaz ciagle rano budze sie sniac o sytuacjach z nim i myslac o nim, prowadzac jakis dialog z nim... ech...
Veroniq
 
Posty: 155
Dołączył(a): 6 cze 2013, o 07:19

Re: Rozstanie - odeszlam i boje sie co dalej...

Postprzez biszkoptowa91 » 30 cze 2013, o 20:00

Veroniq napisał(a):
Prawda. Skonczylam ksiazke "Kobiety ktore kochaja za bardzo" - dala mi ta ksiazka TROCHE do myslenia. Wczoraj zaczelam "Moje dwie glowy"...

Dzisiaj mi jakos lepiej, chociaz ciagle rano budze sie sniac o sytuacjach z nim i myslac o nim, prowadzac jakis dialog z nim... ech...


Veroniq, dobrze ze takie ksiazki w jakims stopniu pomagaja Ci sie uporac z tym co przezywasz. ja jak bylam w toksycznym zwiazku, to czytanie tych ksiazek w ogole na mnie nie wplywalo i nie wyciagalam zadnych wnioskow, z czasem zaczely mnie one nawet denerwowac. w moim przypadku czara goryczy musiala sie przepelnic, zebym oprzytomniala i zeby opadly mi klapki z oczu.
trzymaj sie. :)
biszkoptowa91
 
Posty: 398
Dołączył(a): 6 wrz 2012, o 16:39

Re: Rozstanie - odeszlam i boje sie co dalej...

Postprzez woman » 30 cze 2013, o 20:46

Veroniq napisał(a):
woman napisał(a):Jest ciężko, ale mija. Przetestowane na żywym organizmie.
Ważne, żeby się nie złamać.
:kwiatek:


Prawda. Skonczylam ksiazke "Kobiety ktore kochaja za bardzo" - dala mi ta ksiazka TROCHE do myslenia. Wczoraj zaczelam "Moje dwie glowy"...

Dzisiaj mi jakos lepiej, chociaz ciagle rano budze sie sniac o sytuacjach z nim i myslac o nim, prowadzac jakis dialog z nim... ech...

Staraj się powoli przekierowywać myślenie na inne tory. Ja też długo prowadziłam dialogi z nim, a co by powiedział na to siamto owamto, czy by mu się spodobała moja sukienka, buty, a płyta czy by podeszła, film....Stanowczo za długo idealizowałam jego obraz w swoich oczach i myślałam o nim jako swoistym autorytecie.
Tylko nie wiem jak skrócić ten czas. Czy to się w ogóle da. Moja psychoterapeutka uważa że nie ma co gwałtownie zaprzeczać uczuciom, niech trup stygnie powoli tak mówi. Robić swoje i dać czas emocjom na ostygnięcie.
Bardzo Ci współczuję, bo wiem co przechodzisz. Mnie zajęło parę lat zapomnienie, a i teraz czasem pojawia się pokusa kontaktu. On próbuje cały czas. Całe szczęście że moja racjonalna część głowy przejęła kontrolę nad emocjonalną. Oby na dobre.
Avatar użytkownika
woman
 
Posty: 923
Dołączył(a): 26 sty 2009, o 21:12

Re: Rozstanie - odeszlam i boje sie co dalej...

Postprzez Veroniq » 30 cze 2013, o 21:04

woman napisał(a):niech trup stygnie powoli tak mówi. Robić swoje i dać czas emocjom na ostygnięcie.

dobre okreslenie - rozbawilo mnie :)

ja nawet robie to nieswiadomie... np. robie cos innego zupelnie, biegam czy czytam czy jestem na tym kursie fotografii - a on jakby siedzi w tej glowie... i ten dialog sam sobie tak leci... glownie jest taki zbuntowany - na zasadzie - tak o mnie zle myslales i podkopywales mnie, a ja sobie swietnie radze - co pewnie tez dobre nie jest... bo ciagle jest kontakt z nim i jakas wewnetrzna walka... bo w koncu ja to robie dla siebie...

woman napisał(a):Bardzo Ci współczuję, bo wiem co przechodzisz. Mnie zajęło parę lat zapomnienie, a i teraz czasem pojawia się pokusa kontaktu. On próbuje cały czas. Całe szczęście że moja racjonalna część głowy przejęła kontrolę nad emocjonalną. Oby na dobre.


pare lat ... to mnie troche przerazilo... a ile czasu byliscie ze soba i czy Ty masz kogos innego teraz?
Veroniq
 
Posty: 155
Dołączył(a): 6 cze 2013, o 07:19

Re: Rozstanie - odeszlam i boje sie co dalej...

