Niby razem, a osobno

Problemy z partnerami.

Re: Niby razem, a osobno

Postprzez supermocna » 14 cze 2013, o 22:28

Chciałam, złożyłam taką propozycję. Stwierdził, że wynajem domu (bo tam nie ma mieszkań) byłby za drogi. Zaproponowałam więc żebyśmy wynajeli pokój na kampie, na którym on mieszka, bo były wolne. Dwa tygodnie bym z dzieckiem tak dała radę choć pokoik malutki. Za to z łazienką i aneksem kuchennym, więc dobrze wyposażony. Strasznie się niby do pomysłu zapalił. Poszedł zapytać o wynajem kobietę zarządzającą kampami. Informacja zwrotna brzmiała "pani Gunn nie zna możliwości wynajmu domów, bo ona zarządza tylko kampami". Nie wiem nawet czy zapytał o pokój. Potem jeszcze nieodpowiadało mu, że w weekendy imprezują głośno. Następnie zauważył problem z brakiem mobilności bez samochodu, a na koniec dowiedziałam się, że go przenoszą.
Prosiłam go już od dawna żeby pogadał z szefem co by siedział w jednym miejscu. Przecież mógłby uczyć się języka, którego przez tyle lat się nie nauczył. Miałby wtedy pewną pracę. Ale nie, on nie pójdzie, on nie powie. Zawsze wszystko zależy od innych, a on biedny nic nie może poradzić. To już wtedy są czynniki wyższe i to wszystko tłumaczy. Od 7 lat jeździ cały czas w ten sam rejon. Teren jest rozległy, więc jak go przeniosą, miałby dwugodzinne dojazdy do pracy. Mòwiłam, że jakby się tak zdarzyło to przecież i tak widywalibyśmy się w weekendy. Mówiłam, że wynajem nie jest do grobowej deski i w razie dłuższego przeniesienia można zmienić miejsce zamieszkania. Usiłowałam wytlumaczyć, że jego życie jest tam, gdzie on zdecyduje, a nie ktoś inny (np. szef), że przecież tak samo w Polsce zawsze jest ryzyko utraty pracy i szuka się wtedy innej. Miał minę jakbym plotła herezje.
Ostatni mój pomysł był, że wynajmę nam domek nad jeziorem, bo w lipcu wszystkie stocznie mają urlop. Wiedziałam, że to zakładanue sobie stryczka, ale miałam nadzieję, że na neutralnym gruncie się otworzy i porozmawiamy o nas i naszej przyszłości. Bardzo pomysł się mu spodobał. Następnego dnia powiedział, że nie wypali, bo on nie wie czy będzie miał wolne w lipcu, czy wróci dopiero w sierpniu, bo jakaś tam stocznia jest czynna jednak w lipcu i możliwe, że jego tam poślą.
Normalnie bezwolny człowiek. Dziwne tylko, że wobec żony i dziecka nie jest taki bezwolny.
supermocna
 
Posty: 31
Dołączył(a): 7 cze 2013, o 19:18

Re: Niby razem, a osobno

Postprzez KATKA » 14 cze 2013, o 23:58

moze faktycznie albo wyjazd tam albo do miasta...
na pewno warto coś zrobić...
przykre jest...ze widac Twoją dalszą gotowość do walki...i jego neutralność :( przechodząca w zobojętnienie...
jesteś naprawdę dzielna babka :kwiatek: masz checi do działania...dobrze, ze synek ma choć jednego rodzica takiego :kwiatek:
KATKA
 
Posty: 3593
Dołączył(a): 23 maja 2007, o 20:00
Lokalizacja: Poznań

Re: Niby razem, a osobno

Postprzez zajac » 17 cze 2013, o 19:53

Co u Ciebie słychać, Supermocna? Wyzdrowiałaś, wybrałaś przedszkole?
Trzymaj się tam! :ok:
zajac
 
Posty: 786
Dołączył(a): 18 kwi 2009, o 23:11

Re: Niby razem, a osobno

Postprzez supermocna » 19 cze 2013, o 12:50

Hej. Dzięki, że pytasz.

