Co byście zrobili?

Problemy związane z depresją.

Re: Co byście zrobili?

Postprzez Księżycowa » 13 cze 2013, o 01:22

biscuit napisał(a):nawet nie po to żeby je natychmiast wcielać w życie
jeśli się obawiacie, czujecie niepewność
ale takiego zrozumienia na głębszym poziomie
empatycznego bardziej
że Tobie jest w domu bardzo źle
a znowuż on bardzo się boi ryzyka, odpowiedzialności finansowej itp


Zainicjowałam rozmowę na ten temat... i dowiedziałam się czegoś, co mnie zabolało w sumie, bo gdybym ja tego nie zaczęła, to by mi nie powiedział.
Trudne to, bo wiem, że ja nie mogę mu pomóc poza byciem przy nim. Powiedział mi, że ostatnio nie ma ochoty wstawać do pracy, że ma taką myśl, jaką ja miałam nie dawno - ale po co? to nie ma sensu. :(.
Nie wiedziałam co mam powiedzieć i zrobiło mi się głupio, że tego nie wiedziałam ale z drugiej strony skąd miałam to wiedzieć? Nie powiedział mi sam. Nigdy nie mówi sam, że mu źle.
Mówił, że go to męczy, że ciągle zyjemy ''od-do" , że ja nie mogę sobie kupić tego, co bym chciała, że odmawiamy znajomym jak nas zapraszają, bo nie ma kasy. On nie chce iść wynająć, bo jego zdaniem tu, jak już ja zacznę pracować, w końcu pożyjemy i zrobimy coś dla siebie. Nie chce powtórzyć historii z poprzedniej wyprowadzki. ,,Po prostu chcę odpocząć od tego".

Jednocześnie nie rozumiem go ( o czym mu mówiłam), że chce się odkuć ale nasze zarobki nie będę się rózniły od tych poprzednich. Zmieni się rodzaj mojej pracy ale na starcie mam stawkę jaką mam i to potrwa za nim się zmieni.
I nie roazumiem go pod tym względem, że chce się odkuć ale sam nie szuka pracy lepiej płatnej, tylko innej, bo w tej jest do dupy atmosfera ale takiej samej... czyli tak samo płatnej.
I tu w zasadzie co z tego, że my tu coś odłozymy, jeśli biorąc hipotekę, to to odłożone raz dwa się bardzo zmniejszy albo z powodu kosztów i ciągle tych samych zarobków zniknie.
On mi na to, że nie czuje się w innej pracy, tylko fizyczna mu odpowiada, bo umysłowa go męczy, że nie lubi siedzieć za biurkiem a przedstawicielem albo koordynatorem on nie chce być, bo trzeba się użerać z ludźmi...
Więc w tym momencie się go zapytałam czy bierze pod uwagę, że jeśli będziemy zarabiać ciągle tyle samo, to ciągle będziemy ledwo wiązali koniec z końcem, czy teraz tu zostaniemy czy nie. On nic na to. W końcu zrozumiałam, ze zmieniając pracę on myśli o tym co tu i teraz a nie o tym, żeby to wszystko usprawnić. Chce mieć dziecko? Nie ma mowy w takiej sytuacji a poza tym przed dzieckiem ma być pies, więc tym bardziej nei widzę, zeby to dla nas było osiągalne... co do psa, to zrozumienie tego mnie dobiło, bo doszło do mnie jak daleko to marzenie ode mnie :( .
Tak na prawdę to czy wyprowadzimy się stąd teraz czy później, nie robi zadnej różnicy, efekt będzie taki sam. Pojęłam to rozmawiając z nim.
A jeśli chodzi o to, że niby inna praca go męczy, to mi się wydaje, ze to nie jest tak. On po prostu wewnętrznie czuje, ze się do niczego innego nie nadaje... :( .
Ale wracając do tematu, to powiedział mi, ze w tej drugiej firmie mozna zostać kierownikiem. Ja mówię ok. ale że by nim zostać trzeba się wykazać, mieć aspiracje, dążyć do tego i go pytam, czy będzie zmobilizowany, żeby się wyróżnić wśród -nastu, albo -dziestu pracowników? Czy chce pracować, byle iść do pracy i pracować... on do mnie, że w sumie to nie wie...

