Niby razem, a osobno

Problemy z partnerami.

Re: Niby razem, a osobno

Postprzez supermocna » 13 cze 2013, o 14:11

Tak szukam przedszkola na ten rok. Oczywiście wiem, że już jestem spóźniona. Problem w tym, że nie wiem gdzie go posłać. Kuba jest teraz już HFA, więc myślę o przedszkolu normalnym, tylko chciałabym żeby miał opiekę psychologa, logopedy, rehabilitację i żeby współpracowali z ośrodkiem terapeutycznym w razie potrzeby superwizji. Mam orzeczenie o kształceniu specjalnym. Boję się tylko, że źle wybiorę. Ta subwencja to wszystko fajnie, ale czuję się jakbym sprzedawała dziecko, bo wszyscy chcą położyć łapę na takim dofinansowaniu. No i cóż, to kolejna moja samotna decyzja i znów tylko moja odpowiedzialność.
supermocna
 
Posty: 31
Dołączył(a): 7 cze 2013, o 19:18

Re: Niby razem, a osobno

Postprzez zajac » 13 cze 2013, o 14:29

Wybieram gimnazjum, więc coś o tym wiem.
Najlepiej chyba, gdybyś miała jakieś sprawdzone przedszkole, w którym wiesz, co jak wygląda w praktyce. Czasami opieka psychologa, logopedy itp. to fikcja. Moja córka chodziła do przedszkola integracyjnego, w którym logopeda nie miała dla niej godzin, z psycholog średnio nam się układało i jeździłyśmy do poradni, pedagog wspomagająca w grupie -- różnie, zależy od osoby (w sumie były trzy). Ale nauczycielki bardzo fajne, w sumie było w miarę ok.
Fajnie, że dzięki dofinansowaniu masz wybór. Trudny, bo trudny, ale ważne, że jest.
zajac
 
Posty: 786
Dołączył(a): 18 kwi 2009, o 23:11

Re: Niby razem, a osobno

Postprzez biscuit » 13 cze 2013, o 16:01

wg mnie
wychowanie prawie samej synka z takim schorzeniem
jest na tyle obciążające organizm
że terapia dla Ciebie jest równoważna pod względem ważności
z terapia dla synka
w tym kontekście, że bez wsparcia dla siebie
nie będziesz umiała efektywnie się z nim obchodzić
choćbyś skończyła milion behawiorek i innych terapii dedykowanych synkowi
dosięgnie Cię w końcu wypalenie
a jeśli i to Cię nie zmotywuje
to włączy się psychosomatyka
zaczniesz biegać po lekarzach, szukając medycznej przyczyny choroby itp.
HIGIENA PSYCHICZNA RÓWNIEŻ DLA SAMEJ SIEBIE
to nieodzowna rzecz dla matek dzieci z zaburzeniem rozwojowym
i ja bym od tego zaczęła - od siebie
bo stres chroniczny choć o relatywnie niewysokim natężeniu
to działający permanentnie może czynić podobne szkody
jak ostry stres krótkoterminowy
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Re: Niby razem, a osobno

Postprzez caterpillar » 13 cze 2013, o 16:23

supermocna witaj! ja tak z innej beczki

w jakim wieku zdjagnozowano autyzm u twojego syna?

Było masakrycznie ciężko. Synek, jak się później okazało, miał autyzm. Odkąd skończył trzy tygodnie potwornie wrzeszczał całymi dniami i nocami. Bardzo mało spał.


z tego wnioskuje ,ze w pierwszych tygodniach zycia tak?

sczerze mowiac pierwszy raz sie spotkalam z tak wczesna diagnoza
ja bym to jeszcze sprawdzila.
Avatar użytkownika
caterpillar
 