Nie wyzdrowiałam. To alergia z astmą mi się mocno odezwała. Coś pewnie pyli no i klima w aucie. Po lekach jest trochę lepiej. Stres też swoje zrobił, ale postarałam się wyłączyć emocje i zająć czymś myśli.

Nie jest lekko. Kolejny stopień kursu znów bardzo dużo mi dał, ale nie obyło się bez wielkiego smutku. Ja wiem, że to kolejny krok w żałobie po marzeniu o zdrowym dziecku, ale czy to musi być takie trudne? W dodatku wszystko musi dziać się naraz.

Z mężem od tygodnia utrzymuję stosunki czysto formalne. Skończyłam mówić, prosić, tłumaczyć. Coś we mnie pękło. On też nie rzuca mi się na szyję, nie przeprasza ani nie jest mu głupio. Dziś napisał, że jedzie do urzędu załatwić ten stały numer personalny. Przykre to. Gdyby zrobił to rok temu jeszcze bym się cieszyła. Teraz jest mi to obojętne. Coś się we mnie skończyło.

Przedszkola jeszcze nie wybrałam, ale wiem już, że musi to być integracyjne.
supermocna
 
Posty: 31
Dołączył(a): 7 cze 2013, o 19:18

Re: Niby razem, a osobno

Postprzez Apasjonata » 19 cze 2013, o 13:50

supermocna napisał(a):Coś we mnie pękło.

supermocna napisał(a):jak odzyskać "ja", którego nigdy się nie miało?

Ja tez myslałam, ze nie miałam "ja" , ale ono było cały czas we mnie tylko usilnie je spychałam w niebyt. Wystarczyło tylko zblizyć sie do siebie i pozwolić mu zaistnieć i myslę, że taki proces się u Ciebie właśnie zaczął.
Apasjonata
 
Posty: 336
Dołączył(a): 11 wrz 2011, o 12:51

Re: Niby razem, a osobno

Postprzez supermocna » 19 cze 2013, o 16:03

Też tak myślę, że to właśnie to. Czuję to.

Bardzo bliski jest mi film "Sztuka zrywania". Kiedyś oglądając zakończenie myślałam "ale jak to? przecież to nie może się tak skończyć, mogli być taką fajną parą". Teraz uważam, że to było dla nich najlepsze wyjście. Po rozstaniu oboje zaczeli żyć. Zrozumieli co jest dla nich ważne. Ja mam właśnie ten etap co główna bohaterka w chwili, kiedy jej partner dobitnie dał jej w kość. Miarka się przebrała. Tylko jeszcze mu tego nie powiedziałam. I przyznam szczerze, że unikam tej rozmowy. Nie jestem jeszcze gotowa. Za dużo we mnie emocji. Teraz albo bym się na niego wydarła, albo poryczała nie potrafiąc wydusić z siebie dlaczego tak się czuję. To tylko w filmie potrafią zalewać się łzami i jeszcze składnie i do sensu gadać.
supermocna
 