Chyba zrozumiałam o co chodzi i mnie to ścięło. Ja wiem, że on sam musi chcieć z tego wyjść... najgorsze, ze wiem jak on się może czuć i nie mogę mu pomóc, mogę tylko być. Nie mogę za niego nic zmienić. On musi chcieć spojrzeć na to inaczej.
Podsuwam mu czasem, że może by przeczytał to czy tamto (mówię o książkach, czy artykułach, które mnie wyciągnęły z tego, gdzie byłam) on, że nie chce... skoro nie chce zrobić nic w kierunku zmiany swego nastawienia, sięgnąć po coś, co może mu pomóc. Mało tego, co widzi, ze mi pomogło... to ja sie czuje strasznie bezradnie:( .
Wmuszać mu nic nie będe, nie o to chodzi i nic nie da... ale przeraża mnie, że on nie chce zrobić żadnego ruchu w kierunku poprawy samopoczucia i podejścia. On z kolei nadal popełnia błąd, ktry popełnialiśmy oboje, czyli myśli, że jak odłożymy, to będzie super, jak wyjdziemy gdzieś, to wszystko się zmieni. Ja też jeszcze łapię się na takim myśleniu ale staram się je kontrolować ale tym bardziej wiem ile musi z siebie dać, zeby to dostrzec... a on nie chce... na terapię chodzi, bo ja mu przypominam ale też nie kręci nosem za bardzo, tylko mówi, ze jak już się umawia, to będzie chodził.

Przeraża mnie, że nie patrzy na to z tej perspektywy, ze zarabiając tyle samo ciągle prędzej czy później dopadnie nas to, co teraz...

Możemy się uprzec na rozrywki dla siebie będąc na wynajmie i myślę, ze możemy je zrealizować. Boję się kolejnej powtórki tego samego ale też wiem ile się zmieniło, staram się robić wszystko, żeby nei myśleć jak wtedy... Nie wierzę, że te zmiany nie były by widoczne w jakości życia.
Ale jak on tego nie zobaczy sam, to ja nie jestem mu w stanie tego wytłumaczyć. Nawet nie próbuję. Powiedziałam mu tylko o tej pracy i zarobkach, że zostanie tu i tak na dłuższą metę niczego nie zmieni, tylko nasze podejście ale on mi w to nie uwierzy. Wiem o tym.

Tylko nie wiem co dalej... chciałabym mu pomóc a wiem, że on musi sam. Ja mogę tylko być. Przykro mi, że tak się czuje, bo to okropne uczucie a nic nie mogę mu pomóc :( .
Poza tym przeraża mnie, że on nie chce zrobić kroków, bez których ja wiem, że bym nie zrozumiała, nie wygrzebała się czyli poczytać.
Do niczego go nie zmuszę, wiem... tylko nasuwa mi się pytanie... co będzie dalej i jak to będzie wyglądać?
Teraz wiem też, ze nie mam co czekać na to, że przynajmniej w najbliższym czasie poczuję się w jakimś stopniu przy nim bezpieczna tak w sensie ogólnym...

Wiem, ze stara się i troszczy o mnie tak jak na daną chwilę potrafi i ja to widzę i doceniam. Ale jest mi źle, że wiem jak się czuje (przynajmniej mniej wiecej) i nie mogę mu pomóc.

Jedyne co mogę zrobić,to na początek zmieniać to co jestem w stanie, czyli to, co jest w moim zasiegu - moja praca, moje nastawienie... w domu będzie trudno i boję się, ze nas to oddali od siebie:(
oj, zaczęło się od dylematu a takie szumowiny powyłaziły :?
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: Co byście zrobili?