Posty: 7067
Dołączył(a): 29 maja 2008, o 16:15
Lokalizacja: część świata

Re: Niby razem, a osobno

Postprzez lili » 13 cze 2013, o 17:15

supermocna napisał(a):Lili trochę mnie pocieszyłaś choć nie powiem, że Twoja obecność na tym forum nie znaczy jednak, że takie życie nie było bez wpływu na Ciebie. Żal mi synka, bo chciałabym żeby miał troskliwego ojca, żeby miał w nim przykład. Boję się też, że ja w swojej depresji odreagowuję na nim całe zło. Przy takim dziecku powinnam być oazą spokoju, oceanem cierpliwości, a ja zamieniam się w wulkan. Jest mi z tym bardzo źle. Tak bardzo chcę być przeciwieństwem mojej matki, a tak bardzo wszystko usiłuje mnie taką zrobić. Terapeutka i wszyscy wspierający mnie ludzie, mówią, że zamiana w takiego potwora mając świadomość, którą ja posiadam jest niemożliwa. Ja jednak potwornie się boję.


droga supermocna,

proste, że wszystko co się w moim życiu zdarzyło, nie było bez wpływu na mnie, ale nie dramatyzowałabym. Każda sytuacja tak samo jak nas rani tak samo wymaga od nas wykrzesania z siebie pozytywnych umiejętności, hartuje nas na życie i kształtuje, tak po prostu.

martwi mnie, co piszesz o sobie. Nie masz obowiązku byc idealną matką, nikt nie ma takiego obowiązku. Musisz kochać swoje dziecko i starać się mu dawać wszystko co najlepsze ale nie masz obowiązku czuć się winna za zło, które sie wydarzy a które nie jest Twoją zasługą, nie ochronisz swojego synka przed wszystkim, rozumiesz, co mam na myśli? Jesteś cudowną matką, widać, z tego co piszesz, że już ci wyrosło pięć dodatkowych rąk i że tak wspaniale sama to wszystko ogarniasz, lepiej niż trzech facetów, więc naprawdę nie szukaj winy w sobie.
Avatar użytkownika
lili
 
Posty: 1236
Dołączył(a): 30 maja 2008, o 12:08

Re: Niby razem, a osobno

Postprzez supermocna » 13 cze 2013, o 18:34

Zajac wybacz mi, że na razie milczę w Twoim wątku. Chciałam Ci dużo napisać, ale inne sprawy wzięły górę.

Biscuit ja już mam psychosomatyczne objawy nerwicy i zdaję sobie z tego sprawę, ale dopóki nie poślę synka do przedszkola, nie będę miała czasu dla siebie. Wypalenie też już przeszłam. Pomógł mi wyjść na prostą właśnie kurs behawiorki. Zresztą ostatnia diagnoza funkcjonalna, według której synek prześcignął w rozwoju rówieśników o 5 miesięcy, była wspaniałym zwieńczeniem mojej pracy i sygnałem, że z czystym sumieniem mogę już odpuścić. Teraz czas posłać go między dzieci żeby nadrabiał braki społeczne. No i zająć się sobą. Tylko brak mi w tym wsparcia. Teraz mam Was, wy mnie rozumiecie, więc może się uda.

Caterpillar diagnozę mamy od ukończenia 18m-cy na podstawie kilkumiesięcznej obserwacji. Ja to teraz wiem, że były to wczesne objawy autyzmu. Wtedy nie miałam pojęcia, że to jakiś objaw, że moje dziecko wpada w szał widząc odbicie w lustrze lub oknie. Kuba nie modulował płaczu, a brzmiał on jak wrzask. W szale tym drapał siebie i nas. Problemem było wszystko. Spanie, nie spanie, mycie, ubieranie, jedzenie... wszystko. To był wykańczający czas. 7 pediatrów, 3 gastroenterologów, 3 neurologów, szpital i nikt nic nie wiedział. Dużo dała intuicja, wprowadzenie diety wbrew lekarzom i szukanie przyczyny choć wszyscy mnie zbywali. Z diagnozą przyszła wielka ulga. Dzięki temu, że mieliśmy ją tak wcześnie, Kuba jest teraz HFA.