Postprzez woman » 1 lip 2013, o 10:00

Veroniq, moja sytuacja była zupełnie inna. Ja byłam szczęśliwą mężatką kiedy pojawił się on (moja wielka niespełniona miłość z młodych lat) i postanowił mnie zdobyć.
To był/jest człowiek zaburzony, narcyz i psychofag, idący po trupach do celu.
Zniszczył moją psychikę, doprowadził praktycznie do samobójstwa i nerwicy lękowej.
Oczywiście zdaję sobie sprawę że to JA mu na to pozwoliłam, dlatego jestem na terapii już chyba 2 lata jak nie więcej.
Ja oszalałam na jego punkcie, chciałam zostawić męża i dzieci, ale on mnie porzucił i tu uwaga..po 3,5 miesiąca namiętnego romansu w samym środku oka cyklonu, a potem przez kilka lat podsycał moje uczucia, bawił się przednio rozgniatając mnie jak robaka i dając nowe życie na przemian.
Pozwalałam mu na to jeszcze 2 lata :((( aż stałam się wrakiem człowieka.

Pytasz czy mam kogoś innego teraz? :)
Tak, własnego starego/nowego męża. Cudowny człowiek, którego zobaczyłam innymi oczyma po tym wszystkim.
Oj wiele przeszliśmy, zbyt wiele zafundowałam mu cierpień, ale podnieśliśmy się, On mnie nie zostawił, wyciągnął rękę choć powinien kopnąć w dupę bez dwóch zdań.


A tamten odzywa się raz na jakiś czas i głównie wzbudza we mnie litość i obrzydzenie.
Trup stygł powoli i jest już praktycznie lodowaty.

Oczywiście Tobie życzę zdecydowanie szybszego tempa w zdrowieniu. Ja to chyba jakiś ekstremalny przypadek jestem :))
Avatar użytkownika
woman
 
Posty: 923
Dołączył(a): 26 sty 2009, o 21:12

Re: Rozstanie - odeszlam i boje sie co dalej...

Postprzez biscuit » 1 lip 2013, o 10:37

każdy kocha na swój sposób tak jak umie
osoby zaburzone też kochają tak jak to w ich przypadku możliwe
i gdy obie strony kochają, nawet w swój niedoskonały sposób
figura jest ciągle niedomknięta
a wszystko inne jest dla niej tłem
dlatego taki trup stygnie wolno

o wiele szybciej stygną trupy
gdy jedna ze stron przestanie po prostu kochać
albo obie - wypadli się związek i uczucie
wówczas figura jest zamknięta
i przechodzi powoli do tła
a co innego zajmuje jej miejsce

każdy człowiek ma swoją historię
ten zaburzony też
co więcej, ma swoją niezaburzoną część
którą kochał tak jak umiał
i gdy ludzie się rozstają w taki bardziej wyrozumowany sposób
bo na przykład koszty i krzywdy w relacji przewyższają zyski
bo na przykład cierpienie i ból staje się nie do zniesienia
a nie dlatego, że nie kochają
no to wówczas wkładają do trumny dość gorącego trupa
jakby trochę na siłę
toteż zanim on wystygnie mija trochę czasu
są też trupy, które nie wystygają nigdy...

że się tak podpięłam do tej poetyckiej przenośni o trupach
bo jest jeszcze reanimacja trupa
ja tak nazywam małźeństwa totalnie ostygłe z uczuć
które ze strachu, na siłę, dla dzieci, dla kredytów itp
nie rozstają się
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Re: Rozstanie - odeszlam i boje sie co dalej...

Postprzez Veroniq » 1 lip 2013, o 10:57

O rety... przyznam, ze nie spodziewalam sie ze przeczytam taka historie... dosc przerazajaca - ciesze sie jednak, ze wyszlas/wychodzisz z tego i ze masz Rodzine przy sobie...

jesli to nie klopot i chcesz o tym pisac, to czy mozesz napisac co ten psychofag robil? jaka przechodzisz terapie - co Ci pomaga? bede wdzieczna jesli bedzies zmogla cos napisac...


ja dzisiaj czyscilam skrzynke odbiorcza i natknelam sie na 3 NOWE (stare) maile od Niego, ktorych wczesniej nie widzialam - nie pokazywaly mi sie w skrzynce odbiorczej (dziwne - przypadek?).