Postprzez Apasjonata » 13 cze 2013, o 02:14

Księżycowa napisał(a):. mam nadzieję, że nagle moje obowiązki nie okażą się inne jak to zwykle bywało ;/ .

Ja sie cieszylam jak dokladali mi obowiazkow, mialam okazje nauczyc sie czegos nowego i zdobyc doswiadczenie. Potem jak zmienialam na druga firme to juz nie bylam zielona i moglam poprosic o wyzsza stawke na wstepie , teraz jestem w trzeciej i znow wyzsze pobory na start, teraz nie planuje nic szukac , ale odwazylam sie jeszcze dodatkowo po pol roku poprosic i podwyzke (kiedys to bylo cos nie do pomyslenia dla mnie) i ja dostalam . Jednak jesli jest cos nowego do opanowania , nie bronie sie przed tym.
Tak mi sie przypominaja stale slowa pewnego profesora " w pracy nie bedziecie sie nudzic jesli codziennie nauczycie sie czegos nowego", jakos staly mi sie one bliskie.
Księżycowa napisał(a):Jedyne co mogę zrobić,to na początek zmieniać to co jestem w stanie, czyli to, co jest w moim zasiegu - moja praca, moje nastawienie.

I to jest dobry pomysl.
Apasjonata
 
Posty: 336
Dołączył(a): 11 wrz 2011, o 12:51

Re: Co byście zrobili?

Postprzez Księżycowa » 13 cze 2013, o 03:05

Apasjonata napisał(a):
Księżycowa napisał(a):. mam nadzieję, że nagle moje obowiązki nie okażą się inne jak to zwykle bywało ;/ .

Ja sie cieszylam jak dokladali mi obowiazkow, mialam okazje nauczyc sie czegos nowego i zdobyc doswiadczenie. Potem jak zmienialam na druga firme to juz nie bylam zielona i moglam poprosic o wyzsza stawke na wstepie , teraz jestem w trzeciej i znow wyzsze pobory na start, teraz nie planuje nic szukac , ale odwazylam sie jeszcze dodatkowo po pol roku poprosic i podwyzke (kiedys to bylo cos nie do pomyslenia dla mnie) i ja dostalam . Jednak jesli jest cos nowego do opanowania , nie bronie sie przed tym.
Tak mi sie przypominaja stale slowa pewnego profesora " w pracy nie bedziecie sie nudzic jesli codziennie nauczycie sie czegos nowego", jakos staly mi sie one bliskie.


Ogólnie ja jestem tez za tym. Miałam na mysli, zeby sie nie okazało, ze w rzeczywistosci bede agentem ubezpieczeniowym, który tylko ludzi naciaga, przynajmniej w wiekszosci, od czego uciekam czyli sprzedazy. Tym bardziej, ze szkolenie dla agentów przejsc musze, zeby sie z nim w tej współpracy dogadac.
Wszystkie inne doswiadczenia jak nabardziej mile widziane ;).

Apasjonata napisał(a):
Księżycowa napisał(a):Jedyne co mogę zrobić,to na początek zmieniać to co jestem w stanie, czyli to, co jest w moim zasiegu - moja praca, moje nastawienie.

I to jest dobry pomysl.


Tylko jak długo tak sie da?
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: Co byście zrobili?