Lili tu się nakładają dwie rzeczy - niedoścignięte wymagania w dzieciństwie i wielkie starania żeby nie być taką, jak moja matka.
supermocna
 
Posty: 31
Dołączył(a): 7 cze 2013, o 19:18

Re: Niby razem, a osobno

Postprzez zajac » 13 cze 2013, o 20:17

Nie mam Ci czego wybaczać. Będziesz miała czas i natchnienie, to napiszesz.
Ja na pewno będę Twój wątek śledzić, bo mnie poruszył. Trzymaj się :pocieszacz:
zajac
 
Posty: 786
Dołączył(a): 18 kwi 2009, o 23:11

Re: Niby razem, a osobno

Postprzez impresja7 » 13 cze 2013, o 20:31

Apasjonata napisał(a):Witaj
Ja ruszę to
supermocna napisał(a): mam szczęście będąc DDP
, bo pozostałe punkty myslę, że są tego konsekwencją.
Zwiazek przemocowy, obojetnie czy w relacji rodzic dziecko czy maż zona, powoduje u ofiary wytworzenie takiego mechanizmu zadowalania się drobnymi rzeczami, pisze to z doswiadczenia swego i kobiet z podobnym problemem , z którymi zetknełam się na terapii. To jest takie coś, ze nie mam prawa rządać czy oczekiwać więcej. To myslenie jest do zmiany.

Apasjonata ,to o czym piszesz to dotyczy chyba ofiary w przemocowej rodzinie,czli np jak mąż zonę natłukł ,to jednak ona sobie wmawia,że to nic ,ale pieniądze do domu przynosi i robi zakupy w sobotę ,wiec nie jest taki zły.Chyba raczej takiego przypadku dotyczy mechanizm zadowalania sie drobnymi rzeczami. Tu należałoby sie rozstać z bokserem po prostu.
Ale w przypadku supermocnej nieobecnośc męża z powodu pracy za granicą ,a wiec brak jego pomocy codziennej nie sprawia ,ze supermocna jest ofiarą przemocy. Cóż ona moze w tej sytuacji żądac? No podpowiedz? Powrotu do domu i zamieszkania na stałę z nimi ,ale co z utrzymaniem domu ,rodziny i chorego dziecka? No chyba ,ze ma możliwości porównywalnej pracy w Polsce. mnie sie wydaje,że mają teraz trudny czas do przetrwania ,aż dziecko podrośnie ,aż nadejdą możliwości zmian takie ,które nie pozbawią ich środkó do życia.nie uważam ,aby maż supermocnej był za granicą z wielkiej radości i checi pozostania tam .Zwykle są to mężczyźni,którzy bardzo tęsknią za domem,za tym ,żeby mieć normalne codzienne życie w swoim kraju ,a to ,że jak przyjadą to niejednokrotnie nie potrafią sprostać tutejszej rzeczywistosci czy oczekiwaniom to też uważam ,że jest to dla nich dramat .To są ludzie rozbici,wyalienowani ze swojego srodowiska ,przystosowani do zycia tylko pracą u obcych ludzi w obcym kraju. Nie wracaja po pracy do swoich żon i dzieci i kolegów z polski tylko są wśród obcych i jakos muszą zafunkcjonować.Nigdzie nie są u siebie,bo za granicą to wiadomo ,a jak przyjeżdżają tutaj to też jako goście i wdrożenie w sprawy ,które ich na bieżąco nie dotyczą nie jest wcale dla nich łatwe. To jest wielki dramat polskich rodzin i krzywda jaka poprzez złe rządzenie krajem została zrobiona polskim rodzinom.Skutki tej polityki czytamy m.in.na przykładzie rodziny supermocnej. Dlatego serdecznie jej współczuję i namawiam do siły do przetrwania i do szukania pomocy dla siebie,do nie załamywania się i nie poddawania. Na przestrzeni wieków ludzie mieli rózne sytuacje życiowe i musieli zaciskać pasa ,przeczekać przetrwać lub szukać pomocy i korzystać z niej. przykro mi supermocna ,że Ciebie dotknęła ta rzeczywistość,ale nie bardzo masz wyjście co do zmiany sytuacji na razie ,ale innym wyjściem jest pomoc sobie ,swoim emocjom,swoim przekonaniom i swojemu mysleniu. Masz bardzo dużo atutów,któe wypisałaś. To jest baza ,która pozwoli Ci przetrwać,bo wiesz ,że masz moc i sprawczosć i wiesz też ,ze możesz sobie pozwolić na słabosc i na bycie niedoskonałą i tego sie trzymaj.
impresja7
 