W jednym z nich przepraszal, za to ze mnie tak potraktowal z ta choroba. Napisal ze faktycznie (uwaga) z mojego punktu widzenia moglo to tak wygladac, ze on z "doskoku" sie mna chce zajac. PRzepraszal, etc, ale to tez takie - z twojego punktu widzenia... bo z Jego punktu widzenia napisal, ze wszystko wygladalo okej...

i podsumowanie, w ktorym sie przyznal niejako ze to o jego psychike chodzi...
"Najważniejsze co Ci chce powiedzieć, że to nie żadne inne priorytety czy standardy, a - niestety - to moje cholerne obciążenie psychiczne, przez które każde emocje kierowane w moją stronę odbieram jako agresje przed którą uciekam albo z którą walczę... Tak mocno skoncentrowałem się na tym planie jaki ja opracowałem dla nas (tu ci pomogę, tam pojadę, rano wrócę itd.), że jego krytykę źle odebrałem..."


drugi mail byl o calym zwiazku, jakas proba analizy czemu jest tak a nie inaczej... i proba analizy czy mu jeszcze zalezy lub czy juz nie...

"Z jednej strony, te pierwsze myśli po samym zerwaniu "teraz spokój, nikt nie będzie krzyczał", "ustawię sobie życie" "zacznę od nowa z kimś innym". Cała ta wolność wyborów jawi się obiecująco...

Z drugiej strony - kochamy się. A przynajmniej ja wiem, że kocham Ciebie i czuję, że Ty gdzieś tam głęboko pod tą złością i żalem do mnie, ciągle mnie kochasz...
Możliwość zrobienia wspólnych planów na przyszłość, kupienia mieszkania i zrobienia swojego miejsca na świecie, poczucie Twojej głowy na ramieniu od czasu do czasu, zwykła codzienność obok siebie, możliwość wysłania sms o tym co się robi, duma z tego że piękna kobieta jest przy mnie oraz świadomość że nasze wspólne ryzyko, ogromne zmiany w życiu i w pracy żeby ten związek się w ogóle zaczął nie pójdą na marne...
Dla mnie to wszystko oznacza, że jest po co chcieć być sobą. I że jest tego wiecej niż powodów aby odpuścić i zaczynać z kimś innym...'

dosc miałkie te powody "in plus" mi sie wydaja - nawet z jego punktu widzenia - wszystko takie powierzchowne - czy to moj dziwny odbior?...

ech... :bezradny:
Ostatnio edytowano 1 lip 2013, o 11:00 przez Veroniq, łącznie edytowano 1 raz
Veroniq
 
Posty: 155
Dołączył(a): 6 cze 2013, o 07:19

Re: Rozstanie - odeszlam i boje sie co dalej...

Postprzez Veroniq » 1 lip 2013, o 10:59

biszkoptowa91 napisał(a):Veroniq, dobrze ze takie ksiazki w jakims stopniu pomagaja Ci sie uporac z tym co przezywasz. ja jak bylam w toksycznym zwiazku, to czytanie tych ksiazek w ogole na mnie nie wplywalo i nie wyciagalam zadnych wnioskow, z czasem zaczely mnie one nawet denerwowac. w moim przypadku czara goryczy musiala sie przepelnic, zebym oprzytomniala i zeby opadly mi klapki z oczu.
trzymaj sie. :)


czare goryczy mam za soba -hehe ;) moze dlatego teraz jak czytam to cos mi tam wpada, chociaz ciagle sie miotam miedzy tym, czy to on, czy ja, czy kto "zawinil" i wniosl cos takiego do tego zwiazku, a moze po prostu razem stanowilismy mieszanke wybuchowa :(
Veroniq
 
Posty: 155
Dołączył(a): 6 cze 2013, o 07:19

Re: Rozstanie - odeszlam i boje sie co dalej...