Postprzez zajac » 13 cze 2013, o 08:40

Księżycowa, widzę, że zaczynasz dostrzegać nowe aspekty... Nie znam Ł., więc mogę tylko napisać o swoich wrażeniach na podstawie Twoich postów. Niepokojące wydaje mi się kilka rzeczy, np. inna taryfa dla niego, inna dla Ciebie -- jego złe samopoczucie w pracy JEST na tyle ważne, żeby próbować ją zmienić, ale Twoje samopoczucie w domu już niekoniecznie wymaga podjęcia jakichś działań. Skoro Ty masz wytrzymywać, to może niech i on wytrzymuje w pracy, za którą nie przepada? To byłoby zgodne z jego logiką.
Jeśli chodzi o radę terapeutki -- jakkolwiek było. Ł. ma mniej powodów do wyprowadzki niż Ty, była już o tym mowa, że Twoi rodzice traktują go znacznie lepiej itd. Dla niego dane do podjęcia decyzji są inne niż dla Ciebie. Więc gdyby ktoś tylko jego sytuację rozważał, z jego punktu widzenia, taka rada mogłaby paść. Ale tu trzeba z Twojego punktu widzenia spojrzeć, bo to Ty w domu cierpisz.
Czy ta jego praca fizyczna to jest jakieś zajęcie wymagające kwalifikacji, czy raczej proste? Chodzi mi o to, czy jest fachowcem w swojej dziedzinie i mógłby dorobić, choćby jakimiś pracami dla prywatnych osób. Jak postrzegasz jego działania (i związane z tym wydatki) związane z rozwojem zawodowym? Czy one są spójne jakoś z tym, co Ł. chciałby w życiu robić?
Czy jest możliwe, że jego nagłe pogorszenie samopoczucia, o którym dotąd nic nie wiedziałaś, to (może nieświadoma) próba odwrócenia uwagi od Twojego problemu? Takie "mnie też jest źle, może nawet gorzej, mną się teraz przede wszystkim zajmijmy"?
Dobrze, że zaczynasz się temu wszystkiemu przyglądać, bo problem wydaje się głębszy niż tylko decyzja w sprawie wyprowadzki.
I rzeczywiście rób co możesz w sprawie swojej pracy i swoich wydatków, to wszystko możesz robić bez względu na podejście Ł., a jeśli Ci się uda, będziesz miała większy komfort.
zajac
 
Posty: 786
Dołączył(a): 18 kwi 2009, o 23:11

Re: Co byście zrobili?

Postprzez impresja7 » 13 cze 2013, o 11:29

Księżycowa napisał(a):. Miałam na mysli, zeby sie nie okazało, ze w rzeczywistosci bede agentem ubezpieczeniowym, który tylko ludzi naciaga, przynajmniej w wiekszosci, od czego uciekam czyli sprzedazy.
[/quote]

Nie martw się,agent ubezpieczeniowy musi przyzwoicie znać matmę i w miarę dobrze liczyć,no i powinien mieć przynajmniej maturę,niektóre firmy życzą sobie nawet wykształcenie wyższe ekonomiczne.
impresja7
 
Posty: 938
Dołączył(a): 25 lis 2012, o 11:05

Re: Co byście zrobili?

Postprzez Księżycowa » 13 cze 2013, o 12:33

impresja7 napisał(a):
Księżycowa napisał(a):. Miałam na mysli, zeby sie nie okazało, ze w rzeczywistosci bede agentem ubezpieczeniowym, który tylko ludzi naciaga, przynajmniej w wiekszosci, od czego uciekam czyli sprzedazy.


Nie martw się,agent ubezpieczeniowy musi przyzwoicie znać matmę i w miarę dobrze liczyć,no i powinien mieć przynajmniej maturę,niektóre firmy życzą sobie nawet wykształcenie wyższe ekonomiczne.[/quote]

Po ostatniej rozmowie informuję, że się mylisz :lol:

Rozumiesz, co znaczy WYPIERDALAJ STĄD I NIE WYPOWIADAJ SIE NA MOICH WĄTKACH TĘPA BABO?!
Nie masz ani trochę dumy i godności, że jak ktoś Cię wyrzuca to jeszcze wracasz?
Po co ja pytam. Oczywiście, że nie masz...
Wynoś się z mojego wątku!!
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: Co byście zrobili?

Postprzez Księżycowa » 13 cze 2013, o 12:49

zajac napisał(a):Czy ta jego praca fizyczna to jest jakieś zajęcie wymagające kwalifikacji, czy raczej proste? Chodzi mi o to, czy jest fachowcem w swojej dziedzinie i mógłby dorobić, choćby jakimiś pracami dla prywatnych osób. Jak postrzegasz jego działania (i związane z tym wydatki) związane z rozwojem zawodowym? Czy one są spójne jakoś z tym, co Ł. chciałby w życiu robić?