Posty: 938
Dołączył(a): 25 lis 2012, o 11:05

Re: Niby razem, a osobno

Postprzez impresja7 » 13 cze 2013, o 21:10

Tak na marginesie.To nie do supermocnej.
Brak satysfakcji życiowej wiąże sie z ciągłym odczuwaniem deficytów.
Jak jestesmy panienką po 30-stce to odczuwamy deficyt w tej sferze.Jeżeli uda nam sie zamążpójście to ten deficyt zostaje zaspokojony.Kolejnym deficytem powodującym brak satysfakcji zyciowej moze stac sie po pewnym czasie przedłużajacy sie brak oczekiwanego potomka. Szczęsliwe zajscie w ciążę po długim oczekiwaniu zaspokaja kolejny deficyt. No i cóż natura ludzka robi dalej ? Szuka kolejnego deficytu,moze to być brak dobrej kasy,brak domu jednorodzinnego,brak dobrego auta ,brak przyjaciółki.Umysł ludzki jest ciagle niezaspokojoną sferą pragnień.przyzwyczaja się do tego co było pragnieniem i zostało zaspokojone i wpada znowu we frustrację ,bo koleja rzecz staje się pożądana i nie mogę jej mieć.jak już ją zdobędę to jestem szczesliwy ,ale to trwa chwilę i karuzela napędza sie od nowa.
Zdanie sobie z tego sprawy pozwala odpowiedzieć czasem na pytanie dlaczego gdy wszystko mam nie czuję sie szcześliwy. Chyba dlatego ,że ciągłe budowanie nowych pragnień wytwarza poczucie deficytów. Jest jakiś zgrzyt miedzy posiadaniem marzeń i celów ,które są elementem niezbędnym życia i radościa z ich realizacji ,a osiągnięciem celu i nieumiejętnoscią cieszenia sie dłuzej niż chwilę.czasem zdaje nam się,że jak już będziemy miec swoje mieszkanie i kase to bedziemy super szczesliwi,ale po jakimś czasie,po kilku latach posiadania tego szczęścia zaczyna się coś psuć.Dopada marazm zniechęcenia i znowu wytwarza sie deficyt,"jakbym miał to i to teraz to byłbym szczęśliwy" .Z jednej strony chęć zmian i dązenie do zmian jest elementem ewolucji z drugiej zaś strony nieuświadomiony przymus szukania zmian może stać sie elementem frustrującym powodującym ciągły deficyt zyciowy zmuszający do pogoni za króliczkiem a nie ewolucji.
impresja7
 
