biszkoptowa91 napisał(a):Winogronko, a kiedy koniec sesji?
Księżycowa napisał(a):A no dzieje się... i nawet nie chce mi się pisać.
Czuję się strasznie samotnie i w związku, i w ogóle... nie chciałam tego widzieć, co się dzieje... większość napisałam na innym watku w dziale Rodzice...
Jest mi jakoś źle... brak mi oddechu i mam ochotę uciec, od wszystkiego i wszystkich. Zrobić coś sama dla siebie... ale każdy taki krok powoduje, ze jest coraz gorzej i dalej nam od siebie...
Muszę tak zostać, odpuścić a nie wiem jak to się rozwiąże dla nas.... jak na razie wygląda to źle... boję się zmian
Księżycowa napisał(a): Zrobić coś sama dla siebie... ale każdy taki krok powoduje, ze jest coraz gorzej i dalej nam od siebie...
Winogronko7 napisał(a):biszkoptowa91 napisał(a):Winogronko, a kiedy koniec sesji?
Jutro! Jak dobrze pójdzie Więc ostatni dzien tyrki
biszkoptowa91 napisał(a):ale nie rozumiem jednej rzeczy, piszesz zeKsiężycowa napisał(a): Zrobić coś sama dla siebie... ale każdy taki krok powoduje, ze jest coraz gorzej i dalej nam od siebie...
co to oznacza? ze jak zaczynasz robic cos dla samej siebie, cos co Cie satysfakcjonuje, co sprawia Ci radosc, co daje CI na chwile odsapnac, to pogarsza to sytuacje? oddala Cie od Ł? jak to rozumiec?
Księżycowa napisał(a):Jak pstanowiłam nie brać na siebie wszystkiego, czyli pamiętać o wszystkim, ogólnie pilnowania by jego sprawy były załatwione za niego, jak przestałam pozwalać na to, co mi robi a prosiłam by przestał, bo ja tego nie lubię, to uznał, że nie da mi gwarancji, że się opamieta, więc zaczęłam się odsuwać, być nie dostępną, w ogole nie dawać się dotykać. Jak znów coś zrobił, to zapytałam czy tylko tak się da i nie mam niczego więcej oprócz tego, czego sie czepia a co mnie drażni, to powiedział, ze mam... tyle, ze tym razem się odsunęłam i przestałam z nim walczyć... chciałabym, zeby inaczej mnie dotykał po prostu. Nie robi nic zboczonego ale robi tak, że jak w ogóle mnie ma zamiar dotknąć, to ja już odruchowo się odsuwam za kazdym razem. Jest to dla mnie nerwowe, więc prosiłam by tak idiotycznie się nie wygłupiał ciągle i mówiłam mu, ze mnie denerwuje a on swoje i tłumaczy to, że ,,Muszę, inaczej nie umiem" Akurat...
Tu, w tej kwestii odsunęłam się i czekam aż wpadnie na to, że moze trzeba spróbować inaczej. Mówiłam mu w prost, zeby nie musiał się domyślać, bo na to u nas narzekają faceci ale on nie potrafi tego docenić najwyraźniej.
No i poza tym odkąd ja nie wychodzę z inicjatywą w związku tak na co dzień, jemu też nie w głowie zapytać mnie chociaż jak sobie radzę w tej sytuacji mimo, ze ja często się o niego troszczyłam w tym temacie. Postępuje tak, ze ja wszystko muszę przegryźć pomimo tego jak się czuję...
Księżycowa napisał(a):No a co do reszty, to tak jest mam wrażenie, ze jak poświęcam czas na swoje sprawy i zmieniam podejście do rzeczy i problemów, zeby jakoś pozbierać siły, to często wychodzi ta różnica w tym podejściu... kiedy ja z mozołem staram się ukierunkować pozytywnie on mi daje setki argumentów przeciw czemuś albo kręci nosem... sposób na to jaki wynalazłam to kończenie tematu, bo szkoda mojej pracy nad sobą.
Księżycowa napisał(a):I tak rozmawiamy o tym co trzeba, nie ma tego kontaktu jaki był kiedyś, kiedy czułam, ze nam obojgu na tym zalezy...
Nie wiem co będzie dalej. Może to tylko jego reakcja na moją zmianę ale w którym kierunku to się rozwinie... są dwa wyjścia. Wiadomo jakie.
Postanowiłam wytrwać w obecnej pozycji i zobaczyć ile on z siebie da, kiedy ja zostawię ten nadmiar, który na siebie brałam...
Ale się obawiam strasznie, to 4 lata... kawał czasu
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 103 gości