Nie są spójne z nim... On chce iść do wojska i terapeutka go kieruje na to.
Ma jechać do WKU dowiedzieć sie co i jak. Tylko jakiś czas po pierwszej wizycie, jak mu się pytałam kiedy jedzie się czegoś dwiedzieć mówil, że ,,Nie wiem. zobaczymy jak to wyjdzie" .
On nie jest do tego jakoś szczególnie przekonany pomimo, że niby to jego marzenie, to jakoś nie stara sie by je osiągnąć, tylko ma stos wymówek ,,a kiedy?, nie było czasu?" ... prawda jest taka, ze jakby mu zależało, to po nocce wstaje o 12 na przykład i jedzie.
A z tym dorabianiem, to juz tak było, bo musiało tak być jak wynajmowaliśmy.. inaczej byśmy chyba piach kranówą popijali. Tylko wtedy on prawie nie spał i wylądował w szpitalu.
A przy tym dorabianiu, o którym piszesz jest pytanie, czy to jest jak z pracą - dorabiać byle mieć, czy dorabiać, zeby zdobyć doświadczenie, żeby mieć większe możliwości, oprócz pieniędzy i pytanie też, gdzie dorabiać. O niczym ambitniejszym jak pisałam nie ma mowy z jego strony... więc nie chciałabym, ze skończyło się to tak samo a daje sobie ręce uciąć, ze wtedy padł nie tylko z przemęczenia ale i ze stresu, że ciągle braknie. Tylko on mi sam nie powie, jak z niego nie wycisnę a nie widać po nim zawsze, ze coś jest nie tak.

zajac napisał(a):Czy jest możliwe, że jego nagłe pogorszenie samopoczucia, o którym dotąd nic nie wiedziałaś, to (może nieświadoma) próba odwrócenia uwagi od Twojego problemu? Takie "mnie też jest źle, może nawet gorzej, mną się teraz przede wszystkim zajmijmy"?


Po dzisiejszej rozmowie z nim wydaje mi sie, że to jest mozliwe. ... pytam go jak sie czuje a on, że ,,dobrze, trzeba iść do przodu, nie?" a wczoraj był mega przybity...

No nie wiem co mam dalej robić i czy w ogóle ja mogę coś zrobić w tej sytuacji :bezradny:
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: Co byście zrobili?

Postprzez impresja7 » 13 cze 2013, o 13:00

Księżycowa napisał(a):Rozumiesz, co znaczy WYPIERDALAJ STĄD I NIE WYPOWIADAJ SIE NA MOICH WĄTKACH TĘPA BABO?!
Nie masz ani trochę dumy i godności, że jak ktoś Cię wyrzuca to jeszcze wracasz?
Po co ja pytam. Oczywiście, że nie masz...
Wynoś się z mojego wątku!!

Cóż za Wersal.......
To nie jest Twój prywatny folwark...
Powierzając oszczędności swojego życia agentowi ubezpieczeniowemu rozsądny człowiek starannie sprawdza danego agenta jego wiedzę i wykształcenie i firmę i moja dobra rada- nie odkładać na później uzupełnienia wykształcenia ,bo stajesz się mniej wiarygodna i trudniej zaufać takiemu agentowi a to przedkłada się na ilość klientów ,a ilosc klientów na Twoje zyski.
Miłego dnia elegancka damo :heyka:
P.S. Nie wyobrażam sobie,żeby ktoś bez studiów ubezpieczał koncerny lub fabryki lub duze skomplikowane przedsięwzięcia o skali międzynarodowej.No nie wszystko mogą robic wszyscy,niestety.
impresja7
 
Posty: 938
Dołączył(a): 25 lis 2012, o 11:05

Re: Co byście zrobili?

