Mariusz, ja miałem podobny problem do Ciebie i znalazłem z niego dobre wyjście. Parę lat temu miałem tak złe stosunki z najbliższą rodziną, tyle bólu a nawet nienawiści było we mnie, że nie było mowy, żebym siadał razem z nimi przy świątecznym stole. Jednocześnie czułem się tak samotnie, że mogłem wyć do księżyca... Okresy świąt, Nowego Roku, itp. były koszmarem.
ALE
znalazłem w tym wszystkim ratunek. Mianowicie zacząłem chodzić na mitingi DDA - czułem się tam tak dobrze wśród ludzi, że chodziłem systematycznie co tydzień przez 4 lata. I właśnie tam poznałem parę osób bliżej, zaprzyjaźniłem się z nimi - a niektórzy byli właśnie w podobnej sytuacji do mojej i znaleźliśmy wyjście wspólnie - organizowaliśmy sobie razem Święta Bożego Narodzenia i Sylwestra w naszym swojskim gronie, w prywatnych domach i było naprawdę SUPER! Dzięki temu przetrwałem najgorsze chwile. Nie byłem sam i miałem towarzystwo ludzi z podobnymi problemami do moich, wśród których czułem się dobrze i bezpiecznie, dużo lepiej niż z własną rodziną!
Jeszcze nie jest za późno - do świąt zostało jeszcze trochę czasu, więc możesz spoko pójść na taki miting, w jedno czy drugie miejsce, porównać sobie, zobaczyć gdzie jest jakaś fajna grupa ludzi i przyłączyć się do niej. Możliwe, że jeszcze na te święta coś sobie zorganizujecie razem z osobami w podobnej sytuacji do Ciebie. Spróbuj, bo może Ci się udać dobrze trafić na fajnych ludzi i wówczas przestaniesz się czuć aż tak bardzo samotny i wyizolowany, szczególnie w takim świątecznym okresie...
Jedna bliska przyjaźń z tamtych mitingów przetrwała mi do dziś i dzięki temu mam z kim pogadać szczerze i od serca, pójść na spacer czy zadzwonić kiedy mi źle...
Mieć chociaż jedną prawdziwie przyjazną bratnią duszę w życiu, to wielka sprawa, według mnie - warto o to zadbać.
Pozdro od Kota
p.s.
i zwróć uwagę na to zdanko poniżej, pod kreską...