Posty: 938
Dołączył(a): 25 lis 2012, o 11:05

Re: Niby razem, a osobno

Postprzez supermocna » 14 cze 2013, o 10:36

Impresja jemu w tej pracy nie jest tak źle, jak myślisz. Gdyby tak było zadbałby o kontrakty 4/2. My nie potrzebujemy aż tylu pieniędzy żeby nie mógł być częściej w domu. Zresztą jakie wydatki na niepełnosprawne dziecko skoro Kuba nie ma żadnej płatnej terapii? Ja bym ten obowiązek utrzymania chorego dziecka rozumiała gdyby cokolwiek na to leczenie wydawał. Męża nie interesują żadne spotkania w poradniach, ani słowem nie pytał nigdy o to. Nie pyta też o przyszłość. Nie interesuje go wcale przedszkole. Nigdy nie interesował się autyzmem. Dopiero ostatnim razem poczytał moje notatki z kursu i odkrył Amerykę "a ja nie wiedziałem, że to jest objaw...". To przykre i świadczy o tym ile my dla niego znaczymy.
Że niby on coś tu zostawia i tęskni? On nie ma przyjaciół ani tu, ani tam. Wszyscy nasi znajomi to moi znajomi. Marzeniem mojego męża jest wynieść się na bezludną wyspę. Po pracy zamyka się w pokoju i gdyby nie to, że ktoś czegoś od niego potrzebuje lub zaprasza na imprezę, wcale by nie wychodził. Nie pije, nie imprezuje i zapewne nie zdradza, bo jest pustelnikiem. Dla niego to warunki idealne. Kiedy przyjeżdża tu, nie męczą go próby wdrożenia w życie, tylko zburzony spokój, bo tu non-stop jest się na najwyższych obrotach. Tzn, ja, bo on się nie wysila. Kiedyś naiwnie myślałam, że jak on przyjedzie to coś razem załatwimy, będziemy mogli omówić nasze sprawy... Nigdy się nie ziściło. Na rozmowy nigdy nie miał ochoty. Jego to zwyczajnie nie interesowało. Załatwianie spraw, zakupy, wizyty gdziekolwiek takgo męczyły, że z niczym już na niego nie czekam. Przed jego przyjazdem załatwiam wszystko na zapas, bo wiem, że w tym czasie nic nie zrobię, bo oprócz stałych zajęć, mam być jeszcze żoną.
Kiedyś powiedział "ja mam swoje życie tu, a ty masz swoje tam". Miło z jego strony. On ma pracę od x do y, wolne weekendy wieczory, wolne weekendy, sprzątaczkę, chorobowe. Wcześniej miał jeszcze posiłki, więc nie musiał robić zakupów, gotować i zmywać. Moja praca nigdy się nie kończy. Ja nie mam nawet chorobowego. Był czas kiedy spałam 3 godziny na dobę, resztę czasu krok w krok za nadpobudliwym dzieckiem, które wrzaskiem komunikowało wszystko. Z wrzaskiem zasypiał i z wrzaskiem się budził po 15 minutach. Pójscie do toalety było problemem. Z rodziną za ścianą miałam tylko odwiedziny w nocy żeby wyrazili swoją dezaprobatę. Nie, to nie jest "moje życie". Byłoby moje gdygym interesowała się tylko sobą. A ja mam tu nasze dziecko i nasze wspólne sprawy, którymi zajmuję się tylko ja. Prowadzę bloga o naszym synku żeby nie zwariować. Wreszcie mam na to czas odkąd Kuba śpi w nocy i przynajmniej obcych ludzi interesuje nasze życie tutaj. Mąż wie, że mam bloga. Nigdy o niego nie zapytał, nigdy nie zajrzał. To nie jego życie. Po co mu więc żona, po co mu dziecko, skoro to nie jego bajka?
supermocna
 
Posty: 31
Dołączył(a): 7 cze 2013, o 19:18

Re: Niby razem, a osobno

Postprzez impresja7 » 14 cze 2013, o 11:01

No to tym bardziej mi przykro samotna,szukaj pomocy dla siebie i nie załamuj się./
impresja7
 
Posty: 938
Dołączył(a): 25 lis 2012, o 11:05

Re: Niby razem, a osobno

Postprzez zajac » 14 cze 2013, o 11:15

Czego chciałabyś w tej chwili, jeśli chodzi o relację z mężem? Oczywiście najlepiej byłoby, gdyby zmienił swoje postępowanie wobec Was, ale nie wiadomo, czy tak się stanie, a jeśli już, nie z dnia na dzień. Masz jakiś pomysł, co dalej: zdecydowana rozmowa, ultimatum, uodpornienie się psychiczne na to, co jest?
Czy wiesz, z czego wynika jego stosunek do Kuby? Nie chciał dziecka, uważa, że dziecko to sprawa matki? Chodzi o chorobę Kubusia?
Sytuacja, o której pisze Impresja -- że ci faceci za granicą tęsknią, są zagubieni, kiedy wracają do rodzin itp. -- na pewno często się zdarza. Ale czym innym jest rozłąka, nad którą obie strony ubolewają i dążą do tego, żeby ją zakończyć, skrócić czy jakoś złagodzić. A czym innym taka, która jednej stronie zdecydowanie pasuje -- i mimo że np. można wrócić, to szuka się bardziej lub mniej istotnych powodów, żeby tego nie zrobić. Znałam kilkanaście lat temu środowisko wyjeżdżających i ich żon -- jeden z tych facetów (jedyny w zespole, który nie mógł jeździć co weekend do domu) rzeczywiście prawie z płaczem opowiadał o żonie i małych dzieciach, które musiał opuścić. Ale były i skrajnie inne sytuacje, i bynajmniej nie chodziło o większą powściągliwość w wyrażaniu uczuć.
Nie oceniam, jak jest u Ciebie, ale właśnie patrzyłabym od strony nie samego faktu rozłąki, bo do tego można różnie podchodzić -- ale motywów, które do niej doprowadzają.
zajac
 