Postprzez Apasjonata » 1 lip 2013, o 13:03

Veroniq napisał(a):ten dialog sam sobie tak leci... glownie jest taki zbuntowany - na zasadzie - tak o mnie zle myslales i podkopywales mnie, a ja sobie swietnie radze


Ja też tak miałam. Dzis widzę to w ten sposób, ze idac na terapie i poznając mechanizmy działajace w tej relacji, cześć intelektualna zaczynała łapac kontakt z rzeczywistościa i realnie oceniac. Jednak część emocjonalna siedziała wtedy w punkcie, ze skoro on mnie kochał, to chciał dla mnie jak najlepiej i to co robił było własnie tym kierowane.
Dopiero jak ta czesć emocjonalna załapała, że on mnie nie kochał, a to co robił miało kompletnie inny cel niż mi pomóc, znikła ta walka wewnętrzna.
Apasjonata
 
Posty: 336
Dołączył(a): 11 wrz 2011, o 12:51

Re: Rozstanie - odeszlam i boje sie co dalej...

Postprzez Veroniq » 1 lip 2013, o 14:32

Apasjonata napisał(a):Ja też tak miałam. Dzis widzę to w ten sposób, ze idac na terapie i poznając mechanizmy działajace w tej relacji, cześć intelektualna zaczynała łapac kontakt z rzeczywistościa i realnie oceniac. Jednak część emocjonalna siedziała wtedy w punkcie, ze skoro on mnie kochał, to chciał dla mnie jak najlepiej i to co robił było własnie tym kierowane.
Dopiero jak ta czesć emocjonalna załapała, że on mnie nie kochał, a to co robił miało kompletnie inny cel niż mi pomóc, znikła ta walka wewnętrzna.


Ja wiem ze on mnie nie kochal, albo kochal po swojemu lub tylko jakies czesci mnie ktore mu pasowaly do obrazu jakiegos tam... w gruncie rzeczy to mysle ze on kochal mnie miec - w znaczeniu ze jak bylam potrzebna czy sie przydawalam to bylo fajnie (sex, podzielenie sie emocjami, czas wolny)... Ale nie kochal mnie w calosci, nie akceptowal mnie taka jaka jestem i nie szanowal mnie to na 100%... :(

Maile ktore dostalam i przeczytalam dzisiaj, wcale o tym nie swiadcza - moze tylko ten fragment w ktorym przeprasza za ten brak opieki i czulosci, tylko w nastepnym znowu ma hustawke nastrojow i mowi, ze w sumie moglam z nim jechac... lub ze w sumie usprawiedliwia, ze chyba przestalismy wierzyc w ten zwiazek i wynikiem braku planow, byl brak bliskosci i opieki...
Ostatnio edytowano 1 lip 2013, o 14:35 przez Veroniq, łącznie edytowano 1 raz
Veroniq
 
Posty: 155
Dołączył(a): 6 cze 2013, o 07:19

Re: Rozstanie - odeszlam i boje sie co dalej...

Postprzez Veroniq » 1 lip 2013, o 14:35

Apasjonata napisał(a):Dopiero jak ta czesć emocjonalna załapała, że on mnie nie kochał, a to co robił miało kompletnie inny cel niż mi pomóc, znikła ta walka wewnętrzna.


A jaki cel?
Veroniq
 
Posty: 155
Dołączył(a): 6 cze 2013, o 07:19

Re: Rozstanie - odeszlam i boje sie co dalej...

Postprzez anielka » 1 lip 2013, o 21:12

hej Veronique - widze, że jesteśmy na podobnym etapie leczenia ;-)
Ja jutro wracam ze swoich wakacji do naszego wspólnego domu... Trochę się tego boję, ale z drugiej strony, czuję że to będzie dobry nowy poczatek dla mnie i mojego psiaka ;-)

Adama w moim życiu już nie ma od połowy maja, ale tak pełniej od 2 tygodni. Zmiana tła (wakacje) dobrze robi na głowę. Po powrocie czeka mnie dużo pracy i bardzo mnie to cieszy ;-)

Też miewam słabsze dni, ale wtedy dzwonię do kogoś, czytam, staram się nie myśleć o nim... jakoś się udaje...

Na wakacjach (jestem w Norwegii) kupiłam sobie 3 pary nowych butów na nową drogę życia, sporo ciuchów i dobrego jedzenia - sporo przyjemności dawało mi łażenie tylko po damskim dziale i dbanie wyłącznie o własną przyjemność.
Wracam spokojniejsza, wypoczęta, z nową garderobą i świadomością, że mogę mieć cudowne wakacje mimo tego, że rana w sercu jest ciągle świeża. Świat kręci się wokół z nim czy bez niego.
anielka
 
Posty: 47
Dołączył(a): 4 cze 2013, o 23:11

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 98 gości

cron