Postprzez Księżycowa » 13 cze 2013, o 13:09

Coraz częściej dochodzę do wniosku, że imprecha jest tu celowo, jest jakimś eksperymantem i jest po coś. I dlatego pomimo naruszania regulaminu nie wylatuje, bo wie, że może albo może, że wręcz ma to robić...
To nie jest przypadkowe, ze po takich numerach ona nadal tu jest...
,,Gratuluje" administracji.

A tak poza tym imprecha, to nie wiesz o czym gadasz.
Ostatnio edytowano 13 cze 2013, o 13:16 przez Księżycowa, łącznie edytowano 1 raz
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: Co byście zrobili?

Postprzez impresja7 » 13 cze 2013, o 13:10

Nie naruszam żadnego regulaminu,opanuj się.
To Ty go naruszasz używając wulgaryzmów próbując mnie obrazić.
impresja7
 
Posty: 938
Dołączył(a): 25 lis 2012, o 11:05

Re: Co byście zrobili?

Postprzez Księżycowa » 13 cze 2013, o 13:16

Wynoś sie stąd, bo nie wiem czy wiesz to,n że admin Ci nic nie robi to nie znaczy, ze nie mozesz za to beknąć

Warto wiedzieć, że taki proceder to już sprawa karna. Co należy z tym robić?
Osoba poszkodowana powinna pilnie skopiować takie wypowiedzi dla siebie i jednocześnie zgłosić nadużycie Adminowi portalu. A jeśli nie przynosi to oczekiwanego skutku - należy zgłosić sprawę do prokuratury.


Zgodnie z kodeksem karnym ten, kto pomawia inną osobę, grupę osób, instytucję, osobę prawną lub jednostkę organizacyjną niemającą osobowości prawnej o takie postępowanie lub właściwości, które mogą poniżyć ją w opinii publicznej lub narazić na utratę zaufania, podlega grzywnie albo karze ograniczenia wolności. Jeżeli sprawca dopuszcza się tego czynu za pomocą środków masowego komunikowania, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku. W razie skazania za ww. przestępstwo sąd może orzec nawiązkę na rzecz pokrzywdzonego, Polskiego Czerwonego Krzyża albo na inny cel społeczny wskazany przez pokrzywdzonego.



Więc pilnuj się imprecha, bo jeszcze będziesz na schronisko płacić plus inne koszty...
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: Co byście zrobili?

Postprzez zajac » 13 cze 2013, o 13:42

tu coś dziwnego mi się zrobiło, usunęłam treść posta
Ostatnio edytowano 13 cze 2013, o 13:45 przez zajac, łącznie edytowano 1 raz
zajac
 
Posty: 786
Dołączył(a): 18 kwi 2009, o 23:11

Re: Co byście zrobili?

Postprzez zajac » 13 cze 2013, o 13:43

Księżycowa napisał(a):A z tym dorabianiem, to juz tak było, bo musiało tak być jak wynajmowaliśmy.. inaczej byśmy chyba piach kranówą popijali. Tylko wtedy on prawie nie spał i wylądował w szpitalu.
A przy tym dorabianiu, o którym piszesz jest pytanie, czy to jest jak z pracą - dorabiać byle mieć, czy dorabiać, zeby zdobyć doświadczenie, żeby mieć większe możliwości, oprócz pieniędzy i pytanie też, gdzie dorabiać. O niczym ambitniejszym jak pisałam nie ma mowy z jego strony...