Posty: 31
Dołączył(a): 7 cze 2013, o 19:18

Re: Niby razem, a osobno

Postprzez lili » 19 cze 2013, o 19:59

:pocieszacz: trzymaj się ciepło i mocno supemocna
Avatar użytkownika
lili
 
Posty: 1236
Dołączył(a): 30 maja 2008, o 12:08

Re: Niby razem, a osobno

Postprzez supermocna » 19 cze 2013, o 21:53

Ciężko mi. Nie mam komu się wyżalić. Jedna siostra nie rozumie nic. Druga w jeszcze gorszym bagnie. Przyjaciółka... mam nadzieję, że czyta "Moje dwie głowy", którą jej podesłałam i wyjdzie do przodu.
Wczoraj byłam u mojej terapeutki i cóż, jak się to wszystko wypowie i nazwie, trudno nie złapać doła. Dziś bardzo mnie boli, że zabrano mi nadzieję i wiarę w ludzi, którą zawsze miałam. Wiem, że przez te 7 lat byłam praktycznie sama, ale chociaż w teorii tak nie było. No i ta nadzieja... zawsze przy mnie była. Przynajmniej ona. Że któregoś dnia zrozumie, że zauważy i doceni.
Myślałam, że kiedyś zapyta "kochanie jak twoje oczy? postaraj się umówić na usg jak będę i staraj się nie nosić, bo bardzo się martwię". Słyszałam "ale przyznaj, że cieszysz się, że twój mężuś przynajmniej nosi za tobą siatki". Z reguły niosłam właśnie 16kg naszego synka. To on ma astmę, bo raz się dusił i pani doktor powiedziała, że ją ma. Ja tylko się duszę, czego on nigdy nie słyszy i biorę leki. Ja chodzę do fizjoterapeuty żeby dawać dotykać się innemu facetowi, bo przecieź mowię, że mnie boli, ale jakoś chodzę. No cóż, muszę, bo on tego za mnie nie zrobi. Jak dobrze, że jest Ketonal i nie robi mi łaski czy da się zażyć.
Marzyłam, że kiedyś zapyta "jakie są postępy u Kubusia? usiądźmy i porozmawiajmy jakie wybrać przedszkole". Jego nie interesuje nawet gdzie mieszkamy. Marzyłam, że będzie domagał się zdjęć rosnącego tak szybko synka. W końcu skopiowałam mu cały katalog filmów i zdjęć żeby odnalazł wśród swoich filmów, na które zawsze miał czas.
To takie żałosne i smutne do jakiego stopnia staramy się innych usprawiedliwiać. Gdybym mogła, byłabym ojcem za niego. Dobrze, że tak się nie da.
supermocna
 
Posty: 31
Dołączył(a): 7 cze 2013, o 19:18

Re: Niby razem, a osobno

Postprzez impresja7 » 19 cze 2013, o 22:01

supermocna z tego opisu wynika ,ze chciałabyś mieć kogoś innego niz masz,
skoro juz wiesz,że mąż jest inny niz byś oczekiwała,to niestety mam zła wiadomośc ,nie przerobisz go na swoją modłę
nie zrobisz z wróbla orła,
Ty się musisz zmienić Twoje nastawienie i oczekiwania,
on nie jest taki jakbyś chciała i musisz pomysleć co z tym zrobic ,zeby siebie nie dręczyc i nie czekać tęsknym wzrokiem na coś ,czego sie nie doczekasz,,,,bo on tego nie ma w naturze co Tobie się marzy
wygląda to tak ,jakby Ci męża na ślubie podmienili ,a Ty sie dopiero zorientowałaś
impresja7
 
Posty: 938
Dołączył(a): 25 lis 2012, o 11:05

Re: Niby razem, a osobno

Postprzez supermocna » 19 cze 2013, o 22:42

Impresja wybacz, ale ja nie wymagam cudów. Nawet wróbel wie, że ma dziecko, na które sam się decydował i opowiadał jak będzie się o nie troszczyć. Ja i tak już za dużo się zmieniłam. Teraz niech on się trochę nagnie.
supermocna
 