Posty: 786
Dołączył(a): 18 kwi 2009, o 23:11

Re: Niby razem, a osobno

Postprzez Apasjonata » 14 cze 2013, o 11:26

impresja7 napisał(a):Ale w przypadku supermocnej nieobecnośc męża z powodu pracy za granicą ,a wiec brak jego pomocy codziennej nie sprawia ,ze supermocna jest ofiarą przemocy.

Supermocna jest ofiara przemocy z dzieciństwa i teraz jej sposób zachowania jest konsekwencją tego.

Supermocna, ja miałam trochę podobną sytuację z mężem . Wyjechał za granicę jak nasze najstarsze dziecko miało niecałe dwa lata. Przez 10 lat zylismy oddzielnie , potem ja pojechałam do niego. Kiedys myslałam, ze to życie tak mi się ułozyło, dzisiaj widzę, to inaczej. Mój mąż nie nadawał się do stworzenia rodziny. Ten jego wyjazd był , myślę ucieczką właśnie od podjęcia wspólnego życia i coś Twoja sytuacja wydaje mi się trochę podobna pod tym względem.
To w sumie tak ładnie wyglada, facet poswieca się dla rodziny, jedzie za chlebem, co wiecej od niego chcieć, ale prawda lezy gdzie indziej, ucieka, bo boi się bycia partnerem, ojcem swojego dziecka , nie ma jednoczesnie na tyle empatii, by potrafic wczuć sie w połozenie zony, by ją zrozumieć, by docenić jej wkład. Takie bieganie po lekarzach i terapiach jest w sumie malo efektowne, zarobioną kasę rzuconą na stół widac, a w przypadku pracy zony, wysiłek włozony może przynieść opóźniony efekt , który cięzko potem skojarzyć z tym nakładem pracy, bo może samo się poprawiło.
Takie mieszkanie na odległość "zalatwia" jeszcze jedno ucieczkę od bliskosci , intymności, to takie wygodne , nie trzeba na codzień odsuwać partnerki, stosować obrazania się , kłótni, metody cichych dni , bo odległosć tu wiele załatwia. Tak ,że przykro mi, ale ja juz patrzę na takie rozstania z głębszej perspektywy, a nie tylko przykrywki jaką są pieniądze, przykrywki swoją drogą społecznie akceptowalnej.
Apasjonata
 
Posty: 336
Dołączył(a): 11 wrz 2011, o 12:51

Re: Niby razem, a osobno

Postprzez lili » 14 cze 2013, o 11:58

supermocna,

przepraszam, jeśli juz o tym pisałaś, ale tak przyszło mi do glowy, kiedy napisałaś, że mąż pustelnik, niczym ani nikim sie nie interesuje...czy Twój mąż zawsze taki był, czy zmieniła go rozłąka? może w ogóle nie zdaje sobie z tego sprawy jak się zmienił?
Avatar użytkownika
lili
 
Posty: 1236
Dołączył(a): 30 maja 2008, o 12:08

Re: Niby razem, a osobno

Postprzez biscuit » 14 cze 2013, o 12:19

ja pamiętam słowa jednej Pani Profesor
w odpowiedzi na propozycję tematu pracy magisterskiej jednej z osób:
"Sprawowanie funkcji rodzicielskich przez rodziców dzieci autystycznych":

- chyba rodzicA, MATKĘ, no bo skąd Pani weźmie ojców do takiego badania?
- a co się dzieje z ojcami?
- no jak to co, ZNIKAJĄ... tak samo jak mężowie kobiet chorych na Alzheimera,
podczas gdy zachoruje mąż, żona opiekuje się nim aż do śmierci...

być może to jest forma ZNIKNIĘCIA
jaką stosuje Twój mąż
nie odejście, nie rozwód, tylko zniknięcie poprzez odseparowanie się za granicą
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 234 gości

cron