Generalnie chodziło mi o to, że jeśli woli pracę fizyczną, to nie jest to nic złego, ale też trzeba być w czymś dobrym. Można być np. wziętym mechanikiem samochodowym albo spawaczem, to niekiedy zajęcia nie tylko lepiej płatne, ale i dające niektórym więcej przyjemności niż np. bycie menedżerem od czegośtam. Czymś innym zupełnie jest praca fizyczna polegająca np. na rozładowywaniu towaru, tu rzeczywiście trudno się rozwinąć, zdobyć jakieś wyjątkowe umiejętności. Idąc dalej: jeśli chce się być np. spawaczem, to lepiej zainwestować w kurs spawacza niż w naukę rosyjskiego. Nie umiem sobie jakoś wyobrazić, do czego Ł. dąży zawodowo. Z jednej strony chcecie się rozwijać i podnosić kwalifikacje, z drugiej -- on woli pracę fizyczną i nie chce szukać lepszej... Nasuwa mi się takie przypuszczenie, że albo on jest jakoś kompletnie w tej dziedzinie pogubiony, albo to Ty go popychasz w stronę tej bardziej ambitnej pracy, a jemu o to zupełnie nie chodzi? Tak czy owak praca służy przede wszystkim do zarobienia na własne utrzymanie, o tym warto pamiętać. Jeśli dodatkowo można się w niej realizować -- to super.
Księżycowa napisał(a):
zajac napisał(a):Czy jest możliwe, że jego nagłe pogorszenie samopoczucia, o którym dotąd nic nie wiedziałaś, to (może nieświadoma) próba odwrócenia uwagi od Twojego problemu? Takie "mnie też jest źle, może nawet gorzej, mną się teraz przede wszystkim zajmijmy"?

Po dzisiejszej rozmowie z nim wydaje mi sie, że to jest mozliwe. ... pytam go jak sie czuje a on, że ,,dobrze, trzeba iść do przodu, nie?" a wczoraj był mega przybity...

Jeśli wydaje Ci się, że to możliwe, to może obserwuj sytuację pod tym kątem i nie dawaj się ewentualnie zbyć jego nagłą zmianą nastroju? Jeśli zabrzmiało zbyt brutalnie, sorry, to jest tylko jakaś możliwość do rozważenia.
zajac
 
Posty: 786
Dołączył(a): 18 kwi 2009, o 23:11

Re: Co byście zrobili?

Postprzez Apasjonata » 13 cze 2013, o 13:53

Księżycowa napisał(a):
Apasjonata napisał(a):
Księżycowa napisał(a):Jedyne co mogę zrobić,to na początek zmieniać to co jestem w stanie, czyli to, co jest w moim zasiegu - moja praca, moje nastawienie.

I to jest dobry pomysl.


Tylko jak długo tak sie da?

Jak zaczniesz czerpać z tego korzysci i przez to widzieć sens tego co robisz, przestanie to być orką na ugorze, a stanie się normalnym sposobem rozwiązywania problemów i radzenia sobie w zyciu.

I jeszcze jedno próbowanie zmienić zachowanie partnera jest tym na co wpływu nie mam i jest marnowaniem mojej energii, którą mogłabym przeznaczyc na własny rozwój- tego juz jestem swiadoma. Ksiezycowa przejrzyj swoje posty i porównaj procentowo ile jest w nich odnosnie Ciebie samej i pracy nad zmianą siebie , a ile dotyczy partnera. Postaraj się popatrzeć obiektywnie, jakby to pisał ktos inny.
Apasjonata
 
Posty: 336
Dołączył(a): 11 wrz 2011, o 12:51

Re: Co byście zrobili?

Postprzez limonka » 13 cze 2013, o 15:27

ADMINIE ADMINIE ADMINIE czy zamierzasz cos zrobic z naszym forumowym trolem , ktory z KAZDEGO watku robi SWOJ PRYWATNY FOLWARK zasmiecajac go swoimi 'madrosciami", mimo ze zalozycielka watku wyraznie nie zyczyla sobie wiecej jej komentarzy jako ze szuka wsparcia i dobrej rady a nie wysmiewania sie z jej kwalifikacji i sytuacji zyciowej??? ps. podroze ksztalca, ale chyba nie wszystkich :bezradny:
Avatar użytkownika
limonka
 
Posty: 4007
Dołączył(a): 11 wrz 2007, o 02:43

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Depresja

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 216 gości