Posty: 31
Dołączył(a): 7 cze 2013, o 19:18

Re: Niby razem, a osobno

Postprzez impresja7 » 20 cze 2013, o 08:47

Nie miałam na mysli tego co piszesz,tylko wręcz cos przeciwnego.
Uważam,że dość sie dopasowywałaś i czas coś z tym zrobić ,czas zająć sie sobą i swoim życiem a nie zmienianiem męża i oczekiwaniem na to ,zeby był inny niż jest.
on nie jest emaptyczny jak sama opisujesz,nie ma wnikliwej natury ,zeby sie wczuć w Waszą pozycję ,ale Ty nic nei zyskasz na tym ,jak będziesz sie ciskać i narzekać ,ze on taki jest.Zadbaj o to ,jak sobie poradzic z żalem rozczarowaniem i zawodem ,jak sie ustawić teraz w życiu psychicznie,żeby tymi żalami nie rozbijać siebie wewnętrznie i nie tracic energii do życia
nie żyjesz na świecie po to ,zeby sie dopasowywać ,zmieniać pod kogoś ,tylko życ wspólnie i kształtować siebie i swoje zycie,a nei naginać się ,nie jestes gałązka wierzbowa.
impresja7
 
Posty: 938
Dołączył(a): 25 lis 2012, o 11:05

Re: Niby razem, a osobno

Postprzez biscuit » 20 cze 2013, o 08:56

supermocna napisał(a): Nawet wróbel wie, że ma dziecko, na które sam się decydował i opowiadał jak będzie się o nie troszczyć.

wróble nie decydują się na dzieci
rozmnażaniem rządzi w ich przypadku instynkt
jest to program wbudowany w naturę wróbla otrzymany w wyposażeniu genetycznym
który się po prostu odpala i działa

supermocna napisał(a): Ja i tak już za dużo się zmieniłam. Teraz niech on się trochę nagnie.

tak jak są różne materiały
o róznym wskaźniku elastyczności
tak są róźne typy osobowości i ich zaburzenia
niektóre z nich charakteryzują się duża sztywnością
funkcjonowania, myślenia, odczuwania
napisałaś, że podejrzewasz u męża zespół Aspergera
materiał elastyczny może się nagiąć
sztywny, co najwyżej złamać, gdy się go wygina

pytanie jaki jest Twój mąż
i o ile jest realne jego nagięcie...
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Re: Niby razem, a osobno

Postprzez supermocna » 20 cze 2013, o 09:19

Impresja cieszę się, że to bylo nieporozumienie, bo już się balam, że uważasz, że powinnam być bardziej spolegliwa :D

Przepraszam, że ja tu tak wylewam swoje żale, ale normalnie na codzień muszę być supermocna. Nie mogę okazywać słabości i przez to nikt nie bierze moich trosk na poważnie. Często też uważają, że nie mam żadnych, bo przecież działam dalej zamiast zalewać łzami poduszkę. A mnie potrzebne jest takie miejsce, gdzie mogłabym te żale wylać zamiast ściskać je w sobie.

Biscuit no pain, no gain. Nagnie się, a jak nie, to niech sobie poszuka wróblicy, bo ja nią nie jestem i nie będę. Nie potrafiłabym wśród ludzi być waleczną lwicą, a w domu podnóżkiem.
supermocna
 
Posty: 31
Dołączył(a): 7 cze 2013, o 19:18

Re: Niby razem, a osobno

Postprzez Sansevieria » 20 cze 2013, o 09:53

To
"Wiem, że przez te 7 lat byłam praktycznie sama, ale chociaż w teorii tak nie było. No i ta nadzieja... zawsze przy mnie była. Przynajmniej ona. Że któregoś dnia zrozumie, że zauważy i doceni. "

jest skutkiem tego:
"muszę być supermocna. Nie mogę okazywać słabości " oraz tego "Gdybym mogła, byłabym ojcem za niego"...

Jesteś o tyle silniejsza od niego w tej relacji , że nie ma szans na to, żeby się jakkolwiek "zaopiekował", bo sygnał "sama sobie najlepiej poradzę i nic mi nie jest(cierpię w milczeniu)" jest za silny. No i mąż poszedł w bierny opór. Jak go chcesz uruchomić i wygenerować jakąś aktywnosć to w tym musisz odpuscić. Pomyśl sama, skoro cały czas jesteś taka silna, wydolna oraz nieugięta to niby czemu ktoś miałby sie Tobą jakos opiekować? I nie mam na celu usprawiedliwiania jego zachowań i bierności ale wyjasnienie jednej z przyczyn tej bierności. Ponieważ podobny model w zwiazku ćwiczyłam.
Póki się ludziom pokazuje tylko swoje silne oblicze póty ma sie w konsekwencji znikome zainteresowanie dla własnych problemów. Bo opieka "należy sie" słabym oraz tym, co sobie nie radzą.
A każdy dwa oblicza ma, każdy bywa bezradny. To czego tak Ci brak dostaniesz dopiero, jak będziesz na tyle silna żeby nie bać sie pokazać, że "czasem jestem słaba" i nie będziesz sie bała zaufać komuś na tyle, żeby coś z niesionego bagażu mu oddać, ryzykujac, ze być moze nie będzie to zrobione tak doskonale jak Ty bys to zrobiła oraz że zostanie zrealizowana nieco inna koncepcja niż Twoja. I świat sie od tego nie zawali.
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Re: Niby razem, a osobno

Postprzez supermocna » 20 cze 2013, o 10:51

Tak, kiedyś faktycznie miałam z tym problem. Ktoregoś razu się zryczałam i wykrzyczałam żeby się ruszył, zrobił coś, a nie stał w milczeniu i jeszcze ziewał. Kubuś tak strasznie wrzeszczał, wróciłam ze szpitala, gdzie mieli nam pomóc i dalej nie wiedziałam co robić i jak mu ulżyć. Tylko ja myślałam usilnie co robić. Po tamtym zdarzeniu zaczęłam mówić i okazywać, że potrzebuję pomocy. Mieliśmy o tym rozmowę. Mąż postanowił mi pomagać. Ciężko mi było znieść jego powolność, brak organizacji i zwlekanie ze wszystkim, ale zacisnęłam zęby. Przecież nie od razu Kraków zbudowano. Tylko, że on zamiast się wprawić, cały czas tylko czekał na dokładne instrukcje. Nie było lekko, bo były to często czynności, które robi się machinalnie. A on szedł do auta i siedział sobie tam czekając, a ja musiałam sama wszystko spakować, ubrać dziecko i znieść to wszystko do auta uginając się pod ciężarem i nogą trzymając sobie drzwi. Rozmawialiśmy o tym, poprawił się. Nie mogłam niczym zmobilizować go do wstania rano. Robiłam mu śniadanko, kawusię, czule budziłam - nic. Nawet jak Kubuś nauczył się tatę wołać, nie było to wystarczającym bodźcem. Po wielu miesiącach nastąpiła poprawa. Ja też już tak zorganizowałam czas żeby nie było pilnych spraw, żebym nie musiała się denerwować. Tylko, że teraz to jest zrobić-zdać-wyjechać. Po tygodniu widać jak paruje mu ulga, że już jedzie do siebie.

Ja przed mężem nie pokazuję takiej twardzielki. Może za mało słabości po mnie widać, ale ja nie mam jak tego pokazać. Jak ja nie wstanę z łóżka to mąż tym bardziej. Jak bolał mnie brzuch tak, że nie mogłam się podnieść to nie było "kochanie, nie wstawaj jeszcze, poleż sobie". Zdarzyło się może dwa razy, że przez 2 godziny miałam wolne. Ale to nie było tak, że mąż w tym czasie coś robił. Wszystkie obowiązki czekały na mnie. Ja do sklepu jadę zawsze z dzieckiem. Muszę dopilnować dziecka i jeszcze zrobić sensowne zakupy. On od niedawna bierze ze sobą Kubę jak go poproszę, ale pod warunkiem, że nie musi nic z nim załatwiać.

Boli mnie to. Kim ja dla niego jestem, że ja mogę i powinnam mieć ciężej, a Księciunio nie może, bo nie. Czy tak traktuje się kogoś, kogo się kocha?
supermocna
 
Posty: 31
Dołączył(a): 7 cze 2013, o 19:18

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 199 gości